Witaj przyjacielu. Siadaj! Napił byś się piwa? Ja też! Postawił byś coś bo w gardle zaschło niemożebnie. Nie masz pieniędzy? Szkoda. Co tak na okręty patrzysz? Na morze chciałbyś? Nie łatwe to życie. Służba ciężka i niebezpieczna. Nie łatwo być marynarzem. Nie trzeba morskich bestii by nikt więcej tych co wyszli w morze nie zobaczył. Sztormy, piraci, kapitanowie nie szanujący życia, to aż nadto. Chodź. Pójdziemy do portu pokażę ci statki. Widzisz marynarz wiedzieć powinien nie tylko na czym służyć, ale i dla kogo.

Widzisz ten wielki statek? Tak, to galera. Najpopularniejszy statek na Wielkim Morzu. No może nef popularniejszy, ale nef pokażę później. Cała masa ich odmian. Od małych patrolowych po wielkie cesarskie. Poznajesz banderę? Tak, Nilfgaardczyk. Żelazna trójdzielna ostroga tuż pod wodą mu wystaje jak róg u jakiegoś potwora. Służy do taranowania. Maszt jeden ma, reja szeroka z trójkątnym żaglem. Taki żagiel nordlińskim zwą. Czemu? Diabli wiedzą! Jak do bitwy idzie to maszt się składa, żeby nie utrudniał. Z takim żaglem pod wiatr płynąć można. Lawiruje się, po naszemu – halsuje. Są takie galery co masztów w ogóle nie mają. Dwa rzędy wioseł. Widocznie stary. Teraz więcej jednorzędowych budują. Mówią, że bardziej się opłacają i lepiej na morzu sprawują. Kiedyś budowano trzy- i czterorzędowce. Ten nie jest duży. Ta galera to liburna. Ma z 66 łokci długości i coś ze 140 wioślarzy, do tego będzie jeszcze z 40 żołnierzy. Żeby takim wiosłem machać na takim okręcie, to do jednego dwóch ludzi trzeba. Są jeszcze większe. Zwą je galerami cesarskimi. Mają nawet 100 łokci długości, a wioślarzy może być nawet więcej niż 250! Wiosła tak wielkie, że i pięciu i nawet ośmiu ludzi do jednego trzeba. Pono taki jest „Wielkie Słońce” Flagowy okręt cesarza, ale ja go nigdy nie widział. Często bogato je zdobią, że by splendor, chwałę i potęgę pokazać. Kiedyś jeden kleryk tłumaczył mi że to taka broń ta no… psychiczna, czy jakoś tak. Że strach takiego kolosa zaczepiać. No ale i nie tylko, nad dziobem i rufą kasztele dla łuczników i kuszników. Że okręt duży to wielu ich tam wejdzie. Nadto burta z grubych bali zrobiona i jeszcze brązowymi blachami obita, Nie łatwo taki okręt atakować. Takich to jednak już mało się buduje. Za drogie, łacno toną przy dużych sztormach. Zresztą sztorm to dla każdej galery kłopot nie lada. Że niewolnicza galera i co ja się tak na nią gapię? Może i niewolnicza, ale nie koniecznie. Coś tak oczy wybałuszył lubo jak kogut na kurzy kuper? Toć przy wiosłach często wolni siedzą nikt ich po plecach nachajką nie smaga. Że bzdury plotę? Że jeno głupi szedł by na galerę gdzie jeno poganiają, a batem za opieszałość po plecach się bierze? Powiedz mi, kiedy jadłeś? Przedwczoraj? Galerniki jedli dziś. Kaszę z kapustą. Sam widziałem jak kocioł im znosili. Codziennie jedzą i w cale nie najgorzej. Wielu tak pańszczyznę odrabia. Służba galernika nie taka zła skoro wiesz, że zawsze kałdun napełnisz. Jeszcze jedno ci powiem łeż to że ich bez litości batami smagają. Biją tylko na niewolniczych, a i to patrzą żeby nie zatłuc. Przecież jak galernika zabiją, albo jak z głodu lub ran ustanie to skąd weźmie na morzu drugiego? Co z tego, ze pod pokładem zawsze trzyma się „zapas”. Jakbyś bił bez pamięci to on też Ci na długo nie starczy. Krakena za wiosłem nie posadzi. Wiedzieć też trzeba, że im mniejsza obsada przy wiosłach tym statek wolniejszy i mniej zwrotny. Żagiel tu jeno pomocniczą rolę pełni. Jak kapitan mądry to wie że póki jest na morzu o galerników dbać trzeba. Obwiesić, czy zatłuc zawsze się zdąży. Nie mówię, że nikt nigdy na galerze nie umarł, ale nie tak to bywa.

O, a tamten niski okręt widzisz? Tak ten z rurą na dziobie i banderą novigradzką. Nie ma tarana. Nie to nie duża łódź, to też galera i to nie byle jaka. To novigradzka galera ogniowa. Ta rura to syfon. Jak plunie novigradzkim ogniem to trafiony okręt, bez ochyby spłonie. Nie ma jak tego gasić. Te statki są mniejsze i niższe od liburyn. Chętnie ich się do patroli używa. Nikt mądry ich nie atakuje. Nawet Wyspiarze.

Na galerach, żeby wioślarze równo pracowali to zawsze bęben się za nimi ustawia co by rytm wybijał. Tak według uderzeń bębna wiosłują. Dzięki temu ordnung przy wiosłowaniu jest zachowany. Dziwne to. Taki Nilfgaard potężny jest,ale flotę ma do rzyci. Jej trzon to galery właśnie. Potęgą morską to cesarstwo jednak nie jest. Chętnie co prawda na swoje okręty rekrutują, a płacą nie zgorsza. Zwłaszcza renegatów ze Skellige cenią. Po mojemu to się jednak nie opłaca. Wyspiarze lubo coś ich atakują, a nie ma żeglarzy co by im dorównywali.

A właśnie o wilku mowa… Widzisz ten statek z pasiastym żaglem co do portu wchodzi? Tak ten. Dziób rzeźbiony na kształt morskiej hydry, albo innej maszkary. No, no ktoś znaczny. Prawdziwa „stodwudziestka”. Znaczy ma 120 wioseł. To drakkar Wyspiarzy. Największa jednostka jaką dysponują Skelligeńczycy. Długi na 140 łokci. Ma tyle . Możesz sprawdzić. Oni budują bardzo dokładnie. Rzadko jakiś odstaje od reszty. Jest tak, bo okręty wystawia ledung. Co to jest? Skellige dzieli się na ledungi określa je taka liczba ludzi, których stać na wystawienie okrętu wraz z załogą. Może to być jeden dom, a może być i całe miasto. Coś jak baronia, albo marchia. W ten sposób płacą daninę. Władcy Wyspiarzy przed wiekami określili jakie statki ledung ma obowiązek wystawiać. Podano odgórnie wymiary statku dla każdego ledungu. Dlatego tak dokładnie zbudowane. Są trzy rodzaje: snek, sheida i drakkar.

Najmniejszy jest snek nazywany też „czterdziestką”. Wiesz już czemu. Sneki mają 54 może 56 łokci długości, są szerokie na 10 łokci, a zanurzenie mają nie większe niż 2 łokcie. Maszty 36 łokci długie. Można je złożyć. Załoga to 50 do 60 ludzi, ale tylko na długich rejsach. Jeżeli płyną na wojnę to załogę wzmacniają do 90 ludzi. Teraz jednak rzadko tak się dzieje. Obecnie statki te wykorzystują do handlu, transportu i połowu ryb. Do tego nie trzeba tak licznych załóg. Z resztą teraz zastępuję je knory. Takie same w budowie, jeno szersze. Więcej towaru na nie wchodzi. Knor to statek kupiecki każdy ci to powie. Mniej wioślarzy, za to większy żagiel.

Trzecim okrętem jest sheida, albo jak wolisz „sześćdziesiątka”. Długie są na 84-90 łokci. Szerokość to będzie z 14 łokci. Zanurzenie jednak małe. Tylko 4 łokcie. Budują tak, żeby okręty na rzeki mogły wchodzić i co by w razie czego łatwo je było na karkach przenieść. Oj nie raz Wyspiarze ponieśli żelazo i ogień tu gdzie się ich nikt nie spodziewał.. Obacz dobrze. Jak kiedy podobny okręt zobaczysz podle swojej wsi, bierz nogi za pas i się nie oglądaj. Pamiętaj, że „wielki wąż” rzeź znaczy. No co tak patrzysz. Nie znasz tego widzu: „Jedź na Skellige. Twoja żona już tam jest”? Spokojnie. Tu w Novigradzie nie ma czego się obawiać. Co ciekawe załoga na sheidzie jest w tej samej liczbie co na sneku. O przestrzeń się rozchodzi. Łupów na taki więcej wejdzie. Nadal jednak jest smukły, jak większość wojenników. Na drakkarach więcej ludzi się mieści nawet i 260 wojów. Trudno znaleźć okręty szybsze i zwrotniejsze niż ichnie.

Skoro już o nich mowa. Niemal identyczne okręty budują Cintryjczycy. Tyle, ze oni zamiast łbów bestii umieszczają na dziobie taran nadwodny. Używają ich do niszczenia nadburcia i łamania wioseł. Lepszy niż podwodny w galerach. Nie ma ryzyka, że staranowany pociągnie napastnika z sobą na dno.

Idziemy dalej. A to jest właśnie nef. Jak i galery pływają pod wszystkimi banderami jakie można spotkać na Wielkim Morzu. Że do Skelligeńczyka podobny? A prawyś. Z inich knorów się ten statek wywodzi. Kiedyś Wyspiarze atakowali niemal każdy okręt. Żeby lepiej z nimi walczyć zaczęto budować okręty podobne do wyspiarskich, ale wyższe. Dla potrzeb obrony na dziobie, rufie i bocianim gnieździe dobudowywano kasztele dla łuczników. To od nich wywodzi się koga. Nie budowano ich jako okręty wojenne. Powolne jako i kogi. Koga stoi tam zaraz do niej podejdziemy. Ten jest tak długi jak i drakkar. Jeno szerszy i wyższy. Przez to głębiej zanurzony. Ma ostrodenny kadłub i jak większość okrętów budowany jest na zakładkę. Mają jeden maszt, rzadziej dwa i tradycyjny ster przyburtowy. Takielunek już na nim z prawdziwego zdarzenia. Maszt po bokach podtrzymują wanty. Z przodu sztag, a z tyłu dwa paduny. Tu już można sterować żaglem. Służą temu zamocowane do rei brasy i trzymające za dół żagla szoty. Są jednak nefy dużo większe. Ten może wziąść może z 800 kwintali. Ja już widział i taki co może załadować i 3000! To tariady. Transportuje się nimi konie. Maja nawet dwa pokłady ładunkowe i rampę z tyłu statku, żeby łatwo konie czy tam bydło ładować. Wielkie są jako olbrzymy. Mogą zabrać 40 a nawet 100 koni z paszą i ludźmi. Jeno magika w załodze trzeba. A no tak! To nie koga. Mają stery przyburtowe. Mało zwrotne. Nawet te co maja potrójony ster. Taki duży statek jak jest mało sterowny to w czasie sztormu na Wielkim Morzu dużych szans nie ma. Trzeba, żeby ktoś choćby wicher i fale osłabił. Dlatego często w kilku płyną co by się opłacało czarownika wziąść.

Chodź ! O widzisz ten statek! Ten duży żaglowiec pod kovirską banderą. Ten pękaty. Co się śmiejesz że jako balia? Głupiś! To koga. Ma bardzo wysokie burty. To na rufie i dziobie co jak korona wieży, to? Na Wielki Ogień! Po co ja po próżnicy język przy nefie strzępił?! Ty się na statki patrz, a nie na dziewki! Z resztą drogo biorą i jeszcze medyka ryzykujesz. Jak to w porcie. To kasztele! Ty się tu ucz! Pociskami z nich wraże okręty się razi. Ciężko ją abordażem dzięki temu wziąść. Nawet Wyspiarze ich unikają. Jest dość duży by montować na niej balisty, onegary, a nawet trebusze. Jak ty mnie tak słuchał to o liny z takielunku pytał nie będę. Medyk zabronił mnie się denerwować. Co?! Czy piwo pić mnie nie zakazał? Milcz huncwocie! Nie ty mi będziesz morały prawił! Znalazł się! Po za tym ja piwo piję dla zdrowia! Hyr i sromota na takich uczniów! Tfu! Towaru tam wejdzie do ładowni, że na żaden inny tyle się nie zmieści. Nawet 2000-3000 kwintali! Lubo i w bardzo dalekie rejsy bez zawijania do portu pływać nią można. Prawią, że choćby nawet z kovirskich portów do Nilfgaardu. Jeno tylko do portu z prawdziwego zdarzenia zawijać może. Zanurzenie ma takie, że trza głębokiego basenu portowego. Nie wywleczesz ich na brzeg. Musi być reda, pomost i szalupy co by go rozładować. Kovirczyki nimi chętnie pływają. Bezpieczne, mało marynarzy trzeba, łatwo się bronić, sztormów się nie boi. Wymarzony statek kupiecki. Ma 60 łokci długości, 10-16 łokci szerokości. Tak prawie jak 1:4. Jeden maszt z prostokątnym żaglem. Jak na wojnę płynie to i 90 ludzi, wejdzie z czego nawet 50 to mogą być żołnierze. Słyszałem o wojennych kogach co i 300 żołnierzy zabrać mogą i to razem z prowiantem na długi czas. Jedyna wada to prędkość. Tylko 5-6 węzłów. Łatwo im ujść. No, ale nie z myślą o pościgach je budowano. To żaglowce. Nie wiosłuje się na nich. No chyba, że jak jest flauta, albo przy manewrowaniu. A i to rzadko. Szalupy się wtedy spuszcza i one holują okręt. Na zwykłym kupcu do rejsu 10-15 marynarzy wystarczy. Pytasz gdzie ster? A to ta wielka decha z tyłu. Tak na rufie mają, nie na burtach jak na innych okrętach. Sprytnie to Kovirczyki wymyślili, nie? A prawią, że Kovir już nowe okręty buduje. Holki. Będą miały nawet trzy maszty. Co za tym idzie dużo bardziej złożony takielunek. Żeby do niego sprawniej się dostać chcą użyć drabinek sznurowych. Ponoć będą też pomieszczenia dla załogi z prawdziwego zdarzenia. No i wreszcie dziób ma być uniesiony jeszcze wyżej. Cwane liczykrupy, nie?

Pytasz co to za małe statki uwijają się po całym porcie? Te o długim, smukłym kadłubie? Te bez nadbudówek na pokładzie? Barki. To są barki morskie. W tą stronę pójdzie po mojemu szkutnictwo. Jak zobaczyłem co potrafią nawet w czas największych sztormów to myślałem, ze czary. We wszystkich wcześniejszych okrętach budowa jest taka, że cienkie deski pracują, a sztywność zapewniają wewnętrzne wręgi. Na barce sprytnie związano gruby kadłub z wręgami. Nawet wejście na mieliznę czy rafę lepiej znoszą. Są odporne na sztormy jak żadne inne. Mają olbrzymią nośność. Mogą wziąść masę towaru na pokład. To właśnie na nich buduje się morskie wieże oblężnicze.

Tak. Tyle tobie wiedzieć na początek starczy. Więcej musisz nauczyć się sam. Pewnie, ze to nie wszystko. W takim Ofirze masz okręty jak: dohwy, zaruki, czy sambuki. Pływają tam ghanije, bumy i baghale. Wiem tylko, ze ofirskie okręty to zwykle galery i maja ony nordliński znaczy skośny żagiel. Jeszcze dalej na morzach spotkać można wielkie jako góry dżonki. Ponoć to giganty przy których nawet tariady wyglądają jak łódeczki. Nic ci jednak o nich nie opowiem, bo ich nigdy nie widziałem.

Co to? Bęben! Rety! Werbowniki! Chodu! Biegnij głupcze! Chyba wolisz sobie sam statek na którym chcesz służyć wybrać! Nieprawdaż?