Postać
Regan
Rasa
Krasnolud
Cechy
Ko: 3 Po: 3 Si: 4 Zm: 2 Zr: 3 Zw: 2
In: 1 Og: 1 Wo: 1
Umiejętności
Górnictwo 1 *
Języki: język ojczysty 1 *
Języki: wspólny 1 *
Kupiectwo 1 *
Rozmawianie 1
Rzemiosło: złotnictwo 1 *
Spostrzegawczość 3
Szacowanie 1 *
Unieszkodliwianie pułapek 1 *
Unik 2
Walka bronią 4 *
Walka wręcz 2 *
Widzenie w ciemnościach 3 *
Wigor 2 *
* Umiejętności otrzymane dzięki rasie
Osobowość
Przygoda (3), reputacja (2), honor (4)
Przeznaczenie
——-
Żywotność i stany zdrowia
29 (8/15/22/29)
Wyposażenie
Gacie, szata z kapturem , zestaw wędrowca, manierka 0,5l.
Walka
Obrona (dystans/broń/wręcz) 1/5/3
Zbroja: Brak
Broń: nóż
PW: 18
Magia
Obrona (czary/modlitwy/znaki) 1/1/1
PM: 8
Pozostałe współczynniki
Szybkość marszu 40 km/8h
Szybkość w walce 20 m/rundę
Udźwig 30 kg
Udźwig maksymalny 190 kg
Plik WGW z cechami bohatera
Mam na imię Regan. Mieszkam w małej wiosce należącej do królestwa Aedrin u podnóży Gór Sinych,zamieszkanej przez krasnoludy i niziołki, które specjalizowały się w sztukach walki(najczęściej posługiwali się średnimi i dużymi mieczami oraz wielkimi toporami bojowymi), uprawą roli i górnictwem. Królestwo czerpało największe zyski z rolnictwa.
Mój ojciec był łowcą, uczestniczył w wielu wojnach o pokój. Zabił wiele elfów i ludzi. Nawet najpotężniejszy wojownik nie miał z nim szans.
Moja matka wraz z innymi kobietami pracowały na polu oddalonym od miasteczka jakieś 500 metrów. Dzieci do 17-tego roku życia nie musiały pracować, lecz małe dziewczynki niekiedy chodziły z mamami pomagać im w pracy. Młodzi chłopcy uczyli się walczyć, a wieczorami wraz ze swoimi ojcami ćwiczyli prace w kopalniach.
Miałem wtedy 17 lat i w niedługim czasie miałem zacząć pracować wraz z ojcem. Bardzo się cieszyłem z tego powodu, ponieważ cechą początkowej dojrzałości była m.in. praca w kopalni i posługiwanie się bronią. Pełną dojrzałość krasnoludy osiągają zwykle w wieku 55 lat. Moim ulubionym orężem był Topór bojowy( Mój ojciec także posługiwał się takim rodzajem broni, po swoim ojcu odziedziczył topór, który był już w rodzinie przez 340 lat).
W końcu przyszedł czas na pierwszy dzień pracy w kopalni. Po paru dniach naprawdę polubiłem to, co musiałem robić. Zostawałem niekiedy nawet 5 czy 6 godzin dłużej niż inni. Jak się okazało dzięki temu nie straciłem życia? A zaczęło się tak…
Było piękne, ciepłe popołudnie. Mężczyźni i kobiety wracali właśnie do domu, po dniu ciężkiej pracy, a ja, jak zawsze zostałem w kopalni. Wziąłem kilof i zacząłem szybko uderzać w kamienną ścianę. Nagle ściana odleciała a ja zobaczyłem ogromną ilość złota. Wybiegłem na powierzchnię opowiedzieć o odkryciu, ale to, co zobaczyłem na powierzchni zwaliło mnie z nóg. Hordy Ghuli, Wichtów i Alp zabijały dzieci i kobiety. Mężczyźni bronili rodzin jak mogli. W oddali zobaczyłem mego ojca z toporem w ręku. Zabijał potwory z niesamowitą szybkością i precyzją. Dostrzegłem także moją matkę leżącą na ziemi. Podbiegłem do niej, ale było już za późno. Jej zakrwawione ciało leżało na ziemi i paliło się w dziwny sposób. Płomienie były biało-niebieskie. Jej ciało było także rozszarpane i pogryzione. Jedyną rzeczą, którą chciałem zrobić w tej chwili, to pomścić śmierć, nie tylko mojej matki, ale także mnóstwa innych krasnoludów. Nagle zobaczyłem, elfiego maga stojącego na wielkim kamieniu, ciskającego piorunami w krasnoludy. Już wiedziałem, kto zabił moją matkę. Chwyciłem za topór leżący tuż obok ciała matki, i pobiegłem pomóc ojcu. Ledwie do niego podbiegłem, strzała trafiła wprost w jego krtań. Potwory nagle zaczęły wycofywać się, a mag czarować. Po chwili przestał. Wziął kij i napisał na ziemi coś w elfim języku („woedd d’yaebl”), i znikną. Klęknąłem przy ciele ojca i popatrzyłem na wioskę. Tam gdzie jeszcze wczoraj bawiły się dzieci leżały ciała największych wojowników z wioski. Było także mnóstwo ciał Ghuli, Orków, jak i dzieci czy kobiet. Wyjąłem topór z ręki ojca i przyrzekłem zemsty. Znienawidziłem elfią rasę.
Po kilku godzinach doszedłem do siebie i postanowiłem urządzić pogrzeb wszystkim tych, którzy zginęli w obronie wioski. Było to ok. 240 osób. Kopałem już przez dwa dni i dwie noce. Wiedziałem, że muszę się śpieszyć, bo ciała zaczęły się rozkładać ( nie mówiąc już o Ghulach). W końcu po trzech dniach, wszyscy byli pochowani. Grobów było naprawdę dużo. Gdy już skończyłem wielki pogrzeb, postanowiłem zbudować sobie schronienie. Wykopałem tzw. „Ziemiankę” (mały domek składający się z jednego pokoju. Nosiły nazwę „Ziemianki”, ponieważ były budowane pod ziemią).
Minęło trzydzieści pięć dni od czasu bitwy, gdy do wioski przybyła karawana kupców. Był między nimi kapłan o imieniu Xavier. Podszedłem do niego i poprosiłem go o Modlitwę o spokój umarłych, która zabezpieczyłaby ciało przed działaniem złej magii. Xavier zastanowił się przez chwilę i odpowiedział:
– dobrze chłopcze, zrobię to, o co prosisz, jednak będziesz musiał pozwolić naszej karawanie odpocząć tu przez kilka dni.
Zgodziłem się bez wahania. W drodze na cmentarz opowiedziałem mu o bitwie. Gdy tam dotarliśmy kapłan klękną i prosił bóstw o przyjęcie duszy zmarłego. Po skończonej rozmowie wróciliśmy do wioski. Zobaczyłem elfa rozmawiającego z jednym z kupców. Chwyciłem za topór i już miałem odciąć mu głowę, gdy Xavier powiedział: „nie on zabił twych rodziców, więc i Ty go nie zabijaj”, mówiąc to chwycił mnie za rękę i kazał schować topór. Po chwili podszedł do elfa i zaczęli rozmawiać, w elfim języku. Przypomniały mi się słowa napisane przez maga pod koniec bitwy. Podszedłem do kapłana i zapytałem o znaczenie tych słów. Xavier ze wściekłością w oczach zapytał:
– Gdzie widziałeś lub słyszałeś te słowa?! – Krzykną.
– Te słowa napisał na ziemi mag, który zabił moją rodzinę! – Odpowiedziałem.
– „Woedd d’yaebl” znaczy „leśny diabeł”. Jest to potężny, nie znający skrupułów mag.
– Przyrzekłem moim rodzicom, że pomszczę ich śmierć. Czy mógłbyś mi jakoś pomóc?
– Tak, pomogę Ci.
Xavier dał mi do zrozumienia, że potrzebuję jeszcze wielu godzin ćwiczeń. Uczył mnie jak unikać ciosów, celnie atakować a także odróżniać najpowszechniejsze trucizny i rośliny.
Maiłem 34 lata, gdy byłem całkowicie gotowy do podróży. Tak właśnie zaczęła się moja dożywotnia przygoda!
Tez mam krasnoluda.a to tutaj to takie maslo maslane
Tak z ciekawosci zabiles juz tego „lesnego diabla”?
hmmmmmm…
czy ten krasnolud aby nie jest za głupi aby tak mówić(chodzi o opis)
Dziwny ten krasnolud, popieram lorda. 🙂
Zabiła mnie zaraza przed spotkaniem z diabłem. Gdy tak o tym mówię, to płakać mi się chce 😉
Ludzie wody!