Dawno, dawno temu, gdy całą Ziemię pokrywały gęstelasy zamieszkiwane przez nieznane już dziś zwierzęta, a ludzie żyli wpokoju z innymi rozumnymi rasami, Kontynent Foiaque był podzielony na trzy wielkie mocarstwa, rządzone przez trzy najpotężniejsze rasy. Elfywładały zachodnim Madivrekk, Ludzie panowali nad centralnym Qarnati, Krasnoludy natomiast sprawowały kontrolę nad górzystym Moriammem. Wtedy to chodził po Ziemi Sarmic z Xaantii. Istniał on na tym świecie jako ankofak – pogromca upiorów. Z nim to właśnie związana jest ta historia.
Pewnego słonecznego dnia, gdy jechał gościńcem domiasta Stabragdu napotkał na swej drodze wracającego z pola rolnika,od którego dowiedział się o możliwości zarobku w pobliskiej wsi.Zdecydował się więc podążyć w tamtym kierunku. We wsi przywitał go sołtys:
– Witojcie, Panie szanowny! Sołtys Zawisza jestem. Sprawę mom do ankofakaszanownego. Zainteresowany?
– Odpowiem, jak się dowiem czegoś więcej o tej „sprawie”.
– No dobrze, ale to zaproszom do mego domu, bo to rozmowa ważna będzie,oj ważna.
-Więc chodźmy.
Gdy znaleźli się w sołtysowej izbie, gospodarz zagadnął:
– No więc panie kochany, chodzi o zjawę, która nawiedza każdej nocynasze sioło. Nie wiem, co to jest, ani skąd się wzięło, wiem tylko,że zabiera nom dziatwa i ni oddoje. proponuję panu uczciwą cenę: 300 złociszy.Więc jak będzie panie ankofak?
– Postaram się coś z tym zrobić, ale nic nie obiecuję. Chyba się nie przedstawiłem? Jestem Sarmic z Xaantii.
– Dziękuję, panie szanowny, zapraszam pana do izby gościnnej, pan się rozgości.
Pokoik był mały, ale schludny, ankofak stwierdził, iż odpocznie chwilę przed walką. Położył magiczny kostur na podłodze obok łóżka, na którymsię położył. Było dopiero południe, więc wziął eliksir nasenny, żeby przygotować swoje ciało do zmagań fizycznych.
Sarmic obudził się. Na dworze było już szaro. Wstał z łóżka, wziął swój kostur i poszedł na spotkanie z Panem Zawiszą.
– Najwyższy czas. – odezwał się sołtys – Niedługo zjawa się pojawi. CoPan szanowny z nią robić będzie?
– To zależy, jaka to zjawa, jeżeli dusza potępieńcza, to chwilę tylkopotrwa, jeśli duch plazmoidalny, to będę musiał zastosować magię wyższą,ale dopiero jutro, po rozeznaniu, a jeśli to demon, to będę potrzebować kilku nocy, aby go pokonać.
– Panie szanowny, jeszcze jedno jeno pytanie do pana magika mom:co z dziećmi porwanymi?
– Tego nie jestem w stanie powiedzieć, to zależy od tego, co upiór z nimi zrobił.Może się odnajdą… a może nie…
– No, ja już pana szanownego magika samego zostawię, bo ciemno się robi i zjawa zaraz przybędzie.
Zawisza odszedł do swej chaty zostawiając Sarmic’a samego. Mag nie czuł strachu, czuł energię zbierającą się w jego ciele, czuł swoją potęgę, uzyskaną poprzez dziesiątki lat spędzonych na szlifowaniu umiejętności magicznych, na zdobywaniu wiedzy i na walce z bytami nadprzyrodzonymi.Znał je dobrze, wiedział, czego może się po nich spodziewać, przez ostatnie25 lat ani razu nie został zaskoczony przez ducha. Czuł jednak, że dziś będzie miało miejsce coś niezwykłego, czego przez całe swoje długie życie nie doświadczył. Jego rozmyślania przerwał nagły potężny impuls mocy,była to moc większa niż kiedykolwiek czuł, mogła się równać z jego własnąlegendarną potęgą. Uświadomił sobie, że pierwszy raz od przynajmniej 80 lat podniósł mu się znacznie poziom adrenaliny, ale nie był to strach, jaki odczuwają zwykli śmiertelnicy. To, co w tej chwili przeżywał ankofak,było przyjemne, podobało mu się to uczucie, chciał, aby trwało dłużej,lecz nie mógł sobie na to pozwolić. Szybko wypowiedzianym zaklęciem obniżył poziom adrenaliny. Skoncentrował się… Niespodziewanie jego uszu dobiegł przeraźliwy wrzask, dostawał się on do wnętrza jego umysłu,przebijał jego duszę. Nie był to zwyczajny krzyk, było w nim coś potężnego,magicznego. Odwrócił się pod wpływem impulsu, to co ujrzał przekraczało jego najśmielsze oczekiwania. Zjawa, którą zobaczył, musiała być jednym ze starszych demonów. Była wielka, miała przynajmniej trzy metry wysokości i około dwóch szerokości. Gigantyczne „cielsko” falowało w powietrzu, jak gdybybyło dymem, czerwonym dymem. Gigant miał jednak wyraźne rysy – widać było wszystkie mięśnie, rogi, pazury oraz kły. Monstrum popatrzyło z niedowierzaniemna czarodzieja i powiedziało chrapliwym, jakby zardzewiałym głosem:
– Biedni wieśniacy znaleźli kogoś, kto posiada moc i zapewne umie się niąposługiwać. Podejrzewam też, że masz zamiar mnie wyeliminować, prawda człowieczku?
Ostatnie słowo wypowiedział ów potwór z wielką pogardą, jakby człowiek był dla niego karaluchem lub innym nieprzyjemnym insektem. Sarmic nie straciłzimnej krwi, uśmiechnął się krzywo i odpowiedział:
– Kimże ty jesteś, żeby mówić w ten sposób o rasie ludzkiej? Sam jako niematerialny byt jesteś skazany na życie, jeśli można nazwać to życiem,w nicości. To, że teraz rozmawiamy, jest jedynie wybrykiem natury, dziurą w pustce, przez którą przypadkiem przeszedłeś do naszego świata. Nie masz nawet własnego ciała, nie masz prawa ingerować w nasz świat, dlatego zaraz go opuścisz.
– Nie byłbym tego taki pewien. Jestem jednym z mrocznych demonów uwięzionychniegdyś przez dziesięciu mędrców w wirze magicznym. Zostałem uwolniony z tego wiru, jak również moi dwaj bracia, przez maga Xarnatikk’a, który poświęcił swoje nędzne życie na zniwelowanie wiru. Mam do tego świata prawowiększe niż ktokolwiek z was, humanoidów. Przybyłem tutaj, aby podporządkować sobie to, co zostało mi dane, czyli ludzi. Moi bracia robią to samo z Elfami i Krasnoludami. Ciało także posiadam, ale nie muszę z niego korzystać.Powiedz mi teraz mały człowieczku, czy nadal chcesz się ze mną zmierzyć?
– Jak najbardziej, poczwaro.
Upiór sapnął wściekle.
– Niech tak będzie. Przybiorę moją cielesną postać i poślę cię do królestwa podziemnego, robaczku.
Cała postać potwora rozbłysła znienacka oślepiającym, krwistym światłem.Wkoło potężnej postaci hulał wiatr, unosił liście, piach, nawet mniejsze kamyki. Czuć było gorąco emanujące z demona. Cała ta sytuacja trwała zaledwie kilka sekund, lecz Sarmic’owi ta chwila wydawała się być całą wiecznością. Potwór po transformacji wydawał się mniejszy, ale zarazem groźniejszy niż przed nią. Jego skóra miała kolor krwistoczerwony, spowijała go lekka poświata, na całym ciele miał rogi: wystawały mu z łokci, jak przedłużenie kości przedramienia, tak samo z kolan. Cała jego głowa była pokryta kostnymi wypustkami. Nie mógł należeć do tego świata, a jednak należał. Był jednym z pierwszych bytów, jakie powstały. Mroczne Demony nie były złe od samego początku, stały się takie, gdy zaczęło im brakować rozrywki. Zaczęły wtedy urządzać krwawe pojedynki między Ludźmi, Elfami i Krasnoludami. Zasmakowały w złu, spodobało im się, prowadziły między sobą wojny, wykorzystując mieszkańców Foiaque jako zabawki. Lecz potajemnie powstała grupa Dziesięciu Mędrców, składająca się zprzedstawicieli każdej z ras, która miała za zadanie zniszczyć Mroczne Demony. Misja jednak się nie powiodła, wszyscy Mędrcy zginęli podczas uwięzienia potworów w wirze. Wir mógł zostać zniszczony jedynie przez potomka jednego z Dziesięciu. Wszystkie te myśli przebiegły przez umysł Sarmic’a w ułamku sekundy. Wiedział, że ma nikłe szanse w walce z Mrocznym Demonem, ale liczył na łut szczęścia. Nieraz już się do niego uśmiechnęło, więc nie ma żadnych przeciwwskazań, aby teraz było inaczej. Rozmyślania przerwał mu metaliczny głos potwora:
– Co tak stoisz człowieczku, czyżbyś liczył na cud?
Potwór w jednej chwili rzucił się na maga, lecz ten błyskawicznie odskoczyłna bok, uniósł rękę w górę i wypowiedział parę dziwnych słów. Z nieba uderzył piorun trafiając prosto w monstrum. Stwór jak gdyby nigdy nicwstał i zaśmiał się przeraźliwie.
– Myślałeś, że powalisz mnie tym nędznym czarem? Śmieszny jesteś człowieczku.
Stwór wykonał szybki gest i w stronę maga poleciał grad ognistych kul.
Za potworem rozbłysło światło. Sarmic teleportował się tam, zanim Czerwony Demon się spostrzegł w jego stronę leciały setki małych błękitnych kuleczek.Każdy kontakt z taką kuleczką powodował u niego potworny ból, były to bowiem magiczne lodowe odłamki, a on był uosobieniem ognia. Wściekły stwór zbierał się już do kolejnego ataku, lecz niespodziewanie wyrósł mu z piersi wielki lodowy kolec. Potwór poczuł przeraźliwy ból, poczuł, że umiera. Sarmic też to wiedział, widział już konające demony, nie miało znaczenia, jaki był to demon, zawsze ginął w ten sam sposób. Wiedział, że za moment usłyszy przeraźliwy wrzask, a potem potwór zmieni się w popiół. Nie zdziwiło go to. Zdziwiła go jednak ta potężna lodowa strzała, która powaliła stwora. Nikogo nie zobaczył w miejscu, skąd pocisk został wystrzelony. Nie zdziwił się, gdy ktoś położył rękę na jego ramieniu. Obrócił głowę i zobaczył twarz mężczyzny w średnim wieku oszpeconą dwoma bliznami. Mężczyzna powiedział:
– Zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Jako pierwsi zabiliśmy Mrocznego Demona.Jestem Xarnatikk. Ja uwolniłem demony, aby dokończyć to, co zaczęli moi przodkowie. Jestem potomkiem jednego z Dziesięciu. Im nie udało się zniszczyć potworów, ale ja tego dokonam. Byłbym rad, gdybyś zechciał towarzyszyć mi w tej szlachetnej misji Sarmic’u. Jesteś potężnym magiem,razem moglibyśmy wiele zdziałać. Co ty na to?
– Chętnie, ale najpierw muszę iść do wioski odebrać pieniądze za potwora abyśmymieli co jeść po drodze. Będziemy potrzebować dużo energii, aby odszukaćpozostałe Demony. Musisz mi także wytłumaczyć wiele rzeczy dotyczących Twojej przeszłości. Spotkajmy się tutaj jutro o świcie. Do zobaczenia, przyjacielu.
Sarmic wrócił do wioski, do swojej izdebki i zasnął.
Z samego rana poszedł do sołtysa po odbiór gotówki. Usłyszał od niego, iż wszystkie porwane dzieci znalazły się i opowiadały niestworzone historie o wielkiej czerwonej zjawie. Mag wyjaśnił wszystko Zawiszy i opowiedział przebieg walki. Sołtys oprócz pieniędzy podarował mu także piękny miecz wykuty w wiejskiej kuźni. Był to pierwszy ze słynnych mieczy zkrainy kowali. Sława tamtejszych kowali po wielu stuleciach była tak wielka, iż postanowiono nazwać region właśnie ich imieniem. Stąd wzięła się nazwa „Kujawy”, która po dziś dzień, wiele tysiącleci po tamtym wydarzeniu jest używana przez ludzi. Niewielu jednak zna prawdziwe pochodzenie tej nazwy.
Dałem 3, ponieważ wziąłem sobie do serca słowny opis oceny. Może dałbym 3,5 ale nie można 🙂 Natomiast 4 – „poprawny” – to już trochę za wysoko (bez osobistej urazy). Jeżeli ktoś chce otrzymać pełną motywację oceny to odsyłam do starego forum. BTW: proponuję przyznawanie się do swoich ocen i drobny komentarz, „dlaczego tak, a nie inaczej” w „komentarzach”.
Sam bym to ocenił (w tej chwili) na, góra, 2. Po powtórnym przeczytaniu stwierdziłem, że jest tu więcej niespójności niż polaków w Warszawie 🙁 W tym momencie piszę kolejne „coś”, ale zdaje mi się, że trochę lepsze. W końcu trening czyni mistrza 😛 (chociaż nie wiem, czy w moim przypadku też tak jest…)
No nie wiem co powiedzieć hubi… po prostu nie wiem…
Stary, czy ten Twoj bohater (Sarmic z Xaantii) mial przez cala ta akcje zapalke w ustach?? Drugi Cobra… I ten dialog na koncu, i ten miecz, nierealne facet. Nie pisz juz. …I jeszcze ta gadka z demnem przed walka. Ho Ho! Jestem Mrocznym Demonem!!!!! BUHAHAHAHAHAHAHAHA
koles, to bylo pisane na konkurs szkolny zwiazany z kujawami, wiec miecza i kujaw prosze sie nie czepiac…
khe khe(zaciamkał Dziadek)hubi trenuj trenuj trenuj ale nie wysyłaj tu nic ok?
dialogi super!!!!!!! takie prawdziwe……..
Xarnatikk – do „Jeden z Dziesieciu”
hubi…
czlowieku…
blagam…
nie pisz juz nic i nigdy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
potwornie, potwornie slabe to bylo…
stracilem kilka minut zycia czlowieku…
nikt mi tego nie odda…
nikt…
demonem piora to ty nie jestes…
ten mag potezny…
lodowym orionem demona powinien…
no! mowie!
Bri Cri twój komentarz hmmmmm… wyjąłeś mi go z ust człowieku…..
ja w przeciwieństwie do reszty proszę Cie hubi o to, abys nie przestawał pisać…….
pisz, pisz i jeszcze raz pisz… a później przesyłaj na stronkę…
ćwiczenie czyni mistrza to z jednej strony, z drugiej… to fajna beczka jest z Twoich tekstów….
nie chłopaki ???
Ramdal.
Bogu niech beda dzieki, ze te dzieciaki soltysa&co sie znalazly
pozdrawiam Cie Hubi.
Kolejny tekst, w którym można się pośmiać z… komentarzy!
To jest gorzej niż tragiczne, przykro mi hubi bubi, czy jak ci tam. Sorki chciałbym być delikatny, ale tu się nie da Totalne dno. -1000/10. I nie zgadzam sie z łup cup to nie jest śmiesznze. Nastę pnym razem jak będziesz chciał coś napisać, napisz jakieś cyferki. Neważne, losowo jakie chcesz. Zaręczam ci że to będzie lepsze.
P.S. Nie byłem w stanie dobrnąć do końca więc może się myle? …. Nie sądze 🙂