Dziwo z Brokilonu
Swoimi czasy byłam jedną z niewielu osób, które mogły bezkarnie wędrować po Brokilonie i nie miały w tamtejszych driadach wrogów. Często więc miałam okazję słuchać nieco nowinek z odległych części lasu.
Driady z chęcią raczyły mnie opowieściami o dziwnej istocie, mieszkającej we wschodniej części lasu. Zwały ją Driad. Jego postać od lat owiana była tajemnicą, nic też nie zapowiadało szybkiego jej wyjaśnienia. Co w Driadzie było takiego dziwnego? Dowiedziałam się tego łatwo, lecz potem częstokroć zastanawiałam się, czy nie lepiej byłoby, gdybym nigdy nie słyszała o nim, bowiem ta wiedza kosztowała mnie wiele nieprzespanych nocy i straconych na jego bezskutecznych poszukiwaniach dni.
Driad byłby zwykłą driadą, gdyby nie pewien szczegół: to mężczyzna. Nikt właściwie nie wiedział, jak możliwe były jego narodziny, jego powstanie. Czy jest dziwożoną czy też przedstawicielem nieznanej dotąd rasy? Chyba każda z tych leśnych boginek starała się na swój sposób wyjaśnić tajemnicę jego istnienia. Bardzo mało o nim wiadomo, prawie nic, w gruncie rzeczy. Jedna z driad widziała go w całej okazałości przez chwilę wystarczająco długą, by zapamiętać szczegóły. Miał długie, skołtunione włosy o barwie świeżej trawy. Jego skóra również miała kolor zielonkawy. Posturą niewiele różnił się od potężnego, ludzkiego mężczyzny. Słyszałam, jak driada, która go wtedy widziała, roztrzęsiona i podniecona opowiadała, jak to zerwał się, gdy spostrzegł jej obecność, i błyskawicznie zniknął w gęstwinie zanim ona wykonała jakikolwiek ruch. Zdążyła jedynie zobaczyć jego oczy – czarne niczym węgle. Nie była pewna, ale wydało jej się, że są one pozbawione białek. Porusza się wyjątkowo zwinnie i cicho, do tego stopnia, że przywodzi na myśl polującego i skradającego się dzikiego kota. Ja sama kiedyś go widziałam. Niestety, z daleka, ale byłam świadkiem, jak gołymi rękoma podniósł nad głowę i rzucił wielki pień, leżący mu na drodze. Widziałam też, jak wiewiórka swobodnie i ufnie usiadła mu na ramieniu, na co on uśmiechnął się tylko, krótko, smutno, tajemniczo…
Poza tymi kilkoma informacjami niewiele możesz o nim usłyszeć. Chyba jedynie tyle, że żyje z polowań. Zazwyczaj nie oddala się za bardzo od jakiegoś strumienia czy rzeczki – zawsze jest gdzieś w pobliżu wody. Bardzo dobrze posługuje się nożem i oczywiście łukiem. Nie znajdziesz lepszego w łucznictwie, nawet żaden elf go chyba nie pokona. Czy coś jeszcze? Hmmm… Prawdopodobnie nic więcej. Więc jeśli zbłądziłeś do Brokilonu, wystrzegaj się nie tylko driad. On byłby zdolny zabić cię tak szybko, jak ty mrugasz okiem. Nie wierzysz? Możesz się z łatwością przekonać, o ile wcześniej nie spotkasz którejś ze strażniczek…
Możliwych wersji jego narodzin czy powstania jest tyle, ile dziwożon. Każda ma swoje solidne podstawy, by obstawać przy swoim. Jedne twierdzą, że stworzył go jakiś potężny mag, jako swego szpiega w Brokilonie. Inne zaś są przekonane, że on nie jest driadą, a intruzem, którego trzeba jak najszybciej usunąć – dyplomacją lub przemocą. Oboje dobrze wiemy, której metody najpierw użyją…
Słyszałam kiedyś jeszcze inną wersję – ta wydaje mi się najbardziej prawdopodobna, jednakże i tak mało możliwa… Jedna z driad powiedziała mi raz, że według niej może jest to prostu zdziczały człowiek, na przykład banita, szukający schronienia w gąszczach Brokilonu. Zastanawiałam się nad tym, ale żaden z argumentów mnie nie przekonywał, czułam, że jest jeszcze coś, czego o nim nie wiemy. Jeśli to człowiek to skąd u niego taka barwa skóry i włosów? Barwnik? Od razu wybiłam to sobie z głowy, bowiem taki barwnik kosztowałby fortunę. A jeśli był on banitą, wyjętym spod prawa, to nie byłoby go na niego stać.
Driady są gotowe zrobić wszystko, byleby tylko dowiedzieć się o nim czegoś konkretnego i co najważniejsze: kim jest i skąd się tu wziął. Poznałam je nieco przez te kilkanaście lat z nimi spędzonych i czuję, że jeszcze kilka wiosen przeminie, a będą skłonne nawet zwrócić się po pomoc do któregoś z ludzi czy przedstawicieli innych ras. Oczywiście, tylko pod warunkiem, że zrozumieją, iż same nie mają nawet cienia szansy, by dowiedzieć się czegokolwiek o Driadzie.
Driad już teraz staje się legendą wśród brokilońskiego ludu, lecz wieść o nim nigdy chyba nie przedarła się przez granice lasu. Nie zdziwiłabym się, gdyby nagle wyszło na jaw, że ja jako jedyna spoza Brokilonu słyszałam choćby słowo o Driadzie. Dziwożony ukrywają bowiem fakt o jego istnieniu jako pewną oznakę słabości. Jako dowód, że i dla nich są rzeczy, o których nie mają pojęcia. Jedno jest pewne. Żadna z nich spokojnie nie położy się spać wiedząc, że po tym wielkim lesie grasuje jakiś intruz, o którym nic nie wiadomo. Powtarzam, zrobią wszystko, dosłownie, aby sprawa Driada szybko się wyjaśniła… Wszystko…
Może w Tobie znajdą sprzymierzeńca?…
Dominika ‘Orlica‘ Kowalska
Podoba mi sie forma artukułu. Zazwyczaj auor przyjmuje role „wszystkowiedzącego”, ty zaś opowiedziałaś legende, pewnie zzdeformowaną przez plotki i zostawiłaś spore pole do popisu bajarzowi, który ewentualnie zdecyduje się skorzystać z Twojej pracy. To dobrze 🙂
Znalazłem błąd, zastanawiam sie czy jest sens go wytknąć.. hmm… no cóż, chyba nie zaszkodzi:
Po co driady miałyby zwracać się o pomoc w odnalezianiu Driada do innych ras? Przecież to one najlepiej znają sie na tropieniu, najlepiej znają Brokilon, i najskuteczniej potrafią w nim zabijać. Pozatym jak sama napisałaś driady postrzegają driada jako intruza, a to, że swobodnie chodzi po lesie jako oznake słabiości. Wpuszczenie do brokilonu grupy smiałków było by kolejną grupą słabości…
8 daje, albo nie, poczekam jeszcze.
Chciałam przez to przekazać, że poproszenie o pomoc kogoś spoza Brokilonu byłoby decyzją ostateczną, kiedy nie byłyby już ambsolutnie innej rady. Miałam też na myśli, że byłby to ktoś zaufany, taki jak jedna z tych osób, o których napisałam w pierwszym akapicie.
Następnym razem (o ile takowy będzie :P) wyrażę się jaśniej 😉
Fajny artykuł.Jest ciekawy pomysł.Ładny styl pisania.
Daje zasłużoną 9.
Po głębszym zastanowieniu bardzo dobry, a co najważniejsze przygodogenny artykuł. 8-
Wielce ciekawe, tylko mało tego, mogłaby znajdować się obok jakaś przygoda.
W artykule nie pasuje mi za bardzo to co wytknął Ciesiel, ale ogólnie pomysł na „dziwomęża” jest bardzo ciekawy.
Tak, też się z wami zgodzę. Trochę tu brakuje logiki. Ale całość jest niezła. Tylko skąd ta nazwa-Driad? Czy skoro driady uważają go za intruza, powinny go tak nazywać? Moim zdaniem, przeciwnie. To świadczy niemal o tym, że go do siebie porównują, że jest po prostu ich męskim odpowiednikiem. Pewnie tak jest, ale w oczach driad powinno być inaczej. No, ale przynajmniej łatwiej jest go sobie wyobrazić:) Nie wydaje mi się też, że rzadna driada nic by o nim nie wiedziała. Przecież starsze z nich, muszą coś pamiętać, jego przybycie, to, czemu jest do nich tak podobny! A skoro są tak zdeterminowane, żeby rozwiązać jego zagadkę, w końcu by to rozpowiedziały w Brokilonie. Na razie tyle, skomentowałem tak pospiesznie z powodu nieporozumienia z Ciesielem 😉
Driad, nazywany tak przez postać, która opowiada, pojawił się tam niewiadomo kiedy, może jest w Brokilonie od wieków, ale zauważony go niedawno, a może ukrył się/zamieszkał w lesie jakiś czas temu. Chyba wszystkie driady o nim wiedzą, ale nie rozmawiają na ten temat, coś jak temat tabu. Nazywają go dziwem, intruzem, różnie.
To chyba na tyle 🙂 Wreszcie jakiś z moich artykułów dostał ocenę powyżej 6 😉
„Driady z chęcią raczyły mnie opowieściami o dziwnej istocie, mieszkającej we wschodniej części lasu.”
Ehm, temat tabu? Bez komentarza:D
„Zwały ją Driad.”
Nazywany tak przez postać, która opowiada, nie przez driady? Bądź konsekwentna w tym, co piszesz.
„Słyszałam, jak driada, która go wtedy widziała, roztrzęsiona i podniecona opowiadała…”
Taa, znowu temat tabu. Z artykułu wyraźnie wynika, że driady mówią o Driadzie, nawet chętnie. A jeśli opowiadają o swoich wstydliwych tajemnicach gościom, nie mówią o tym między sobą?! Nonsens.
„Ja sama kiedyś go widziałam. Niestety, z daleka, ale byłam świadkiem, jak gołymi rękoma podniósł nad głowę i rzucił wielki pień, leżący mu na drodze. Widziałam też, jak wiewiórka swobodnie i ufnie usiadła mu na ramieniu, na co on uśmiechnął się tylko, krótko, smutno, tajemniczo”
Ten fragment dałem tak na marginesie. Chodzi mi tu tylko o logikę, konsekwencję, te sprawy. Napisałaś, że narrator niestety widział Driada z daleka. Mimo to, dostrzegł na jego twarzy niewyraźnie pokazane, ale wyraźnie odczytane uczucia?! Bez sensu trochę.
Artykuł dobry. O, pasuje do oceny 7! Tyle dam.
heh, prawda, nieco namotałam 😉
Chodziło mi o to, że nie mówią o nim przy obcych. Narratorkę traktowały jak swoją.
Eh, i znowu namotałam. OK, macie rację:
Driady nie powinny nazywać Driada Driadem, dalsze moje komentarze po uwadze Cavalorna nie isniały 😛
ehh..w momentech bywa takie nieporadne ale ogólnie baaardzo ładne <8>
ogulniem ciekawe(ciekawsze niz moje bezsensowne komentarzeHAHAHA) i interesujace.
ciekawy pomysł na przygode. driady proszące o pomoc?
takich dziwuw to jeszcze swiat nie widział….dziwÓw, oczywista
Sam pomysł jest naprawdę dobry, brakuje mi tutaj tajemniczości, opowiadający cechuje się przewidywalnością, sama nazwa Driad jest mało ciekawa, liczba mnoga dopełniacza słowa Driada to też Driad i mogą tu być małe pomyłki. Może inna nazwa i nie do końca taka znana jak Satyr, czy Faun, ale może Driadon? Driader? A może w ogóle coś odmiennego, by pokazać jak driady nie chcą być porównywane z ów stworzeniem?
„Driady nazwały go Sukug, co oznacza w ich języku odmieniec” Można pobawić sie w słowotwórstwo 🙂
Przy pierwszym wymienieniu słowa Driad od razu wiadomo, że chodzi o mężczyznę, a to jest dopiero później wyjawione, szkoda.
Brakuje mi też realizmu postaci, zawsze są piękne kobiety i takemniczy, drapieżni mężczyźni. Nie mógł być chociaż mało przystojny, albo „nienaturalnie i odrażająco zbudowany”? 🙂
Ogólnie za pomysł 9, za małe usterki minus… nie ma minusów, co za szkoda, zostaje 9 😉
Jako postać „Driad” jest bardzo ciekawy, jednak nie dużo ma to wspólnego z przygodą i nie podoba mi sie fakt, że ten artykuł znajduje się również na tej stronie, a jestem troche podobny do Tissai de Vries, tzn. lubię mieć porządek 😛 Pomysł ciekawy, jednak chyba nie wystarczający i bardzo tajemniczy. Trudno byłoby taką postać wprowadzić w życie bohaterów.