Witajcie, wędrowcze. O tak, od razu widać, żeś nietutejszy. O kim chciałbyś usłyszeć? Mów głośniej, moje stare uszy pozostawiają wiele do życzenia… Ach… Oren… Tak, ten człowiek staje się już teraz legendą… Ale… Ach, tak strasznie zaschło mi w gardle… Tak, piwo w zupełności wystarczy. Na razie. Więc na czym to ja skończyłem? Tak, Oren. Khe, khe, o tym człowieku można byłoby napisać cztery, jak nie więcej, opasłe tomiska. Jedno jest pewne: tu, w Beauclair, jest największym rozpustnikiem, stąd też jego przydomek. Zapytaj kogoś o Orena – nie będzie wiedział, o kim mówisz. Zapytaj zaś o Rozpustnika. Zrazu dostaniesz wszelkie informacje na temat hulanek, jakie kiedykolwiek wyprawił. A było ich tyle, że trudno zliczyć, nawet tym, którzy liczyć umieją. A dzieje się na nich tyle…

Ach, dobre to piwo. Wypiłem tak szybko, żem nawet nie zauważył, jak zniknęło. Będę wracał do dziatek, czekają już na mnie. Jeszcze jedno? Ano, nie odmówię. Ach… Gdyby mnie było na takie stać czasem… Oren? Ach, tak, Rozpustnik. Ma chłop denarów jak głupi gwoździ. Spore miasto mógłby wykupić. I co najdziwniejsze – wcale nie widać, żeby mu majątku ubywało. Ten człowiek cały swój czas poświęca na organizowanie wielkich i hucznych zabaw, z kuglarzami, śpiewakami, raz nawet samego mistrza Jaskra gościł. Na tych ucztach stołu uginają się pod ciężarem jadła i trunków. I każdy, kmieć czy rycerz, może na ucztę taką wejść i się gościnnością Rozpustnika rozkoszować. Chłop to godny chwały wszelkiej – nigdy nic w zamian nie chciał. Gdzie mieszka? A widziałeś, panie, tę willę, ba, ten pałac na skraju miasta? Mieszka tam sam, bez choćby kucharki. Cała jego służba wędruje od karczmy do karczmy, od jednej zabawy do drugiej. Do samego domu nikogo nie wpuszcza. Nikt nie wie, co on tam może trzymać. Jedni twierdzą, że uprawia potajemnie jakieś sztuki magiczne. Inni z kolei, że może hoduje tam potworne stwory, jemu tylko uległe. Było też kiedyś paru takich, co to twierdzili, jakoby miał on piwnice całe złotem wypełnione No zniknęli bez śladu, ale nikt ich specjalnie w Beauclair nie lubił, głupi byli, mogli zawędrować gdzieś nie wiadomo gdzie. Wracając do samego Orena, słyszałem jak jakaś baba dziewce opowiadała, jak to widziała kiedyś Rozpustnika zamieniającego się w złotego smoka. Eee… Bajdy starej czarownicy. Nie radzę w to wierzyć, panie, o ileś przy zdrowych zmysłach.

Khe, khe, w głowie zaczyna łupić, mocny to trunek. Jeszcze jeden? Hmm… Z wielką chęcią, ale niech mnie waćpan potem do domu zaprowadzi. Nie ten już łeb…

Oren… Ech, widzę, że i ciebie zainteresował. Jak to wygnać?! A co on komu przeszkadza? Gdyby go tu nie było ludzie pozdychaliby z nudów i monotonii! Poza tym nie ma za co go stąd gnać. Nic złego nie robi, tylko tyle, że do domu nie zaprasza. E tam, pewno mieszka sobie spokojnie odreagowując po swoich hulankach. Chociaż… No, trzeba przyznać, że ciekawość kmiotków tutejszych wznieca. Te plotki o jego rzekomym bogactwie w lochach albo o jego ,,zdolnościach magicznych” szerzą się już i poza Beauclair… Było paru śmiałków, którzy pragnęli odkryć tajemnicę, o ile jakąś ma, ale oni… chwila… był raz chłopak, Telros. Silny jak byk. Na jednej z uczt przesadził nieco i ogłosił wszystkim bawiącym się, że nazajutrz zamierza udać się potajemnie do pałacu Orena. Rozpustnik sam nie bawił na tej uczcie, ale wieść ta dotarła zapewne i do niego. Faktem jest zaś, że Hike tej nocy zniknął bez śladu. Być może wpadł gdzieś do jakiejś rozpadliny czy inszego rowu i się zagłodził. A może po pijaku wyruszył gdzieś, nie wiadomo dokąd. A może… A może Oren zajął się chłopakiem, pozbył się zagrożenia, że jego sekret ujrzy światło dzienne. Ludziska i tak powiadają, ale ja w to nie wierzę. Czasami pójdzie który szukać Telrosa, w końcu było to nie więcej jak miesiąc temu. W każdym razie nikomu się to nie udało. Ty, panie, wyglądasz na tropiciela. Może tobie by się udało? Matka i narzeczona chłopaka słono zapłacą za jakąkolwiek wieść o nim. Ostatni raz widziano go, jak wchodził w tamte lasy, tam na zachód. Dziewoje nadal wierzą, że się znajdzie.

Jeszcze jedna interesująca informacja o Orenie. Chłop znika średnio raz w miesiącu, nie pojawia się na ucztach, które każe zawczasu przygotować, nie pojawia się w mieście, w jego pałacyku panuje cisza jak makiem zasiał. A jak wraca to wydaje się być osłabiony, na rękach ma sporo zadrapań. Ja nie wiem, panie, jam prosty człek, ale coś mi się nie podoba w tych jego zniknięciach. Nie snuję domysłów, ale wyglądacie, panie, na bystrego, pewno już układasz sobie w głowie, co tu się dzieje. Myślenie zostawiam mędrszym.

Teraz żegnaj, panie, za piwo dziękuję, ale wracać muszę. Trafię sam, chyba. Powiem ci jedno: nie wierz w te wszystkie gadki, plotki o Orenie. Według mnie, i mam nadzieję, że i ciebie, panie, Rozpustnik to zwykły jegomość, który całe swe życie poświęca zabawie. Lubią go tu wszyscy. Jegomość zacny, no i dzielić się umie. Nikomu nie odmówi niczego, poza zwiedzaniem posiadłości, nikt za to na niego złego słowa nie powie. A że stary nie jest, w końcu chłop trzydziestki dopiero dobiega, panny się w sznureczku niemal do niego ustawiają. Ohoho, pytasz, jak on wygląda? Widać, żeś przejazdem. To ten rosły chłop, z bujną miedziano – rudą czupryną i brodą, z wiecznym uśmiechem od ucha do ucha. Tak, ten wysoki. Zapraszam więc w imieniu gospodarza na dzisiejszą ucztę. W tej karczmie, po zachodzie słońca. Do zobaczenia, nieznajomy!

Dominika ‘Orlica’ Kowalska

Rysunek: Paweł 'chudy’ Chudala