’A i owszem drodzy słuchacze, bywałem ja niegdyś w urokliwych lasach południowego Kaedwen. I wiele tam dziwów widziałem. Przepiękne, skąpane w słońcu ruiny z białego kamienia, co po elfach zostały. Osady ludzkie pośrodku dzikich borów, stojące jako te wyspy na morzu wzburzonym. Zwiedziłem też wielkie stadniny, gdzie hoduje się najlepsze chyba na Kontynencie rumaki, od wiatru szybsze i zwrotniejsze. Ale to nie te rzeczy najgłębiej mi w pamięć zapadły. Do końca życia najmilej wspominał będę bowiem prostych i szczerych ludzi, których dane mi było spotkać w leśnych ostępach południowego Kaedwen. Ludzi, którzy mieli odwagę, by mówić to, co myślą i którzy nie zstępowali nigdy z wybranej przez nich ścieżki skromności i dobrych uczynków. O kim mówię? Ano o Zielonym Bractwie, bo tak siebie zwykli nazywać. O Zielonym Bractwie, o którym i wy zapewne niedługo usłyszycie, bo uczynki ich godne są najwyższych pochwał i uwiecznienia w pieśniach bardów.’
'Dobrze, niechaj będzie – opowiem wam dobrzy ludzie nieco o Zielonym Bractwie, tylko miskę strawy wyszykujcie, a i miodu garniec, żeby gardło na wiór mi nie wyschło. Mogę zatem zaczynać opowieść. Otóż Zielone Bractwo to grupa około dwudziestu ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy przemierzają rozległe ziemie Kaedwen w taborze wozów. Wozy ich wyglądają jakoby spod ręki artysty wyszły – boki mają ozdobne, kolorowymi malunkami pokryte, a budy upstrzone setkami barwnych kwiatów. Żaden z taborów, które w życiu widziałem (a widziałem wiele), nie cieszył tak oka i na duchu nie podnosił jak ten należący do Zielonego Bractwa. Dlaczego oni tak wędrują, miejsca nigdzie nie zagrzewając? Ponoć to dlatego, że ludzie ci niegdyś w konflikt wielki z urzędnikami z Aedirn weszli. Za to z ziemi ich wygnano i nałożono na nich banicję. A konflikt ten stąd się ponoć wziął, że członkowie Zielonego Bractwa zbyt głośno do przyjaźni z nieludźmi nawoływali i za to opuścić swe ziemie musieli.’
'Gniew władców nie był dla nich jednak straszny – postanowili, że razem trzymać się będą i zaniosą swe przesłanie do wszystkich mieszkańców Kaedwen, bo w tamtejszych lasach urzędnicy z Aedirn ich nie dopadną. W kilka dni dobytek swój zebrali, tabor zorganizowali i ruszyli na gościniec, by swoją misję pełnić. Jako że zielony to kolor nadziei, od niego właśnie nazwę swoją wzięli. Nadzieję powiem pokładali w to, że między ludźmi a nieludźmi wreszcie zapanują przymierze i pokój. Pod nową nazwą podróżowali od osady do osady. Pomagali chętnie chłopom w pracach gospodarskich i polowych, za co otrzymywali pożywienie i wdzięczność wielką. A wieczorami członkowie Zielonego Bractwa rozniecali wielkie ognisko, gdzie przy dźwiękach piszczałek i lutni, przy zapachu pieczonego mięsiwa i przy księżycowym świetle rozmawiano z mieszkańcami osad o korzyściach płynących z przyjaźni z nieludźmi. Szlachetna misja Zielonego Bractwa przynosiła pierwsze efekty – ludzie z leśnych osad z większą ufnością patrzyli na licznie tu zamieszkujące elfy, a czasem nawet współpracowali z nimi na korzyść obu ras.’
'Jednak wszystko to za piękne się wydaje, by mogło być prawdziwe. Bowiem byli ludzie, którym taka kolej rzeczy się nie podobała. Mało tego – gotowi byli wolność Zielonego Bractwa ukrócić, byleby do przymierza z nieludźmi nie dopuścić. A mowa tu o naszych znajomych władykach z Aedirn, którzy gniewem coraz większym ku zielonemu taborowi pałali. Zaczęli więc wysyłać potajemnie małe grupy najemników (wszak nie mogli działać otwarcie na nie swojej ziemi), które miały tabor wytropić i do nogi wybić. Nie oszczędzano również chłopów, którzy gościli w swoich siołach członków Bractwa. Najczęściej kończyło się to dla nich srogimi batogami na oczach całej osady. W takich oto okolicznościach Zielone Bractwo zaczęło stawać się jedną z wielu kaedweńskich legend i wrogo nastawieni do możnowładców z Aedirn chłopi, nie bojący się żadnych represji, dawali im schronienie. Co ciekawsze, co odważniejsi osadnicy i zagorzali zwolennicy przymierza z nieludźmi zasilali szeregi Zielonego Bractwa!’
'Rządy w Bractwie sprawuje w zasadzie jeden człowiek (z którym zresztą przyjemność miałem rozmawiać), choć zdanie i opinie wszystkich równą mają wagę. Człowiek ten jednak, wybitną charyzmą się odznaczający, w przypadku sporu ma decydujący głos. On też kolejne przystanki w nieustającej podróży wybiera i z przedstawicielami lokalnej społeczności się kontaktuje. Dionisis Horlock, bo o nim tu mowa, to mężczyzna młody, urody wielkiej, a i rozumu ma za dwóch. Gdym z nim rozmawiał, nie mogłem się pozbyć uczucia, iż stale obserwują mnie jego bystre, bladobłękitne oczy. Jakby chciał w mojej duszy wyczytać czy dobre i pokojowe ma zamiary. Choć zważywszy na gniew jego potężnych nieprzyjaciół, to rzeczywiście ma prawo być niezwykle ostrożny i podejrzliwy. Dionisis pozwolił mi spędzić kilka dni w zielonym taborze, a także jeść i pić do woli. W zamian chciał tylko bym umilał im czas śpiewem i opowieściami. Powiedział także, iż nie wolno mi się zbliżać do dużego wozu, pomalowanego na kolor wschodzącego słońca, bo tam ponoć znajdowali się chorzy na zakaźną chorobę członkowie Zielonego Bractwa. Pobyt tam na zawsze zostanie w mojej pamięci – to było prawdziwie magiczne miejsce, odgrodzone niewidoczną barierą od trudów i problemów codziennego życia.’
'Czemu mi się tak przyglądasz dobra kobieto? Moja twarz? Tak, owszem, jestem półelfem. Czy to czyni mnie gorszym od was? Czyż z mniejszą przyjemnością słuchaliście mojej opowieści? Dumny jestem z bycia mieszańcem, bo wiem, że płynie we mnie krew dwóch zacnych ras. Ras, które tak świetnie mogą ze sobą współpracować. Nie wierzycie? Zatem wybierzcie się do taboru Zielonego Bractwa i zobaczcie to na własne oczy. Żyją tam i ludzie i elfy, które dowiedziawszy się o działalności Dionisisa Horlocka postanowiły się z nimi zjednoczyć. Jest też kilku krasnoludów, a nawet niziołek. I wszyscy oni pracują ramię w ramię ku wspólnemu dobru, na rzecz lepszego jutra. I wy też powinniście wziąć z nich przykład, panie i panowie!
(Spisane przez agenta wywiadu redańskiego Zlatana Borga, na podstawie opowieści barda Argelico Długonogiego.)
Niesamowite!!! Niezbyt rozwlekłe, treściwe i w świetnym stylu zaprezentowane.Więcej TAKICH artykułów. Z radością przyznaję 8.