Zelgadis
Poszukiwacz przygód…

Co jest człowieczku? Mam ci opowiedzieć o sobie? Skąd jestem i tym podobne, myślisz żem mądry wędrowiec, nieustraszony wojownik, obrońca idei? Nic z tych rzeczy. No dobra i tak nie mam teraz nic do roboty…

Historia
Jak widzisz jestem półelfem, urodziłem się w niewielkim miasteczku na północnym wschodzie Kontynentu. Ojciec był elfem, matka człowiekiem razem mieszkaliśmy w małym domku nieco na uboczu, rodzice starali się wiązać koniec z końcem i zapewnić mi szczęśliwe dzieciństwo. Było dobrze. Ale wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Miałem wtedy jakieś 10 lat, na miasteczko napadli zbóje, barbarzyńcy może luźne wojsko sam nie wiem. Jak się zapewne domyślasz zrównali wszystko z ziemią lecz przedtem złupili co się da i zabili niemal wszystkich. Mi udało się uciec. W tym całym rozgardiaszu nawet nie patrzyłem, co się dzieje z rodziną. Błąkałem się jakiś czas po okolicy szukając rodziców, jakiejkolwiek żywej duszy. No cóż rodziców nie znalazłem. Wkrótce po tym spotkałem wędrownego kupca niejakiego Adalberta. Zmierzał na południe dowiedziawszy się, jaki los spotkał mieścinę. Podkarmił mnie i zaopiekował się mną na jakieś dwa trzy dni. Nie potrzebował pachołka gdyż miał już jednego, dzieciaków nie lubił a już na pewno metysa. Mając kłopot, co począć z trutniem i nicponiem podrzucił mnie do chaty myśliwego…

U starego, Zbycha…
Myśliwym tym był stary Zbych, samotnik i weteran wojenny, który starość postanowił spędzić w dziczy. Polował na zwierzęta, oprawiał ich skóry, pozyskiwał kły, poroża i mięso, część sprzedawał resztę zostawiał dla siebie. Zbierał grzyby i leśne owoce żył dzięki bogactwom lasu to, czego mu brakło kupował w okolicznych wioskach. Miał jeden kłopot. Jak i inni nie chciał trutnia u siebie. Staruch na szczęście miał miękkie serce i nie porzucił mnie w dziczy. Pomagałem mu w pracy, dzięki czemu nauczyłem się tego i owego. Pewnego dnia wymknąłem się cichaczem z domu, zabrałem łuk i strzelałem do drzew. Zbych wyszedł mnie szukać i z ukrycia podpatrzył, że mam talent do strzelania. Od tej pory uczyłem się strzelać a później nawet walczyć mieczem gdyż ta broń bardziej mnie pociągała. Mijały lata, myśliwy widział we mnie swojego następcę, ale ja czułem, że to nie moje miejsce. Sądziłem, że powinienem spróbować czegoś innego, chciałem przeżyć niesamowite przygody, o których opowiadał mi stary myśliwy i doświadczyć nowych rzeczy. Odszedłem w wieku 19 lat, ale wiedziałem, że zawsze mogę wrócić do leśnej chatki na odludziu…

O mnie…
Dużo już powiedziałem ci o mnie, o mojej historii, czas abyś dowiedział się, kim jestem. Nazywam się Zelgadis, płynie we mnie krew ludzi jak i elfów. Zdążyłeś już na pewno zauważyć, że mam proste czarne włosy sięgające nieco za ucho. Tak nie jest ono szpiczaste jak u elfów, ale kształtem nieco różni się od ludzkiego. Moje oczy mają kolor stali, prawie takiej samej, jaką noszę przy sobie. Co jeszcze? Jestem średniego wzrostu no, ale na pewno wyższy od ciebie. Pytasz się o mój charakter. Po prostu staram się robić to, co nie jest sprzeczne z moim sumieniem, usiłuję być w porządku wobec siebie. Czyż nie dotrzymałbyś danego słowa, jeśli od tego zależałoby życie najbliższej osoby? A czy odpłaciłbyś za cierpienie przebaczeniem? Ja tak samo. Czasami trzeba zachować się tak a nie inaczej. Próbuję także być miły dla innych… no przynajmniej dla kobiet. Zapamiętaj uczymy się i nabieramy doświadczenia przez całe życie. Wyruszyłem na szlak jakieś 3 lata temu, teraz jestem zupełnie inną osobą niż niegdyś.

Ekwipunek
Cały czas spoglądasz na me ostrze. Nie mam nic przeciwko temu, przynajmniej na razie. Chcesz wiedzieć, co mam ze sobą? Tak myślałem. No, więc to jest mój nieoceniony miecz półtoraręczny, wspaniałe cacko nieraz się przydał. Zakładam wygodne buty i noszę luźną odzież, do tego skórzany pancerz. Wiesz cenię sobie wygodę i swobodę ruchów. W płytówce raczej nie uniknę wymierzonego we mnie ciosu. W plecaku jest jeszcze koc, odzież na zmianę, hubka, krzesiwo i trochę żarcia. Naprawdę można sobie poradzić z takim zestawem. No i jeszcze nóż za pasem. Tak na wszelki wypadek.

Chwila obecna
Od trzech lat podróżuję po Kontynencie. Zarabiam wykonując wszelką robotę. No nie każdą, ale wiele rzeczy już robiłem. Co na przykład? Ochrona karawan, zastraszanie dłużników, polowanie na bandytów kiedyś nawet miałem ubić kuroliszka. Czy go utłukłem? No ba… trochę się namęczyłem, ale dziad nawet nie zranił mnie zbyt dotkliwie. Ot parę siniaków i zadrapań, nic wielkiego. Pytasz się czy zabiłem już człowieka… Szczerze mówiąc tak, ale zrobiłem to tylko w samoobronie.
A teraz zmykaj młokosie, służka niesie mój długo wyczekiwany gulasz. Może kiedyś się jeszcze spotkamy…