15 grudzień 2567r.
Wreszcie zdobyłam pergamin i coś do pisania. Moje wspaniałe czyny ku czci Liadriela zostaną uwiecznione.
Ciekawe, co się stało z połową załogi. Spacerowaliśmy sobie spokojnie po kopalniach kiedy znikli… W sumie to poszliśmy tam w poszukiwaniu złota, a jak wiadomo pieniądze szczęścia nie dają. Musze to bardziej przemyśleć…Hmmm…
Trochę brakuje gadulstwa Tas’a i krasnoluda ze swoją zawsze zachmurzoną miną. Chyba zapomniałam jak miał na imię, co nie zmienia faktu, że tęskno mi za tym gburowatym głosem. Jedyną rzeczą, której mi raczej nigdy brakować nie będzie to goła klata krasnoludki… BLEH!
Odkrywaliśmy właśnie kolejne fragmenty tuneli, gdy zaatakowały nas jeb… brzydkie, przerośnięte (mało powiedziane – były wielkości smoka brrr…) nietoperze. A wszystko przez jaszczurkę Muriella. Nic mu nie powiem bo się popłacze. On bardzo delikatny jest. Nazwał ją jakoś dziwnie i mówi, że to imię jego (chyba jego) kochanka. Dziwny jest. Mi się ta jaszczurka nie kojarzy z… Drogi Pamiętniczku, nawet ty nie możesz poznać tego sekretu! W każdym razie nigdy, ale to NIGDY nie nazwałabym jaszczurki imieniem ja_wiem_kogo.
Nie rozumiem czasem mężczyzn… To też musze przemyśleć.
Nietoperze porwały Ref’a w powietrze. Nie powiem żeby nie było ciekawie. Razem z Muriellkiem staraliśmy się przemknąć przykryci płaszczami do przejścia, ale się nie dało. Modliłam się do Liadriela. Chyba zmienię religię – cham nie pomógł… Chyba nie powinnam się tak o nim wyrażać. Um… Było, minęło!
POSTANOWIENIE 1- amputować piersi po tym jak zmacał je nietoperz…
Znaczy może nie chciał zmacać… (czy nietoperze mogą być gejami?) Spadł na mnie, dokładniej na moją klatkę piersiową zestrzelony przez jakiegoś osiłka w chwili kiedy planowałam zamachnięcie kijem.
Dzięki bogom za Muriellka – pomógł mi ściągnąć ścierwo.
Okazało się, że nowoprzybyłych osiłków jest dwóch. W praktyce zaś można liczyć, że jeden, bo drugi stał w cieniu i liczył na to, że go nie zauważymy. Ha! Zauważyliśmy!
Idę pomóc Ref’owi w walce z gackiem.
Ha! Zabiłam jednego. Można powiedzieć, że zmiotłam go z powierzchni! Jestem z siebie taka dumna.
Idę przytulić Muriella bo się cały trzęsie…
Bogowie! Jak nie nietoperz to galareta…!
Chyba zakumplujemy się z nowymi. Przyłączyli się do nas. Ten drugi okazał się być magiem. Początkującym na dodatek. I BARDZO mrukliwym, nawet bardziej niż krasnolud (ten zaginiony).
Wracając do galaret. Drużyna nasza jest nieszczęśliwa… Najpierw galareta zaczęła wchłaniać Muriella, później maga (nie przedstawił się). Zaczęliśmy machać pochodniami, żeby ich zostawiła. Gatsu poświęcił swój koc i go podpalił, a następnie rzucił na galaretę. Fiu fiu!
Bogowie! Całe życie marzyłam, aby znaleźć się w takim miejscu! Znaleźliśmy jakieś wrota – nieźle ukryte. Ale nie ma jak to moja wrodzona podejrzliwość! Odkryłam zarys wrót pomiędzy płaskorzeźbami przedstawiającymi krasnoludy. (Może dobrze, że nie ma krasnoluda w drużynie bo jak by to przeczytał… (znaczy to co zaraz napiszę)) Jak to powiedział Muriellek: krasnoludzka architektura jest nudna. I na dodatek ich płaskorzeźby nie mają zachowanych proporcji… Ach! Dlaczego urodziłam się tak wyczulona na sztukę?! Bez tego byłoby chyba mi łatwiej zmagać się z problemami tego świata. I jego brakiem wyczucia, smaku… Ach!
Ref mnie zadziwia – zaczął marzyć o olbrzymach. Z drugiej strony podziwiam jego odwagę, że nam o tym powiedział. W prawdzie nie wprost, ale chyba bada grunt. Jeśli byłby szczęśliwy z olbrzymem to będę się z tego cieszyła… Ale nie chcę myśleć jak będzie wyglądał ich seks… Liadrielu!
Znaleźliśmy skarbiec. Wystarczyło włożyć w głowę płaskorzeźby krasnoluda topór. Może jednak nie zmienię religii bo po tym jak się pomodliłam o jakiś znak to Pan Zabawy zesłał kilka promieni. Nie będę dociekać skąd one się tam wzięły… Najpierw coś pstryknęło i jak pchnęłam to otworzyły się drzwiczki do małego (nie wiem czy mogę napisać niskiego) przejścia. Jak się już przedostaliśmy naszym oczom ukazały się najróżniejsze bogactwa. W efekcie mam dwie nowe, piękne bransolety i jeden naszyjnik. A na spółkę z Muriellkiem wzięliśmy kilka naszyjników na sprzedanie. Może wreszcie uda mi się kupić ładną bieliznę…
Jak tylko złupiliśmy to co do złupienia było usłyszeliśmy jakieś odgłosy. Raczej nam nieprzyjazne. Powiem dwa słowa: chodu! Zaczęliśmy biec po schodach i Ref się przewrócił. Nie ma jak to człowieka puścić przodem… Oczywiście spadliśmy wszyscy razem z nim.
Jak zwykle niestrudzeni podnieśliśmy się i ruszyliśmy znowu w kierunku schodów. Tym razem bez niespodzianek. Jak już się wydostaliśmy naszym oczom ukazał się las. Piękny widok.
Nie będę pytać gdzie znikło wyjście ze skarbca… Nie chcę o tym myśleć… Ach!
Rozbiliśmy obóz.
(przypuszczalnie) 16 grudzień 2567r.
Wreszcie wyspana!
Liadrielu! Na co mi przyszło?! Obieram gołębia z piór bo nie mam co jeść… [łapie się za głowę]. Może i dobrze, że jest z nami ten mag bo chociaż mam tego gołębia. Mam nadzieję, że nie zaszkodzi mi – jak by nie było jest magiczny… Albo chociażby stworzony. Hmmm… Czy można to podciągnąć pod niepokalane poczęcie?
Idąc lasem usłyszeliśmy skomlenie dobiegające z pobliskich krzaków. Ruszyliśmy oczywiście w tamtym kierunku. Okazało się, że wilk złapał się w sidła. Postanowiliśmy mu pomóc – Gatsu go unieruchomił, a ja z Muriellkiem unieszkodliwiliśmy sidła. W międzyczasie padła propozycja, żeby wilka zjeść. Zanim jednak zdążyliśmy zdecydować co mamy zrobić zwierzę oddaliło się i znikło. Szkoda – był całkiem duży…
Ref złapał się w pułapkę i poszybował w sieci w powietrze. Odcięłam go. Miał jakąś niewyraźną minę potem i trzymał się za plecy. Chyba zapomniałam wziąć pod uwagę, że sieć była zawieszona 2 metry ponad ziemią… Cóż – każdy może się pomylić.
Jak się już zebraliśmy i ruszyliśmy (ponownie) przed siebie to (!) wyszliśmy na pustynię. =.= Nie, żebym narzekała. A, no i po tamtej stronie kopalni jest zima – tutaj z kolei jest mi gorąco…
Nie zważając na to, że będziemy na p u s t y n i poszliśmy dalej. Po kilku godzinach marszu Gatsu zauważył, że nie mamy prawie żadnego prowiantu. To spostrzeżenie nie zniechęciło nas i szliśmy dalej. Trochę wolniej, ale zawsze do przodu! Ref cały czas wspomina o olbrzymach…
Spotkaliśmy karawanę kupiecką! Jesteśmy uratowani! Jeee!
Kupcy zdecydowanie nie są zbyt rozmowni. Doczepiliśmy się do jednego, żeby nam powiedział co za wielki mur ukazał się naszym oczom, a on zbył nas zdawkowymi odpowiedziami.
W końcu dowiedziałam się, że to Temur. Niezbyt się tu czuje – jest to miasto wojowników, którzy maga nie widzieli na oczy, a co dopiero o pergaminach mówić… Ach!
Poza tym nie doceniają solidnej, krasnoludzkiej roboty – chciałam sprzedać naszyjnik (co prawda najbrzydszy), a on zaproponował mi za niego TYLKO bandaże opatrunkowe. Jak zaczęłam się targować wyniósł mi naręcze podobnych. Cholerne krasnoludy!
Uczę się medytować. Znów miałam t e n sen…
21 grudzień 2567r.
Spędziliśmy kilka dni w mieście, po czym dowiedziawszy się, że poszukują ochotników do pokonania jakiejś bandy opryszków – zgłosiliśmy się. W efekcie jadę teraz do jakiegoś zadupia…
Wieśniacy nie umieją nic konkretnego nam powiedzieć. I jakoś dziwnie się na nas patrzą. Przecież ich nie zjemy! Znaczy chyba nie… Jeśli nam zabraknie jedzenia to już inna sprawa, ale wtedy to będzie sytuacja kryzysowa. Chociaż zawsze możemy jeść kukurydzę – mają jej całe pole…
Postanowiliśmy obserwować teren. Poszłam schować się w pole, żeby mieć lepszą widoczność. Nie, żebym się jakoś specjalnie nudziła… =.= Powiem tylko, że nie jest to zbytnio ciekawe zajęcie jak dla tak światowej elfki jak ja…! Uch…
Wreszcie coś się dzieje! Poprawiałam sobie włosy gdy wybuchł pożar – pobiegłam w tamtym kierunku jednak od wieśniaków niczego się nie dowiedziałam. Przebąkiwali tylko, że napastnicy poubierani byli na czarno. No cóż – zawsze jakaś wskazówka.
Następnie pobiegłam w kierunku, z którego dochodził szczęk broni. Zaatakowali nas jacyś ninja.
Kiedy ich przewaga okazała się BARDZO widoczna przemieściliśmy się na z góry upatrzone pozycje. Nie myślę jednak, Drogi Pamiętniczku, że byliśmy całkowicie pokonani – zabiliśmy jednego z nich.
Po tym jak minęła iluzja jego włosy okazały się białe – Mroczny Elf… Wiedziałam, że one mieszają się do wszystkiego… Ciekawe co tym razem wymyśliły. =.=
A, no i jak reszta Drowów planowała ucieczkę to otworzył się portal. Tamci uciekli do niego, jednak zanim się zamknął zobaczyliśmy po drugiej stronie jakąś kobietę. Ciekawe kto to był?
Moi towarzysze postanowili pochować zwłoki. Ja chciałam mu obciąć głowę i zanieść do Temur jako dowód, ale oni wzięli tylko sztylet… Mam nadzieję, że nam zapłacą. Postanowiliśmy poczekać na następny atak – niestety nie nastąpił…
26 grudzień 2567r.
Zapłacili. Najpierw nie chcieli, ale potem uznali sztylety za wystarczający dowód. To dobrze, bo już mnie kula ognista chodziła po głowie… [sadystyczny uśmiech]
Podsłuchaliśmy też, że nęka ich jakiś kult Chaosu. Oczywiście reszta postanowiła pomóc wiosce.
Ja wolałabym abyśmy dotarli do jakiegoś bardziej cywilizowanego miejsca…
Świetnie! Zostajemy tu na kilka dni jeszcze…
2 styczeń 2568r.
Do towarzystwa i pomocy dostaliśmy dwóch gburowatych osiłków… Po prostu bardzo się cieszę… =.=
Muriell jakoś dziwnie patrzy na jednego z nich… Hmmm… A, Ref jak najęty cały czas gada o olbrzymach. Liadrielu! Gdzie ja jestem?!
No i świetnie- wplątaliśmy się w wielką walkę. A centrum zamieszania stoi kapłan Chaosu. Mówiąc delikatnie jest ohydny. To ohydny szkielet…
Dwaj osiłkowie pobiegli pomóc obrońcom miasta. A my sami zostaliśmy, zdani tylko na swoje (marne) siły…
16 styczeń 2568r.
Jesteśmy już po bitwie
Cóż można powiedzieć. Po pierwsze od razu widać tutaj kobiecą rękę :).
Natomiast co do uwag:
– dość duży chaos, wiele pominięć powodujących, że nie bardzo wiadomo co się dzieje, zdaję sobie sprawę z tego, że wynika to z formy pamiętnika. Jednak jest to poniekąd uciążliwe.
– użycie pewnych określeń jak: „niepokalane poczęcie”, które w świecie wiedźmina nic nie znaczy.
– wreszcie najpoważniejsza moim zdaniem uwaga tj. przemieszanie w tym tekście określeń właściwych różnym światom fantasy/rpg (AD&D, Warhammer, Wiedźmin, może coś jeszcze co przegapiłem).
Wszystkie uwagi nie zmieniaja tego, że tekst jest całkiem fajny.
Jak dla mnie za bardzo toto podchodzi pod D&D (drowyyy…argh) no i daty… 2568? Toż to 1000 lat po wydarzeniach z sagi…
bo firenell’e to moja postac z warhammera… w kazdym razie ciesze sie, ze sie podoba 🙂 [zadowolona]
W większości przypadków zgadzam się z Eldradem. Rzeczywiście widać kobiecą rękę. Owszem – tekst jest chaotyczny, bo brakuje mu jakiejś myśli przewodniej. Określeń nie przystających do konwencji jest sporo – 'niepokalane poczęcie’, 'gej’ oraz 'ninja’. Korzystanie z Warhammera nie wpływa dobrze na jakość tekstu – wszak to strona poświęcona W:GW. Liadriel i armie Chaosu nie są do przyjęcia.
Teraz o plusach artykułu, żeby nie było, że jestem wredny. Jest na pewno w nim coś zabawnego, co powoduje, iż szybko się go czyta. Widzę w tym wszystkim ciekawy zamysł i wiem, że po poprawieniu powyżej spisanych mankamentów ten tekst mógłby być naprawdę dobrze przyjęty. Brawo dla autorki za chęci i wysiłek – czekamy na kolejne teksty.
Pozdrawiam….
a co to niby znaczy, że czuć w tekście kobiecą rękę? że ktoś pisze w rodzaju żeńskim? panowie, o co chodzi z tą kobiecą ręką?
tekst zdecydowanie niedopracowany:
– literówki, ortograf też wpadnie („znikli”), powtórzenia, styl…
– chaos, wszechobecny chaos i to nie tylko ten z warhammera. pomysł, poczucie humoru i zdrowa dawka absurdu ok., ale oprócz tego wielki bezład
– opowiadania nie ma co odnosić do W:GW, bo po prostu nie ma z nim nic wspólnego. to warhammer i to w tym gorszym moim zdaniem ujęciu (heroic), okraszony wstawkami z któregoś ze światów d&d. nie mówię, że to źle, choć jak dla mnie warto trzymać się jednego świata, albo pokusić o własny.
ps. już wiem gdzie jest „kobieca ręka”, leży pod amputowanym, zmacanym biustem. nie oceniam, nie komentuję innych ocen, choć jako bywalec strony widzę sporą niekonsekwencję.
Wiele komentarzy…ja osobiście powiem od siebie, że tekst bardzo mi się podoba, ma w sobie „magnesidło” :)…najważniejsze przesłanie, a ono do mnie trafiło :)) Kobieca rączka jest jak widze wprawna w takich opowieściach…
Pozdrowienia i duża „Piątka” za chęci i odwagę…:))
Ile lat po sadze ? 1000 …
Suuuuuper ! „Ja wiedziałem że tak będzie, aha, Ja wiedziałem. Nie miałł śpiworka ” Chaos i Paskudne Elfy opanowały Brokilon i planują Inwazję na Nilfgaard !!!
A Swoją drogą, to ciekawe czy poglądy Puszczyka o Głosie dla Ludu się spełniły … ?
Masz 7 za odwagę