Proponuję Wam materiał dotyczący dziejów Cintry za panowania Calanthe, który ma za zadanie poprawić i rozszerzyć ów krótki akapit, który pojawił się na ten temat w trzecim Białym Wilku. Oto pierwsza część, opisująca lata 1233-1239.
Gdy w roku 1233 mając zaledwie 31 lat ostatnie tchnienie wydał z siebie król Dagorad, wśród cintryjskiej szlachty rodowej zapanowała konsternacja. Prastara królewska krew Cerbinów i Coramów przepadła – Dagorad nie zostawił po sobie męskiego potomka, a jedynie piętnastoletniego podlotka o imieniu Calanthe. Niektórzy do ostatniej chwili wierzyli w cudowne ozdrowienie młodego wszak jeszcze monarchy, jednak większość wielmoży tworzących Radę Królewską już od tygodni naradzała się w sprawie sukcesji. Wraz ze zgonem króla rozgorzał zażarty spór o tron po Dagoradzie miedzy starymi rodami a dworem. Adalia, księżna Mariboru, królowa-matka, przewodziła stronnictwu dworskiemu, które chciało osadzenia na tronie Calanthe i dlatego żądało zniesienia praw dynastycznych zabraniających wstępować na tron kobietom. Wywołało to sprzeciw Rady Królewskiej, która na mocy starych praw miała głos decydujący w czasie interregnum, nie tylko w imię zasad, ale także z nie bezpodstawnej obawy, że matka będzie kierować decyzjami nastoletniej córki. Dla nich jedynym rozwiązaniem było znalezienie męża dla Calanthe, który wstępując na tron zagwarantuje im poszanowanie ich przywilejów.
Baronowie szczerze nienawidzili królewskiej małżonki widząc w niej temerskiego szpiega, czarownicę, dziwkę i intrygantkę, która chciałaby ograniczyć ich władzę. Co do ostatniego nie mylili się z pewnością. Bojąc się jej posunięć, postanowili ją zgładzić. Adalia przejrzawszy spisek zbiegła do swoich mariborskich włości, skąd zabiegała o wsparcie swojego 'kuzyna’ Medella, króla Temerii, dla sukcesji Calanthe. Dla temerskiego władcy wojna sukcesyjna z Cintrą mogłaby wydać się kusząca, byłaby bowiem okazją do odzyskania ziem nad Jarugą utraconych podczas rebelii Falki. Medell mając na głowie spory z Redanią i Aedirn nie chciał jednak awantury z południowym sąsiadem i odmową pomocy pogrzebał ambicje Adalii. Wkrótce sama Wróżka dokonała żywota w nie wyjaśnionych okolicznościach.
Stare rody cintryjskie dalekie były jednak od uczucia triumfu. Na dworach Północy szeptano, że Dagorad i Adalia byli blisko spokrewnieni, a więc Calanthe była obciążona incestem i tym samym stanowiła nie najlepszą partię dla królewskich synów. Potencjalnych kandydatów zniechęcała również pozycja i żądania samej Rady Królewskiej, która uniemożliwiała zdecydowane władanie cintryjskim królestwem. Mimo to poselstw z konterfektami przybyło całkiem sporo, żadna oferta mariażu nie przynosiła jednak Cintrze, a zwłaszcza jej szlachcie rodowej, spektakularnych korzyści.
Ostatecznie wielmoże postawili na małżeństwo Calanthe z synem władcy odległego Ebbing, Roegnerem, gdzie niewygodne pogłoski nie dotarły. Wydawał się im odpowiedni z dwóch względów. Po pierwsze Roegner pijaństwo i łowy przedkładał nad sprawy wagi państwowej, co dawało wolną rękę Radzie Królewskiej. Po drugie małżeństwo to umacniało więzi Cintry z położonym najbardziej na południe państwem cywilizacji Pólnocy, będącym wrotami handlu lądowego z Cesarstwem. Kovirski układ handlowy z Nilfgaardem zawarty w 1218 roku był ciosem dla cintryjskiego monopolu na handel z Południem. Kupcy exeterscy odebrali chleb cintryjskim kolegom po fachu, a w konsekwencji także wysuszyli strumień dochodów z podatków i ceł wpływających do królewskiego skarbca. Wiążąc Cintrę z Ebbing możni mieli nadzieję na wyjście z chudych lat znamiennych dla rządów Dagorada.
W pierwszym roku panowania nowego króla wszystko wydawało się iść po myśli baronów. Roegner polował dużo z dala od stolicy, przez co rządził mało. Szybko też zadbał o ciągłość krwi królewskiej. W 1234 po ciężkim porodzie Calanthe wydała na świat córkę, co szlachta rodowa powszechnie odebrała jako złe fatum bądź przejaw klątwy rzuconej przez Adalię. Co więcej, prawdopodobne było, że Calanthe więcej dzieci już mieć nie będzie mogła, a praktyka królewskiej łożnicy następnych lat zdawała się to potwierdzać. Rada zwróciła więc swoje nadzieje ku infantce o imieniu Pavetta i zaczęła rozglądać się dla niej za odpowiednim małżonkiem.
Możnowładcy nie uwzględnili jednak istotnego czynnika – ambicji samej Calanthe. Gdy członkowie Rady przebywali w swoich włościach Calanthe po cichu odbudowała na dworze dawne stronnictwo swojej matki i de facto zaczęła sprawować rządy, najpierw poprzez naciski na męża, później już samodzielnie. Była to jednak władza krucha, oparta jedynie na środowisku dworskim, siatce szpiegowskiej i częściowo wojsku, bez poparcia szlacheckiego żywiołu. Miało się to jednak wkrótce zmienić.
W 1238 na dworze w Brugge szczególnie gorącym tematem było uzyskanie dla królestwa „odwiecznej i naturalnej” granicy na Inie. Doradcy młodego wówczas Venzlava, wśród których byli prowokatorzy Calanthe, rysowali przed pokojowym z natury monarchą wizję niepowtarzalnej szansy, jaką daje obecna słabość władzy w Cintrze. Dowodzili, że prezydia w Dolnym Sodden są słabo obsadzone i że jeśli bruggeńskie wojska będą działać szybko, pozostawią swojego południowego sąsiada przed faktem dokonanym. Presja wewnętrzna i nastroje prowojenne w Brugge narastały, szlachta domagała się wyprawy. Venzlav próbował pozyskać sojuszników w Verden i Temerii, Ervyll nie miał jednak zbyt wiele do zyskania, a Medell za dużo do stracenia, więc obaj odmówili wsparcia zbrojnego udzielając cichego poparcia politycznego. Obaj królowie zgodnie uważali, że starcie nie przyniesie rozstrzygnięcia, za to wydatnie osłabi walczące strony i tym samym wzmocni pozycję ich własnych królestw. Grubo się pomylili.
Venzlav w końcu uległ naciskom wewnętrznym. Wczesną wiosną 1239 wykorzystał moment, w którym król Roegner i jego soddenśki lennik król Ekkehard polowali w dąbrowach w okolicy Loc Moduirn i uderzył wzdłuż Jarugi – w celu zdobycia przepraw promowych oraz dowodząc osobiście poprowadził natarcie przez Turlough na rubież Vidort-Carcano – w celu zablokowania przepraw przez Inę dla posiłków z Armerii, Razwanu i Mayeny. Pierwsze zadanie poszło gładko, podjazdy przeprawiły się nawet na cintryjski brzeg i puszczały z dymem wioski w okolicach miasteczka Chociebuż. Siły idące na Inę opasały Vidort i przeszły z marszu do szturmu na Carcano. Wszystko zdawało się iść po myśli bruggeńskich jastrzębi. W Cintrze zaś bito w dzwony na larum, a Calanthe pod nieobecność męża osobiście wezwała do chwycenia za broń i stanęła na czele ściągającego do stolicy rycerstwa.
Wtedy na wojska Venzlava jak grom z jasnego nieba spadło miażdżące, starannie przygotowane kontruderzenie zza Iny, które odrzuciło oblegających Vidort i Carcano nad Jarugę i zmusiło do przeprawy na lewy brzeg, blokując drogę odwrotu. Król Brugge postanowił się umocnić w okolicach Chociebuża, przegrupować i stawić czoła rycerstwu ciągniętemu przeciw niemu przez Calanthe. Dzięki zwycięstwu w polu rozerwałby kleszcze i przebił się na wysokość Dillingen, skąd bruggeńska flota mogłaby go zabrać na rodzinny brzeg. Toteż gdy pod koniec marca ujrzał od zachodu lazur i złoto cintryjskich proporców, ochoczo przyjął bitwę. Jak wielu wtedy, on również nie doceniał cintryjskiej królowej.
Jak przekazali naoczni świadkowie, niespełna 21-letnia Calanthe wygłosiwszy płomienną mowę osobiście chwyciła lwi sztandar i poprowadziła szaleńczą szarżę dwóch tysięcy ciężkozbrojnych rycerzy przeciwko zwartym szykom Venzlava. Furia uderzenia, które rozszarpało pierwszą linię, złamała morale bruggeńskiej piechoty. Sam Venzlav na czele wiernego rycerstwa próbował dać odpór Cintryjczykom i zebrać uciekające na wszystkie strony wojska. Gdy cintryjska szarża wytraciła impet i zdawało się, że porażka nie przesądzona, na pole bitwy dotarły pierwsze oddziały zza Jarugi, które zdołały się przebić przez bruggeńską obronę. Kocioł został zamknięty. To już był koniec.
Jeszcze tego samego dnia lekko ranna Calanthe zaprosiła pojmanego Venzlava do królewskiego namiotu na rokowania. Opowiedziała mu wtedy zapewne o jej siłach maszerujących z Sodden na Dillingen i Brugge oraz o koncentracji nad Wstążką w Drieschot wojsk Ervylla, który postanowił wykorzystać porażkę sąsiada. W tych okolicznościach Venzlav przystał na jej warunki pokoju bez szemrania. Warunek zaś był w zasadzie jeden – hołd lenny. Nie Roegnerowi – jej. Następnego dnia o świcie nieopodal pola bitwy pod Chociebużem Venzlav, król Brugge, zachowując całość ziem i wszystkie tytuły, złożył Calanthe przysięgę wasalną.
Był to jednak dopiero początek wielkiego zwycięstwa Calanthe. Zyskała uwielbienie rycerstwa, które ochrzciło ją Lwicą z Cintry. Gdy tryumfalnie powróciła do stolicy, jej mieszkańcy przywitali ją deszczem kwiatów wiwatując bez końca na cześć swojej monarchini. Imię króla Roegnera padało tylko z ust opłaconych pochlebców. Członkowie Rady Królewskiej spod zaciśniętych warg również dołączyli swoje wiwaty na cześć cintryjskiej lwicy. Wiedzieli, że nastąpią zmiany, które ograniczą ich pozycję, byli jednak bezsilni wobec masowego uwielbienia dla królowej.
Calanthe umocniła władzę: zepchnęła Roegnera do roli króla-małżonka, zapewniła sobie wierność i szacunek rycerstwa, wkrótce także pozbawiła stare rody wpływu na rządzenie krajem. Równie wiele osiągnęła tym jednym zwycięstwem za granicą: umocniła swoją obecność na prawym brzegu Jarugi, umożliwiła kontrolę większości transportu na rzece, a przede wszystkim pokazała sąsiadom swoją siłę.
Los chciał, że w dniu tryumfu pojawił się zwiastun przyszłej klęski. Do podstołecznego portu zawinął wieczorem po paradzie statek z posłem z Ebbing. Jeszcze tej samej nocy poseł relacjonował Calanthe wydarzenia w kraju rodzinnym jej męża. Cesarz Torres… stutysięczna armia nilfgaardzka… Ebbing w ogniu… Frundsberg i Salm padły… nie został kamień na kamieniu… Królowa przeczuwała, że to dopiero początek.
CDN
Fajne to jest, ale mógłbyś zamieścić jakąś mapkę, bo ja nazw to nie zapamiętuje wogóle, a poruszanie wojsk i polityka to wogóle czaran maiga. Daj mapke, gdzie kto się urodził, jak toczyła się mini wojna, itp.
No – to jest to!
Nareszcie kawałek pożądnego opisu historii Kontynentu.
Żebyś tak kiedyś opracował całą historię… Ho, ho to by było Coś!
Narazie jest po prostu bardzo dobrze! Znalazło się w tekście parę błędów „technicznych”, ale nie przeszkadzają one praktycznie w ogóle i czyta się po prostu doskonale.
Co tu dużo gadać – w pełni zasłużone [8]
Versemirze, sprecyzuj te błedy. Będziemy poprawiać, aż nic nie będzie preszkadzało w odbiorze 😉
Dla mnie miód nie artykuł. Dobry warsztat techniczny, czyta się przyjemnie. Autor pozostawił wiele wątków, które można rozwinąć w odrębne ciekawe historie.
Nic szczególnego te błędy, tam parę literówek czy coś. Coś tam ze stylem chyba w jakimś miejscu było nie tak, ale nie ma co sobie tym głowy zakrzątać 😉
Nie chce mi się drugi raz czytać, żeby szukać tych drobnostek ;P
z mapką to niezły pomysł. Nie trzeba by gdzie sie kto urodził zmarl zaznaczać. Karzdy i tak znajdzie byleby dokładna była
Żeby w pełni zrozumieć, tekst trzeba przeczytać dwa razy. Od razu widać fascynację autora polityką i dużą znajomość tematu. Tekst jest miłą alternatywą dla badziewia typu „nowe zaklęcie/ broń/ potwór”
Świetny artykuł. Cała historia jest napisana wiarygodnie, bez zbędnego naciąganie faktów (co czasami się zdarza w innych tekstach). Artykuł tym bardziej mi się podoba, że sam jestem zapalonym historykiem : ).
Genialne! Dziesiątka bez szmrania. Jak się czyta taki tekst aż się wczłowieku gotuje, żeby napisać jakiś tekst o intrygach politycznych. MOże nawet coś napieszę, jak tylko przeczytam ponownie Wiedźmina, żeby nie walnąć jakiegoś babola