Akcję tej przgody można osadzić właściwie w dowolnym miejscu, ale zalecany byłby teren nie nazbyt zaludniony. Co do składu drużyny ograniczeń nie widzę. Powinni jedynie najpierw rąbać, potem pytać: kto zacz? Sama przygoda jest o tyle nietypowa, że nie ma klasycznego wynajęcia, a gracze działają niejako z własnej inicjatywy.
Wszystko zaczyna się, gdy drużyna dociera do spalonej wioski. Czerwony kur niezawodnie strasznie szalał, bo chałupy są wypalone do ziemi. Ocaleni chłopi opowiadają, że był to ogień magiczny, bo nie dało się go ugasić wodą, ni tłukąc gałganem. Co rozumniejsi mogą sugerować, że wieś podpaliła szajka grasantów przejeżdżająca tamtędy tego dnia, a którą chłopi przepędzili za dobieranie się do dziewek. Istotnie, na drodze wiodącej na północ widoczne są świeże ślady wielu podkutych koni. Dobrze byłoby jednak, aby gracze skłonni byli jednak winić czarodzieja. (np. drużynowy magik może wyczuć echo silnego zaklęcia, które rzucono w wiosce).
Kilka mil za spaloną wsią bochaterowie znajdą na drodze dwa nieduże wozy kupieckie. Kilku ludzi, prawdopodobnie pochwyconych żywcem, będzie można podziwiać wiszących na okolicznych drzewach. Wszystko wskazuje na zwykły napad. Może znajdą się nawet znajome ślady kopyt? Kontrowersje wprowadzi dopiero chłopaczek, najwyżej dwunastoletni, prawdopodobnie członek małej karawany. Dzieciak będzie w szoku po tym, jak widział mord dokonany na opiekunach – kupcach znaczy się. Będzie opowiadał o Dzikim Gonie i upiorach, które napadły na karawanę tuż po świcie.
Dnia następnego drużyna dotrze do niewielkiego miasteczka. Chłopczyna, o ile gracze wzięli go ze sobą, znajdzie jakąś rodzinę, krewnych, czy kogo tam innego i zniknie ze scenariusza. Nie jest już potrzebny fabule, a zabijać go byłoby niesmaczne ze strony MG. Stali bywalcy jedynej karczmy potwierdzą, że w miasteczku rezyduje czarodziej, ale nieżyczliwy jest ludziom. Plotki chodzą, iż bytuje tu wyłącznie z powodu ruin zamczyska leżących pół dnia drogi na wschód. Po prawdzie to magik bywa tam częściej niż w miasteczku, a przyjeżdża do niego tylko by korzystać z laboratorium w swoim domu. Nastroje tubylców powinny być jak najbardziej nieprzychylne czarodziejowi.Jeżeli bohaterowie wybiorą się do ruin, to po drodze trafią do wsi, która dawniej była podzamczem. W niej to dowiedzą się, że w zamierzchłych czasach w zamku mieszkał możny i potężny czarodziej. Ten który rezyduje w miasteczku zaś stara się wygrzebać jak najwięcej tajemnic ze zniszczonego zamku. We wsi krążą legendy, że zamek ów zniszczony został magicznym sposobem, co czarownik sam na się ściągnął sztuki magiczne ze starości plącząc.
Jedna z wież będzie mało uszkodzona. W niej to czarodziej urządził sobie tymczasowe schronienie i składzik na znaleziska. Jeżeli gracze zaatakują magika, to będzie tak zaskoczony, że będzie jedynie próbował coś powiedzieć, ale oporu stawić nie zdoła. W graciarni zalegającej wieżę nie znajdzie się za wiele cennych przedmiotów. Pozostanie mimo wszystko wrażenie, że coś jest nie tak.
A nie tak jest kilka detali. Otóż czarodziej nie ma nic wspólnego z napadem i podpaleniem. W ruinach grzebie, jak to magik, a ludzie gadają, bo gadali zawsze i zawsze gadać będą. Że o temacie figę wiedzą to inna sprawa. Po oddaleniu winni są owi grasanci. Nie wiedzą o tym, ale jest wśród nich silne Źródło. Wyrżnięci kupcy to oczywiście też ich dzieło. Upiory i Dziki Gon należy włożyć pomiędzy wymysły wystraszonego dziecka.
I tu wreszcie drużyna będzie miała pełne pole do popisu. Przygoda ta powinna nauczyć ich by nie rąbali zbyt pochopnie, co jest przywarą o tyleż częsta, co trudną do wyleczenia.
Zdaję sobie sprawę, że dla drużyny, która preferuje młockę scenariusz wydać się może niemożebnie nudny, ale na to są sposoby. A jakie – to już każdy MG wie doskonale.
Za niniejszy tekst serdecznie przeprasza:
Coen
[email protected]
Według mnie przygoda ma dwie wady:
– kończy się jakby w połowie (co z grasantami?)
– mag który jest zaskoczony i daje się wykończyć zgraji jakiś tam poszukiwaczy przygód. Przecież jeżeli poszukiwał w tej wieży artefaktów to musiał być odpowiednio przygotowany, nawet na napad.
Hmm… faktycznie, przygoda jakby nie dokonczona, a do myslenia tez nie wiele widze. Bo co tu myslec? Kto zjaral wioche? Jak juz to gracze zazadaja kasy i pogrzeja za banda/czarodziejem. Potem tylko rzeznia… Moze po prostu ja nie widze tego, ale tutaj chyba za wiele nie ma do myslenia 🙂 Ale przygoda napisana takim fajnym jezykiem i fabula calkiem zgrabna… gdyby tylko autor ja rozwinal… Ale co tam, mam dobry dzien 🙂 Praca przyzwoita.
Ocena 4
Ta przygoda jest nie dokonczona
dobry początek, ciekawy a potem telegraficzny skrót
ale postawie piątke
zamierzałem zostawic „otwartą” fabułę, jeśli nie wyszło – moja wina.
do M_F – wioske zchajcowali grasanci, w 3 akapicie od końca „podpaleniu „, zmieniło się w „po oddaleniu”
Coen, ja nie pytałem kto zjarał wiochę. Ja tylko pytałem nad czym mają myśleć gracze. A co do otwartej fabuły to właże na tą stronę dlatego, że np. zapomniałem/nie miałem czasu wymyslić przygody, a nie po to by sobie domyślać połowę fabuły 🙂 Powiem tak: Zbyt otwarta ta przygoda 🙂
Jezeli juz trzeba to mozna dokonczyc wedle woli – no i zeby sie dowiedzieli ze zarabali niewinnego… ale (IMHO) fajna jest tu idea oduczenia druzyny techniki „miecze w dlon i huzia!!!”
ja powiem tak lipa
a teraz dlaczego: przygoda jest napisana jakos po lebkach nic nie jest rozwinietta, nie widze tu jakiegos nowatorskiego pomyslu (zly mag to nawt na kreskowkach jest), ty chyba nie wisz co to dziki gon, fajnie ze dodana mapka tylko ze szkoda pracy nad mapka dla czegos tak nie dopracowanego.
Ogolnie oceniajac, nawet dobry jezyk, brak ciekawego pomyslu, napisane po lebkach (powtarzam sie no cuz strzeje sie ;P), dam 3 bo to jest nie jestm przyzwoite
Właściwie to w tej historii nie ma nic ciekawego. Nie ma żadnej ciekawej akcji, żadnych ciekawych opisów, danych wrogów. W porównaniu z innymi to to jest nie więcej niż 2
przeczytałem tylko twoją przygodę, jak mnie posił autor i tym sposobem zniechęcił mnie do czytania innych
Tytuł tego scenariusza zupełnie dyskwalifikuje go już na wstępie. Pomimo tego, że przeczytałem tylko tytuł wiem czego mogę spodziewać się po dalszej treśći… ale nieczytałem – nieskomętuje dogłębnie…
Powiem to co wszyscy: gdzie tu przygoda??
Przygoda jest do niczego. To jest tragedia. Tutaj masz jedną dziesiątą całej historii. Weź, jak chcesz tutaj pokazywać takie historie to lepiej nic nie wysyłaj. To że ma być pouczająca, to nie znaczy, ze nie ma być dobrze opisana. Wyceniam to na 1 i koniec