AUTOR: Martyna „Sara” Tomaszewska, e-mail: [email protected]

IMIĘ: Kyrsha
RASA: krasnolud
WAGA: 38 kg
WZROST: 154 cm
PŁEĆ: kobieta
OCZY: niebieskie
WŁOSY: myszowate – blond, lekko falowane
WIEK: 17 lat

ARCHETYP: Mag [punkty rozdane metodą losową – k6-2] [7/14/20/26] (*umiejętności wrodzone / otrzymane dzięki rasie)

Ko: 4      Po: 3      Si: 1      Zm: 2      Zr: 2      Zw: 2
In: 4      Og: 2      Wo: 3

* WIGOR [1]
PRZESZUKIWANIE [1]
* WIDZENIE W CIEMNOŚCI [3]
* UNIESZK. PUŁAPEK [1]
* WALKA BRONIĄ [1]
* WALKA WRĘCZ [1]
ALCHEMIA [3]
ASTROLOGIA [2]
CZYTANIE I PISANIE: wspólny [3]
CZYTANIE I PISANIE: ojczysty [3]
EKONOMIA [2]
GEOGRAFIA [2]
* JĘZYKI: wspólny [2]
* JĘZYKI: ojczysty [3]
MAGIA [4]
* SZACOWANIE [2]
ZBIERANIE INFORMACJI [2]
DOCIEKLIWOŚĆ [2]
KONCENTRACJA [3]
PRZENIKLIWOŚĆ [2]
* KUPIECTWO [1]
RZEMIOSŁO
* ZŁOTNICTWO [1]
SZTUKA
Kaligrafia [3]

OSOBOWOŚĆ
HONOR [4]
PRZYGODA [3]
REPUTACJA [2]

PRZEZNACZENIE
WŁADZA

ŻYWOTNOŚĆ I STANY ZDROWIA
OBRAZENIA [29]
ZDROWY [29]
POOBIJANY [22]
POKALECZONY [15]
UMIERAJĄCY [8]

WADY
Klątwa [2]

WALKA
Obrona (dystans / broń / wręcz) 1/2/2
Zbroja: brak
Broń: brak

MAGIA
Obrona (czary/modlitwy/znaki): 6/2/2
Czary: do wyboru (patrz „Księga magii i religii”, rozdział „Z księgiczarów”, str. 96)
PM: 18 

PRZESZŁOŚĆ

  • Dawno, dawno temu. Za górami i lasami … nie, nie. To brzmi jakoś banalnie. Kurza twarz, ostatnio w ogóle nie idzie mi pisanie wierszy, ballad i składanie rymów, a mam taka świetna historię. Cholender jeżeli przyjdzie mi zmienić fach, to będzie początek końca. Chciałem wam opowiedzieć historię pewnej bardzo nie typowej, młodej adeptki szkoły magii, ubrać owa opowiastkę w jakieś wzniosłe słowa i odpowiednio formę, ale …
  • Nie bajaj mi tu panie trubadur tylko zacznij konkrety. Co ja jestem, poeta jakiś zakaprawiony czy jak? Czegoście się uwzięli na psia mać rymy. To nie moje są domeny. Jeśliś miałeś żępoło jedna na celu mi tymże uwłaczać, to jakem Trakun z Karbon skórę ci zaraza jasna nałoje tak że będziesz śpiewał falsetem! Gadaj tą historyjkę, albo …
  • Spokojnie !! Mości krasnoludzie, nie potrzeba się zaraz aż tak unosić i rękami toporkiem mi przed nosem wywijać. Hmm … O!! Grozić !! „Grozić” będzie do rymu !! yyy … no dobra, dobra, już mówię, cierpliwości … pysk mi jakoś wysechł, gardło by trza nasączyć.
  • Skaranie z tymi żępojłami … piwa !! Czy jak wy tutaj ten sikacz nazywacie !! Mówże, bo …
  • Dobra, już. Na czym to ja …? Jasne, przecież jeszcze nie zacząłem. No już, już. Balladę owa nie udaną miałem układać o pewnej bardzo ostatnio sławnej magiczce. To jest bardzo ciekawa historia ponieważ … albo nie, najlepsze zostawię na koniec.
  • Panie grajek, bo mi toporek ciąży za pasem…
  • Panienka pochodzi z okolic Aerdirn, … nie, chwilka … z Mahakamu. Gdy miała 11 lat odkryto u dziecka zdolności magiczne, taak. Tyle tyko, że ona nie mogła nad nimi zapanować. Ciągle puszczała jakieś fireballe albo inne pioruny. Na ten przykład, raz w lesie gdy próbowała rozpalić ognisko, połowa Brokilonu poszła z dymem.
  • Eee, co ty mi tu za śmierdzące kawałki opowiadasz. Co by ona miała robić w tym Brokilonie? Zgubiła się na grzybobraniu?? Dziwożony, parszywce by ja ustrzeliły aż miło, bo one najpierw strzelają a dopiero potem patrzą kogo ubiły.
  • No, mój drogi panie Trakun. Skoro pan tą historię zna lepiej ode mnie, to czego mi pan na głowie siedzi i za przeproszeniem moim szanownym czterem literom czas zatruwa? Chyba wiem jak było, z pierwszej ręki słyszałem, od wiedźmaka jednego … Reralta z Givii czy jakoś tak. Pomylił się, bo to mysie, szare i małe było. Ponoć podobne do księżniczki Cirilli z Cinty, czego ją tam szukał nie wiem. W każdym razie wydarł bachora driadom, jeszcze zanim zdołały go na kolejną dziwożonę przerobić. Cos tam było z przeznaczeniem, nie wiem, nie ważne. W każdym razie tarabaniąc się z powrotem przez Brokilon zrobili postój, bo lesisko wielkie. Jak dziewucha chciała pokazać, że też może się przydać na coś to przedobrzyła i tyle. Innym razem namieszała eliksiry dla jakiejś tam, ciągle kłócącej się pary. Chciała biedna dobrze … podobno. Tyle, że pomyliła fiolki i zamiast wywaru z żabiej żółci, nalała jakiegoś innego paskudztwa i mało co się nie pozabijali. Był rozwód a trójka dzieci poszła mieszkać z matką, raz jednak ojciec próbował – sukinsyn – wykraść dwóch synów do pracy na roli. Wywiązała się bójka i starszy syn teraz chodzi z klapką na oku, jak pirat jaki.
  • Rany boskie, ależ narobiłem bigosu….
  • Że jak? A cóż waści masz z tym wspólnego? Hmm?
  • Ayy …nic, nic, mów dalej żępojło, mów.
  • No więc potem biedactwo szukało na zimę schronienia w świątyni Melitele. Łaskawa zawsze dla zbłąkanych duszyczek Nenneke oczywiście przygarnęła niebogę, ale żałowała całą zimę, bo nie miała sumienia dziewuchy na mrozy wyrzucić. Podobno zakała jedna prawie zrujnowała świątynię. Jak zaczynała się modlić to cała sala trząść się zaczynała więc Matka kazała jej się modlić przed kapliczką na dworze. Jak siadała do wieczerzy to potrafiła niechcący podobno zamienić miskę z żarciem na złoto, to się Nenneke cieszyła. Czasami dziewczę chciało odpłacić się jakoś za szkody i próbowało umyślnie zamienić to i owo w złoto. Takim sposobem zamieniła czarnego kota kapłanki Ricji i cały kocioł żarcia na dwa dni dla mieszkanek Melitele … oczywiście w przypadku. O kota się po prostu potknęła gdy biegła do Nenneke pochwalić się zamienionym z złoto wazonem, a żarcie … Cóż, chciała pozamieniać sztućce kuchenne za złoto i zaczęła podżerać z kociołka, bo jej ładnie zapachniało. Ech, ale to co dziewczę wyprawiało później, to przeszło najśmielsze koszmary jej – w cudzym słowie – wielbicieli.

Trwoga ogarnęła Trakuna, jakby ktoś zaciskał mu na szyiniewidzialną pętlę. Zrobił się podejrzliwie ruchliwy, miotał się na krześle jakbymu było niewygodnie. Prawda zaglądała mu w oczy i straszyła wielce. Na jego czolewystąpiły drobne kropelki potu, ale nikt ich nie zauważył. Było zbyt późno, zbytciemno, wszyscy byli zajęci własnymi kuflami i nikt nie zwracał uwagi na krasnoluda. Naszczęście. W innym świetle wyglądałby jak okropnie, blady jak tarta papieru. Trakunprzełkną ślinę ciężko.

  • Na 100 funtów złota czystego, mówcie dalej żępojło.
  • Eee … zaschło mi znowu w gardzieli …
  • Piwa !! – wydarł się w niebogłosy Trakun. Oczy wychodziły mu z orbit, jego bladość dawała się już zauważyć. Mimo mroku.
  • Jedno jeszcze mości krasnoludzie, nazwij mnie kolejny raz żępojłą, wierszokletą, czy jakoś tak podobnie, a nie usłyszysz z ust moich ciągu tej historii …
  • Stoi, stoi !! – odparł w pośpiechu krasnolud – Wielce szanowny poeto, bądź łaskaw zwilżyć gardziel pomyjami za moją ciężką rąbankę i ciągnij dalej.
  • O! Dziękuję … ach te karczmarki, urocze … a tak, wracając do tematu. Najgorsze było jak dziewczyna pojechała do Verden. Zaprosił ją tam mag jakiś … Morgernstern, samobójca czy jak. Czarodziej starał się o rękę księżniczki Melaph’y, a ta nieboga, przebiegła żmijka bardzo się przejęła losem niezdarnej magiczki.
  • Dlaczego żmijka?
  • … Bo każdy co ją zna, wie co to za ziółko. Jak na dwór sprowadził się Mrogern, przebierała nóżkami, aż miło. Mizdrzyła się, stroiła, o maniery dbała. Robiła się na świętą i nikt się nie dał nabrać oprócz nieszczęsnego maga, ale ten się już na szczęście nie dowie, a może nieszczęście. Nie wiem. Wszystko jakieś takie zagmatwane. W każdym razie sprowadzenie dziewczęcia to był jej pomysł. Chciała pokazać, jakie ma dobre serce i jest wrażliwa.
  • O czym się nie dowie? Czekaj … Dlaczego chciała pokazać, że ma dobre serce? O co tu chodzi?
  • No przecież dzieciak tak się osławił w swojej niezdarności, że nikt go przygarnąć nie chciał i nadal nie chce. Ludzie się jej najzwyczajniej w świecie boją, boją się, że niechcący dzieciak zrobi im krzywdę, a nieboga się nie dowie bo wytchną ducha.
  • Co ?! Jak to ?!! Przez małą ?! – Trakun nie był już blady, z przerażenie zdawał się zzielenieć, a nawet zturkusowieć.
  • No po prostu przekręcił się na tamten świat, oczywiście, że niechcący. Jednego dnia Morgen orzekł, że na dziewusze ciąży klątwa i że chyba wie jak zdjąć zaklęcie. Tego samego dnia jeszcze zamknął się z małą w swojej wieży na trzy spusty. Nie minęła godzina, a z wieży zaczęły się dobywać nieludzkie wrzaski i piski – raczej dziewczęce. Z okiennic poszedł dym i fioletowo – różowy ogień, srebrzyste iskry i niesamowity dur
  • … musiało dojść do wymieszania krwi … – wymamrotał pod kulfoniastym nochalem Trakun.
  • Co? Znaczy słucham .. ?
  • A nic, tak sobie pod nosem męce … mów dalej poeto. Proszę.
  • Na czym … aha! Cała wieża się sfajcała, calusieńka, oprócz dzieciaka oczywiście, tej licho nie wzięło. Następnego dnia co odważniejsi pozbierali widły, miecze i widelce, i poszli do wieży sprawdzić czy tam aby ktoś żywy ostał. Smród niósł obrzydliwy, ale alchemicy doszli, że ów zapach i osmalone ściany to nie jest zasługa nadprzyrodzonych mocy dziecka, jeno efekt wymieszania się różnorakich płynów i substancji, których mag stosował w swojej praktyce. Nie wiadomo jednak co się stało bo dziewczyna była w szoku i w szoku ją wywieźli za granice Verden. Jakby miała zarazę, na drewnianym powozie. Koszmar panie Trakus, koszmar!
  • I co dalej? To koniec??
  • Ino koniec, dalej nie wiadomo. Odkąd ją wywieźli słuch i widok po niej zaginął. Niektórzy już rączki zacierają, że niby dzieciaka bestie na obrzeżu Verden rozszarpały, ghule jakieś czy inne straszydła. Inni ponoć ją widzieli w lasach i gęstwinach, ponoć tam się ukrywa przed światem i rany na sercu, i duszy leczy.
  • Dawno to było?
  • Zgoła miesiąc cały.

CHARAKTER I OSOBOWOŚĆ

Rozdział XXIX

„(…)Oj biada mi, biada. Cóżem takiego światu uczyniła, żesię na mnie tak mści? Drogi pamiętniku, już tylko Ty mi zostałeś i nikt inny,absolutnie nikt …Cóż takiego zrobiłam, że rzucono na mnie czary, przeklęto? Nieumiem … nie daje już sobie rady, nie wiem co robić. Udręka moja rośnie z każdąminutą mojego życia. Czyżbym była winna tego, że się narodziłam? Pamiętam jakabyłam szczęśliwa w domu, w Mahakamie … pamiętam jak to było mieć dom. Rzeczynabierają gwałtownie i niesłychanie na wartości, kiedy się je straci, a co gorsza,nie ma nadzieii żadnych na odzyskanie. Gdybym tak chociaż miała przyjaciółkę, albokolegę .. albo nawet jakiegoś nieznajomego przybysza, który by się mnie nie bał.Który by zechciał ze mną przebywać dłużej niż kilka godzin, z którym mogłabymprowadzić konwersacje. Niech mi ktoś pomoże !! Błagam !! Zrobię wszystko, oddamwszystko … prócz duszy i mojego pamiętnika. Tylko tyle mi zostało.”

Rozdział XXXVI

„Jestem szczęśliwa. Jestem nieszczęśliwa za razem. Trudno towytłumaczyć. Umartwiam się nad swoim losem, swoim życiem, bo cóż innego mipozostało, ale … Słońce tak cudownie grzeje mnie w policzki, a delikatny podmuchwiatru gładzi, niczym słodki pocałunek. Ptaki śpiewają, dzisiaj z nimi tańczyłam.One śpiewają tutaj dla mnie, nie boją się mnie, są cudowne. Ptaki są piękne,wspaniałe i wole, gdybym mogła mieć skrzydła, być choćby pustułką, poleciałabym wświat, do słońca, z wiatrem razem. Umiałabym pięknie śpiewać, a ludzie cieszyli bysię na mój widok. Ludzie … tak, ludzie … szkoda mojego humoru, jest tak pięknie …jest mi tak dobrze. Kochany pamiętniku nie pozwól by ten dzień skończył się zbytwcześnie”.

WYGLĄD

Wyposażenie: amulet, buty, inkaust, pergaminy, pióro, płaszcz,przeróżne komponenty, różdżka nie magiczna, tuba na pergaminy, wams, obcisła suknia.

Kyrsha jest bardzo młodą krasnoludką, toteż jest drobna iszczupła. Wszak nie osiągnęła jeszcze wieku 50 lat, kiedy to krasnoludzkie kobietyzamieniają się w opasłe, męczące i zgryźliwe baby. Jest niska, choć jak na”standardy” swojej rasy jest dość wyrośnięta. Ma miłą, zawszeuśmiechniętą buźkę, nie daje nigdy po sobie poznać innej osobie, że jestnieszczęśliwa, lub ma problem. Nosi ciemno – zieloną, obcisłą suknię z karczkiem iwyciętym dekoltem, do tego czarny płaszcz z kapturem. Jest niepozorna, nie rzuca się woczy, choć jest bardzo ładna.