Jestem stary niczym najstarsze drzewa z brokilońskiej puszczy. Wiele widziałem, wiele pamiętam, me życie to pasmo cierpienia. Uważają mnie za potwora – krwiożerczą bestię czyhającą na cudze życie. Jakże mam im wyjaśnić, że jest inaczej? Niedługo pewnie umrę, opuszczę padół tego świata i zostanę zapomniany. Może tylko w legendach mówić się będzie o Władcy Korzeni, potworze z lasów.
Urodziłem się gdzieś na północy, nie pamiętam rodziców. Może byli to biedni wieśniacy, którzy chętnie sprzedali bachora za garść miedziaków? Tego nie wiem i nigdy nie będzie mi dane się dowiedzieć. Moje pierwsze wspomnienia dotyczą owej ponurej twierdzy Kaer Morhen, która stała się moim domem.
Wiem co pomyślałeś – że jestem wiedźminem, mutantem, odmieńcem – i masz rację, ale niezupełnie. Nie przeszedłem pomyślnie Próby Trawy – moje ciało odrzuciło eliksiry i stałem się taki jakim mnie widzicie – zielonkawa skóra i włosy, to tylko zewnętrzne objawy zmian, jakie się we mnie dokonały. Moje oczy… tak, to również nie powiodło się mędrcom z Kaer Morhen, których przeklinam od tamtego dnia, kiedy na zawsze zapadły dla mnie ciemności.
Czasem jednak coś widzę – cienie osób, które przewinęły się przez moje życie lub zdarzeń z przyszłości. Jak zagłada Cintry – na rok przedtem przed moimi oczami gorzał ogień.
Mam również pewne zdolności, wobec których Znaki Wiedźmińskie są jak ulotna mgła niewarta uwagi. Potrafię zmieniać umysły ludzi, wpływać na nich i kierować ich krokami. Ale to boli, czasem długo choruję od używania mojego daru-przekleństwa, leżę bezbronny w gorączce i błagam bogów, w których istnienie nie wierzę, by nikt nie odnalazł mojej kryjówki.
Zemściłem się za moje przeklęte życie na tych, którzy mi je dali. Myślicie, że dlaczego zniszczono Kaer Morhen? Kto poprowadził ludzi na niezdobyte dotychczas mury? Kto?
Byłem tam. Słyszałem krzyki wywlekanych na dziedziniec wiedźminów, czułem zapach ich krwi. Zemsta nie była jednak słodka – długo płakałem po tamtym dniu, żałując pochopnego czynu.
Teraz jestem już stary. Wiedźmini zapomnieli o mnie. Ukrywam się w lasach i przyglądam pracy ludzi, czasem odważam się użyć mego daru. Myślisz, że słuchałbyś tak pokornie, gdybym nie zajrzał do twego umysłu i nie zmienił tego i owego? Tak! Nie patrz na mnie z przerażeniem, sam mógłbyś się stać kimś takim jak ja, gdyby twoi rodzice przekazali cię wiedźminom. Nie patrz na mnie z przerażeniem.

WŁADCA KORZENI

Władca Korzeni jest starym, przygiętym do ziemi człowiekiem. Jego długie włosy mają zielonkawy odcień – podobnie jak skóra – i opadają falami na ramiona. Niewidzące oczy wyglądają niczym dwa czarne kryształy wtopione w oczodoły, zaś twarz pokrywa gęsta siatka starych blizn i zmarszczek. Mieszka w lesie, pod korzeniami powalonego piorunem dębu.
Nie zna rodziców. Ostatnie co pamięta to pobyt w Kaer Morhen, gdzie szkolono go na wiedźmina. Straszliwe przemiany, jakim poddano ciało chłopca, nie powiodły się – stał się ślepcem i odmieńcem. Pałając nienawiścią do wiedźminów uciekł z twierdzy. Przez pierwsze lata tułał się po świecie i tylko umiejętność kierowania ludzkimi umysłami, umożliwiła mu przetrwanie. Jednocześnie narastała w nim chęć zemsty na mistrzach z Kaer Morhen.
Gdy jego zdolności urosły, zaczął siać w ludzkich umysłach nienawiść, co zaowocowało atakiem na wiedźmińskie siedliszcze. Żałując tego czynu Władca Korzeni zaszył się w lasach, zaczął żyć w harmonii z przyrodą i tak upływały długie lata.
Teraz jest już stary. Ledwie starcza mu sił, by zdobyć pożywienie, rzadko opuszcza schronienie u korzeni drzewa. Miejscowi czasem zasięgają u niego rad i płacą w naturze za przepowiednie i widzenia.

GARŚĆ POMYSŁÓW

To była upiorna noc. Wiatr szalał w koronach drzew, strugi deszczu lały się z szarego nieba, potępieńcze krzyki Dzikiego Gonu słychać było od Koviru aż po Kaedwen. Ludzie kulili się w domach, myśli kierując ku bogom. Nikt nie był na tyle szalony, by wypuszczać się w podróż takiej nocy. A jednak znaleźli się śmiałkowie, którzy rzucili wyzwanie żywiołom. Istoty dla których nie straszna była ulewa, ani miotający gałęziami wiatr.

Do twojej inwencji, Bajarzu, należy, by to właśnie drużyna graczy znalazła się na owej drodze. Przed jadącym z przodu bohaterem wyjdzie nagle na trakt Władca Korzeni, a wierzchowiec bohatera – jakby przymuszony do tego rozkazem – zatrzyma się tuż przed nieznajomym.
Władca Korzeni wywieszczy bohaterowi nieszczęście (śmierć bliskiej osoby, ciężką ranę) i zniknie w leśnych ostępach. Gdy gracze popytają w pobliskiej wiosce, mogą się dowiedzieć o pustelniku-odmieńcu mieszkającym w puszczy, na nic się jednak zdają próby jego odnalezienia. A przepowiednie Władcy Korzeni spełniają się zawsze.

– Więc jesteście wiedźminem, panie? Właśnie szukaliśmy kogoś takiego. Straszliwe monstrum zalęgło się w naszych lasach i ludzi zżera. Tak. Uzbieraliśmy trochę grosza.

Jeśli w drużynie jest wiedźmin, mogą otrzymać zlecenie zabicia „strasznego potwora”, który okaże się Władcą Korzeni. Możesz wpleść ten motyw w większą przygodę – powodem śmierci mieszkańców wioski może być grasująca w okolicy banda lub potwór – Władca Korzeni może wspomóc graczy w walce z nim, o ile wysłuchają go i uwierzą, że to nie on jest sprawcą tych zdarzeń.

Wieczór już był, w gospodzie zabawa toczyła się w najlepsze, gdy nagle drzwi otwarły się na oścież i do stali wpadł Władek, syn młynarza.
– Chodźta wszyscy! Jakiś odmieniec z lasu przylazł.

Umierający Władca Korzeni przybywa do wioski. Dręczony wizjami miota się na środku ulicy i wykrzykuje straszliwe wróżby. Jego czarne oczy błyskają w blasku zachodzącego słońca. Przepowiednie Władcy Korzeni mogą dotknąć bezpośrednio drużyny, gracze mogą spróbować dociec przyczyny śmierci odmieńca. Władcę Korzeni mogli ranić np. wrogowie drużyny, którzy natknęli się na niego podczas pościgu.

ZAKOŃCZENIE

W lasach tych natknąć się można na grotę pod korzeniami złamanego dębu. Ludzie prawią, że zamieszkiwał ją onegdaj potwór jakowyś i że klątwa wisi na tym miejscem. Gdyby ktoś zajrzał do środka, ujrzałby stary, pokryty rdzą wisiorek w kształcie wilka.

Artykuł ukazał się wcześniej w Inkluzie 42.