… Drogą pod głuchy łomot litawrów, zajadłe trąbienie kobz i dziki świst piszczałek, maszerował szyk piechoty uzbrojonej w halabardy, gizarmy, berdysze, cepy i kolczaste wekiery. Odziani w futrzane burki, kolczugi i szpiczaste szyszaki żołnierze byli rzeczywiście niscy.
– Krasnoludy z gór ? wyjaśnił lancknecht ? Któryś z regimentów Mahakamskiego Ochotniczego Hufu…
„Pani Jeziora”
Ogólna charakterystyka
Ochotniczy Huf Mahakamski jest pierwowzorem wszystkich formacji ciężkiej piechoty na Kontynencie. Jego geneza ginie w pomroce dziejów. Prawdopodobnie powstał w czasie krasnoludzkich wojen z elfami. Krasnoludy z racji swojej budowy fizycznej nie tworzyły kawalerii. W walce z lekkozbrojnymi elfami sprawdzały się ciężkozbrojne oddziały, które chronione przez pancerze pozostawały niewrażliwe na łuczniczy ostrzał. Mając jakościowo lepszą broń górowały w walce na broń białą nad elfami.
Taktyka walki
Z pojawieniem się na Kontynencie ludzi pojawił się problem walki z ciężką kawalerią. Oczywiście najlepsze w takim wypadku jest użycie pik, ale krasnoludy nie mają fizycznych predyspozycji. Są przecież zbyt niscy! Gizarmy, halabardy i berdysze jako zdecydowanie krótsze nie dawały gwarancji utrzymania szyku. Ostrzał z kusz również o niczym nie przesądzał. Problem polegał na zmuszeniu jazdy do wytracenia impetu, zanim uderzą w szyk. Postanowiono sięgnąć do starych wypróbowanych sposobów. W pierwszym rzędzie należało wykorzystać teren. Krasnoludy w miarę możliwości unikały bitew na dużych równinach. Do perfekcji opanowano za to walkę przy wykorzystaniu wzgórz, rzek , jezior i bagien. W terenie górzystym walka z Hufem oznacza pewną klęskę. Na przeszkodach naturalnych nie można jednak zawsze polegać. Stare krasnoludzkie przysłowie głosi, że wojny wygrywa się nie mieczem lecz łopatą i kilofem. Jak łatwo się domyśleć rozwinięto sztukę budowy umocnień polowych. Zaostrzone paliki, szańce, nasypy, rowy, kozły, jeże, wilcze doły, czy nawet plątaniny grubych gałęzi miały uniemożliwić jeździe bezpośrednie uderzenie. Jeżeli tylko wojownicy z Hufu mają czas na pewno umocnią swoje stanowiska. Każdy żołnierz, zawsze niesie zaostrzony palik. W razie potrzeby wbija się je przed formacją. Niejednokrotnie ludzie przekonali się, że dobrze chronią przed szarżą.
Rozwinęła się także sztuka budowania fortyfikacji takich jak zamki i strażnice. Fortece-kopalnie uchodzą powszechnie za niezdobyte. Nawet zdaniem gnomów rozwiązania techniczne przyjęte przy ich wznoszeniu wyprzedzają swoją epokę. Ludzie bardzo chętnie wynajmują krasnoludzkich inżynierów do budowy i umacniania własnych siedzib. Płacą za to astronomiczne kwoty. Najlepszymi przykładami są tu: cytadela w Novigradzie, kovirska forteca w Lan Exeter, czy cytadela Aedd Gynvael w Poviss.
Opancerzenie i uzbrojenie
Żołnierze Hufu to typowa ciężka piechota krasnoludzkiego typu. Na opancerzenie składa się warstwowana kolczuga z metalowymi wstawkami. Popularne są też zbroje łuskowe. Oficerowie często noszą karaceny. Ramiona okrywają płytowe naramienniki. Ochronę głowy stanowi wysoki szłom z zamontowana na stałe maską i doczepianym czepcem kolczym chroniącym kark. Każdy żołnierz uzbrojony jest w kuszę i topór. Oddziały pierwszego rzutu mają migadałowatego kształtu pawęże. Całości dopełniają wojownicy uzbrojeni w broń drzewcową.
Huf od wewnątrz
Jak sama nazwa wskazuje jest to formacja ochotnicza. Jednocześnie najbardziej elitana jednostka w armii Starosty Mahakamskiego. Służba w niej otwiera drogę do kariery politycznej jest także pomocna w interesach…
Ciekawy jest sposób obierania dowódców wewnątrz formacji. Co do zasady ma to być najbitniejszy żołnierz w danym oddziale. Krasnoludy traktują tą regułę bardzo serio. W przypadku gdy istnieje potrzeba ustanowienia nowego dowódcy wyłania się go w drodze pojedynków pięściarskich. Ludzkie zarzuty, że jest to barbarzyńska metoda są bezpodstawne. Toporów i noży nie używa się do tego celu od lat…
W chwili obecnej dowództwo nad Hufem sprawuje pułkownik Barclay Els.
Najsławniejsza bitwa
O tym jak działa krasnoludzka doktryna wojenna przekonali się jako pierwsi Temerczycy w czasie inwazji na Mahakam około 1139 roku. Lambert I chciał położyć rękę na dochodowym handlu przedniej jakości stalą krasnoludzką. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wojna będzie ciężka i krwawa. Dlatego postanowił wykorzystać głęboko zakorzenioną u ludzi ksenofobię i rasizm. Ogłosił świętą wojnę w imię Kreve z krasnoludzkimi poganami. Oczywiście natychmiast pod temerskimi sztandarami stanął Zakon Białej Róży. Władcy sąsiednich państw nie poparli oficjalnie akcji, ale jej też nie potępiali. Wywołało to napływ głodnych skarbów i chwały ochotników pod sztandary Lamberta. Dowództwo powierzono księciu mariborskiemu Roegnerowi II. Wyprawa ruszyła z początkiem czerwca. Wywiad donosił Roegnerowi, że krasnoludy zdążyły opatrzyć twierdze i strażnice oraz zatarasować większość górskich przejść. Najdogodniejsze wydawało się przejście w pobliżu małej mahakamskiej osady Ragoszcz. Osada znajduje się na brzegu niewielkiej rzeki Leniwki. Sama rzeka choć niezbyt głęboka to jednak ma mocno zarośnięte, bagniste brzegi. Około mili od Ragoszczy znajduje się wzgórze. W tym miejscu rzeka zakręca o niemal 90 stopni. Zaraz za zakrętem znajduje się bród. Było to jedyne dogodne przejście w tym rejonie. Wywiad donosił, że koncentrują się tam oddziały krasnoludzkie. Jednakże szacunek sił wypadał zdecydowanie na korzyść Roegnera. Po dotarciu do przeprawy zgodnie z przewidywaniami stwierdzono, że krasnoludy zbudowały umocniony szaniec na wzgórzu. Bitwa rozpoczęła się atakiem wolontarskiej piechoty na wzgórze. Bój trwał do południa kiedy to Białoróżowcom udało się wyprzeć krasnoludów z szańca. Od brodu na Ragoszcz biegnie droga wciśnięta między brzegi rzeki i niewielki, gęsty las. Brzegi rzeki i przestrzeń między drogą i lasem została poprzecinana rowami oraz wilczymi dołami. Ustawiono liczne kozły i zaostrzone paliki, utrudniając kawalerii działanie. Wyparte z szańca krasnoludy cofały się po drodze ustawione w czworobok. Mimo zajadłych ataków rycerstwa żołnierze Hufu zachowali porządek. Bitwa przeniosła się pod Ragoszcz. Tutaj krasnoludy się zatrzymały i rozpoczęły obronę w oparciu o kolejny szaniec przygotowany obok osady. Sama Ragoszcz była zbyt mała by przyjąć tylu żołnierzy. Sytuacja była krytyczna. Ludzie bezapelacyjnie przeważali liczebnie. Mieli nie tylko dość żołnierzy by szturmować szaniec, ale także by atakować umocnienia osady. Temerczycy nie wiedzieli jednak, że właśnie zaczęła się zatrzaskiwać śmiertelna pułapka. Przez rzekę zdążyły się przeprawić tabory i razem z większością piechoty ruszyły w stronę bitwy. Szybko rozciągnęły się na drodze w kolumnę marszową. Właśnie w tym momencie grzmotnął ryk kobz i rogów. Na kolumnę z lasu leżącego z boku drogi sypnął grad bełtów. Chwilę później wypadli z niego krasnoludzcy woje i runęli na zaskoczonych ludzi. W kolumnie wybuchła panika. Knechci Białoróżowców próbowali sformować szyk do obrony. Woźnice i reszta żołnierzy zwłaszcza z pułków ochotniczych próbowali ratować się ucieczką. Dobrze zorganizowane krasnoludy szybko zepchnęły liczniejszych przecież ludzi nad brzeg rzeczki. Małe grupy ludzi stawiające opór szybko topniały pod toporami żołnierzy z Hufu. Pozostali grzęźli w bagnistym brzegu lub tonęli w rzece. Mahakamscy kusznicy zbierali straszliwe żniwo. Jedyną skutecznie walczącą grupą na brzegu byli wzmiankowani już knechci Białoróżowców. Dowodził nimi Fulko de Velard. Stary wiarus wiedział, że to koniec. Stali w błocie po kolana. Ściśnięci na niewielkiej przestrzeni nie byli w stanie manewrować. Na domiar złego gęstniejący ostrzał ze strony kuszników wskazywał, że jego oddział także zostanie zniszczony. Będąc najemnikiem miał gdzieś kodeks Zakonu. Zakrzyknął do krasnoludów, że chce mówić o poddaniu się. Na początku jego głos ginął w hałasie walki, ale po chwili został usłyszany. Krasnoludy były zwyczajnie ciekawe co Białoróżowiec ma im do powiedzenia. Fulko wyraził chęć bezwarunkowego złożenie broni. Obwieścił także, że knechci Zakonu przysięgają na swój honor i reputację, iż nigdy nie wezmą udziału w akcjach przeciw enklawom krasnoludów. Odmówią także walki z Hufem. Jeżeli żołnierze obu formacji spotkają się znów jako przeciwnicy to nie nawiążą walki. Przysięga na honor i reputację. Właśnie te słowa uratowały knechtów. Był to jedyny zorganizowany oddział który krasnoludy wypuściły z bitwy. Choć od tamtego czasu minęło wiele lat obie strony dotrzymują tej nigdzie nie spisanej przysięgi. Po dziś krasnoludy cieszą się szacunkiem wśród knechtów Zakonu. Tymczasem bitwa trwała dalej. Walczący pod Ragoszczą, zorientowali się, że stało się coś złego. Byli już straszliwie zmęczeni i nagle przestały napływać posiłki. Krasnoludy choć mniej liczne dużo lepiej znosiły zmęczenie. Parę chwil później na tyłach rycerstwa zaczęły pojawiać się oddziały mahakamskie. Ludzie zbili się w gromadę i rozpoczęli obronę okrężną. Mimo, że nadal przeważali liczebnie byli już zbyt wyczerpani by skutecznie walczyć. Wkrótce Roegner poległ podziurawiony bełtami. Po jego śmierci krasnoludy szybko zdusiły opór. Z 300 rycerzy Zakonu nie przeżył nikt. Życie ocalili tylko ci, którzy mogli zaoferować sowity okup. Warunkiem było jednak, że nie dokonywali wcześniej zbrodni na krasnoludach. Ta niespotykana klęska ludzi wywołała szok. Lambert I musiał ograniczyć się do blokady Mahakamu, która okazała się skuteczniejsza niż wojsko. Po 11 latach ?Wojny Głodowej? Mahakam skapitulował. Król będąc jednak pod wrażeniem możliwości Ochotniczego Hufu Mahakamskiego ułaskawił wszystkich jego żołnierz i przyznał im prawa równające ich z innymi jednostkami armii temerskiej.
No teraz jest już lepiej, znacznie lepiej.
Hm… O ile dobrze mi się wydaje, to było w tym tekście kilka nieścisłości (ale nie chce mi sie wyszukiwać i podawać przykładów).
Dość sporo terminologii i „dziwnych” wyrazów, co dal zupełnie „zielonych” (ja się tu nie zaliczam ;)) może być kłopotliwe.
W sumie oceniam na [8] – bardzo dobry art.
Jest lepiej niż poprzednio, ale wciąż nie jest to artykuł wybitny.
Czekam na kolejne formacje…
Dobre, dobre, tylko ze ja niestety jestem jednym z żółtodziobów 😀 Rysunki, rysunki !!
to jeden z lepszych opisów które czytałem
dobry artykul a nawet bardzo dobry a nazwa (nie wiem dlaczego) kojarzy mi sie z gornicza hutnicza orkiestra deta 🙂
ps.nie czytalem jeszcze pierwszej czesci ale niedlugo przeczytam 🙂
Nie zgadzam sie z tezą artu, że OHM ma wiekową tradycję. Jak dla mnie to jego powołanie było pomysłem doraźnym, odpowiedzią Hooga na żądania Foltesta. Co więcej, Hoog rzucił ideę, ale krasnoludów dać nie chciał, przez co trzon oddziału tworzą krasnoludy, co swoje więzi z Mahakamem zerwały – Dennis, Sheldon, Yarpen, Zoltan. To ta zbieranina bitnych, doświadczonych przez los krasnoludów poszła na ochotnika, by powiedzieć coś metalowego Coehoornowi. Napływ młodej krwi z Mahakamu ma miejsce dopiero po zwycięstwie pod Mayeną.
Gdybym jednak zgodził się z tezą, to uznałbym art za naprawdę świetny. Nie mam wszak monopolu na jedynie słuszną wizję, dlatego po porstu ocenię sposób przygotowania tematu – na 9.
Uwaga na koniec: postaraj sie jeszcze lepiej osadzać swoje teksty w świecie, starając się unikać nielogiczności. Skonfrontuj najpierw swoje założenia z tym, co wynika z samej treści Sagi.
Pozdrawiam
Sigismund Dijkstra
Co tu dużo mówić… Bardzo dobry artykuł, widać dużą wiedzę autora nt. różnego rodzaju formacji. Nie doczytałem co prawda do końca, ale nie zauważyłem, aby gdzieś znajdowały się jakieś niezrozumiałe, fachowe zwroty.
Chciałem się jednak podzielić pewnym spostrzeżeniem: autor opisuje różne techniki „inżynieryjnego” powstrzymania kawalerii. W sumie słusznie – krasnoludy wręcz w naturze mają tworzenie konstrukcji (choć nie tak skomplikowanych, jak te gnomów). Ale jest jeszcze jeden, osiągalny i dla brodaczy sposób: korbacz. Ta kula na łańcuchu znalazła zastosowanie w średniowieczu jako „zmiatacz” – strącenie przeciwnika z konia czymś takim nie należało do trudnych. Choć oczywiście w przypadku szarż było to raczej kolejne, po naostrzonych palach, „narzędzie”. Po prostu brakowało mi opisu tego w artykule…
Artukuł wciągnął mnie po uczy gdy go czytałem.
Naprawde bardzo bardzo dobry.
Jednak wg. mnie jest tak jak pisał Djikstra – sam OHM nie miał tradycji wiekowych.
Fakt, że krasnoludy tradycje walki (a może i nawet specjalne formacje) miały od wieków. Jednak Ochotniczy Hum był powołany jedynie na woje z Nilfgardem.
Co do krasnoludów niosących paliki to mam jakieś takie skojarzenie z rzymskim legionami. Tam tez chyba każdy legionista niósł palik ze sobą.Ale głowy sobie uciąc za to nie dam.
Czy następna będzie Wolna Kompania Kondotierska? 🙂
nie powino być „hufiec”, zamiast „huf”?
OHM mógł zaś być powoływany doraźnie na wypadek wojny, co nie zmnienia fktu że miał wielowiekową tradycję . Krasnoludy są długowieczne, a doświadczenie przekazuje się z pokolenia na pokolenie.
Tak. Legioniści rzymscy nosili paliki, ale one im bardziej słuzyły do budowy obozów. Chociaż oczywiście także i do tworzenia umocnień. Ja jednak zaczerpnąłem pomysł od łuczników angielskich z okresu bitew pod Cresy i Azincourt ( chyba tak się pisze ). Właśnie tak chronili sie przed ciężką jazdą francuską.
zajebiste!
daję w pwłni zasłużone 10, i niemam żadnych(!) uwag!
PS. podzielam zdanie AenBleidd: spróbój z Wolną Kompanią Kondotierską…
Bardzo dobry atrykuł, opisujący, ja zamieściłbym również jakieś krótkie charakterystyki, archetypy
Uwielbiam krasnale!!! Więcej o nich i o gnomach. No i więcej rysunków krasnoludów
Świetny artykuł, jest kilka niescisłości jeśli chodzi o opancerzenie, ale ogólnie dobrze. Podoba mi się, że czerpiesz inspiracje z historii. Czekam na więcej… [9]