„Jakoby dla kobiet rąbka tajemnic, gotów odsłonić jest każdy męskiej ręki posiadacz”

Dawno temu miałem napisać coś na tematy dotyczące samej sesji, atmosfery podczas panującej oraz czynników takowych, co by wzgląd miały na sam 'jej’ wygląd. Choć pomysłów wiele, to najlepsze idee przychodzą znienacka. Choćby podczas samej sesji, gdy nasi podopieczni starają się ze wszystkich sił, by ich postacie były żywe niczym śpiewające skowronki na drzewkach, czy drapieżne meduzy. Fakt faktem, że starania moich podopiecznych są w mych oczach jak najbardziej pozytywne, są tym co powstać może z wielkiego zaangażowania i podejścia osoby kochającej samą egzystencję Rpg.
Wprawdzie owy artykuł to samo przedstawienie pewnego zdarzenia, jakie miało miejsce stosunkowo niedawno, ale opisać go żem był skłonny. Uważam go za zabawny, więc może warto podzielić się uśmiechem?

A nazwałem tę całą sytuacje jako: „Czy oby mogę już przynieść ze stryszku mieczysława?”

W piękne jeszcze sierpniowe popołudnie spotkaliśmy się z przyjaciółmi i jak często bywa naszło nas na ochotę zasmakować, albo wręcz opchnąć następną sesję w Wiedźminka. Więc tak też się stało, zaczeliśmy grać. Jak nigdy wcześniej mieliśmy także wolnego słuchacza, a raczej słuchaczkę (młodszą siostrę mojej przyjaciółki :), więc to nowe doświadczenie choćby z tego względu. Hmm…choć mój znajomy powiedział: „ej słuchajcie, ja niewiem czy dla młodej to dobrze jak ona tak z nami przebywa, o cholera może stać się w przyszłości przez to jeszcze głupsza niż ja teraz”. Ale tak czy inaczej grać zaczęliśmy.

Postanowiłem także pokrótce wyjaśnić kto zacz?
Więc tak: Franses (Irminka), Fallir (Maciek), wolna duszyczka (siostra Irminy – Dagmara) oraz ja (Tomek).

Zaczynajmy: a raczej co się działo w te wiekopomne chwile!?
Zielone zasłonki w pokoju zasłonięte tak, by prócz zasłoniętych żaluzji jeszcze one nie wpuszczały tutaj choć krzty światła. Świeczki zapachowe już palą się czas jakiś, oddając woń przyjemną (niestety i tym razem to nie opium:( ), muzyka – oczywiście nastrojowa, kawałki z komputera, ale bardzo dobrze się komponujące w momentach ważnych. My czworo w kręgu, a pośrodku stolik – sfinks z przeświującym blatem. Staramy się wspólnymi siłami utrzymać klimat panujący teraz. Ba! wychodzi nam to bez zażutów, jak zwykle zresztą :P. Fakt, że podczas opowieści o herosach muszą się znaleźć i tacy co poturbowani zostali, niekoniecznie podczas bojów:

Ja – z Twoim zdrowiem nie jest dobrze, fakt że jest stabilne, jednakże na większe wysiłki nie masz szans. Faktem także jest to, że Twoje osłabienie wynika także z braku energii, potrzebujesz czegoś zjeść i tyle. Boli Cię głowa i jest Ci niedobrze. Twoje biodro jest w stanie regeneracji.
Franses – Jak boli mnie głowa, nic nie jem! Próbuje wstać!
Ja – Próbujesz wstać… unosisz się na łóżku, jednak nie na długo. Zakręciło Ci się głowie, zrobiło się mdło przed oczyma, kładziesz się.
Franses – Chwytam ręką czegoś do picia!
Ja – bierzesz szklankę do ręki, ona zatrzęsła się w dłoni.
Franses – więc się kłade i myśle o swej bezradności, wkurza mnie to!
Ja – Fakt faktem, ale głód daje się we znaki, burczy Ci w brzuchu i masz ochotę coś szybko zjeść.
Franses – Tomek!!!!!
Ja –
Fallir –
Franses – Chce się napić!
Fallir – podaje więc kubek z wodą!
Ja – widzisz Falirze że jest bardzo osłabiona, potrzebuje bezprecedensowo coś zjeść
Fallir – Czas by coś zjeść Franses!
Franses – Jak boli mnie głowa to nie jem!
Ja – jesteś gło…
Franses – Nie jestem głodna!
Franses – Głupek!
Franses – Czy RPG przewiduje zamordowanie mistrza gry?!
Ja – … kolejny monolog Franses, coś majaczy…
Fallir – ??(dziwny wyraz twarzy;)
Wolna duszyczka –
<śmiech>

Mimo że czas jakiś było bardzo wesoło, Irminka jeszcze kilka razy dała mi do zrozumienia, iż jestem wyjątkowo natrętny i to, że w swoich stryszkowych zbiorach ma także „miecz”…przypomniałem sobie, że kiedyś mi wspominała o ostrości tegoż cacka . Mimo to atmosfera nadal była świetna, a chwilowe tak zabawne sytuacje sprawiają, że wiele smaczku daje nam RPG, czegoś nowego i lekko egzotycznego. Tak naprawde ta sesja będzie zapamiętana na bardzo długo i wiele pokoleń 🙂 Moi przyjaciele nie raz zaskakują mnie tak dziwnymi i miłymi do zniesienia sytuacjami. Chciałoby się powiedzieć w takich momentach:”zero nerwowych ruchów, odrzućmy moc sztyletów (mieczyków i innego osprzętu ostrzejszej generacji)”
Acha i jeszcze coś – możliwe że rozbudziłem uśmieszki na waszych twarzach, jesli tak to jestem rad! a jeśli nie, to trudno 🙂 Nie każdy jest Charlie Chaplinem.
A tym czasem pozdrawiam was moi kochani- Irminko i Maćku, hej no i jeszcze Dagmarę ;))