„5 denarów” krótkie opowiadanie
Hrabia von Markeno odgryzł soczysty kawałek pieczonego indyka. Ostatnimi czasy nie wiodło mu się najlepiej, ponieważ zarabiał ledwie 500 florenów miesięcznie. Zaczynało mu brakować grosiwa na tak potrzebne czynności jak codzienna wizyta w domu uciech, posiłki w wynajętych karczmach i cotygodniowe polowania. Źle dzieje się na tym świecie pomyślał hrabia spoglądając na tańczące w kominku ogieńki…
***
Jakieś 0,5 km. od jego pięknej willi mieszczącej się w ładnym liściastym lasku nieopodal miasta Beccalor młoda elfka trzymała na rękach chłopca, zapewne jej syna. Ten nie wyglądał zbyt okazale – jego zapadnięte policzki i blada skóra świadczyły o dużym głodzie. Odziany był w szmaty i najprawdopodobniej spał. Słońce powoli zachodziło za horyzont stanowiąc kontrast dla skóry dziecka. Elfka spojrzała na witrynę piekarni, na której leżało kila chlebów…
***
Von Markeno patrzył na stół, który wcale nie wskazywał na to, ze to już po wieczerzy – roiło się na nim od pełnych półmisków. Hrabia pstryknął palcami, a chwilę po tym zjawił się służący.
– tak panie
– Sprzątnij te resztki na nic się nie przydadzą, możesz je wyrzucić.
– Oczywiście panie.
– Gdy posprzątasz potowarzyszysz mi w moim spacerze po ogrodzie.
Dostojnik skinął palcem i sługa odszedł…
***
Elfka przebudziła się ze snu, zdawało się jej, że ktoś machnął ręką. Człowiek stojący przed nią wrzucił do jej czapki denara. Podziękowała pustym uśmiechem. Widziała, iż jej syn umiera, a najgorsze było to, że nie mogła temu zapobiec. Uniosła delikatnie dziecko, i podeszła do sklepowej witryny, pięknej, bogato zdobionej….
***
Hrabia zszedł po schodach i wyszedł przez pięknie okute, pozłacane, dębowe drzwi. Szedł i rozmyślał nad tym jak ciężki jest jego los. Po chwili dołączył do niego Berg – jego sługa.
***
Elfka Liren przeraziła się gdy jej syn zakaszlał głośno, gdy dotknęła jego skóry poczuła przenikające zimno. Zaczął pruszyć śnieg na początku bardzo słabo, lecz z czasem przybierał na sile.
***
– Panie – burknął Berg – tu coś leży zdaje się, że pięć denarów
– Nie podnoś nie warto się schylać po tak małą sumę.
– Oczywiście – odpowiedział zamyślony
***
Liren zaczęła krzyczeć, jej syn wyzionął ducha, na jej piękne zielone oczy zaczęły spływać łzy – jak przez mgłę zobaczyła cenę jednego z chlebów. Widniał tam napis „6 denarów”. Spojrzała na tego denara, którego miała w kieszeni i rzuciła nim ze złości. Usiadła na śniegu z bolącą od łez głową. Rankiem znaleziono ją przysypaną śniegiem, przytuloną do małego dziecka – z relacji przechodniów prawdopodobnie jej syna.
Świetne, podoba mi się, coz wiecej…byle tak dalej,krzyz na droge, i rozwijaj swoje zainteresowania…aha jeszce fajnie ze jest tresciwe, ma podwojne dno i totalnie nieprzynudza:]
Oj Jaskier, Jaskier. Marniutko, mizernie, koślawo. Nie wiem od czego zacząć. Czy od nieszczęsnych „ogieńków”, czy może od „najprawdopodobniej śpiącego” hipotetycznego syna? Jedna rada. Kiedy opisujesz coś jako narrator, w tym przypadku wszechwiedzący, nie możesz snuć domysłów w opisie. Czytelnik ma być pewien tego co czyta. Jeśli opisywałbyś to z perspektywy osoby stojącej obok mógłbyś sobie pozwolić na gdybanie. Bawiąc się w narracje musisz zadeklarować sam sobie w jaki sposób będziesz to robił.
Ja rozumiem, że w opowiadaniu chodziło ci bardziej o przesłanie niż o formę, ale nawet najlepsze intencje przegrywają w walce o dostrzeżenie z tak nieoszlifowanym tekstem. Po kilku godzinach bardziej będę pamiętał te kilka nieudanych opisów niż sens tego co chciałeś tu zawrzeć.
Moja ocena to niestety tylko 2. Artykuł słabiusieńki.
Ej sorry Radost jakis czy jak ci tam…przeciez opowiadanie jest swietne…jedno z lepszym i z tymi bledami to tez wyolbrzymiarz bo na moje sa totalnie nieistotne!!!opwiadanie jest swietnie i ma pewne przeslanie!!aby tak dalej!!
Zgadzam się z Radostem. W ogóle oryginalność poraża. Wiem, że są święta etc… Jeżeli forma byłaby dobra, nie psioczyłbym na „oklepaność” pomysłu, ale tak okazuje się, że i jedno i drugie jest mizerne. Cóż więcej? Często autorzy piszą shorty, bo łatwiej niby napisać coś krótkiego – nic bardziej mylnego. Jest to forma o wiele trudniejsza i wymagająca znacznie więcej umiejętności pisarskich, a tego Ci niestety brakuje.
Do listy Radosta dorzucę jeszcze jeden błąd, który stricte może takowym nie jest, ale w pracy literackiej znaleźć się nie powinien, a mianowicie ” 0,5 km ” – widziałeś, żeby w jakiś książkach fabularnych pisano ” waży 80 lbs” itp.? Taka forma wyklucza cyferki i skróty. Pozdrawiam.
Właśnie, właśnie. Zapomniałem o tych kilometrach. Ważna sprawa. Opowiadanie to nie instrukcja z książki kucharskiej czy przewodnik po fabryce w Grudziądzu. Wymagane są liczebniki i rozwinięcia skrótów. Chyba, że piszemy literaturę eksperymentalną lub przekuwamy w bólach nowe trendy literackie. Ale o ile mi wiadomo fanowskie fantasy szorty to raczej żadna awangarda, więc pamiętaj o kilometrach 😉
No i niestety… zasiedziałem się przy śniadaniu i nie udało mi się być Master of Obvious:>.
Ale cóż. W świecie wiedźmina nie było jeszcze takiego opowiadania, o tym jakie to z tych bogatych ludzi świnie w święta. Teraz już jest. I to jedyne co mozna o nim powiedzieć.
Podoba mi się „syn z relacji przechodniów”.
Sprawa o której nikt nie wspomniał to korekta. Nie jesteś jeszcze na tyle sławny i bogaty, żeby ktoś robił to za Ciebie.
I pamiętaj o interpunkcji (te małe robaczki pomiędzy literkami).
Bardzo dziękuję za rzeczową krytykę, nieomieszkam poprawić swoich błędów. Jedyne czym się mogę tłumaczyć to wiek – jestem jednym z młodszych autorów na tej stronie. Szczerze pisząc o wielu sprawach, o których wspominacie nie wiedziałem. Trochę was jeszcze pomęcze opowiadaniami, chyba że mój styl zejdzie zupełnie na psy:):). Pozdrawiam!!
I oto chodzi – nie poddawać się. Zobaczymy jak Ci pójdzie… Także pozdrawiam.
To opowiadanie mnie dobilo… Zarowno ze wzgledu na tresc, jak i niedostatki warsztatowe. O ile to pierwsze to niezaprzeczalnie zaleta, o tyle drugie… Zreszta, co ja bede sie rozwodzil: ucz sie polskiego. Ale dam 7 na zachete.
taki mlody jestes, w ktoryms z komentarzy napisales ze masz 15 lat, to juz najwyzszy czas umiejetnie poslugiwac sie jezykiem polskim
Wiecie co niechwaląc się z polskiego miałem zawsze dobre (conajmniej) oceny. Druga sprawa to to, że z gramatyki nigdy orłem nie byłem ;). Pozdrawiam!
’totalnie nie przynudza’ hehe. Po drugie primo kazda treść jest treściwa, ja kto zwykle bywa ;] Po trzecie primo im wiecej przecinkow tym lepsza baja, wiec ładuj ile wlezie kropeczek z ogonkami. Moze muminka dogonisz.Ocena 8 bo tyle czesci ma to opwowiadanko. Swoja droga niezły rezus z tego hrabiego.
:):) spoko ten podemną to mój ziomek, czasem mu odwala,ale… jest spoko. Nie wiedziałem, że masz takie pobudki recytatorskie.
Szczerze? Zawiodlam się…
Jakbymn to gdzies juz czytala… nie wiesz, gdzie?
nie zdziwiłabym sie, jesli postawilbys przed kazda czesscia znak paragrafu. pasowalby tutaj. nie bede tego oceniac, bo nie chce ci obnizac sredniej. postawilabym 3, najwyzej… ale nie przejmuj sie, pisz dalej. ja chyba tez sprobuje wymyslec cos nowego o Ettariel i Calebie… na wlasne ryzyko ;P
Hm 15 lat? No to powiem tak – piszesz lepiej niż większość ludzi w tym wieku, ale zbyt słabo jak na kogoś kto chce pisać prozę (i już też w tym wieku). Ale w końcu ćwiczenie czyni mistrza (i odrobina talentu).
powiem krotko: smutne to, ale, niestety, prawdziwe 🙁 i mowie tu nie tylko o poruszanym problemie, ale tez o bledach formy ;P wszystkie te bledy chyba Ci juz wytknieto, wiec dorzuce tylko, ze to, czy przeslanie dotrze do czytelnika i pozostanie mu w glowie, bardzo zalezy od formy, w jakiej mu to przeslanie podasz. ja jakos srednio przejalem sie losem tej elfki, bo opowiadaniu brakuje tego „czegos”, co wyryloby w pamieci znak… pozdro, pisz dalej. mamy swietny przyklad na to, ze ludzie sie ucza – Kogut. nie wiem, czy mielisce okazje czytac jego prace spoza wiedzmina, ale ja jestem pod wrazeniem 🙂 wiec probuj, Jaskrze, moze z Ciebie tez cos wyjdzie 🙂
PS. No i jednak jak zwykle sie rozpisalem… ;P
Jeszcze raz dziękuję za komentarze i polecam się na przyszłość 😉
To ja to napisalem te basnie co niby elfy sa naprawde [ no wiem, mylą mu sie ze sw. Mikolajem po tym jak mama mu powiedziała ze go nie ma] Ten ziom Jaskier, cos mu odwala jakies schizy, ze niby ma 20 ścienne kostki do gry a ja mowie ze w uszac najwyzej a on mowi twoj stary kostka i na tym sie konczy moj jakże bogaty i ubogi wywód. ;];]
Opowiadanie może i wigilijne, ale jakoś mnie nie wzruszyło. Sporo literówek, słowo „kontrast” źle użyte, kilka kolejnych błędów logicznych…
Ale piszesz w taki sposób, że szybko się to czyta. Gdyby było tego tylko więcej…
Ponadto nie rozumiem, dlaczego wszystkie akapity rozdzielasz „gwiazdkami”.
Sekla -> mogę teraz powiedzieć to, co ty powiedziałeś kiedyś mnie – ale mi kadzisz ;).
Mi , mimo tych błędów sie podobało opowiadanko . Bardzo ,,docierająca” treść .
Ja Ci powiem tak:nawet nawet.Co prawda troche za krótkie ale fajne i zmuszajace nas do refleksji.Najbardziej w czasie świat kiedy sobie przypominamy że nie jestesmy sami.Pracuj a Ci naprawde wyjdzie.Rób co kochasz to najwazniejsze!;)Daje 8
A mnie sie podoba.. choć podobne to jest do dziewczynki z zapałkami
A co do tego co napisała Kaszandra
przecierz Jaskier napisał że to krótki opowiadanko i po co się go za to czepiasz? 🙂
do dupy, niejako papier toaletowy, i to słabej jakości papier… Co to, kur, kur, kurcze jest?!!!
Mnie się bardzo spodobało.Śiwtne a kiedy przeczytałem ostanie zdania przeszedł po mnie dreszcz.Wspaniałe.
„Jakieś 0,5 km. od…” – Uhh, jak można tak napisac w opowiadaniu? Gdzieniegdzie kilka drobnych bledów, ale opowiadanie oceniam na całkiem dobre. Pozdrawiam.
moze byc… bez cudów ale może być
Bardzo fajne opowiadanie. Mozna wstawic jako opowiesc jakiegos mędrca podczas sesji.