…W sali stała grupka dwunastu chłopców. W milczeniu, niemal z nabożną czcią obserwowali trzech stojących w drzwiach zbrojnych. Czarne pancerze ze srebrnymi brzegami połyskiwały w świetle wpadającym przez niewielkie okna sierocińca. Wyhaftowane na piersiach salamandry zdawały się żyć własnym życiem.
– Czy wiecie kto jest waszym ojcem? – spytał stojący po środku żołnierz. Ciepły, niemal sympatyczny głos kłócił się z zimnym, okrutnym spojrzeniem oczu. Część chłopców bąknęła niewyraźne odpowiedzi, część przecząco pokręciła głowami.
– Nic nie szkodzi. – znów zabrzmiał głos wojownika – Nie musicie się już o to martwić. Od dziś waszym ojcem będzie miłościwie panujący nam cesarz Emhyr var Emreis we własnej osobie…
Ogólna charakterystyka
Tworzenie gwardii, lojalnych, wiernych i niebywale walecznych nie jest niczym nowym. Każdy władca naturalnie dąży do stworzenia takich jednostek. Nilfgaard nie jest wyjątkiem. Pierwotnie tworzono gwardię cesarską z żołnierzy najbardziej zasłużonych, albo z najemników. Co jakiś czas okazywało się, że z lojalnością takiej formacji bywa różnie. Jedną z ostatnich reform cesarza Torresa była zmiana wewnętrzna gwardii. Powołał on do życia brygadę „Impera”. Zaczął on szukać rekruta wśród honorowych zakładników i młodych niewolników. Jako element obcy mieli oparcie tylko w cesarzu. Budzili przecież niechęć wśród zwykłych obywateli cesarstwa. To gwarantowało lojalność. Natomiast wyszkolenie to przecież rzecz nabyta. Niestety reformy mają to do siebie, że zawsze będą tacy, którym się one nie spodobają. Ta nie spodobała się aktualnym gwardzistom. Wybuchła rebelia, którą poparła część możnowładztwa. W jej wyniku Torres został pojmany. Cesarza torturowano i dręczono. By go złamać jego syna Emhyra obłożono klątwą. Niejaki Braathens zamienił arcyksięcia w przypominającą jeża maszkarę. Wkrótce Torres został zamordowany, a Emhyra wygnano. Uzurpator, który objął władzę jednostki nie rozwiązał, ale jeśli chodzi o zasady rekrutacji przywrócił stary porządek. Mijały lata. Nadszedł dzień w którym okazało się, że prawowity następca tronu nie tylko pozbył się klątwy, ale ma dość siły by upomnieć się o władzę. Miał on poparcie części oficerów liniowych i szkoły kadetów. Wsparła go także ta część szlachty, która nie była zadowolona z rządów uzurpatora. Wybuchła wojna domowa w wyniku której Emhyr odzyskał tron. Pierwotnie jego gwardię stanowili właśnie kadeci i młodzi oficerowie. Ich lojalność nowy cesarz miał okazję sprawdzić, jeszcze w toku wojny domowej jak i też wkrótce po niej. Nie przypadkiem nazwano go Białym Płomieniem Tańczącym na Kurhanach Wrogów. Przez kraj przewaliły się brutalne akcje wymierzone w antycesarską opozycję. Rozpoczęły się okrutne łowy na cesarskich oponentów. Ich rodziny mordowano ( bez względu na wiek i płeć ), a majątki konfiskowano i rozdawano gwardzistom. Dla Emhyra było jednak jasne, że przedłużające się walki zmuszą go wreszcie do szukania nowych rekrutów do „Impery”. Postanowił wskrzesić ideę Torresa, modyfikując ją jednak nieco. Rekruci mieli brać się z trzech źródeł. Pierwsze to oczywiście honorowi zakładnicy, a więc synowie królów, książąt i możnowładców, którzy swoją obecnością mieli gwarantować dochowanie tego czy innego traktatu. Drugie to tak jak za Torresa niewolnicy. Trzecim zaś sposobem było szukanie rekrutów wśród sierot, których mrowie produkowały przecież wojny. Kandydaci musieli jednak ściśle spełniać określone warunki. Wszyscy musieli być bardzo młodzi. Dopuszczalny wiek to 10-12 lat. Wszyscy musieli także być silni i zdrowi. Od momentu przyjęcia rozpoczynał się intensywny trening połączony ze staranną indoktrynacją, która miała gwarantować niemal fanatyczne oddanie. „Imperę” wydzielono ze struktur wojskowych. Dotychczasowym gwardzistom zaproponowano lukratywne urzędy lub stanowiska w armii. Tym najpewniejszym powierzono oficerskie stanowiska w nowej gwardii.
Trening i zasady
…Powietrze przecinał świst bata. Raz za razem skórzana plecionka cięła plecy przywiązanego do pala nieszczęśnika. Bity milczał. Dwóch młodzieńców z beznamiętnym wyrazem twarzy wyprowadzało kolejne uderzenia. Stojący z boku porucznik liczył zimnym, nieprzyjemnym głosem.
– 17,18, 19, 20…
– Stać ! Na rozkaz cesarza przerwać karanie ! – zaryczał biegnący od bramy oficer.
– Przerwij ! – warknął porucznik. Młodzieńcy z wyraźną niechęcią odstąpili od skazańca.. Nowoprzybyły zbliżył się do słupa. Spojrzał na zmaltretowane plecy przywiązanego.
– Miało być 30 ale cesarz w swojej niezmierzonej łaskawości daruje ci resztę kary. – rzekł.
– Chwała Wielkiemu Słońcu ! Chwała cesarzowi ! – wykrztusił skrwawiony mężczyzna.
Trening do służby w brygadzie „Impera” swoją intensywnością ustępuje chyba tylko treningom w szkołach wiedźmińskich. Trenuje się nie tylko tężyznę fizyczną. Żołnierz „Impery” umie czytać, pisać i rachować. Jest na tyle wykształcony, że może podtrzymać rozmowę. Jak to się mówi lepiej nauczyć czegoś cymbała niż pozwalać mu mówić od siebie. Cesarz przecież może zażyczyć sobie, porozmawiać ze swoim gwardzistą ! W założeniu produktem końcowym szkoleń i treningów jest wykształcony, wyjątkowo sprawny fizycznie żołnierz, z sadystycznymi skłonnościami, fanatycznie wierny cesarzowi. Umie walczyć pieszo, konno, rydwanem i we wszystkich możliwych szykach.
Najpierw po myciu rekrutom goli się na łyso głowy. Potem na szyje zakładana jest żelazna obręcz. Jest założona na stałe i nie zdejmuje się jej nigdy. Jest to znak, że od tej pory mają być wierni niczym psy. Następnie są prowadzeni nad Albę gdzie gołymi rękami mają nałamać sobie trzcin na posłania. Potem już następuje nudna rutyna ćwiczeń. Rekruci, którzy osiągną wiek 13 lat przechodzą pierwszy egzamin. Z niewolników lub jeńców wyznacza się grupę ludzi. Młodzi chłopcy dostają łuki i rozkaz zabicia wyznaczonych. Każdy ma strzelać tak długo, aż przydzielony mu „cel” umrze. Potem treningi z żywymi „manekinami” są już normą. Na późniejszym etapie szkolenia zdarza się, że wyznaczeni straceńcy dostają broń i zbroje. Żeby ich zdeterminować obiecuje się wolność. Warunkiem jest wybicie oddziału „Impery”, który ma na nich ćwiczyć. Jak dotychczas jeszcze się to nikomu nie udało.
W koszarach panuje żelazna dyscyplina. Szeroko stosowana jest odpowiedzialność zbiorowa. Najmniejsze uchybienia kończą się karami cielesnymi. Zwykle wymierzane są przez kolegów. Przy okazji stosuje się psychologiczny chwyt. Karę zarządza rozkazem oficer prowadzący. Zdarza się, że specjalnie się ją zawyża. Można wtedy ogłosić ułaskawienie co do zawyżonej części. Żołnierzom mówi się, że łaskę okazał sam cesarz. Takich chwytów jest całe mnóstwo w życiu żołnierzy brygady. Ćwiczenia, szkolenia, zaprawy, kary wykonywane są na rozkaz oficera prowadzącego. Rozkazy dotyczące nagradzania płyną od samego cesarza. W czasie modłów w świątyni cesarz zajmuje miejsce między prostymi żołnierzami. Mimo, że jest arcykapłanem modły prowadzi ktoś inny. Dzięki temu zacieśnia się więź między nim i gwardzistami.
Życie i działanie żołnierzy określa typowy dla nich zbiór zasad:
- Wszystko co mamy zawdzięczamy cesarzowi ! Nic dodać, nic ująć. Pieniądze na żołd, konia i rynsztunek pochodzą z cesarskiej szkatuły. Niewolnicy otrzymują wolność. Przynajmniej teoretycznie. Żołnierze nie mają racji bytu w oderwaniu od władcy. Są przecież: byłymi niewolnikami, znajdami, albo cudzoziemskimi barbarzyńcami. Ludzie się ich bardziej boją niż szanują.
- Nie ma litości dla tchórzy i zdrajców ! Żołnierz brygady „Impera” wykona każdy cesarski rozkaz. Nie ma zbrodni lub niebezpieczeństwa przed którym by się cofnął. Do niewoli dostają się tylko przypadkiem ( np. nieprzytomny ) i to ekstremalnie rzadko. Zawsze usiłuje wtedy popełnić samobójstwo. Nie są z niej nigdy wykupywani. Dotyczy to nawet wysokich rangą oficerów. Nigdy nie cofną się bez rozkazu. Zdrajca lub tchórz zostanie nabity na pal przed frontem żołnierzy. Wszyscy żołnierze mają się przyglądać kaźni, aż nieszczęśnik umrze. Jak dotychczas rytuał ten nie odbył się ani razu.
- Cesarz dba o swoich wiernych żołnierzy ! Łupy zdobyte przez tą jednostkę należą do cesarza. Zawsze jednak komornik cesarski ma polecenie wyznaczyć każdemu żołnierzowi zależny od zasług i stażu udział w zdobyczy. Najbardziej zasłużeni żołnierze mogą oczekiwać nagrody w postaci nadań ziemskich, czy udziałów w dochodach z żup solnych i kopalni. Dla kalekich lub zbyt starych żołnierzy brygady wydzielono osobną dzielnicę w stolicy gdzie mogą spokojnie doczekać końca swych dni. Ich rodziny tworzą w stolicy jeszcze jedną siłę z którą musieli by liczyć się ewentualni buntownicy.
- Śmierć wszystkim wrogom cesarza ! Cesarz to opoka brygady „Impera”. Ich dobroczyńca. Ci którzy walczą z cesarzem nie mogą liczyć na ich litość. Oni nigdy jej nie okazują. Szkolenie wręcz zmierza do wyeksponowania sadystycznych skłonności. Poddanie się „Salamandrom” to naprawdę kiepski pomysł. Brygada jest używana nie tylko na wojnach, ale głównie do walki z wewnętrzną opozycją. Rozruchy, bunty, pucze są tłumione krwawo i okrutnie. Majątek buntownika należy do cesarza. Gwardia ma udział tylko gdy go złapie ( większy ) lub zabije ( mniejszy ).
Broń i zbroje
Brygada „Impera” jest formacją ciężką. Znakiem jest srebrna salamandra. Znak jest wyszywany na płaszczach i na labrach zakładanych na napierśniki. Zwykle noszą czarne zbroje płytowe. Oficerowie mają srebrzone brzegi pancerzy, a na hełmach bogate pióropusze. Bardzo popularne są hełmy stylizowane na głowy demonów lub innych bestii. Pod spód zakłada się kolczugi i przeszywanice. Pancerze są wysokiej jakości, nowoczesnymi, osłonami. „Salamandry” nie są rycerzami, więc nie ma problemu z używaniem kusz i łuków. Gruntowne wyszkolenie pozwala na wykorzystywanie wszystkich rodzajów broni. Uzbrojenie zależy więc od ewentualnych zadań. Standardowy przyboczny ma miecz, kuszę i okszę ( rodzaj berdysza o półokrągłym bardzo długim ostrzu ) lub popularne wśród przybocznych glewie i rohatyny.
Broń i zbroje wytwarzają krasnoludy i gnomy zamieszkujące górskie enklawy nad Dolna Albą. Na dostawy dla „Impery” mają monopol gwarantowany cesarskim edyktem. Ciekawy jest sposób otrzymywania czarnego koloru pancerza. W rozgrzaną blachę wciera się końskie kopyto. Dzięki temu zbroja ma piękny hebanowy kolor. Niestety „zapach technologiczny” powoduje że najbliższe osiedla są nie bliżej niż 10 mil.
Brygada od środka
Dowódcą jest oczywiście sam cesarz. Aktualnie jest to Emhyr var Emreis Deithwen Addan yn Carn aep Morvudd. Drugim po nim jest generał Gor aep Mokada. Z pochodzenia Zangwebarczyk. Piastuje to stanowisko od pamiętnego oblężenia Metinny.
Godnym podkreślenia jest duża zażyłość pomiędzy żołnierzami. Powoduje to bardzo surowy trening. Z resztą ludzie ci mają tak naprawdę tylko siebie nawzajem. Tak jak wspomniałem ich pochodzenie jest niepewne. Byli niewolnicy i sieroty nie mają, albo nie wiedzą gdzie wracać. Są osobami samotnymi.
Służba w gwardii wiąże się z przyjęciem religii Wielkiego Słońca. To powoduje, że honorowi zakładnicy też nie mają powrotu. Jak już wspomniałem zwykli obywatele cesarstwa się ich boją. Niechęć, strach i niepewność wobec nich umiejętnie się podsyca. Szeroko np. jest rozgłaszane ich okrucieństwo ( nawet nie trzeba koloryzować ). Dzięki temu żołnierz „Impery” nie rozpłynie się w tłumie. Skutecznie uniemożliwia to dezercję. Wszystko co mają to cesarz i oni sami.
Najsławniejsza bitwa
Za taką niewątpliwie należy uznać oblężenie stolicy królestwa Metinny, grodu – twierdzy o tej samej nazwie. Miasto było bardzo dobrze przygotowane do walki. Przygotowania do wojny i do ewentualnego oblężenia zaczęto gdy tylko padły Maecht i Geso. Twierdza była otoczona od dwóch miesięcy. Kolejne szturmy załamywały się na potężnych fortyfikacjach. Pociski miotane z machin, zainstalowanych w fortecy, zbierały ponure żniwo wśród Czarnych. Podkopanie murów było niemożliwe ze względu na podmokły teren. Jedynym rozwiązaniem wydawało się skruszenie części muru przez własne machiny. Tak też uczyniono. Onegary, trebuszety, poroki, arkabalisty, biffy, katapulty przez wiele dni prowadziły ostrzał. Emhyr nakazał koncentrację ognia na punkt muru w pobliżu Wieży Złodziejskiej. Po dwóch tygodniach udało się uczynić wyłom. Nie był on zbyt szeroki, a obrońcy bardzo szybko zbudowali w tym miejscu prowizoryczne umocnienia.
Sprytny cesarz zabrał na tą kampanię oprócz swojej brygady gros możnowładców, którym jego osoba nie odpowiadała. Dzięki temu osłabił opozycję wewnątrz cesarstwa i mógł ich mieć na oku. Każdy z nich dowodził powierzonym kontyngentem lojalnych żołnierzy. Wydawało się, że tak złożona armia jest cesarskim błędem.
Gdy powstał wyłom cesarz zwołał ich na naradę. Obwieścił na niej, że ten który pierwszy zatknie sztandar na zdobytym murze otrzyma tytuł króla Metinny wraz ze wszystkimi płynącymi z tego faktu przywilejami. Możni nie wyczuli, ukrytego haczyka. Zaczęli pośpieszne przygotowania do zdawało się prostego zadania. Oczywiście od razu wybuchły między nimi swary o to kto ma pierwszy atakować. Na kłótniach cierpiał również plan szturmu. Tymczasem Emhyr doskonale zdawał sobie sprawę z kilku oczywistych faktów. Wyłom był najsłabszym ogniwem w obronie, ale zarazem najsilniejszym. Oczywistym było, że załoga na tym odcinku została wzmocniona. Bezapelacyjnie w pierwszym rzędzie będą tam też kierowane wszystkie odwody. Wyłom nie był szeroki co kanalizowało atak. Wymarzone miejsce na przygotowanie kilku przykrych niespodzianek.
Cesarz dokonał także cynicznej, chłodnej kalkulacji. Jeżeli szturmy się załamią, a straty będą wysokie to dowódców ( a więc niesprzyjających mu możnych ), można będzie oskarżyć o szafowanie życiem imperialnych żołnierz i stracić. Jeżeli ktoś zdobędzie miasto to zostanie królem Metinny z cesarskiego nadania. Zgodnie z prawem nilfgaardzkim musiałby złożyć dowództwo nad powierzonymi oddziałami. Natomiast Metinna była wyniszczona wojną. Tak więc potencjalny nowy władca władał by pobojowiskiem.
Przewidywania Emhyra spełniły się co do joty. Pierwszy szturm na wyłom zakończył się jeszcze na przedpolu. Okazało się że w nocy obrońcy rozlali olbrzymie ilości oleju skalnego zmieszanego z kalafonią. Dziesiątki żołnierzy zginęły w płomieniach lub zostały ciężko poparzone. Drugi szturm utknął na wzniesionej barykadzie. Bój się przeciągał. Czarni próbowali wyzyskując przewagę liczebną przedrzeć się do środka. Obrońcy wprowadzali do walki kolejne odwody ściągane z innych odcinków. W tym momencie „Impera” rozpoczęła realizację drugiej części cesarskiego planu. Emhyr słusznie przewidywał, że odwód w twierdzy będzie ściągany z tego rejonu fortyfikacji, który z racji swej budowy jest najłatwiejszy do obrony. Dzielnica kupiecka była otoczona imponującymi murami, wzniesionymi przy udziale krasnoludzkich i gnomich inżynierów. Mur okalał ją nie tylko z zewnątrz, ale i odgradzał od reszty miasta tworząc w ramach całego pasa dodatkową fortecę nazywaną Warownią . Właśnie z tego rejonu ściągnięto odwody do obrony wyłomu. Atakujący wyłom przy pomocy czarodziejów podnieśli mgłę by osłonić swoje oddziały. Opary pokrywały niemal wszystko, dlatego nie od razu zauważono, że w pobliżu Warowni opar gęstnieje. Wkrótce jednak dostrzeżono wyłaniające się z mgły hulajgrody. Machiny zainstalowane na murach zaczęły huraganowy ostrzał, jednak udało im się rozbić tylko jeden. Pod jego szczątkami zginął ówczesny dowódca brygady. Mimo to atak trwał. Drugi hulajgród dotoczył się do muru, pomost opadł i do środka runęli gwardziści prowadzeni przez młodego, czarnoskórego oficera Gora aep Mokadę. Mimo zajadłego oporu „Salamandry” oczyściły mur i zdołały utrzymać się na tyle długo, by reszta żołnierzy z brygady zdołała się na niego wedrzeć. Następnie ruszyli w głąb miasta dławiąc po drodze każdy napotkany punkt oporu. Kiedy dostrzeżono cesarski sztandar nad Warownią, dla obrońców stało się jasne, że ponieśli klęskę. To był koniec zorganizowanego oporu w mieście. Broniła się jeszcze królewska cytadela, ale i ona skapitulowała dwa dni później. Cesarz okazał łaskę królowi Metinny. W zamian za hołd i zależność od Nilfgaardu utrzymał on teraz już iluzoryczną władzę. Możnowładcy nilfgaardzcy nie mieli tyle szczęścia. Ze zgrozą obserwowali cesarskie zwycięstwo. Przecież to oddział osobiście podległy cesarzowi zajął miasto. Metinna należy więc do Emhyra. Co gorsza straty jakie poniesiono w czasie szturmu na wyłom nie wróżyły nic dobrego. Emhyr skwapliwie skorzystał z możliwości usunięcia kilku co potężniejszych przeciwników. Sześciu możnowładców, jak się wyraził cesarz, czekał sprawny, sprawiedliwy sąd i szybka egzekucja. Skłutego rohatynami ciężko rannego Moktadę zniesiono z muru. Cesarz ujęty odwagą murzyna mianował go dowódcą „Impery”. Cóż, czasem cuda się zdarzają. Mimo straszliwych ran Moktada przeżył i wrócił do pełnego zdrowia. Do dziś dowodzi najlepszą jednostką w imperium.
Oki, Radowidzie. Po mojemu to nawsadzałeś troszkę baboli.
1. To Fergus var Emreis był tatusiem Emhyra. A Torres był właśnie tym niedobrym uzurpatorem.
2. To Torres był autorem podbójów na południe od Amell, nie Emhyr. Emhyr zdobył władzę po tym, jak uciekł wsysaczem Vilgefortza, a to było w 1254 albo 1255. Wtedy to już raczej było po Metinnie, a cesarskie brygady hasały już po Nazairze i Mag Turga. Raczej to Torres zdobywał Metinnę.
Poza tym art bardzo mi się podoba 🙂
Z resztą się pisze razem… Ale ogólnie fajny…
artukul bardzo fajny. przystepnie napisany. dobrze sie czyta. a po za tym jest bardzo fajny 🙂 .
daje 9
Z powodu mojego subiektywnego punktu widzenia (a mianowicie – janczar jako imperialny gwardziesta mi nie pasuje) trudno mi mówić o temacie artykułu. Niemniej napisany został na poziomie poprzednich części, wiec nie pozostaje nic innego, jak pogratulować jeszcze raz ogromnej wiedzy, ale i wyobraźni.
Cóż, przyznaję, że z historią Kontynentu jestem na bakier. Dawno nie czytałem sagi. chyba trzeba skrobnąć jakieś dokładne kalendarium w oparciu o Sagę, podręcznik i dodatki
Heh,niezłe…od dłuższego czasu bardzo się interesuję II Wojną Światową i to co tu napisano w zasadzie miało już miejsce w czasach nowożytnych, w formacji o nazwie SS. Szczególnie w dywizjii SS Totenkopf trening i inne rzeczy przebiegały baaardzo podobnie. Podobieństwo zamierzone?
Szczerze mówiąc bardziej oparłem się na janczarach i armii spartańskiej. Jeżeli mówisz że to podobne do SS to dobrze. AS oparł przecież ideę tatyki i organizacji działania armii nilfgaardu właśnie o hitlerowskie Niemcy. Np: srebrne błyskawice i zbrodnie w „Vrihedd” ( SS ), dalekie zagony dezorganizujące obronę i siejące terror (Blitzkrieg i wykorzystanie zagonów pancernych, oraz lotnictwa), czy wreszcie rozbiór Aedirn ( 17.09.1939 )
Hmm… SS? Mnie tak naprawdę bardziej przypominało to janczarów. I choć artykuł jest dobry, to jednak fakt posiadania takiej jednostki jak janczarowie był w pewien sposób właściwy dla Turków – byli to wzorowi żołnierze w islamskich szeregach: obywali się bez cięższej zbroi, jak większośc w armii, szli umierać za Allacha, jak miała to czynić reszta, byli ślepo posłuszni swemu władcy, jak to powinno być i z pozostałymi.
Dlatego też janczarowie jako gwardia cesarska mi nie pasują – bo czy resztę nilfgaardzkiej armii można uznać za ospowiedniki spahisów i akindżijów?
Idea oparcia Impery na III Rzeszy wydaje mi się bardziej prawdopodobna, ale powtarzam: nie neguję pracy autora, tylko daję upust moim rozważaniom.
Hej panowie szlachta! Nie stawiam znaku równości między Imperą, a janczarami. Zapożyczyłem od nich jedynie rekrutację i elementy szkolenia. Jest to w mojej opinii jedyny dobry sposób uzyskania fanatycznie oddanego żołnierza. ABSOLUTNIE nic więcej w moim zamierzeniu nie nawiązuje do janczarów. W moim wyobrażeniu Impera to formacja ciężka typu zachodniego, która jest jednak szkolona w nietypowy sposób. Cechy które można porównać z Turkami bardziej dla mnie wykazuje Ofir i jego armia, ewentualnie Zerikania z uwzględnieniem jednak faktu, że tu wojownikami są kobiety.
No dobrze, ale mimo wszystko fanatyzm i bożek w postaci cesarza jakoś nie pasują mi do rzeczowych południowców…
Ale to moja sugestywna opinia (i inne takie…)
wydaje mi sie, ze swiat wspolczesny i jego historia powinien byc oddalony na drugi plan, bo w koncu pomysly skads trzeba czerpac. wiedzmin to gra wyobrazni – nie zapominajcie 🙂 .
Jak dla mnie ta rekrutacja do Brygada Impera to zwyłe spartańskie wychowanie (połączone z uwielbieniem i ubóstwieniem imperatora). Tekst ciekawie napisany i na pewno się przyda (moja drużyna kieruje się ostatnio na południe 😉
Art. jakich mało.Pisany z polotem i wyobraźnią.Zasłużona 9.
z tym posłaniem to zapewne z Sparty, co? Mam pytanie, to o hebanowym kolorze pancerza to prawda?
Tak ze Sparty. Co do uzyskiwania koloru pancerza to wyczytałem to w „Gawędach o broni i mundurze Szymona Kobylińskiego. Przypuszczam że to prawda.
Znowu historia świtnie, pomysł ciekawy, ale moim zdaniem korpus Janczarów nie pasuje do wojsk typu zachodniego. Może napiszesz artykuł o janczarach oparty na wiedźmińskim wschodzie… [9]
Radowid! Z Drawska jesteś? Bracie! To kiedy się umawiamy na jakąś sesyjkę? Nasz mistrz od Wiedźmina wyjechał do Szwecji i nie ma kto prowadzić 🙂
Z Drawska. Ty też?
no ba, jasne że z Drawska 🙂
Kiedy wpadasz do nas na sesyjkę? Musisz prowadzić, bo za siedmioma górami, za siedmioma lasami, było sobie dwóch boskich mistrzów gry od Wiedźmina, obu pochłonęła Szwecja :/
Na razie gramy w Earthdawna (jutro następna sesyjka), ale potężna część mechaniki jest z najlepszego systemu, czyli wieśmaka 🙂