Ebbing, jak wszystkie państwa na południe od Amellu, powstało w wyniku fal konkwisty i kolonizacji, które przychodziły z Północy. Jego wyjątkowość polega jednak na tym, że południe kraju zasiedlili nie przybysze z północnej części kontynentu, ale Wyspiarze ze Skellige. Co prawda ich osady można było napotkać wzdłuż całego południowego wybrzeża aż do ujścia Thwyth, ale to właśnie nad Thwyth, na granicy z Gemmerą, ich społeczność rozwijała się najprężniej. Prężnie do tego stopnia, że zdołała podbić tereny na prawym brzegu Veldy i ustanowić nad nimi zwierzchność swojego króla. Hermetyczność kultury Skellige przez długi czas stanowiła skuteczną zaporę przed ekspansją kultury nilfgaardzkiej, prawdziwe przedmurze północnego świata. Pozwoliła również zachować silne związki z macierzystymi wyspami – Skellige i Ebbing łączył trwały sojusz, co jakiś czas wzmacniany związkami małżeńskimi. Gdy więc książę Roegner, drugi syn Sigmara, króla Ebbing i Gudrun, starszej siostry króla Brana ze Skellige, zasiadł na lwim tronie, można było oczekiwać ocieplenia między Cintrą a Skellige. Ocieplenie przyszło, choć jego okoliczności były najgorsze z możliwych.

      Tuż po tym, jak do Kaer Trolde dotarły wieści o nilfgaardzkiej inwazji na Ebbing, Bran wyprowadził w morze ponad 150 drakkarów wypełnionych po brzegi wojownikami gotującymi się z żądzy krwawej pomsty. Do wyprawy dołączyło również kilkanaście lazurowych żagli – nędzne resztki tego, co kiedyś tworzyło potęgę morską Cintry. Armada ta zadała druzgocący cios flocie ciężkich nilfgaardzkich galer w bitwie morskiej na wysokości ujścia Sylte. Zwycięstwo okazało się tak całkowite, że dodało Branowi pewności i pomogło w podjęciu decyzji o desancie. Wyspiarze i Cintryjczycy wysadzili się w ujściu Thwyth, w porcie o tej samej nazwie, gdzie wycięli w pień nilfgaardzki garnizon. Dowiedzieli się od wyzwolonej ludności, że we Frundsbergu, stolicy królestwa, zdobytej przez Nilfgaard na początku kampanii, miało miejsce zwycięskie powstanie i że miasto jak dotychczas broniło się skutecznie przed powtórnym zajęciem, gdyż czarna piechota z całym sprzętem oblężniczym dobywa zamków w północnej części kraju. To był jednak koniec dobrych wieści. Z południowego wschodu na Frundsberg maszerowała bowiem cieżka piechota z Etolii i Vicovaro ciągnąca mangonele, petrarie, balisty i trebuszety w ilości, która pozwoli zrównać miasto z ziemią w parę dni. Chcąc zerwać oblężenie zanim pod Frundsberg dotrą nilfgaardzkie posiłki Bran 2 września 1239 zarządził forsowny marsz wzdłuż rzeki Thwyth prosto na stolicę Ebbing. Prowadził 8 tys. Wyspiarzy i 1,5 tys. Cintryjczyków, w tym nie więcej niż cztery setki koni.

      Przeciwnik wyszedł mu naprzeciw już nazajutrz. Równie forsownie od Frundsbergu nad Thwyth pod osłoną nocy przybyły dywizje „Magne”, „Venendal”, chorągwie taktyczne Winneburga, Tarnhann i Neweugen, III i IV Brygada Daerlańska, II Brygada Vicovarska oraz I, II i IV Lekka Brygada Gemmerska. Łącznie niemal 18 tys. jazdy pod dowództwem generała lejtanta Markusa Braibanta. Siła, której Bran powinien się był przestraszyć. Bitwę jednak przyjął.

      Nie było w niej nic finezyjnego. To co potem opowiadano o niej na Skellige i w Cintrze, o przyczynach klęski: zaniedbaniu lewego skrzydła czy wręcz przeciwnie – osłabieniu głównych sił, można między bajki włożyć. Dysproporcja była miażdżąca, Braibant nie silił się nawet na zbytnie manewrowanie. Branowi zaś nie starczyło wyobraźni, by stwierdzić, z jak morderczą machiną wojenną przyszło mu mieć do czynienia. Pancerne kliny wbiły się głęboko w czworoboki Wyspiarzy, taktyczna chorągiew neweugeńska rozniosła oddzieloną od głównych sił przez impet uderzenia cintryjską jazdę wybijając ją do nogi, po czym wdarła się na lewą flankę wojsk króla Skellige, skąd pomogła porozdzielać czworoboki i zamknąć ich kawałki w niewielkich kotłach, z których nie było ucieczki przed rzezią. Najdłużej broniła się na wzgórzu straż przyboczna Brana, najbardziej zajadli berserkerzy, którym udało się odeprzeć pierwszy atak „Magne” i Daerlańczyków. Król chciał walczyć do ostatka, ale otrzymał cios w głowę i stracił przytomność. Przed szarżą w dół wzgórza powstrzymał Wyspiarzy przyrodni brat króla, Eist. Kazał dąć w rogi, by wezwać drakkary. Odparłszy kolejny atak zarządził odwrót w stronę zabagnionego brzegu rzeki. Braibant nie pozwolił jednak na pościg po podmokłym gruncie nie chcąc niepotrzebnych strat i w spokoju przyglądał się, jak resztki skelligeańskiej ekspedycji grzęzną bezładnie uciekając ku rzece i drakkarom. Żałował zapewne, że nie miał ze sobą łuczników.

      Tak wyglądała niesławna bitwa nad Thwyth, gdzie wspólnie walczyło i zginęło ponad 8 tys. Cintryjczyków i Wyspiarzy. Każda rodzina na Skellige straciła w niej kogoś bliskiego. W każdym wyspiarskim sercu utkwiła bolesna zadra, od której ukojenie można znaleźć tylko w przelewaniu nilfgaardzkiej krwi. Za słodycz tego zwycięstwa przyszło później jednak Cesarstwu słono zapłacić.

      Tylko co trzeci okręt powrócił do domu. Reszcie albo zabrakło załóg, albo zniszczyła ją kawaleria Braibanta, która w noc po bitwie wdarła się do portu. Zwycięski generał lejtnant został generał majorem i otrzymał od Torresa nadania w Ebbing. Chorągiew neweugeńska, wybitnie zasłużona w bitwie, została przeformowana w pełną dywizję i otrzymała na pamiątkę bitwy miano „Frundsberg”. Po tym, jak stolica uległa, została zburzona i spalona do gruntu, jej mieszkańcy albo zostali wycięci, albo wzięci w niewolę i wywiezieni w głąb Cesarstwa. Frundsberg na pewien czas zniknął z mapy, by za sprawą osadników z Ymlac, Etolii, Vicovaro i Daerlanu odrodzić się już jako czysto nilfgaardzkie miasto. Thwyth zostało zaś obrócone w trzeci pod względem wielkości po Baccali i Darn Ruach port niewolniczy Cesarstwa. Cesarz Torres kontynuował swój pochód na Północ.

      Bran przeżył, choć już nigdy nie doszedł do siebie ani psychicznie, ani fizycznie, męczony koszmarami o klęsce, której był sprawcą. Na dodatek w bitwie stracił swojego jedynego syna. Eista jego rodacy oceniali bardzo różnie: jedni jako bohatera, inni jako tchórza. Tych pierwszych było jednak więcej. Część z nich chciała odsunąć Brana od tronu i powrócić do starego zwyczaju wybierania władcy przez ard thing, by zgodnie z wolą klanów osadzić na nim Eista. Sam Eist odrzucał jednak te projekty; pozostał w pełni lojalny w stosunku do starszego brata.

      To on osobiście zawiózł Calanthe wieści o klęsce. Królowa zrozumiała, że siła, z którą przyjdzie jej się zmierzyć, jest zbyt wielka dla niej samej. Co więcej, walka na polach bitew jest marnotrawstwem ludzi i pieniędzy, należy zatem poszukać innych sposobów, by zatrzymać nilfgaardzki marsz. Słusznie sądziła bowiem, że to będzie marsz, że Ebbing nie zaspokoi cesarskiego apetytu. W Eiscie Tuirseachu znalazła przenikliwego doradcę. Jak się później okazało nie tylko mądrość Wysparza była przyczyną tego, że spędził on w Cintrze całą zimę. Calanthe miała wtedy 22 lata, a Eist zbliżał się do trzydziestki. Roegner dziwnie lekko zniósł zarówno zagładę swojej ojczyzny, jak i dworskie opowieści o rogach, które przyprawia mu jego żona. Z królewskiego zamku przesiąkały plotki, że król stopniowo zapada na chorobę umysłu.

      Uniesienia serca nie odwróciły jednak uwagi Calanthe od polityki. Za cel postawiła sobie zbudować koalicję państw Północy przeciwko nilfggardzkiemu zagrożeniu. Rozesłała po dworach Północy i Południa zaproszenia na zjazd do Cintry. Wszystkie kraje na północ od Jarugi nie potraktowały jej inicjatywy poważnie – daleko nie wszystkie wysłały nawet swoich posłów, nie mówiąc o bezpośrednim stawieniu się monarchów. Wielu z nich miało swoje problemy, a opowieści o południowej inwazji traktowali z przymrużeniem oka. Bezpośrednio zagrożone zaamelskie kraje odpowiedziały o wiele lepiej. Przybył książę Rajmund z Toussaint, Orm, pierworodny syn króla Akerspaarka z Maecht i następca tronu, poseł królowej Ziveleny z Metinny, gesońscy baronowie z Pogranicza, wysłannicy władców Nazairu i Mag Turga. Z Ebbing nie przybył nikt, gdyż bratanek Roegnera, Juan Pablo Vassermiller pod ostrzami cesarskich pik został na wiosnę obwołany nowym królem i złożył hołd lenny Cesarzowi. Zjawił się również król Bran w asyście Eista. Pomimo najszczerszych chęci Calanthe zjazd okazał się fiaskiem. Cel obrad przyćmiły dawne antagonizmy, najbardziej zagrożeni żądali wsparcia wojskowego, którego pozostali nie chcieli dać drżąc o własne granice. Część gesońskich baronów gotowa była pójść śladem Juana Pablo, książę Rajmund potraktował cały zjazd cokolwiek rozrywkowo. Jedynie Bran zapowiedział niezależnie od wszystkich, że nie spocznie, póki nie nasączy krwią nilfgaardzką plaż od Amellu po najdalsze brzegi Cesarstwa. Wbrew radom Eista odrzucał jednak trwały sojusz z Cintrą traktując zmagania z Nilfgaardem jako osobistą sprawę.

      W następnych latach pomimo wielu starań Calanthe wypełnił się czarny scenariusz. W 1245 Torres najechał Metinnę i Maecht, które opanował szybko, niemniej wkrótce za pieniądze pożyczone przez Calanthe od Vivaldich i Cianfarellich od Yeleny po Veldę zaczęły wybuchać powstania przeciwko Nilfgaardczykom. Część baronów z Geso wystąpiło po stornie powstańców. Choć tuż potem nastąpiły pogromy, regularne wojsko okazało się nie dość skuteczne w tłumieniu buntów. Z części zajętych terytoriów Torres się wycofał, by zdobyć je na nowo, tym razem mając ze sobą specjalne jednostki do walki z partyzantką, z których najgorszą sławę zyskali Pacyfikatorzy z Gemmery. Zwycięstwa sponsorowanych przez Calanthe powstańców okazały się przejściowe. Wkrótce pod władzę cesarską oddali się gesońscy baroni z Pogranicza, w różnych cześciach Metinny i w Thurn rewolty wygasały topione we krwi. W 1247 król Akerspaark złożył hołd Torresowi. Ludność masowo wywożono w kajdanach do pracy w Cesarstwie, a na nowe ziemie przybywali cesarscy namiestnicy, prefekci i palatyni, szlachta nilfgaardzka i zwykli osadnicy. Wszystko wskazywało na to, że Nilfgaardu powstrzymać nie sposób. W oczywisty sposób zmniejszało to gotowość południowych władców do oporu, co zwiastowało klęskę polityki Calanthe. Jedynym oparciem dla królowej było Skellige, którego drakkary pustoszyły wybrzeża Cesarstwa.

      Sen z powiek cintryjskiej lwicy spędzała nie tylko sytuacja na Południu. W 1245 zmarł król Roegner. Oficjalnie przyczyną śmierci było morowe powietrze, które zbierało swoje żniwo w całym królestwie, ale spekulacje na temat przyczyny jego zgonu były o wiele bardziej fantazyjne. Niekiedy po cichu mówiono również o roli Calanthe w zejściu męża. W rzeczywistości zgon niewydarzonego małżonka okazał się dla królowej feralny. Rada Królewska dzięki starym prawom znów poczuła swoją siłę. Choć nie potrafiła zabrać Calanthe władzy, którą ta umacniała przez lata, wymogła na niej, że w piętnaste urodziny jej córki, Pavetty, odbędzie się uczta zaręczynowa, na której zostanie wybrany przyszły mąż infantki i król Cintry. Siwych włosów Calanthe przysparzał również fakt, iż rękę Pavetty Roegner już obiecał, co wyznał żonie dopiero na łożu śmierci. Pavetta miała poślubić Jeża, rycerza-potwora, który uratował królowi życie na polowaniu w Erlenwaldzie i w zamian skorzystał z Prawa Niespodzianki. Małżeństwo córki Calanthe zamierzała wykorzystać do celów politycznych – trwałego sojuszu ze Skellige. Męża dla niej widziała więc w Eiscie albo jego siostrzeńcu Crachu, oni obaj mieli bowiem największe szanse na władanie Wyspami po śmierci Brana. Gdy nadeszły piętnaste urodziny Pavetty Calanthe wynajęła więc wiedźmina znanego jako Geralt z Rivii, by pozbyć się niewygodnego pretendenta do ręki jej córki. Sytuacja była tym trudniejsza, że stare rody cintryjskie, głównie z Attre i Streptu, również ostrzyły sobie zęby na mariaż z królewną.

      Wydarzenia owej uczty, które gdzie indziej zostały opisane, były brzemienne w skutkach. Po tym, jak Eist Tuirseach oświadczył się Calanthe, Cintra miała nowego króla, a sojusz ze Skellige został zawarty. Calanthe uległa decyzji swojego zmarłego męża, czym uciszyła oskarżenia możnych o tyrańskie rządy i łamanie prastarych praw i zgodziła się na ślub Pavetty z Jeżem, czym zdjęła z niego potworny urok. Odczarowany Jeż, który przedstawił się jako Duny, mienił się być królewiczem z Maecht, synem Akerspaarka, co pozwoliło uniknąć mezaliansu. Co więcej, okazało się, że Duny i Pavetta zadbali zawczasu o kontynuację królewskiej linii i już w Belleteyn roku 1250 Calanthe doczekała się… wnuczki, co na nowo wznieciło opowieści o klątwie Adalii. Może dlatego dziewczynkę nazwano Cirilla Fiona Elen Riannon, pomijając Adalię wśród imion jej królewskich przodkiń.

      Jeszcze przed urodzinami Cirilli zmarł król Bran. Zgodnie z oczekiwaniami Wyspiarze odrzucili monarchię w sensie kontynentalnym. Ard thing wybrał na jarla Skellige Cracha an Craite, który podtrzymał politykę swojego wuja z tą różnicą, że ściślej związał działanie Skellige z cintryjskim sojusznikiem. Przymioty charakteru Calanthe oraz jej zaciekłość w walce ze wspólnym wrogiem wśród Wyspiarzy zdobyła dal niej respekt, którym nie cieszyła się nawet w swojej ojczyźnie. Rewerencja, z jaką młody jarl odnosił się do niej, nazywając ją Ard Rhena – Najwyższą Królową, przypominała zależność wasalną. Tym tytułem na Skellige zaczęto Calanthe określać dość powszechnie.

      Na rok 1250 pozycja Cintry rysowała się dość stabilnie, a pomyślne rozwiązanie problemów wewnętrznych i zawarcie sojuszu z Wyspami dawało nową nadzieję. Na Południu ekspansja nilfgaardzka została względnie powstrzymana, Torres miał wewnętrzne problemy z dysydentami i opozycją w wojsku, kraje na południe od Amellu pogrążone były w chaosie, cesarska administracja pomimo całego aparatu represji z trudem utrzymywała kontrolę na podbitych ziemiach. Nie wszyscy władcy, którzy podporządkowali się cesarzowi lub zostali mu podporządkowani, na trwałe pogodzili się z tym stanem rzeczy. Wysłani przez Calanthe emisariusze wciąż próbowali wzniecać nowe ogniska oporu, paraliżować funkcjonowanie cesarskiej administracji i zachęcać loklanych władców do wystąpienia przeciwko Cesarzowi.

      Niepokojąca była pozycja, jaką Nilfgaard zdobył sobie dzięki zręcznej dyplomacji wśród północnych królestw – w Temerii, Redanii i Kovirze. Cesarscy posłowie i ambasadorzy potrafili przekonać monarchów, że wersja wydarzeń na Południu prezentowana przez Calanthe jest jej sposobem na wykorzystanie innych królestw do realizacji własnych mocarstwowych zamierzeń. Profity z wymiany handlowej z Cesarstwem skłaniały północnych monarchów do puszczania mimo uszu doniesień o nilfgaardzkich podbojach i okrucieństwach. Dla nich takie krainy jak Ebbing i Metinna były bardzo odległe, nieomal egzotyczne, a opowieści o nich pochodziły głównie z relacji podróżników, takich jak Buyvid Backhuysen i niejasnych przekazów z czasów konkwisty i kolonizowania Południa. Przez ten mur ignorancji Calanthe nie udało się przebić.

      Wielkimi krokami zbliżał się jednak czas, w którym nowy cesarz nada nowego wigoru nilfgaardzkim podbojom, a Północ zmieni się raz na zawsze. Cesarz, który zaprowadzi czarne armie przez Amell do dolin Marnadalu, Angry, Pontaru i Jarugi. Cesarz, który na razie pozostaje w ukryciu i wyczekuje na moment powrotu na tron swojego ojca.