Johann Vratimir Donnus,
czyli o tym, jak być nietypową postacią tła…


Witam Was serdecznie po dłuższej przerwie. Tym razem 'uraczę’ szanowną publikę opisem kolejnego (już drugiego) bohatera niezależnego. Poprzedni bohater wzorowany był mocno na pewnej postaci z naszego kręgu kulturowego. Nie inaczej będzie i tym razem – w tym przypadku moją ofiarą padnie niejaki John Donne, znany angielski poeta. W świecie Wiedźmina przeistoczy on się w Johanna Vratimira Donnusa. A wszystko to po to, żeby ubarwić Kontynent i pokazać Wam jak łatwo można 'wyrzeźbić’ niezłego BN-a, mając przyzwoity materiał źródłowy. A takiego materiału, jak wiadomo, nie brakuje…

Dzieciństwo i smutek

Johann urodził się w niewielkim miasteczku Burdorff, we wschodniej Temerii. Wywodził się z zamożnej rodziny – jego ojciec był właścicielem słynnej na całą okolicę kuźni, a w dodatku rajcą miejskim. Co więcej, postanowił on inwestować w edukację syna i dzięki temu Johann otrzymał wszelkie niezbędne nauki. Jednakże szczęście nie trwało długo – pewnej długiej i mroźnej zimy, ojciec zmarł wyniszczony przewlekłym zapaleniem płuc. Zostawił zrozpaczoną żonę i trójkę dzieci, w tym pierworodnego Johanna, mającego wówczas lat dziesięć. Trzy lata później nasz bohater wraz z młodszym o rok bratem Henrickiem wyruszył do Oxenfurtu, by tam kontynuować naukę i oddalić się nieco od przygnębiającej atmosfery Burdorffu. Opuścił rodzinne strony jako zagubiony w sobie młodzieniec startujący w dorosłe życie. Otuchy dodawały mu bliska obecność brata i silna wiara w Melitele – boginię, którą rodzina Donnusów wyznawała od pokoleń.

Młodość i nauka

Zdeterminowany i zdolny Johann szybko osiągnął naukowy sukces – został jednym z najlepszych studentów w dziedzinie prawa i za to otrzymał pokaźne stypendium. Umożliwiło mu to spokojne i dostatnie życie w Oxenfurcie. Na drodze stanął jednak pewien problem – kult Wiecznego Ognia, który szybko zdominował całą Temerię i Redanię wymagał od przyszłych prawników złożenia przysięgi na wierność zasadom tej religii. Wyznający całym sercem boginię Melitele Johann nie mógł się na to zgodzić. Opuścił nie bez żalu uczelnię i nie otrzymał prawa do wykonywania zawodu, mimo wybitnych zdolności. Wtedy to natknął się przypadkiem na grupę utalentowanych pisarzy i poetów związanych ze środowiskiem akademickim. Szybko okazało się, że zawiłości prawa to nie jedyna pasja młodego Donnusa. Wiersze i poematy, które pisał, rozchodziły się jak świeże bułeczki, szczególnie wśród młodych szlachcianek. Przeżycia Johanna odbijały się na jego twórczości z tak niesamowitą mocą, że udało mu się nawet bardzo dobrze zarabiać na pisaniu.

Miłość i zawód

Jedną z wielkich miłośniczek jego poezji była niejaka Estella Rimbodeux, dwudziestoletnia dziewczyna pochodząca z zamożnej kupieckiej rodziny, mającej monopol na kosmetyki i perfumy w całej zachodniej Redanii. Wzajemna fascynacja szybko przerodziła się w gorącą namiętność żywcem wziętą z romansów Johanna. Kochankowie spotykali się ukradkiem przy świetle księżyca i częstokroć nie kończyło się tylko na czytaniu poezji. Sielanka trwała przez ponad półtora roku – Donnus kilkakrotnie usiłował prosić ojca Estelli o jej rękę. Ten jednak odmawiał, tłumacząc się młodym wiekiem i niedojrzałością córki. Wciąż kazał młodemu poecie czekać. Niedługo potem okazało się, dlaczego stary Rimbodeux tak zwlekał – on już odo dawna planował wydać Estellę za mąż za szanowanego radnego miejskiego (był to niejaki Salmon Ekrade, człowiek głupi i brzydki, ale bardzo bogaty). I wtedy stała się tragedia. Estella, zrozpaczona niemożliwością spotkania się z kochankiem, podjęła straszną decyzję i targnęła się na swe życie (niestety bardzo skutecznie – wypiła sporą ilość trującego wilczomleczu).
Dla Johanna było tego już za wiele, zatapiał swe cierpienia w alkoholu, fisstechu i samotności. Pół roku później musiał uciekać z Oxenfurtu przed ludźmi, którym miał oddać spore sumy pieniędzy.

Wygnanie i przemiana

Po długiej ucieczce przed zawziętą pogonią były prawnik, poeta i kochanek znalazł się w końcu w Górnym Sodden, bo tam nie sięgała już ręka sprawiedliwości. Johann Vratimir Donnus zmarł. To znaczy zmarł stary Johann i pojawił się nowy. A było to tak – przymierającego głodem i bosego Donnusa nigdy nie opuściła wiara w Melitele, a sama bogini postanowiła go za taką wierność nagrodzić. Obdarzyła go potężną mocą uzdrawiania i wlała w jego serce nadzieję i zapał do niesienia pomocy bliźnim. Od tamtego czasu Johann włóczy się po całym Sodden i Zarzeczu, by nieść pomoc i dobrą nowinę wszystkim potrzebującym i tym samym przestać myśleć o nieprzyjemnej przeszłości. Jego przemiana nastąpiła prawie dwadzieścia lat temu, ale nawet i dziś możesz go drogi Bajarzu spotkać gdzieś w okolicy Kagen i poprosić o uzdrowienie. Na pewno nie odmówi, bo nikomu jeszcze nie odmówił. Nie licz jednak na przyjacielską pogawędkę, bo myśli Johanna są wciąż przy Estelli Rimbodeux. Donnus czeka na wezwanie od dobrej Melitele do zaświatów, by tam spotkać się wreszcie ze swoją ukochaną…

Maciek 'Beerbarian’ Jarecki
[email protected]