Casaria
     Gdy przybyła do Gurstake, nikt jej nie znał. Nikt też nie miał pojęcia skąd się wzięła, ani kim może być. Siedziała na potężnym karym ogierze z szeroką piersią i wyglądała na nim niczym krasnal. Ubrana była w całości w czerń: czarny płaszcz sięgający kostek, czarna spódnica zasłaniająca tyle, ile mógłby zasłonić jedwabny szal przewiązany na biodrach i czarna koszula, przypominająca gorset. Szaty te wykonane były z aksamitu, który w owych czasach był tak drogi, iż stać na niego było tylko najbogatszych. Na głowę zarzucony miała obszerny kaptur.
     Spod płaszcza wyłaniała się piękna i solidnie wykonana rękojeść szabli. Gdy przyjeżdżała ulicami, ludzie chowali się do domów i zamykali okiennice. Gdyby ktoś chciał przyjrzeć się jej twarzy, doznałby szoku. Kobieta ta bowiem miała twarz bardzo piękną, lecz okrutnie poznaczoną bliznami. Jednak nikt taki się nie znalazł… Jej postawa wyrażała obojętność, a zarazem gniew i opanowanie.
     Ludzie z Gurstake nie byli przyzwyczajeni do widoku tak młodych kobiet, dziewcząt właściwie, z szablami, obserwowali ją więc z uwagą spomiędzy desek w okiennicach, przez szczeliny i zza uchylonych drzwi. Zdumieli się niezmiernie, gdy zatrzymała rumaka przed domem Baskara, najbogatszego i najokrutniejszego mieszkańca miasta. Był on ogólnie znienawidzony. Przed laty zasłynął jako bezlitosny zabijaka, bowiem zabijał bezkarnie i z byle powodu, zarówno ludzi, elfów, krasnoludów, jak i zwierzęta, dzieci i starców.
     Teraz, gdy kobieta kocim ruchem zeskoczyła z siodła, wszyscy wstrzymali oddech. Wyciągnęła z pochwy szablę, stanęła przed drzwiami i krzyknęła: – Baskarze! Zapewne mnie nie pamiętasz, lecz ja pamiętam cię doskonale. Teraz po dziesięciu latach, przybyłam szukać zemsty! Wyjdź i walcz lub poddaj się!
     Wtem drzwi owe otworzyły się i stanął w nich krępy mężczyzna około pięćdziesiątki. – Zaiste, nie pamiętam cię. Zanim cię jednak zabiję, chciałbym dowiedzieć się, kim jesteś i za co próbowałaś się zemścić. – powiedział ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
     Ludzie obserwujący całą scenę zamarli: oto za chwilę mieli usłyszeć imię odważnej kobiety i dowiedzieć się czegoś więcej o niej. I rzeczywiście…
– Nazywam się Casaria. Dziesięć lat temu, co do dnia, bestialsko zamordowałeś moją rodzinę, karząc na to patrzeć ośmioletniej dziewczynce. Mnie. Nie zabiłeś mnie, bowiem większą uciechę sprawiało ci patrzenie na ból w mych oczach, gdy obserwowałam z przerażeniem twoje poczynania. Zadałeś mi wtedy te rany, po których ślady wciąż widnieją na mej twarzy. Spaliłeś mój dom, ale mnie ani mego brata nie zabiłeś. Jednak wziąłeś go ze sobą. Teraz domyślam się, iż chciałeś go wyszkolić na swojego wojownika. Dziś przybywam tu, by pomścić mą rodzinę. Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni byłam mała i niewinna. Lecz zmieniłam się i oto wyzywam cię do walki. Czy przyjmujesz wyzwanie?
     Mieszkańcy Gurstake po raz kolejny wstrzymali oddechy. Zaczęli wylegać na ulicę, aby lepiej widzieć przebieg ewentualnej walki.
– Och… nie, nie mam dość odwagi, aby z tobą walczyć… – Baskar wyraźnie przedrzeźniał kobietę, lecz dobył miecza i zbliżył się do niej.
     W tym momencie Casaria odrzuciła kaptur, a jej złociste loki błysnęły w promieniach słońca. Ktoś, kto przyjrzałby jej się uważnie z bliska dostrzegłby pewien szczegół. Uszy. Otóż uszy kobiety były spiczaste. Casaria była elfką. Owy człowiek westchnąłby wtedy z zachwytu, bowiem elfy były szczególnie cenione przez ludzi z Gurstake, gdzie obecność elfa czy kogoś innego spoza razy ludzkiej była bardzo rzadka.
     Przeciwnicy przybrali pozycje szermiercze i na kilka chwil wszystko wokół znieruchomiało, jakby zatrzymał się czas. Nagle z dzikim rykiem jednocześnie rzucili się ku sobie. Walka nie trwała jednak długo. Po paru minutach Baskar, któremu wiek i kondycja dawno już nie służyły, był zmęczony i zdyszany. Za to Casaria nie odczuwała wcale upływu sił i walczyła nadal z młodzieńczą werwą. A robiła to znakomicie. Widać było, że miała bardzo dobrego nauczyciela fechtunku i że naprawdę ma zamiar zabić mordercę swej rodziny oraz wielu innych ludzi i nieludzi. Była wściekła, a jednocześnie opanowana.     To, co się stało, było łatwe do przewidzenia. Oto ,,wielki zabójca na emeryturze” zachwiał się i upadł. Elfka błyskawicznie znalazła się przy nim i przyłożyła mu szablę do gardła.
– Co masz zamiar zrobić? – zapytał Baskar ukrywając strach.
– A jak myślisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Casaria. – Nie. Nie mam zamiaru zabić cię, gdy leżysz. Wstań zatem i wznów walkę.
     Na te słowa były zabójca przeraził się potwornie, nie elfki, lecz tego, że pierwszy raz ktoś jemu łaskawie pozwalał wstać, gdyż dotąd to była jego kwestia. Jednak podniósł się i uniósł miecz. Walka została wznowiona. Zarówno Casaria, jak i Baskar walczyli zaciekle, z nową energią. Nagle dał się słyszeć zduszony jęk. To były morderca zranił elfkę w twarz. Jej policzek przecięty był długą, lecz na szczęście płytką raną, ciągnącą się od kości policzkowej aż do podbródka. – Twój brat uciekł mi, kiedy tylko nauczył się doskonale walczyć – poinformował ją z nie wróżącą niczego dobrego miną Baskar.
     Do Casarii nie dotarły jego słowa. W tej chwili jej ciało zdolne było odbierać tylko ból na twarzy i wściekłość, która wzięła górę w umyśle elfki. Z bojowym okrzykiem skoczyła ku mężczyźnie. Tym razem pojedynek zakończył się bardzo szybko i ostatecznie.
     W chwili, gdy Baskar martwy legł u stóp zdyszanej i wykończonej Casarii, ludzie oniemiali. Nie zrozumieli jeszcze, że oto człowiek, jak dotąd niepokonany, został zabity przez młodą elfkę. Kiedy wreszcie oprzytomnieli, rozległy się okrzyki radości. Co odważniejsi podeszli do kobiety i podtrzymali ją, bowiem była bardzo wyczerpana i ledwo trzymała się na nogach. Gdy poczuła oparcie, zemdlała.
~~~~~~0~~~~~~
     Casaria ocknęła się. Leżała w miękkim łóżku, na policzku ktoś założył jej opatrunek. Była osłabiona i głodna. Gwałtownie usiadła na posłaniu, co przyprawiło ją o ból głowy, i rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to mały pokoik, jasno oświetlony promieniami słonecznymi wpadającymi przez szeroko otwarte okno. Na stoliku stał wazon z żonkilami i kubek z wodą. Dom ten raczej nie należał do bogatej rodziny. Wszystko w pokoju było proste, schludne i skromne.     Elfka powoli wstała z posłania i, opanowując zawroty głowy, podeszła do stolika. Drżącą ręką sięgnęła po kubek, po czym chciwie wypiła całą jego zawartość. Zawroty głowy ustały, więc powoli ruszyła ku drzwiom. Otworzyła je i poczuła smakowity zapach pieczonego mięsa. Pokój ten był równie schludny jak poprzedni. Właściwie była to izba mieszkalna połączona z kuchenką. Przy stole o porysowanym blacie siedziała staruszka i kroiła jarzyny. Gdy zobaczyła wchodzącą kobietę, uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Witaj! Jak się czujesz?
– Dziękuję, dobrze, lecz jeszcze chwila i wyzionę ducha z głodu… – odpowiedziała Casaria i odwzajemniła uśmiech.
– Wieczerza będzie gotowa lada moment. Teraz usiądź, porozmawiajmy. Widzisz, jestem bardzo samotna i nieczęsto przytrafia mi się okazja do rozmowy.
     Elfka zrobiła tak, jak kazała kobieta, po czym rzekła:
– Nie mam zamiaru owijać w bawełnę. Powiedz mi, proszę, czy go zabiłam.
– Tak i chwała ci za to! Od dziesięciu lat, od kiedy tylko osiedlił się tu na stałe, przysporzył sobie wśród nas wielu wrogów. Wyciskał z nas ostatnie pieniądze i zmuszał do pracy ponad siły. Zabijał bezkarnie, nie patrząc na wiek, rasę czy płeć. To nie miało dlań znaczenia. Mordował starców i dzieci, elfów, ludzi i krasnoludów, kobiety i mężczyzn.
– Cieszę się zatem, że pomściłam nie tylko moją rodzinę. On pewnie zamordował więcej ludzi i nieludzi, niż możemy to sobie wyobrazić. Aha, jeszcze jedno pytanie. Jak długo byłam nieprzytomna?
– Kilka godzin. Przybyłaś do Gurstake około południa, teraz zbliża się zmierzch. Twój koń został rozsiodłany i napojony, a teraz stoi w mojej stajni. To naprawdę piękny rumak… Juki oraz płaszcz są bezpiecznie ukryte. To drogie rzeczy, niejeden by się na nie skusił, nawet po twoim zwycięstwie.
– Dziękuję. Czy możesz pokazać mi drogę do stajni? – zapytała Casaria widząc, że kobiecina skończyła robotę. – Żaden problem. Pójdę tam z tobą. Aj, przecież ja się jeszcze nie przedstawiłam! Jestem Galarba, ale wszyscy tu mówią na mnie po prostu Babcia. Chodź, idziemy.
     Przez całą drogę z kuchni do stajni Babcia trajkotała jak najęta. Elfka z natury była małomówna, myśli swe wyrażała raczej mimiką, ale mimo to z przyjemnością słuchała tego potoku słów.
     Już z daleka słychać było ciche, tęskne rżenie. Gdy doszły do stajni, koń prychnął radośnie, nie zważając na pełne godności, wysoko postawione łby tymczasowych sąsiadów, i zaczął czujnie i nieufnie obwąchiwać opatrunek na twarzy swej właścicielki. Ona tylko się roześmiała i gwałtownym ruchem zerwała gazę. Rana nie była poważna, w każdym razie nie należała do tego rodzaju ran, po których zostają blizny. Elfka pogłaskała rumaka po jedwabistych chrapach i wyszeptała:
– Kazjanie, tyle ze mną przeszedłeś… Jesteś jedyną bliską mi istotą na tym świecie… – po czym zwróciła się do Babci – Dziękuję za opiekę nad nim. On jeden mi został… Straciłam rodziców, siostrę, przyjaciół, o bracie nie wiem nic. Nie mam pojęcia , co się z nim działo od czasu, gdy został porwany… A to wszystko jest winą Baskara! Wiem, mówił, że mój brat mu się wymknął, ale wątpię czy to prawda… Gdyby tak rzeczywiście było, Marcos zapewne by mnie szukał… Byliśmy nierozłączni. Choć może ta tresurau Baskara zmieniła go…
     Zazwyczaj Casaria nie lubiła otwierać się przed nieznajomymi, lecz teraz czuła potrzebę zwierzenia się, poza tym Babcia wydawała jej się osobą godną zaufania. Okazała się też osobą taktowną, bowiem pośpiesznie zmieniła temat. – Chodźmy do kuchni, obiad zaraz nam wystygnie.
     Elfka przystała na to z ochotą, albowiem kiszki grały już jej marsza. Żałobnego. Udały się więc z powrotem do maleńkiej kuchenki i tam posiliły się, po czym Casaria rzekła:
– Dziękuję za gościnę, ale nie mogę zostać tu dłużej. Czy mogłabym dostać mój płaszcz i juki? – Nie możesz nas teraz opuścić! Musisz odzyskać siły po walce. Poza tym już niedługo zapadnie zmrok. Proszę, zostań u mnie jeszcze kilka dni lub choć do rana…
– Przykro mi, naprawdę muszę już wyruszać.
– Och… W każdym razie zawsze będziesz mile widziana w naszym mieście. Twoje rzeczy są pod tamtą klapą w podłodze, tam pod tą niedźwiedzią skórą … Ach… Pamiętam, jak mój nieodżałowanej pamięci mąż zastrzelił owego zwierza… To było jakieś piętnaście lat temu…
     Casaria, nie zwracając uwagi na ostatnie zdania Babci, podeszła do tejże klapy i wyjęła z niej juki oraz płaszcz, który od razu zarzuciła na ramiona. Odprowadzana smutnym wzrokiem Galarby, ruszyła do stajni. Obojętnie minęła inne konie i podeszła do Kazjana. Przeczuwał on najwyraźniej, że ich pobyt tutaj dobiega końca, gdyż był niespokojny, ale nie stwarzał przeszkód przy siodłaniu. Gdy elfka założyła mu juki, prychnął tylko. Casaria wyprowadziła konia z boksu, a potem na zatłoczony bruk. Rzeczywiście słońce miało się już ku zachodowi, jednak wsiadła zwinnie na Kazjana. Pomachała na pożegnanie Babci, która z chusteczką przy twarzy stała smutna i samotna w drzwiach. Elfka zarzuciła na głowę kaptur i okrzykiem pognała konia.
     Kiedy przejeżdżała przez Gurstake, wszyscy mieszkańcy przyjacielsko do niej machali i kłaniali się. Wieści rozchodziły się tutaj z szybkością zadziwiającą, więc całe miasto wiedziało już o jej zwycięstwie. Każdy przechodzień był jej wdzięczny i okazywał to na swój indywidualny sposób. A to jakaś dziewczynka pomachała do niej z serdecznym uśmiechem na rumianej twarzyczce, a to jakiś starszy mężczyzna ukłonił jej się głęboko zamiatając bruk kapeluszem. Na wszystkie te gesty Casaria odpowiadała promiennym uśmiechem, który rozjaśniał na moment jej piękną, choć zniekształconą przez blizny twarz. Jakaś kobieta podeszła do niej, wstrzymała Kazjana i podała elfce węzełek z jedzeniem. Ta podziękowała i przyjęła ów dar, bowiem jak zwykle wyruszyła w podróż bez prowiantu.
     Gdy minęli mury miasta, Casaria popędziła konia do galopu. Jechali dopóki, dopóty nie ściemniło się całkowicie. Zatrzymali się w lesie, gdzie z łatwością znaleźli polanę zlaną księżycową poświatą. Tam elfka rozjuczyła Kazjana, a sama legła na rozłożonym na trawie płaszczu. Spokojnie zasnęła, wiedząc, że każdy niepokojący dźwięk czy nawet szelest wyrwie ją ze snu. Liczyła też na wiecznie czujnego i nieufnego konia, który w razie niebezpieczeństwa obudziłby ją.
     Następnego ranka, przy pierwszych promieniach wschodzącego słońca Casaria zbudziła się, po czym rozsupłała węzełek z żywnością. Znalazła tam bochenek chleba domowego wypieku, kilka jabłek i część pieczonego jagnięcia. Bez dłuższego zastanowienia podała jedno jabłko Kazjanowi, a sama oderwała sobie kawałek chleba. Gdy zaspokoiła głód, usiadła na trawie i zaczęła rozmyślać. Była z siebie zadowolona i wręcz dumna, że zemściła się na głównym bohaterze wszystkich swoich koszmarów. Jednak teraz ogarnęły ją wątpliwości Czy dobrze zrobiła zabijając go? Ta myśl dręczyła ją potwornie, w końcu Casaria stanowczo powiedziała sobie w duchu:
– Tak! On na to zasługiwał! Sam zabił wielu ludzi i właśnie w ten sposób powinien zginąć! Prędzej czy później i tak ktoś by go zabił, ale wtedy ja miałabym niespłacony dług. Sam kopał pod sobą ten dołek i nie zauważył nawet, gdy do niego wpadł.     Z zamyślenia wyrwało ją niespokojne rżenie Kazjana.
– Cierpliwość to cnota, więc chwilę jeszcze poczekaj! – zaśmiała się elfka.
Powoli, nie śpiesząc się, spakowała wszystko w juki i z kocią gracją wskoczyła na siodło. Podążała na wschód, bowiem coś ją ciągnęło w tamte strony. Co? – nie miała pojęcia…
~~~~~~~~~~~~ 0 ~~~~~~~~~~~~
c.d.n.
Styl przyzwoity, choć bez fajerwerków. Twój wiek mógłby wiele wyjaśnić. (słabo, jeśli masz >20 lat, super, gdy <20) Co to za mieścina, w której strażnicy pozwalają na rzeźbę, nie interweniują. Prawo jest ślepe, nie obchodzi ich to, że koleś nie był lubiany. Casaria wjeżdża do miasta, wrzeszczy coś o zemście, następnie szlachtuje Baskara i wszystko jest ok. To budzi najwięcej zastrzeżeń. Ale 7 się należy bez ochyby.
jak na twój wiek może być 🙂 ale tak naprawdę to dużo sie musisz nauczyć. Ogólnie była to optymistyczna wersja walki Ciri z Bonhartem i to trochę pachnąca plagiatem…(zabijenie na jej oczach rodziny..to też chyba skądś znamy tyle że w sadze to byli przyjaciele a nie rodzina) Poza tym punkt kulminacyjny w zasadzie był za szybko a z reszty wiele nie wynikało. Styl przypomina mi takie opowiadanie Doman:Grzechy Ardana kto czytał ten wie o co chodzi, ale u ciebie jest jednak lepiej… ale tylko trochę…wszystko jest zbyt proste i zbyt ograne żeby robilo jakieś specjalne wrażenie. Zły zbój zabił mi rodzinę więc zabiję zbója i będzie git. Cóż, szczerze mówiąc do końca liczylem na jakieś zaskoczenie i zaskoczył mnie tylko brak zaskoczenia. daję 4.
ahh jeszcze jedno ( do cladoniae) co to za granica 20 lat? Bo nie rozumiem za bardzo, twoim zdaniem to wytycza wymagania? po czy przed 20? dziwna cezura…
do cladoniaea:
mam 13 lat 😉
do gieferga:
szczerze mowiac opowiadanie to pisalam nie myslac, ze wysle je na te strone, nie myslac nawet o wiedzminie. zanim wyslalam wprowadzilam male poprawki, zeby bardziej pasowalo do sagi
To dość sztuczna granica, orientacyjna zaledwie. W wieku 20 około lat zaczyna się zwykle studia, pióro staje się lotniejsze, zwłaszcza jeśli studiuje się na kierunku humanistycznym.
Do Orlicy : jeśli masz 13 lat, to dałbym 10
Do różnego wieku przykłada się różne proporcje, nie można tak samo oceniać juniora i seniora, panimajesz?
potraktuje to jako komplement ;p
rzadko spotykam sie tutaj z pozytywnymi opiniami, ale pisze dalej i mecze was moimi ,,dzielami” 😉
Na początek zaznaczę, iż jest to twoje najlepsze opowiadanie :]. Niemniej kilka (naście:)) błędów jest. Zaczęłaś popadać w denerwującą manierę powtarzania dwóch słów (bowiem i owe). Tego pierwszego użyłaś ok. 5 razy!!!! – nie chcę mi się dokładnie liczyć… Wkradła ci się literówka, a niektóre dialogi są drętwe. Nierozumiem czemu w paru miejscach zrobiłaś długą spację w połowie linijki (może jestem niedouczony;). Jakby niepatrzec czytało się całkiem przyjemnie. 7 – ci się należy choćby za poprawę
Pzdr.
te dluzsze spacje tez zaliczaja sie do literowek, bo przenosilam jednoliterowe wyrazy do kolejnej linijki, a tu jest inna szerokosc strony niz w wordzie
Literówki i dziwne formatowanie ignoruję.
Przyczepię się do dwóch rzeczy:
1. Ludzie tak nie mówią! Bez jaj… dialogi przypominają opowiastki dla dzieci, albo jakieś grafomańskie dziełka dla gospodyń domowych. Postaraj się pisać tak, jak mówisz. Stylizacja cienko Ci idzie.
2. Trochę durnowate fabularnie. Wpada kobieta do miasta i zabija jakiegoś gościa, w całe miasto przyklaskuje i mówi jak to super.
Gdyby całe miasto go nienawidziło, to by mu ktoś podpalił dom, a nie męczyli się z nim 10 lat, czekając aż sprawę załatwi nastolatka. Poza tym facio był bogaty. Nie miał chłop żadnej straży, czy czegoś?
Z drugiej strony, gdyby jakieś babsko zaczeło mi wygrażać pod domem, to bym nie wyszedł tak od razu. Ale to tylko ja.
Plus: Druga częśc opowiadania jest całkowicie niepotrzebna, nie ma wpływu na nic, nie ma akcji, nie ma ważnych postaci i jest nudna. A objętościowo jest większa od głównej części. Po co?
A ocena 5, bo nie jest to taki gniot jak 'Caleb i Etacośtam’.
Cheerio:>.
Jak na tak młodą i niedojrzałą dziewczynę to podoba mi się bardzo, aczkolwiek uwagi Kaeba jak i innych powinnaś przeanalizować i wyciągnąć z nich wnioski. Druga część miała by rację bytu gdyby na przykład spotkanie z Galarbą(babcią) nie było przypadkowe lub miało wpływ na (ewentualne) dalsze losy naszej elficzki.
małe wyjaśnienie, dałem najniższą ocenę z tu obecnych (4) ale 4 oznacza podobno – artykuł poprawny a taki wlasnie jest. Nie oceniam Cię w kategoerii wiekowej 12-15 czy jakoś tak ale ogólnie. nie rozumiem dlaczego wszyscy uparli się pisać : taka młoda, to super opowiadanko jak na taka niedojrzałą, wg mnie gubimy w ogóle sens oceniania, bo nie można tego z niczym porownać ani do niczego odnieść skoro wszyscy oceniaja wysoko bo autorka ma 13 lat. Sorry ale dla mnie to bez sensu. Uwazam że dając 4 jestem bardziej obiektywny niż ci co dali bonus za wiek +4 i wyszło im 8. A niektórzy tylko piszą że oceniaja a nie oceniają 🙂
Rzeczywiście. Niektórzy nie ocenili, bo uznali za stosowne pod koniec tygodnia zasymulować jakąś robotę i zapomnieli:>.
Już się poprawiam:>.
Moje 5 jest bez bonusów za wiek.
Jeśli ktoś jest za młody, żeby pisać dobrze, niech nie pisze wcale.
„Mam dwa lata, więc moje opowiadanie ma 4 linijki” nie jest najlepszym usprawiedliwieniem dla mnie, jako czytelnika.
Pisz dalej, Orlico, ale wysyłaj tylko to co jest na prawdę dobre.
Nie podoba mi się
Zbytnie feminizowanie
Sztuczne dialogi
Fabuła jest taka sobie-niby mroczna, coś w stylu Mroczności M.Mansona
Słaba stylizacja
Ad początek-dlaczego wyglądała jak krasnolud?bo ma czarny aksamitny gorset(czy jakoś tak)-mamy chyba inne wyobrażenie co do krasnoluda
takie to wszystko za proste, brak mi jakiegoś „niewyraźnego”drugiego tła, które możnaby wyczytać
nudne i niewciągające niestety
Proste wjeżdzą sę do miasta, zajebiście mroczna „krasnoludzica”potem coś blackmetalowo napomina o kiejś zemście, zabija kegoś zioma i co???
Co to za miasto-bo nazwa nie za bardzo
ad krasnolud-a może Casaria obnosi się mrocznym zarostem(vel brodą)?bo tylko tak może się upodobnić
piszac,,krasnal” nie mialam na mysli krasnoluda.
jesli chodzi o nazwe miasta, to chyba nie oczekujesz, ze w ksiazce czy na mapie z podrecznika wspomni sie o kazdej najmniejszej nawet miescinie z kontynentu, prawda?
przeczytałąm na razie do połowy i co mi się najbardziej rzuciło w oczy: ten na B. miał ponoć być najbogatszy, a tu drzwi mu wychodzą na środek ulicy (nie ma dziedzińca), ale dobiło mnie to, że nie miał straży – najętych zbirów do robienia sieczki z takich dla przykładu mdłych elfek… załóżmy jednak, że nadal liczył, iż jest supermanem pomimo 50-tki i że w pojedynkę będzie rozwalał tuziny ludzi, którym się naraził będąc okrutnikiem jakich mało! ;]
Opowiadanie takie sobie. Choć 18 letnia elfka to coś mi sie wydaje, że to taki obszczymajt. Nijak mi tu nie pasuje taki dzieciuch.
Rębaczu, jak już chyba pisałam, tego opa pisałam zupełnie nie myśląc o swiecie przedstawionym ASa i dopiero teraz skapnęłam się, że coś tu nie gra…
ej qrna „pisząc krasnal” nie miałam na myśli krasnoluda to co u licha:babegazi,gnoma, goblina,rokite czy co?
wydaje mi się że jak ktoś pisze że ona wyglada jak krasnal to znaczy że wyglada jak krasnal chyba
a co do twojego rzewnego opisu że coś tam nie przejmujesz się pojedynczymi komentarzami to spoko, ale bez rzewności
skoro grasz w neurkę i wgw to może napisz jakiś art dotyczący np. przedmiotu, bo tu są takie piły na tej stronie że trudno jest zebrać dobre komentarze za opowiadanko(trza być po prostu ASem..
hey
liliputa, na przykład
już mówiłam, że casarie pisałam do własnego swiata przedstawionego, gdzie krasnoludow nie ma
Średnio mi się podobało, ale to moje zdanie. W sumie wiek to niewielki problem, bo sama mam 13 lat. I też troche pisze, ale nie w konwencji wiedźmina. Przyczepie sie do tego co wszyscy : krasnal, nieważne czy dotyczy wiedźmina czy nie, kojarzy sie w pewien konkretny sposób.Ale nie było tak żle.
PS Przyznaje, to jedyne opowiadanie tej autorki które czytałam
mówisz że to twój swiat i nie ma tam krasnoludów? kłamczucha 🙂 ja tam wiem ze są:
Był on ogólnie znienawidzony. Przed laty zasłynął jako bezlitosny zabijaka, bowiem zabijał bezkarnie i z byle powodu, zarówno ludzi, elfów, krasnoludów, jak i zwierzęta, dzieci i starców
I co? Ktos tu kręci. Ale co do krasnala, ludzie odczepcie się , nie widze w tym nic złego że tak napisała, i jakos normalnie to zrozumiałem, czasem mozna powiedziec że ktos wyglada jak krasnal (nie krasnolud) albo skrzat i wcale nie kojarzy mi sie to z barczystym krasnoludem .
Gieferg, dzięki za wsparcie 🙂
Próbowałam to przeinaczyć, żeby pasowało do Wiedźmina zanim to tutaj wysłałam. Najwyraźniej coś pominęłam… 😉
Na wstępie przyznam, ze ten komentarz w prawie nie zmienionej formie pochodzi ze strony o tematyce RPG, na ktorej pierwszy raz zetknęłam się z tym opowiadaniem. Dodam jedynie ze za wielki błąd uważam publikację czegokolwiek w kilku miejscach bez zaznaczenia tego przy artykule.
*[b]”Siedziała na potężnym karym ogierze z szeroką piersią i wyglądała na nim niczym krasnal.”[/b] – potężny ogier z szeroką piersią.. jeśli był potężny to i wąskiej 'piersi’ mieć nie mógł. Zaś co do krasnala… o jakim krasnalu mowa? O tym z brodą czy też o tym rodem z sierotki Marysi?
*[b]”Ubrana była w całości w czerń: czarny płaszcz sięgający kostek, czarna spódnica zasłaniająca tyle, ile mógłby zasłonić jedwabny szal przewiązany na biodrach i czarna koszula, przypominająca gorset.”[/b] – Jeśli w całości w czerń to chyba jasne, że i płaszcz, i spódnica, i koszula były czarne. Poza tym.. jeśli jechała walczyć to rzeczywiście, ubrała się bardzo stosownie – spódniczka mini i gorset.
*[b]”Na głowę zarzucony miała obszerny kaptur.” [/b]- Mnie kojarzy się z: Na głowę zarzucony miała worek.
*[b]”wyłaniała się piękna i solidnie wykonana rękojeść szabli”[/b] – Czyli co, z każdą chwilą było widać jej więcej? Słowo 'wyłaniała’ nie powinno być używane w takim zestawieniu, chyba że źle rozumiem to, co chciałaś przekazać.
*[b]”Gdy przyjeżdżała ulicami, ludzie chowali się do domów i zamykali okiennice.”[/b] – Strasznie strachliwi ci ludzie /: Skoro nikt jej nie znał, to czego się bali? Panienki z mieczem? Nawet nie zauważyli blizn na jej twarzy, więc skąd ten lęk?
*[b]”Gdyby ktoś chciał przyjrzeć się jej twarzy, doznałby szoku.(…) Jednak nikt taki się nie znalazł? (…) obserwowali ją więc z uwagą spomiędzy desek w okiennicach, przez szczeliny i zza uchylonych drzwi.”[/b] – No to jak w końcu było? Obserwowali ją, czy nie? Widzieli, czy nie widzieli? Schowali się, czy nie schowali? I po co ten znak zapytania (=>”Jednak nikt taki się nie znalazł?”)?
*[b]”Jej postawa wyrażała obojętność, a zarazem gniew i opanowanie.”[/b] – Niezła była. Zdecyduj się, gniew, obojętność, czy opanowanie? A może: gniewnie obojętne opanowanie?
*[b]”Ludzie z Gurstake nie byli przyzwyczajeni do widoku tak młodych kobiet, dziewcząt właściwie, z szablami,”[/b] – I tak się wystraszyli… Rozumiem.. I wszystko jasne. Już widzę te nagłówki gazet: „Młoda, hoża dziewczyna wyrżnęła szablą całe miasto!”
*[b]”Przed laty zasłynął jako bezlitosny zabijaka, bowiem zabijał bezkarnie i z byle powodu, zarówno ludzi, elfów, krasnoludów, jak i zwierzęta, dzieci i starców.”[/b] – Sam? Psychopata? A oni co, nie bronili się? Całe miasto stoi i patrzy a on morduje i morduje.. Nawet Burka nie oszczędził…
*[b]”gdy kobieta kocim ruchem zeskoczyła z siodła, wszyscy wstrzymali oddech”[/b] – Wstrzymali oddech przez ów 'koci ruch’? Na raz? A na długo? Mam nadzieję, że komuś udało się przeżyć. Bo w tekście kilka razy im się zdarza wstrzymywać oddech… a to jest baaaardzo niezdrowe.
*[b]”Wyjdź i walcz lub poddaj się!”[/b] – A co by było, jakby się poddał? Chcesz zabić mordercę niewinnych dziatek i prosisz go, żeby się poddał?
*[b]”Wtem drzwi owe otworzyły się i stanął w nich krępy mężczyzna około pięćdziesiątki.”[/b] – Błąd stylistyczny: 'drzwi owe’…
*[b]”Zaiste, nie pamiętam cię. Zanim cię jednak zabiję, chciałbym dowiedzieć się, kim jesteś i za co próbowałaś się zemścić.”[/b] – cię, cię, się… Poeta?
*[b]”Ludzie obserwujący całą scenę zamarli: oto za chwilę mieli usłyszeć imię odważnej kobiety i dowiedzieć się czegoś więcej o niej. I rzeczywiście…”[/b] – Ja też zamieram, czytając to na tej stronie. Ależ ciekawskie to miasteczko. Najpierw się chowają, później nasłuchują. Podejrzewam, że w takim momencie raczej trzymałabym kciuki za panienkę, niż interesowała się jej przeszłością. Skąd oni słyszeli ten dialog, zza tych pozamykanych okiennic?
*[b]”Dziesięć lat temu, co do dnia, bestialsko zamordowałeś moją rodzinę, karząc na to patrzeć ośmioletniej dziewczynce. Mnie. Nie zabiłeś mnie, bowiem większą uciechę sprawiało ci patrzenie na ból w mych oczach, gdy obserwowałam z przerażeniem twoje poczynania. Zadałeś mi wtedy te rany, po których ślady wciąż widnieją na mej twarzy. Spaliłeś mój dom, ale mnie ani mego brata nie zabiłeś. Jednak wziąłeś go ze sobą. Teraz domyślam się, iż chciałeś go wyszkolić na swojego wojownika. Dziś przybywam tu, by pomścić mą rodzinę. Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni byłam mała i niewinna. Lecz zmieniłam się i oto wyzywam cię do walki. Czy przyjmujesz wyzwanie?”[/b] – Wyzywasz kogoś do walki, wyciągasz z chałupy – jak myślisz, będzie czekał, aż mu powiesz 'mówkę’?
*[b]”Mieszkańcy Gurstake po raz kolejny wstrzymali oddechy.”[/b] – Po raz kolejny………
*[b]”Zaczęli wylegać na ulicę, aby lepiej widzieć przebieg ewentualnej walki.”[/b] – I nie bali się? Western…
*[b]”Ktoś, kto przyjrzałby jej się uważnie z bliska dostrzegłby pewien szczegół. Uszy.”[/b] – No tak, to jest szczegół 😀
*[b]”Otóż uszy kobiety były spiczaste. Casaria była elfką.”[/b] – Jakby nie mogła być zwykłą kobietą… Elfy wracają do mody?
*[b]”(…) elfy były szczególnie cenione przez ludzi z Gurstake, gdzie obecność elfa czy kogoś innego spoza razy ludzkiej była bardzo rzadka.”[/b] – Brzmi jak: ich futerko było niezwykle cenne… A nie lepiej: 'szczególnie poważane’?
*[b]”pozycje szermiercze”[/b] – To znaczy jakie? Bo jest ich wiele…
*[b]”wszystko wokół znieruchomiało”[/b] – MATRIX
*[b]”Nagle z dzikim rykiem jednocześnie rzucili się ku sobie.”[/b] – No zobacz, a ja myślałam, że to taka delikatna elfia panna, ta spódnica musiała mnie zmylić… A tu berserk… Ryknęła?!
*[b]”Była wściekła, a jednocześnie opanowana.”[/b] – A może od razu: opanowana wścieklizną? [:
*[b]”wielki zabójca na emeryturze”[/b] – Dodatkowe punkty za klimat. A ładnie to tak mordować emerytów? Dobrze, że nie był inwalida i na rencie.
*[b]”Na te słowa były zabójca przeraził się potwornie”[/b] – Po pierwsze: skoro 'były’, to przecież nietrudno go zabić. Po drugie: Skoro 'zabójca’, to powinien być choć odrobinę inteligentny i wiedzieć, że panna go zabije, czyli bać się nie słów, tylko jej. A on się przeraził jej słów /:
*[b]”Nagle dał się słyszeć zduszony jęk. To były morderca zranił elfkę w twarz. Jej policzek przecięty był długą, lecz na szczęście płytką raną, ciągnącą się od kości policzkowej aż do podbródka.”[/b] – Ciri?! /: Rana na twarzy? On był 'byly’, ona młoda, miała świetnego mistrza fechtunku, a tu taka wpadka?
*[b]”- Twój brat uciekł mi, kiedy tylko nauczył się doskonale walczyć – poinformował ją z nie wróżącą niczego dobrego miną Baskar.”[/b] – Po co on jej to mówi? Na wszelki wypadek, bo jak umrze, to się nie dowiemy?
*[b]”(…) jej ciało zdolne było odbierać tylko ból na twarzy i wściekłość, która wzięła górę w umyśle elfki” [/b]- Jak to ciało odbierało ową wściekłość i ów ból? Bo nie bardzo zrozumiałam ten kawałek? Płytka rana, po której nie pozostanie ślad, może jedynie piec, a tu taki ból??
*[b]”Z bojowym okrzykiem skoczyła ku mężczyźnie. Tym razem pojedynek zakończył się bardzo szybko i ostatecznie.”[/b] – 'Tym razem’, to brzmi jakby dwa razy walczyli.
*[b]”(…) że oto człowiek, jak dotąd niepokonany, został zabity przez młodą elfkę.”[/b] – To już wiedzą, że elfka? No zobacz…
*[b]”Kiedy wreszcie oprzytomnieli, rozległy się okrzyki radości.”[/b] – Trudno szybko przytomnieć po tylu 'wstrzymanych oddechach’.
*[b]”Gdy poczuła oparcie, zemdlała.”[/b] – Zuch baba! Przecież nie będzie w błoto lecieć. W końcu elfka…
*[b]”Drżącą ręką sięgnęła po kubek, po czym chciwie wypiła całą jego zawartość. Zawroty głowy ustały”[/b] – Skąd te zawroty głowy, skoro rana była taka niewielka? I… co było w tym kubku? [:
*[b]”Dziękuję, dobrze, lecz jeszcze chwila a wyzionę ducha z głodu… „[/b] – Ile informacji w jednym zdaniu…
*[b]”Teraz usiądź, porozmawiajmy. (…) Elfka zrobiła tak, jak kazała kobieta, po czym rzekła:”[/b] – Czy to był rozkaz? Bo mi się wydaje, że prośba…
*[b]”Nie mam zamiaru owijać w bawełnę. Powiedz mi, proszę, czy go zabiłam.”[/b] – Nagroda Darwina.
*[b]”Od dziesięciu lat, od kiedy tylko osiedlił się tu na stałe, przysporzył sobie wśród nas wielu wrogów. Wyciskał z nas ostatnie pieniądze i zmuszał do pracy ponad siły. Zabijał bezkarnie, nie patrząc na wiek, rasę czy płeć. To nie miało dlań znaczenia. Mordował starców i dzieci, elfów, ludzi i krasnoludów, kobiety i mężczyzn.”[/b] – Po pierwsze: powtórzenie, bo czytelnicy zostali o tym poinformowani wcześniej, a takie teksty są nużące. Po drugie: nadal twierdzę, że ludzie w tym miasteczku byli ograniczeni. On był w końcu jeden… Dziesięć lat? Zrujnowałby całkiem to miasto.
*[b]”Aha, jeszcze jedno pytanie.”[/b] – Nie używa się takich stwierdzeń w opowiadaniach. Jeśli chcesz zapytać, to pytaj, a nie poprzedzaj to formułką wstępną: 'Uwaga, będę pytać!’
*[b]”Przybyłaś do Gurstake około południa, teraz zbliża się zmierzch.” [/b]- Nie wiedziałaś jak zapełnić czas 'from dawn till dusk’, więc położyłaś pannę spać?
*[b]”To naprawdę piękny rumak?” – Czemu ona się pyta? Nie wie? Nie rozumiem, co chciałaś w ten sposób osiągnąć.
*[b]”Żaden problem.”[/b] – I mamy tu staruszkę, która mówi współczesnym językiem. Jeszcze chwila i usłyszymy: 'No problem’.
*[b]”Aj, przecież ja się jeszcze nie przedstawiłam!”[/b] – Ajajajaj… ja też. Anka jestem. Miło mi.
*[b]”myśli swe wyrażała raczej mimiką”[/b] – Niezła! A potrafiłaby wyrazić: 'Jestem głodna, ale nie wiem gdzie jest kuchnia. Mogłabyś mi pokazać również toaletę?’
*[b]”ciche, tęskne rżenie” [/b]- No skoro z daleka, to musiało być ciche.
*[b]”nie zważając na pełne godności, wysoko postawione łby tymczasowych sąsiadów”[/b] – Zastanówmy się, co taka biedna staruszka może mieć w stajni… o ile ma stajnię? Przyjmijmy jednak, że ma. Konie pociągowe? I owe zwierzęta trzymają głowy wysoko, bo są… pełne godności? A była pani autorka kiedyś na wsi i widziała takiego konia roboczego?
*[b]”Ona tylko się roześmiała i gwałtownym ruchem zerwała gazę” – A wcześniej mdlała… Poza tym.. nieźle zaopatrzona staruszka, zastrzyk od tężca też dostała? Gaza w świecie W:GW? Chyba raczej płótno?
*[b]”Rana nie była poważna, w każdym razie nie należała do tego rodzaju ran, po których zostają blizny.”[/b] – Może się powtórzę, ale… Dlaczego więc ona zemdlała??
*[b]”Kazjanie, tyle ze mną przeszedłeś…” [/b]- W braku rodziny i przyjaciół przelała wszelkie uczucia na konia, tak? <:
*[b]”otwierać się przed nieznajomymi”[/b] – A zamykać? [:
*[b]”poza tym Babcia wydawała jej się osobą godną zaufania”[/b] – A po czym to poznała? Wydaje mi się, że taka osoba jak Casaria powinna być raczej nieufna.
*[b]”albowiem kiszki grały już jej marsza. Żałobnego”[/b] – Obawiam się, że mi też. Jeszcze jedno takie opowiadanie…
*[b]”Musisz odzyskać siły po walce.”[/b] – To przecież trwało tylko kilka 'wstrzymań oddechu’ całego miasta /: Cóż to była za walka, szturm na zamek?
*[b]”mąż zastrzelił owego zwierza”[/b] – Niedźwiedzia?! Czym on go zastrzelił?
*[b]”Gdy elfka założyła mu juki, prychnął tylko.”[/b] – Koń bojowy + juki = koń zmarnowany.
*[b]”a potem na zatłoczony bruk”[/b] – A czym on był zatłoczony, ten bruk?
*[b]”Rzeczywiście słońce miało się już ku zachodowi, jednak wsiadła zwinnie na Kazjana.”[/b] – A co ma do rzeczy pora dnia do wsiadania na konia? Nie umiała po ciemku?
*[b]”Pomachała na pożegnanie Babci, która z chusteczką przy twarzy stała smutna i samotna w drzwiach.”[/b] – 'Nie płacz, kiedy odjadę!’ Czemu służy to zdanie? /:
*[b]”Elfka zarzuciła na głowę kaptur i okrzykiem pognała konia.”[/b] – Ciekawe… Nie wpadło ci do głowy, że można konia pognać bez okrzyku?
*[b]”okazywał to na swój indywidualny sposób. A to jakaś dziewczynka pomachała do niej z serdecznym uśmiechem na rumianej twarzyczce, a to jakiś starszy mężczyzna ukłonił jej się głęboko zamiatając bruk kapeluszem”[/b] – To już jest całkiem do …. wycięcia.
*[b]”jej piękną, choć zniekształconą przez blizny twarz”[/b] – Po cóż to powtarzać tyle razy? Zresztą, z bliznami na twarzy trudno być piękną, wiesz?
*[b]”Jakaś kobieta podeszła do niej, wstrzymała Kazjana i podała elfce węzełek z jedzeniem.”[/b] – Wstrzymała 'potężnego ogiera o szerokiej piersi’?? A widziałaś kiedyś ogiera? [[[;
*[b]”Ta podziękowała i przyjęła ów dar, bowiem jak zwykle wyruszyła w podróż bez prowiantu.”[/b] – No to rzeczywiście, bardzo inteligentna.
*[b]”dopóki, dopóty”[/b] – Piszemy: dopóki, dopóty
*[b]”chleba domowego wypieku”[/b] – Ciekawe… A mieli jakiś inny?
*[b]”Gdy zaspokoiła głód, usiadła na trawie i zaczęła rozmyślać.”[/b] – A wcześniej co, leżała?
*[b]”głównym bohaterze wszystkich swoich koszmarów”[/b] – Fajne [[[[: Nie wiedziałam, że koszmary mają jakichś bohaterów [:
*[b]”Czy dobrze zrobiła zabijając go? Ta myśl dręczyła ją potwornie, w końcu Casaria stanowczo powiedziała sobie w duchu:”[/b] – Po fakcie. Sumienie ją ruszyło.
*[b]”Sam kopał pod sobą ten dołek i nie zauważył nawet, gdy do niego wpadł.”[/b] – Podejrzewam, że zauważył.
*[b]”spakowała wszystko w juki”[/b] – Czyli co, żywność? Bo spała na płaszczu.
*[b]”z kocią gracją wskoczyła na siodło” [/b]- Zeskoczyła z kocią gracją, to czemuż i nie wskoczyć w ten sam sposób [: A nie można napisać: 'zwinnie’?
*[b]”Ciąg dalszy nastąpi…”[/b] – Ćwiczenie czyni mistrza.
Poza tym: nie trzymasz się czasu (jasny pokój a jednak zmierzch, wieczerza zamieniająca się w obiad) oraz niepotrzebnie zdrabniasz wyrazy (np. kuchenka, pokoik), co nie pasuje do klimatu.
Warsztat literacki bardzo prosty, słownictwo przydałoby się wzbogacić. No i oczywiście: trochę mniej oklepany temat. Odrobinę wyobraźni.
A usprawiedliwianie się wiekiem jest tanim chwytem.
Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. I nie tanie szmiry, ale książki wartościowe. Pracować, ale pracować do szuflady. Pisać krótko, krótkie opisy, wyrwane z kontekstu dialogi. Może nawet odczepić się od fantasy. Przynajmniej na jakiś czas.
Mam nadzieję, że bierzesz do serca wszystkie te komentarze i nie trafiają one w próżnię, bo szkoda byłoby mojego (i nie tylko) czasu.
A to, że powtarzam ten komentarz tutaj nie jest złośliwością a jedynie odpowiedzią na umieszczenie tego tekstu na dwóch stronach, przy czym jako osoba zajmująca się korektą na jednej z nich, nie otrzymałam go do wglądu przed publikacją. Pozostały mi jedynie komentarze…
Ja tego nie rozumiem. Elfka bohaterką ludzi? Nie, to nie przejdzie. W świecie wiedźmina mordercę powinni cni chłopkowie pronić, a nie cieszyć się z jego śmierci!
Kolejna sprawa- z tekstu wynika, że koń był czymś w stylu Kelpie Ciri, więc jakim prawem jakaś kobieta mogła zatrzymać go? I jeszcze jedno- Człowiek nigdy by nie dał elfce taakiego prowiantu!!!
Noo, to teraz się dupnąłem… Aczkolwiek p przed r daje b, no nie?
Strzygo, powinnaś napisać jakieś opowiadanko do działu „Humor”, bo samym komentarzem sprawiłaś, że popłakałem się ze śmiechu, więc co to będzie po artykule specjalnie poświęconym rozśmieszaniu ludzi… :]