Narishka

   Wołają mnie Narishka. Nie śmiej się tak. To ładne imię. Tamten facet, tak, ten z wielkim brzuchem, zapłacił mi, żebym pouczyła cię walki. No, zaczynajmy. Nie mam czasu na rozmowę o kwiatkach… może wieczorem. Stawaj…

Przecież ty w ogóle nie umiesz trzymać miecza! Myślisz, że jak masz takie duże mięśnie, to wszystko potrafisz? O ja nieszczęsna! Co za patałach. Po prostu patałach. Widzisz, mieśniaku, walka nie polega na dobiegnięciu do przeciwnika i wrażenia mu klingi w rzyć. Tak to pies na suki poluje. Spróbujmy inaczej. Wiesz, cała sztuka leży w czekaniu i pozorowaniu. Pozorowaniu! O Kreve, nie mam do niego cierpliwości!

Pozorowanie to takie oszukiwanie człeka naprzeciwko ciebie, że niby chcesz go zaatakować, tak żeby on uderzył pierwszy. Walka to wymiana ciosów. Raz atakujesz ty, a raz przeciwnik. Czy zmienisz ten układ, decydują wyuczone sztuczki – manewry. Jednak prze pierwszym ciosem bardzo łatwo się obronić. Widzisz ruch mięśni, stopy, często zamach.

O tym, kto pierwszy zaatakuje nie decyduje inicjatywa tylko życie! Nie lubisz go? Atakujesz. Chcesz mu wytłumaczyć przegraną w gwinata? Akakujesz. A ten, który się broni przed pierwszym atakiem, będzie miał łatwiej. A dalej? Dalej, już tak, jak wcześniej mówiłam, na przemian.

Fragment tekstu został zaczerpnięty
z Gwiezdnego Pirata #5 (lipiec 2003),
z artykułu „Wiedźmin 2ed. – raport”
autorstwa Michała 'Puszkina’ Marszalika