Bo taka barda dola                a C
Włóczy się tu i tam               E a
Dom mój to właśnie droga     a C
Tutaj tworzę i gram              E a

A kiedy mi smutno
Kładę się pod gruszą
Albo gdzieś na polanie
Na której mnie nie uduszą

Tedy ballady różne
Tylko dla siebie tworzę
To o pięknej królewnie
To o brzydkim potworze.

A i czasem też sobie
Balladę ułożę
Gdzie osoby obie
Są w jednym utworze

Miała matka córkę
I to nie byle jaką
Była córka królewną
Bo królem był jej tato

Matka była królową
Kraju bogatego
Mieli duży zamek
I Podkomorzego

Życie płynęło słodko
W tym kraju bogatym
Był też biedny rycerz
Bez wozu i chaty

Nagle sielanka poszła
W diabły i inne rokity
Znalazło się smoczysko
Co żarło kobity

Przyszedł kiedyś potwór
Do króla samego
Włożył łeb przez otwór
I rzecze do niego

„Daj mi córkę swoją
ona jest dziewicą
w dechę jest dziewoją
i ma fajne lico.

Daj mi ją bez zwłoki
Jakie to banalne
Dasz mi po dobroci
Albo cię w łeb walnę”

Król słysząc te słowa
Pełen trwogi rzecze:
„Dostaniesz mą córkę
miejże nad nią pieczę”

Smok zadowolony
Naiwniak w dodatku
Cieszył się już z żony
I z wielkiego spadku

Tymczasem ten rycerz
No ten, niebogaty
Ten co nie miał wozu
Wozu ani chaty

No właśnie ten rycerz
Co nie miał też miecza
Ani żadnej zbroi
Niech nikt nie zaprzecza

Poszedł więc ten rycerz
Do królewskiej pary
Rzekł do Wysokości:
„Nie martw się już, stary

Córkę uratuję
Bądź jedynie hojny
Bo zainkasuję
Za wydanie wojny

Brzydkiemu smokowi
Pół królestwa twego
I rękę królewny
I brykę do tego”

I cóż król miał począć
Do spółki z królową
Rodzice rycerza
Poznali synową

Dzielny rycerz poszedł
Do siedziby smoka
Mieszczącej się w jamie
W skale – w Starszej rock’a

Krzyknął na głos cały:
„Smoku, głupia bestio
wyłaź no tu mały
wychodź, aby presto”

Smok wychylił z groty
Kawał cielska swego
Sam łepek przerastał
Rycerza całego

„Czego mnie wyzywasz
miernoto bez zbroi
czekasz na oklaski
czy aż cię ktoś złoi?”

Rycerz się nie przeląkł
Na kolano klęknął
„Zabiję cię smoku
odjadę z królewną”

Smok się śmiechem zaniósł
Rycerz złożył ręce:
„Wielka Melitele,
niech smok zdycha w męce”

Rycerz był kapłanem
A smok mendą wielką
Po chwili już w piekle
Witał się z rodzicielką

Rycerz dostał w nagrodę
Pół królestwa żony taty
Nie wyłączając wcale
Wózka oraz chaty.

I żyli szczęśliwie
Za górą, za rzeką
Teraz ja na smoka
Tutaj, w Kaedwen, czekom.