Przewodnik po Kontynencie (rozdział 1)
Witajcie Bajarze! Tekst, który macie przed oczami to początek mojego nowego przedsięwzięcia. Przedsięwzięcia, które zajmie przynajmniej kilka moich następnych artykułów. Jak zapewne można wywnioskować po tytule, będzie to krótka podróż po wszystkich intrygujących i wartych uwagi miejscach. Nie spodziewajcie się tu jednak znaleźć opisów Kaer Morhen, świątyni w Ellander, Shaerrawedd czy innych znanych lokacji. O tych wszystkich miejscach wiele bowiem zostało już napisane.W tej serii artykułów skoncentruję się raczej na miejscach nieznanych, które w ogromnej większości będą czystym wymysłem mojej wyobraźni. Wymysły te jednak postaram się zgrabnie wpasować w ramy Kontynentu – tak, by stanowiły źródło inspiracji dla Bajarzy. W każdym 'odcinku’ z tej serii znajdziecie dwa opisy miejsc. Dodatkowo, pod każdym opisem znajdziecie tytuł utworu muzycznego, który moim zdaniem oddaje atmosferę danego miejsca.
Zapraszam zatem do lektury pierwszego rozdziału 'Przewodnika po Kontynencie’. Mam nadzieję, że dzięki niemu Wasze sesje W:GW będą barwniejsze.
Tawerna 'Zimowy Sztorm’
… Mówisz, że wiele razy pływałeś? I że doświadczony z ciebie żeglarz? A w 'Zimowym Sztormie’ nigdy nie byłeś i nawet o takim nie słyszałeś? To powiem ci, żeś kłamca i że o życiu marynarza słyszałeś tyle, co dupa o słońcu! No, no – nie obrażaj mi się tutaj! Postaw lepiej kolejkę, to opowiem ci coś więcej o 'Zimowym Sztormie’. No, tak, od razu lepiej!Tawerna ta stoi w starej, portowej części miasta. Z zewnątrz nie różni się praktycznie niczym od innych przybytków tego rodzaju – drewniane ściany z grubych bali, spadzisty dach, szyld bujający się na łańcuchu zawieszonym nad wejściem i ciepłe światło świec dochodzące zza szyb – rzekłbyś typowa tawerna. Wiedz zatem, że to, co wyróżnia ten lokal znajduje się dopiero w środku budynku.
Kiedy tylko zbliżysz się do solidnych, dębowych drzwi, usłyszysz dochodzące z wnętrza słowa jednej z wielu żeglarskich pieśni. Pieśni, która o tyle jest wiarygodna, bo śpiewana ustami starego wilka morskiego, a nie jakiegoś wymuskanego barda, który morze widział jedynie z perspektywy portowego nabrzeża. Gdy wejdziesz już do środka, uderzy w ciebie cudowny i intensywny zapach morskiej bryzy przemieszany z aromatem przedniego rumu.
Kiedy ochłoniesz po tych pierwszych wrażeniach, czeka na ciebie niesamowity widok. Wystrój tawerny sprawi, że poczujesz się jak członek załogi statku przemierzającego bezkresne morza. Ściany lokalu pokryte są bowiem malowidłami przedstawiającymi sceny z życia prawdziwych wilków morskich. W kilku miejscach wiszą również bosaki i trójzęby, a pod sufitem zauważysz podwieszoną sieć rybacką. Poza tym centralne miejsce jednej ze ścian zajmuje koło sterowe pokaźnych rozmiarów.
W tawernie panuje przyjemny półmrok, rozświetlany jedynie przez świece umieszczone w wielkich płaskich muszlach, a nawet w słoneczny dzień niewiele światła dostaje się do wewnątrz przez małe, okrągłe okienka. Jeśli chodzi o kolory, to dominują tu bezsprzecznie ciemne i stonowane zielenie oraz błękity. I kiep ze mnie jeśli już po kilku chwilach nie poczujesz się tam jak prawdziwy marynarz!
W tym lokalu nie znajdziesz zapijaczonych kaprów, brudnych dziewek wszetecznych, łotrów spod ciemnej gwiazdy czy innych kłopotliwych gości. Bywają tu za to poważani kapitanowie statków, dzielni żołnierze piechoty morskiej, zamorscy kupcy, podróżnicy i odkrywcy. Przychodzą tu wreszcie zamożni mieszczanie, a nawet szlachta – ludzie zaintrygowani odmiennością tej tawerny. Ludzie, którzy po jednym tu spędzonym wieczorze zakochują się w świecie morskich opowieści i wracają tu każdego wieczora.
Właścicielem 'Zimowego Sztormu’ jest niejaki Edgar van Buyten, nazywany przez dobrych znajomych Kapitanem. Ten prawie pięćdziesięcioletni mężczyzna mierzy sobie prawie dwa metry wzrostu i waży ponad sto kilogramów. Dodaj do tego przenikliwe, acz ciepłe spojrzenie, gęstą czarną brodę oraz długą fajkę w kąciku ust, a otrzymasz wizerunek Kapitana. Znajomi powiadają o nim, że nic co związane z morzem nie jest w stanie go zaskoczyć – potwierdzenie tej opinii znaleźć można w słowach jego opowieści, które ma zwyczaj snuć każdego wieczoru. Mimo, iż większość tych morskich historii brzmi jak bajkowe przygody, żaden ze słuchaczy nie śmie podważać ich prawdziwości.
Tak właśnie jest w 'Zimowym Sztormie’, ty szczurze lądowy. Kiedy raz tam wejdziesz, zechcesz wracać każdego dnia. Smak rumu i żeglarskich przygód nigdzie nie jest tak kuszący, jak w tej zacnej tawernie w Cidaris…
(podkład muzyczny: The Chieftains – 'Drunken Sailor’)
Jezioro Krwawych Łez
… W połowie drogi między Tretogorem a Crinfrid znajduje się urokliwe jeziorko, wciśnięte pomiędzy dwa wzgórza i otoczone gęstym lasem. Okolica ta jest cicha, spokojna i z rzadka odwiedzana przez ludzi, a jeśli nawet to tylko przez zbłąkanych podróżnych. Odwiedzających to miejsce byłoby pewnie o wiele więcej, gdyby tylko legenda związana z tym jeziorem była powszechnie znana.W lustrze wody jeziora odbiło się bowiem wiele historycznych scen. Głównie scen z krwawych bitew, których rozegrało się w tej okolicy całe mnóstwo. W zamierzchłych czasach, sprzed pojawienia się ludzi, walczyły tu na śmierć i życie krasnoludy z elfami. Kilkaset lat później ich potomkowie zaciekle stawiali opór ludzkim najeźdźcom. Jeszcze później potykali się tutaj lokalni watażkowie, starający się utrzymać władzę nad okolicą.
W ciągu ostatniego stulecia jezioro również wypiło wiele przelanej tu krwi. Szczególnie podczas brutalnej i strasznej rebelii Falki – wtedy to, tak jak w całej Redanii, ginęły tu nieprzeliczone zastępy ludzi. Porównując jezioro do człowieka, możnaby rzec, iż wiele już widziało i mało co mogłoby zrobić na nim wrażenie. To jednak nie koniec jego legendy.
Niezwykła moc jeziora ujawnia się bowiem tylko podczas święta Saovine, kiedy tylko zapadnie zmrok. Nieliczni wybrańcy, którzy byli tam w tym właśnie dniu widzieli, jak znad tafli wody zaczyna wznosić się mlecznobiała mgła. Widzieli, jak wody jeziora przybierały barwę krwawego rubinu. Słyszeli także miarowy i silny odgłos bitewnego bębna na tle delikatnej melodii wygrywanej przez piszczałki. Jeżeli jednak nie poddali się wszechobecnemu uczuciu strachu i pozostali nad jeziorem, mogli ujrzeć jeszcze więcej.
Gdy noc w pełni zatriumfowała nad blaskiem dnia, zabłąkany podróżnik stawał twarzą w twarz z budzącą się do życia legendą Jeziora Krwawych Łez. Mógł obserwować jak mgła przybiera dziwne, humanoidalne kształty. Jak formują się z niej sylwetki ludzi, krasnoludów czy elfów. Widział też jak te milczące, tajemnicze postaci utkane z mgły zasiadają w kole, na brzegu jeziora. Wtedy jego uszu dochodziły pierwsze głosy – tak niewyraźne i ciche, że wydawały się być jedynie złudzeniem.
Z całą pewnością misterium to nie jest tylko iluzją wytworzoną przez ściśnięty strachem umysł. W noc Saovine bowiem powracają nad jezioro dusze wszystkich osób, które poległy w tej okolicy. Znajdziesz tam dostojne elfy, krępych i dumnych krasnoludów, rezunów z armii Falki, pierwszych ludzkich osadników, a także lokalnych rozbójników wraz z ich kompanami. Nie ujrzysz za to krwawej powtórki z historii. Oni przybyli tu bowiem w innym celu.
Ich spotkanie to lekcja dla nielicznych wybranych, którzy zbłądzą w tą okolicę. Lekcja pokoju, szacunku i miłości. Wybrani usłyszą rozmowy duchów, usłyszą słowa przeprosin, żalu za wyrządzone krzywdy, wreszcie słowa pojednania i wybaczenia. Usłyszą również legendy o wielkich bohaterach i ich szlachetnych czynach. O bohaterach, którzy zasłużyli sobie na to miano nie poprzez przelewanie krwi wrogów, ale poprzez poświęcenie, szacunek do przeciwnika lub nieskażoną miłość do bliźniego. Lekcji tych wartości nad Jeziorem Krwawych Łez żaden wybraniec nie zapomni do końca swych dni.
Pozostaje nam mieć nadzieję, że Przeznaczenie pozwoli jak największej liczbie osób trafić nad jezioro w noc Saovine i doświadczyć mocy rubinowej toni. Doświadczyć lekcji pokoju, szacunku i miłości…
(podkład muzyczny: Loreena McKennitt – 'All Souls Night’)
Tekst ten dedykuję wszystkim moim 'fantastycznym’ znajomym z liceum.
No Beer, ładny klimacik. Początkowo miejsce: Jezioro Krwawych Łez – swym tytułem przywoływało mi D&D (wiesz,, nazwy typu Bezsłoneczna Cytadela 😉 ). Ale sam tekst fajniutki, wizyjny, atmosferyczny, tajemniczy. Naprawdę podoba mi się.
Po zastanowinieu: nie, ta nazwa jest tandetna i smieszna, nie pasuje mi do opisu, ma w sobie coś z pozornie mrocznych, a smiesznych szczeniackich opowiadań.
całkiem nieźle, choć mogłoby być lepiej
mam tylko nadzieję że kolejne arttykuły z twojej serii będą jeszcze lepsze
Osobiście nie potrzebuje tego typu artykułów gdyż zwykle sam tworzę scenerię moich gawęd. Jednak nie ulega wątpliwości przydatność tegoż, szczególnie dla krótszych starzem Bajarzy. Po pierwsze jest to dobra nauka jak powinniśmy opisywać miejsca (przydałoby się jeszcze troichę więcej, a po drugie jeżeli zbierze się takich opisów pokaźny pakiet zawsze będzie można do niego sięgnąć gdy Hanza zechce odwiedzić jakieś miejsce, którego wcześniej Bajarz nie przygotował.
Owszem – tworzyłem ten tekst (i będę tworzył następne) z myślą o takich Bajarzach, którzy albo mają krótki staż, albo mało czasu na przygotowanie opisów miejsc.
Mam nadzieję, że ta ”kolekcja” ułatwi prowadzenie gry i doda jej kolorów. Mam też nadzieję, że moje opisy sprawdzą się w roli ”klimatotwórczej”.
Jezioro Krwawych Łez nie było w zamierzeniu ”mroczne”. Miało być po prostu intrygujące i posiadać swoją tajemnicę. Jeśli już dałbym mu jakiś epitet, to raczej ”magiczne”.
Jeszcze raz gorąco polecam podane utwory muzyczne jako dodatek do czytania/wprowadzania/wyobrażania sobie tych opisów.
Pozdrawiam, dziękuję za krytykę i jak zwykle proszę o więcej…
Ja bajam od niedawna (2 sesje; wcześniej robił to kolega).Na pewno ten cykl artykułów poprawi moje umiejętności, a także sprawi, że moje sesje będąciekawsze i bardziej raelistyczne.