Ściągnałem sobie juz ze stronki wersje pdf. Troche jestem zawiedzony. Primo rysunek nad ktorym sie tyle nasiedzialem i litery tutułu zrobiły sie jakies takie pofalowane. troche to psuje estetyke. no i secundo plik waży 4,5 mega. nie wiem czy nie lepiej by było umieścić normalnego doca. Ale ogólnie to fajnie, że moge się podzielić swoimi wyn(at)urzeniami literackimi z kims poza paroma znajomymi.
A teraz z innej beczki. Poziom poszczegolnych opowiadań może się odrobinę róznić jako, że były pisane w znacznych odstępach czasowych. Pierwsze z nich, tak jakby wstęp ma juz ponad 3 lata. Kolejne ponad rok, a ostatnie jakieś 2 tygodnie 😀 więc jest w sumie troszkę surowe. I tu moja wielka prośba. Jeśli ktokolwiek by przeczytał ten mini tomik do końca to byłbym niesamowicie i niezmiernie wdzięczny za jakąś konstruktywną krytykę. Pisania uczymy się cale życie, a u każdego pismaka zachodzi syndrom ojcowski i często niezauważa pewnych bledów czy niedociągnięc w swoim "dziełku".
Tak więc do przeczytania.
Dobra, dobra 🙂 Ale zły.
Autorom to niegdy nie dogodzisz.
Postaramy sie zmniejszyc format, z rysunkiem tez sie cos moze zrobi. Dla naszych autorow wsistko!!!!!!!
ktos na tej stronie rzekl: w dziale fanfic cudow nie bedzie;
i jak na razie nie bylo, aczkolwiek temu artykulowi do cudu nie daleko, mimo to stawiam 10!
Teraz moja kolej. Od czego by tu zacząć… Wrażenia po lekturze są nader pozytywne. Ciekawą stroną tych opowiadań są dialogi, które aż kipią realnością. Zapewne jest to w pewnym stopniu zasługa takiego dobory przeciwnych charakterów. Następnie opisy. Nie są przesadnie długie (tzn. brak syndromu Tolkiena) lecz rzetelnie oddają to, co autor chciał przekazać. Widać w nich rownież bogaty język i zasób słownictwa. Także relacje walki nie są bardzo zawiłe, przez co nie ma najmniejszych problemów ze zrozumieniem jej przebiegu. Kolejny duży plus. Jedyną uwagą może być początek pierwszego opowiadania, dokładniej gdy bohaterowie zagłębiaja się w mroki grobowca elfów. Cały fakt zdobycia miecza przywiódl mi na myśl Conana, i osobiście nie przypadł mi do gustu, lecz zapewne to z racji moich osobistych przemyśleń. Jestem po prostu zdecydowanie przeciwny wprowadzaniu do świata Sapka wszelakich elementow związanych z Tolkienem czy innymi światami fantasy (tj. twożenia nowych bóstw czy personifikowania krasnali i elfow na wz ór Władcy Pierścieni). Ale co tu o mnie! Ten szkopół jest jednak najmniej znaczący, zaś generalnie całość prezentuje sie wyjątkowo przyzwoicie. Najwieksze wrażenie zrobiło na mnie trzecie opowiadanie, wyraźnie różniące się od poprzedników, a to za sprawą wprowadzenia wątku filozoficzno-idealistycznego:D (mam na myśli rozprawki na temat przeznaczenia). Teraz przychodzi mi jakoś podsumować. Poziom jest bardzo wyskoi, ponadto podziwiam, że chciało Ci się to wszystko napisać (Sam kiedyś próbowałem, ale z powodu braku motywacji…). Oceniam na 9, a to tylko dlatego, by zmotywować cie do jeszcze lepszego dzieła w przyszłości. (10 z zasady nie daję:D). Jest świetnie! Wystarczy tylko trzymać obecny poziom, jaki zaprezentowałeś zwłaszcza w ostatnim opowiadaniu.
Dzięki za wszystkie komentarze.
Chciałem nawiązać do tego co napisał RaWoNaM, a mianowicie wątku grobowca. Po pierwsze to jest taki mój tyci tyci hołd dla pana Howarda i mości Conana, ale także coś jeszcze. Kiedyś mialem zamiar rozwinąc pewien wątek stricte z tym związany. Niestety jak to w życiu bywa, na nic nie ma czasu, więc i na to też nie starczyło. Po naskrobaniu pierwszego opowiadania na długo odstawiłem pisanie. Zbliżała się matura, potem egzaminy na studia, potem sesja a w międzyczasie odrobina życiowych zawirowań. Wszystko to skutecznie odciągnęło mnie od pisania. W któreś wakacje mnie natchnęło i napisałem kolejne. Potem znowu rok przerwy i napisałem trzecie. Sam widzę jak opowiadania się różnią, ale jak juz kiedyś gdzieś pisałem, to co tworzymy dorasta razem z nami. Narazie jescze brak mi porządnego pisarskiego szlifu, ale mam nadzieje, że z każdym kolejnym opowiadaniem troche go złapię. (bo co to za dorobek? trzy opowiadania.)
Za jakieś dwa tygodnie kończy mi się sesja, a od bardzo dawna chodzi mi po głowie jeden wątek i mam nadzieję w końcu przelać go na papier.
Tak więc po mini romansie, odrobinie akcji i patetycznej filozofii przyszedł czas na opowieść grozy 😉
Pozdrawiam.
No coz, konstruktywnej krytki ci nie udziele bo poprostu nieznam sie na pisaniu ale twoje opowiadania zrobily na mnie duze wrazenie. Z niecierpliwoscia czekam na dalsze czesci.
Ocenilem opowiadania na 9, wg mnie na 10 zasluguje tylko dziela pokroju Sagi czy Wladcy Pierscienia, a wiec jeszcze troche musisz popracowac ale masz duze szanse 🙂
UFF….
Od czego by tu zacząć. napewno nie zakrzyknę "Dzięki wielkie za konstruktywna krytykę!", ale i nie mam ci za złe tego wszystkiego co napisałaś. Ogólnie to pozostaje mi tylko spuścić głowe i ukorzyć sie przed karzącym palcem fachowca, ale nie był bym soba gdybym troche nie popyskował;)
Zaczne może od mojej ksywki i imienia głównego bohatera. Ogolnie posługuje sie kilkoma innymi nickami i gdy zalogowałem sie tu po raz pierwszy kilkanaście dni temu pomyślałem, że wezmę sobie imie bohatera ktory chasa sobie w swiecie sapka, bo to w końcu strona o sapkowym wiedźminie. Zreszta z początku nie miałem zamiaru niczego tu umieszczać, jako że pisuje sobie tak troche do szufladki i dzielę sie tylko z najbliższymi znajomymi.
Co by tu dalej.
Ciągle mi piszesz o zapożyczeniach itp idt. tak sie składa że nie jestem zaraz tam jakimś wielkim czytaczem czy oglądaczem i nie czycham na każdy ciekawy moment ktory by można zerżnąć i wykorzystać u siebie. tak sie składa że te wszystkie przez ciebie wspomniane wątki wyszły same. Nie moja wina ze ktoś to już kiedyś zrobił.
Piszesz że bohaterowie sa przepakerzeni i że nigdy nie giną… a co miałem zrobić? pozabijać ich zeby sie zrobiło ciekawiej? A co tam zabije sobie radosta, bedzie fajnie, a potem zrobie sobie jescze jednego którego też zabije bo w końcu po co komu bohater.
teraz co do pierwszej walki i pytania dlaczego Tishler nie zabił RB, a nie pomyślałaś o tym, ze ona mu wcale nie zapłaciła tylko pozbawiła życia przy nadarzającej sie okazji?
nie pomyślałaś, szkoda. A to, że powiedziała inaczej nie musi znaczyć, że było tak jak mówiła. czy Bohater nie może już kłamać?
Dobra jedźmy dalej. Pisałaś, że pokonanie wiedźmina jest przesadą. No i co? czy każdy wiedźmin musi być kozakiem pokroju geralta? a co z tymi młodszymi? czy oni też są zawsze i wszedzie niesamowici az do bólu? Zresztą co by nie mówić o Bonharcie to jednak sapkowski pokazał ze da sie pokonać wiedźmina w walce. Koniec i kropka.
A teraz propos samej walki. czy walka zawsze musi być hiper realistyczna ? przecierz to fantasy. jak ktoś sobie chce poczytać o naprawde realistycznej walce niech sobie kupi podręcznik do szermierki a jak chce popatrzeć zawsze moze iść na pokaz chłopaków z bractwa rycerskiego. Co tu się oszukiwać, ja o walce wiem tyle co nic. Zagnie mnie pierwszy lepszy chłystek co kiedyś w życiu machał mieczem. Cóż, nie można znac sie na wszystkim.
Mógłbym tak długo, ale w sumie nie widze potrzeby.
Z jednej strony nawet sie ciesze ze to wszytko napisałaś. z drugiej… przydała by ci się dobra szkoła delikatności. To ze uważasz się za niezachwiany autorytet w kwestii pisania nie oznacza, że musisz zaraz mieszac z błotem każdego początkującego pseudopisarzynę. Wszystko to i jeszce troche można było napisać jakoś przyjaźniej. A od ciebie czuć niesamowitą wrogość i widać radość jaką ci sprawia wytykanie wszytkiego innym. Konstruktywna krytyka polega na tym, że wytykasz błędy, ale jednocześnie nie zniechęcasz do dalszego pisania, czytaj rozwijania się. Mnie póki co zniecheciłaś… moze to i lepiej. trzy opowiadania to i tak za dużo 😉
No i to tyle ode mnie. Gdybyś chciała coś jeszce dodać -pisz na maila. chętnie podejme dyskusję.
No i tym optymistycznym akcentem kończę moją odpowiedź.
Pozdrawiam droga Lianco.
PS. A skąd ty wiesz jaki odgłos wydaje miecz prześlizgujący sie po wnetrznościach? 😉
Lianca…Czepiasz sie szczegółów.Sami wiedźmini są nierealni.To jest fantasy!Skad wiesz że RB to człowiek?Moje pierwsze wrażenie:RB to wiedźmin.(i tu mam urazę do Autora, imię tego co tak bohatera użądził jest łudzaco podobne do imienia pewne wiedźmina z krwii elfów,który jest przy okazji na 2-gim miejscu w moim prywatnym rankingu witcherów).Jak dla mnie czyta się prawie(i tylko prawie)jak AS’a.
Mnie najbardziej razi :"Tia".To wyrażenie w takich opowiadaniach mnie poprostu wytraca z klimatu.Za bardzo nowoczesne.
Radost,lepiej tłumaczenie się z tego wszystkiego przenieś na forum(z własnego doświadczenia wiem że tak będzie lepiej :D)Przy takiej długosci pierszej krytyki,komentarze będą coraz dłuższe.
P.S.Lianca,bez obrazy, ale ty masz chyba jakąś szajbę na punkcie Matrixa.Matrix tu,Matrix tam, o! a tam z kolei Animatrix, niesłychane! tu też!.
P.S.2.0 wiem że cześciowo powtórzyłem co napisał Radost,ale on napisał to wtedy kiedy ja byłem w trakcie pisania.Dopiero sprawdziłem i sie okazało.Nie chce misie juz zmieniać 😛
Lianca powiem wprost – Twoja „krytyka” jest po prostu śmieszna.
Nie wiem co było jej celem… Zaszpanowanie znajomością różnych pozycji lierackich, itp? Pochwalenie się wiedzą w innych dziedzinach? Zrobienie przykrości autorowi najlepszych opowiadań na stronie? Obrażenie kogoś?
No w każdym razie nie udało Ci się, wręcz odwrotnie…
Nie będe komentował szczegółów, bo mi się nie chcę przebijać ponownie przez Twój słowotok. Odnosze jednak ogólne wrażenie, że opierasz się głównie na tym, że autor 'nie zrobił czegoś po Twojej myśli’ i poprawiasz go… Dajże spokój… Kto tu w końcu jest autorem?
W sumie widze, że chyba Twoim celem było zaprezentowanie swoich własnych „talentów”, ale z pozycji bezpiecznej, pozycji „krytyka”, tak by samym nie zostać ocenionym. No cóż… Ja Cie ocenie, ocenie Cię na „0”.
PS.
Radost – ja nie jestem krytykiem literackim, jestem tylko czytelnikiem, takim zwykłym, szarym. I właśnie jako czytelnik powiem Ci jedno – Twoje opowiadania przykuły moją uwagę na tak długo, że zdążyłem je przeczytać jednym tchem i chciałem czytać jeszcze. Nie wielu autorom, nawet profesjonalnym, to się udało…
PS.
Pozamieniałem wszystkie śmieci z Twoego komentarza na poprawne TXTowe znaczki. Skrypt je jak najbardziej trawi. Ze względów bezpieczeństwa blokuje wszelkie znaczniki HTML (do których należą i ciągi ”) i wyświetla je jako zwykłe TXT.
Dla osób nie zorientowanych informacja – tak są kodowane znaki typu „cudzysłowy drukarski” i inne znane z Worda cudeńka, czyli nie należące do podstawowego zbioru znaków.
Na początku chcę podziękować za uprzątnięcie śmieci z mojego posta. To bardzo ułatwia zapoznanie się z nim i świadczy o twoim dystansie do całej sprawy, co się chwali.
A teraz przejdźmy do rzeczy.
Dlaczego to wszystko napisałam?
Otóż dlatego, że nieco zdziwiły mnie komentarze do Wampii. Samo dziełko nie zwróciłoby może mojej uwagi, i może nawet bym go nie przeczytała do końca, gdyby nie te commenty. Tak zachwalacie, takie peany śpiewacie – toż to trzeba sprawdzić.
A gdy już przeczytałam to stwierdziłam, że jedyne, co mogę dać autorowi to PRAWDA. Uważam, że młody, początkujący pisarz nie może żyć w nieświadomości swych błędów, otoczony dymem kadzideł, zaślepiony paroma ogólnikowymi opiniami, że świetne itd.
Recenzja jest ostra, ale to tylko dlatego, żeby zrównoważyć „wysoki poziom cukru” poprzednich recenzji i… ponieważ mam taki styl. Nawet ostrzejszy styl miewam, więc nie myślcie, Borgu i Radoście, że się jakoś tutaj specjalnie wyżyłam.
Ot, zdecydowałam się na porządną, obszerną krytykę, która by pozwoliła autorowi na wyciągnięcie wniosków.
Radoście, konstruktywna krytyka nie jest tak naprawdę możliwa przy recenzowaniu, ponieważ taka krytyka to wytykanie błędów, przy jednoczesnym wskazywaniu innych rozwiązań, a to mogą robić panie od polskiego, nie zaś krytycy, recenzenci itd. Nie pisze się nigdzie: „Autor napisał tak, a powinien tak”. Pisze się: „Autor napisał to źle” i koniec, kropka.
Piszesz, że taka krytyka nie powinna zniechęcać. A czemu? A co powinna? Zachęcać? Krytyka jest od krytykowania, względnie, chwalenia, a co z tym autor zrobi – jego broszka. Jeżeli się zniechęciłeś to przykro mi, ale uważam, że jeśli ktoś naprawdę chce i lubi pisać, to go żadna krytyka nie zniechęci.
Nie miałam zamiaru obrazić cię, czy zaszpanować. Co do tego ostatniego, to uważam, że jako krytyk powinnam pokazać, że coś więcej niż Elementarz przeczytałam i nie tylko na gotowaniu się znam ;).
Co do robienia przykrości najlepszemu autorowi na stronie. Aaaa, to już jest subiektywna opinia, panie Borg, bo ja uważam za najlepszy na stronie „Piękny dzień” Shade’a. I tyle.
Mój, jak piszesz Borg, słowotok jest po prostu solidnym podejście do prośby Radosta o krytykę. A, że „I did it my way” to inna sprawa…
(Borg):Odnosze jednak ogólne wrażenie, że opierasz się głównie na tym, że autor 'nie zrobił czegoś po Twojej myśli’ i poprawiasz go… Dajże spokój… Kto tu w końcu jest autorem?
Czyli mam uznać, że skoro on jest autorem, to on wie wszystko lepiej? Tak? Boże, co to za slogany?! Występuję tu w roli recenzenta i przedstawiam swoje poglądy, które uważam za słuszne. Na tym polega recenzowanie, na tym, że uważam, że wiem lepiej. Poczytajcie krytyki i recenzje i sprawdźcie, czy jakiś recenzent płaszczy się przed autorem, pisze, że nie jest pewien tego co pisze, względnie pisze, że może i to nie jest najlepsze, ale nie jestem autorem, to co się będzie sprzeczał.
Chyba nie rozumiesz, Borg, idei recenzowania.
Oceniasz mnie na zero. Nic nie szkodzi. Możesz nawet na minus jeden. (Gdybym wiedziała, że ocenisz, postarałabym się bardziej;). To co napisałam miało przynieść pożytek Radostowi. To jak z zimnym prysznicem, Radost: na początku jest bardzo nieprzyjemnie, ale potem odczujesz plusy… Zobaczysz, jeśli zamiast chlipać o zniechęcaniu się zaczniesz poprawiać błędy, będzie lepiej.
Co do Phelana:
RB to wiedźmin? No cóż, myślę, że autor dałby nam zauważyć gdyby tak było.
Czepiam się szczegółów? Oczywiście, bo z tego składa się każdy ogół – ze szczegółów…;)
Mam szajbę? No, nie obrażę się oczywiście, skądże;). Szajby nie mam tylko proste skojarzenia, bo walk w Wampii dużo, a każda Matrixowska. I lubię Matrix, ale szajbą bym tego nie nazwała…
Radost:
Ocena trzy to nie jest po jedne za opko. To średnia, jesli już mam być dokładna. Pierwsze – 2, drugie – 4, trzecie – 3.
I tyle.
Nie spuszczaj głowy, nie korz się „przed karzącym palcem”. To niepotrzebne. Po prostu weź się w garść, bo to są, wybacz, ale niestety, chwyty z braniem na litość.
Co do xywki – zdania nie zmienię. To błąd. Sam się prosisz o skojarzenia.
Co do czytania i oglądania. Ja też nie czytam za wiele, czy tam oglądam. Po prostu mam oczy szeroko otwarte, słyszę, widzę itd. To, że nie miałeś pojęcia, że twoje pomysły już istniały, to cię tłumaczy, ale to cię w żadne sposób nie usprawiedliwia. W dzisiejszym świecie postmodernizmu trudno stworzyć coś nowego, ale nie można tak ostentacyjnie wałkować pewnych pomysłów. Nie twoja wina, ale nie miej pretensji, że to widać, że grubymi nićmi szyte, a przez to i nietwórcze, nieoryginalne, nudnawe.
Co do zabijania bohaterów.
To, wbrew pozorom nie jest zły pomysł.
A dlaczego nie zrobić tego w ostatnim opowiadaniu? No, chyba, że tak polubiłeś Radosta, że nie jesteś w stanie. Powiem ci tak: gdyby Radost i Nalia byli wkręceni w jakąś głębszą fabułę, to oczywiście zabijanie ich mija się z celem. Ale oni nie są. Oni rąbią na boki, aż wióry lecą, co w końcu staje się zawsze nudne. Nawet AS dał sobie spokój z wiedźminem i zabił go. Jak psa.
Czytałeś Kresa? On nie ma takich problemów. On może zabić głównego bohatera w połowie książki, jesli uzna za stosowne.
Nie należy się przywiązywać do własnych tworów. To groźne…;)
Co do Tishlera i mojej domyślności.
Wiesz, większość autorów robi z kłamstwami bohaterów tak, że owszem, kłamią, ale wobec innych bohaterów, a czytelnik prędzej czy później się tego dowiaduje. Ma tę wyższość nad bohaterem, że on wie…
I, wybacz Radost, po przeczytaniu Wampii, muszę na czymś bazować. Nie recenzuję jej po przeczytaniu połowy, tylko całości. Na czymś muszę się oprzeć.
Owszem, jest taka jedna sytuacja w której powinnam się zastanawiać nad tym kto i kiedy mówił prawdę… Wiesz jaka? Gdyby to była sesja, gdybym ja grała, a Ty byłbyś MG. To właśnie wtedy trzeba się zastanawiać czy MG (BN) kłamie, czy nie. Nie zaś czytając książkę.
Nalia najpierw mówi, że pracuje u wuja w karczmie. Kłamie. Ok, potem się tego dowiadujemy. I to jest ok. Nie każ mi zastanawiać się nad jej kwestiami, bo to jest mechanika gry, a nie mechanika czytania.
Pokonanie wiedźmina jest zawsze przesadą.
Nie po to siedzisz w Kear Morhen 10 lat, jesteś zmutowany i pijesz eliksiry, żeby cię zaraz za murem ktoś zaciukał. No, chyba, że opierasz postać Eryka o wiedźmina stworzonego na 37 punktach, tak jak trzeba, wg podręcznika do WGW. Ale to nie jest wiedźmin, mój drogi.
Wyjątek to Bonhart. I jak, na wyjątek przystało, jest jeden w sadze. Jak widać Radost musi mieć coś z Bonharta.
Wiedźmina da się pokonać – szczególnie w dziesięciu i pięć kusz. To takie banalne, nie?
Walka…
No cóż, AS to nie heroic fantasy, tylko dark, przynajmniej z początku, a na pewno w walkach. Tylko wiedźmin może sobie tam pozwalać na wygibasy, które każdego innego kosztowałyby utratę życia – własnie dlatego, że jest wiedźminem.
Ja nie czytuję podręczników do szermierki. Po prostu myślę.
Przecież to fantasy, piszesz. I co z tego? Musisz naginać czas? Łamać prawa fizyki? Magii ci mało?
Piszesz, że zagnie cię pierwszy lepszy chłystek co kiedyś w życiu machał mieczem.
Po pierwsze: czemu chłystek? Po drugie, może dobrze byłoby pomachać, jesli nie mieczem, to chociaż kijem i posprawdzać sobie, jak to jest z tymi piruetami i saltami, przeliczyć na Radosta – bohatera, i wtedy siąść do pisania?
Mówisz, że nie można znać się na wszystkim. Jasne, ale na czymś trzeba. Szczególnie, wypadałoby się zainteresować czymś, jeśli się o tym pisze.
Kres na ten przykład, jak pisał swoje książki, siedział nad słownikiem terminów marynistycznych, czego się wcale nie wstydził. Pisarz, to ktoś kto nie ma w d… tego o czym pisze. Jak słowo daję.
Radost: PS. A skąd ty wiesz jaki odgłos wydaje miecz prześlizgujący sie po wnetrznościach? 😉
Nawet nie pytaj…
Do innych: 16 stron? U mnie wyszło 8.
To, że utwór mi się niezbyt podobał, a o nim pisze, świadczy jak bardzo przejął mnie los autora. Naprawdę.
Wiecie, poczucie misje, te sprawy… 😉
Cholera… zrobiłem taki wpis, tyle tekstu. i błąd na stronie. Wszysto poszło.
Nie będę pisał od początku bo to nie ma sensu. powtórzę tylko w skrócie to co napisałem wcześniej.
Moim dużym błedem bylo posyłanie tych opowiadań zamknietych w tomiku, bo mam zamiar dopisać kolejne i poumieszcać je pomiędzy istniejącymi. Dlatego też nie mam zamiaru nikogo uśmiercać i wcale nie uważam żeby to było dobrym zabiegiem.
Co by tu dalej. Lianca Niektóre z twoich uwag mi się przydadza, w to nie wątpie, o słuszności innych mógłbym polemizować, ale nadal uważam, że zrobiłaś to w troche złej formie. Konstruktywna krytyka to nie jest "jechanie jak po burej suce" że zacytuje przyjaciółkę. Kiedyś dostałem podobną recenzje ale napisaną w o wiele przyjemniejszy sposób a dalsza rozmowę prowadziłem w o wiele milszej atmosferze. I wyciagnąłem z tego wnioski, a opowiadania wygladziły się odrobinę.(głównie pierwsze, zaczynałem naprawdę słabiutko). Fakt, że nie są moze jescze najlepsze ale w końcu nikt mnie nie uczyl nigdy jak to sie robi i muszę zrobić to sam potykając się o własne błedy. To, że dokonałas tu intelektualnej masturbacji napewno mi w tym nie pomoże. A tekst o zniechęcaniu jak i ten o ocenach, nie był serio co zaznaczyłem przymrużonym okiem na końcu.
To tyle skrótowo. Nie ma sensu rozpisywac się dalej i wdawać w bezowocne polemiki.
Pozdrawiam wszystkich zaangażowanych 😉
A jeszcze coś. Hmm Lianca mimo to dzięki 😛 Wiesz pierwszy szok zawsze jest najgorszy 😉 Ale jak się człowiek otrząśnie, przeczyta wszystko jeszce raz, na spokojnie, to widzi troche sensu (nie znaczy to of course, że się w pełni z tobą zgadzam w każdej kwesti, ale to juz jest rozmowa na maila bardziej niż na publiczne wpisy i podpisy)
A i jeszcze jedno. Pisałaś, że nie jesteś polonistką, więc kim? >:)
I tym optymistycznym akcentem [ ponownie 😉 ] kończę wpisu wpisywanie 😉
PS. Poprzedni podpis zrobiłem troche wnerwiony (tym że mi ucieło jescze wcześnieszy)
Przyznaję się, nie zdążyłem jeszcze przeczytać tego, co stworzył Lancia. Ale przeczytałem inne komentarze i chyba zaraz wezmę się za konstruktywną krytykę „konstruktywnej krytyki” Lancii. Na razie kilka słów do Radosta:
Bombowe teksty. Przeczytałem już dwa opowiadania, zaraz zabieram się do trzeciego. Jeśli wydasz książkę, chcę dostać o niej cynk (i najlepiej daj mi jeszcze rabat ;-))
Teraz moja konstruktywna krytyka. Nie wiem tylko czy zwrócenie uwagi na interpunkcję, ortografię i błędy stylistyczne uznasz za konstruktywną krytykę. Po pierwsze: masz poważne problemy z interpunkcją. Przed „który” po prostu nie można nie postawić przecinka. Po drugie: ortografia. Na razie nie zauważyłem błędów typu „u” w wyrazie „jaskółka”, ale napisanie „staną” zamiast „stanął” też jest błędem ortograficznym. Oczywiście, rozumiem, że tu mogła ci po prostu nie odbić klawiatura (mnie to się często zdarza – ach, ta moja stara klawa ;-)). Po trzecie: znalazłem jedno powtórzenie w „Szukając siebie” (ale nie mogę cię za nie ganić, bo mnie też na razie nic do głowy nie przychodzi, żeby to poprawić :-P). Dość rażące jest też wciąż powtarzane zdanie: „Dało się słyszeć chrzęst łamanych kości/karku”. Po czwarte: opowiadania są wspaniałe, wciągnęły mnie tak, jak „Wiedźmin” i to mi się strasznie podoba. Co do treści, nie mogę ci zarzucić nic więcej, jak: dlaczego tak mało!!!? 😉 Pisz jak najwięcej i przysyłaj to na W:GWN! Masz ode mnie 11 na 10 🙂
Po piąte: A niech gadają ;-D
Mnie się osobiście podobały te 3 opowiadania, a nawet(zwłąszcza) te nawiązania do walk wschodnich, co bardzo urozmaica takie historie. Pisarzy, którzy potrafią opisać, takie różna „wygibasy” bardzo cenię. Ja nie jestem desperatem, albo jakimś niewyżytym młodzieńcem, aby pisac komentarz na pare stron… Powiem krótko: 5 =P.
albo mi sie wydaje, albo ktos… o takim dziwnym nicku, chyba cos na L…, oczywiscie nie chce na niogo wskazywac ( :)), ma zdrowo najebane w glowie… tak to mozna ujonc najkrocej, w pelni zgadzam sie z przedmowcami, a zwlaszcza z jednom mysliom borga:
” Radost – ja nie jestem krytykiem literackim, jestem tylko czytelnikiem, takim zwykłym, szarym. I właśnie jako czytelnik powiem Ci jedno – Twoje opowiadania przykuły moją uwagę na tak długo, że zdążyłem je przeczytać jednym tchem i chciałem czytać jeszcze. Nie wielu autorom, nawet profesjonalnym, to się udało… ”
bo wlasnie o co niby ma chodzic w literaturze, jak nie o przyjemne czytanie i dobrom rozrywke z czytania… ?
wracajonc do tematu, pisanie takich rzeczy jak:
„Uważam, że młody, początkujący pisarz nie może żyć w nieświadomości swych błędów, otoczony dymem kadzideł, zaślepiony paroma ogólnikowymi opiniami, że świetne itd.”
takze jest pozbawione sensu, przeciez wiadomo, ze na tej stronie nie ujrzymy wielce wybitnych dziel, z jakze prostego powodu, gdyz som to opowiadania amatorskie, byc moze w przyszlosci ich autorzy rozwinom sie dalej…, a poza tym sam Radost wspominal ze brak mu jeszcze pisarskiego szlifu, ktory powoli zdobywa
a jeszcze czepianie sie na sile najmniejszych szczegolow jest wielce niesmaczne…
Lianca! czy ty wszystkie opowiadania, powiesci itp. czytasz tylko po to aby znalezc jak najwiecej blendow i niescislosci, jesli tak to naprawde masz najebane…
Przeczytałem „recenzję” Lancii (nie całą, bo nie chciałem sobie psuć zabawy z czytania ostatniego opka). Niestety, z kilkoma jej uwagami muszę się zgodzić. Część błędów sam wyłapałem (np. to, kto mówił, że zmarłym już nic się nie przyda). Ale uznałem, że nie ma co się ich czepiać, bo tak naprawdę w czytaniu nie przeszkadzają. Treść jest fajna i to się liczy, a drobne potknięcia (choćby nie wiem ile ich było), wcale nie muszą przeszkadzać w czytaniu (przy odrobinie dobrej woli). Jeśli chodzi o matrixowskie walki: Lancia! Ten film zarobił miliony! Znam niewielu, którzy go nie oglądali (oni żałują), a reszcie bardzo się podobał. W Reaktywacji są jeszcze bardziej niemożliwe walki, ale przecież właśnie o to chodzi. Ludzie lubią marzyć. Lubią oglądać przynajmniej w kinie to, czego nigdy nie uda im się zrobić. Lubią też o tym czytać. Przecież właśnie takie są założenia fantasy: oderwać ludzi od rzeczywistości, dać im zabawę! Nie można napisać: „nie każ mówić bohaterom <<koleś>> bo wtedy tak się nie mówiło”. A bullshit! Jak to się nie mówiło. A kiedy tak w ogóle jest to „wtedy”? Przecież to wyimaginowany świat! Tam nie musi być realizmu. Dlaczego więc nie ma tam być matrixowskich walk. Kto powiedział, że „Czarnowłosy” jest zwykłym człowiekiem? To przecież fikcja i każdy, kto to czyta, o tym wie.
Droga Lancio, musisz mieć niewielu przyjaciół, bo wygląda na to, że masz niebotyczne co do nich wymagania. Nie wiem, czy zdołałbym im sprostać (na szczęście wcale nie chcę się z tobą przyjaźnić). Mam pytanie: czy kiedykolwiek sama napisałaś jakieś opowiadanie fantasy? Chciałbym przeczytać i ocenić twój poziom. Wiem, możesz powiedzieć, że jak się na czymś nie znasz, to tego nie robisz. Tylko jest pewien szkopuł: wtedy nie krytykuje się innych. Krytykować jest łatwo, ale zrobić coś samemu trudniej. (wiem, że brzmi to banalnie, ale tak jednak jest :-))
Jeśli chodzi o rolę krytyki, to nie możesz kogoś objeżdżać tak, żeby mu w pięty poszło. Moim zdaniem miejscami obrażałaś Radosta. Mam nadzieję, że ja ciebie w tej chwili – nie.
Wróćmy do roli krytyki. Wyobraź sobie taki przykład (wcale nie mówię w nim o Radoście): początkujący pisarz ma zadatki na naprawdę świetnego autora. Przysyła swoją pierwszą poważniejszą pracę na W
:GWN. Wszyscy dostrzegają jego potencjał i przymykają oczy na niektóre potknięcia. Ale pewna pani krytyk, imieniem Lancia, nie może się powstrzymać przed zmieszaniem Początkującego z błotem (może ktoś ją skrzywdził i teraz musi się wyżyć, a może jest chorobliwie zazdrosna/wredna i „chce wszystkim pokazać”). Początkujący czyta komentarz Lancii. Facet ma słabą psychikę, więc załamuje się, przestaje pisać. I tak właśnie tracimy potencjalnego następcę A. Sapkowskiego 🙁
Nie można wyznawać zasady: a po nas choćby potop. Oglądałaś Idola? Może słyszałaś wypowiedzi ludzi, którzy słuchali Kuby Wojewódzkiego – jurora. Myślę, że ani ludziom, których Kuba objechał, ani później jemu wcale nie było przyjemnie. Proszę, weź sobie to do serca i nie zgrywaj Kuby w spódnicy.
THE END
Na początku powiem tylko tylę że przeczytałem twoje opowiadanie tylko dwa razy .
Oraz że nie mam zbyt wielkich kwalifikacji do tego by oceniać twoją prace , sam napisałem kilka opowiadań w klimacie fantazy i SF , kilka wierszyków i to wszystko ( żadne z moich opowiadań nie było nawet w 60% tak dobre jak twoje ( jestem umysłem ścisłym i moje opisy nie są tak poetyckie ) ) jednakże z powodu tego że jestem bojaźliwym autorem nigdy nie odważyłem się ich opublikować ( gratuluje odwagi 🙂 to był by tyle o moich kwalifikacjach .
Teraz powiem troszeczke o twoich opowiadnaiach :
Bardzo spodobał mi się twuj język pisania ( szczegulnie w 2 opowiadnaiu – walka czarnowłosego z blizną (uwaga miecze zbytnio nie świszczą ale to nie ważne ) jest zarazem szczegułowy i piekny ( taki poetycki ).
Bochaterowie także bardzo mi przypadli do gustu ( sam nie wiem który bardziej mi się podobał )
Walki były płyne ładnie opisane ( można było je sobie wyobrazić ) , czasami były troche przesadzone ale i tak fajne
Co do dialogów nie mam zastrzeżen ( miałem ale zapomniałem , a skoro zapomniałem to znaczyże były to małe uchybienia )
Było tez kilka literówek i błędów ortograficznych ( ale czy one sa ważne i kto wogule zwraca na nie uwage , a pozatym każdy je robi ).
A teraz ci dosłodze ( oj tak , uaważaj na poziom cukru w ciele )
Moim zdaniem powinieneś brać udział w konkursach literackich ( nie żartuje jest ich całkie sporo ) biorąc udział w takich konkursach możesz dostac naprawde dobrą krytyke a zarazem dobre rady na przyszłość .
Nie zrażaj się porażkami ani złą krytyką , (teraz będą moje wspomnienia ) pamiętam jak w numeże ” Fantastyki” bodajże z roku 87 ( nie jestem w zupełności pewny to było tak dawno )
lub 88 czytałem liste zwycięsców konkursu na opwiadanie organiziowanego przez pismo Sapkowski dostał 3 miejsce
( i jakąś tam kase ) dane był mi tez przeczytac tamte opowiadanie i musze ci powiedzieć że twojemu opowiadaniu niewiele brakuje do tamtego ( moge się mylić nie jestem w końcu krytykiem ) . Hodzi mi o to byś prubował rozwijać się a może kiedys naprawde ( tak jak mówi Sekle ) masz szanse zostac naprawde znanym pisażem .
I to było by na tyle ( mam nadzieje że nie zadużo cukru walnołem w moim komentażu i że nikt potem nie będzie musiał ci z tego powodu potem dosolić 🙂 )
Poruszono tu pewnien bardzo ciekawy temat: jaki jest cel krytyki. W tym przypadku krytyk (Lianca) dość ostro potraktował autora, lecz zrobił tak mając na uwadze żetelną krytykę. Co prawda niektóre drobne i malo istotne szczegóły zostały nader wyraźnie podkreślone, lecz nie oznacza to jeszcze o wrogich zamiarach. Czytelników jest wiele „gatunków”, każdy zaś zwraca uwagę na co innego. Jedni lubują sie w bogatych i rozbudowanych opisach (vide Tolkien), przy ktorych inny usypiają. Niektórzy zwracaja uwagę na utwór jako załość, koncentrując sie na ogolnych wrażeniach, inni zaś zbierają wszystkie szczegóły i sklejają z nich jedną całość. Jeszcze kolejni wolą szybkie i drastyczne opisy walki, podczas gdy następni zdecytowanie bardziej preferują rozciągłe, rozbudowane opisy tejże. (Kiedy w jednym wypadku piszemy „pokonał go szybkim cięciem” i dajemy zarazem czytelnikowi czałkowitą dowolność przedstawienia sobie tej czynności, powołując sie na jego wyobraźnię, w innym zaś „błyskawiczne ciecie z lewej ręki skośnie prześlizgnęlo się po jego nodze”. W takiej sytuacji narzucamy czytelnikowi swój obraz, ograniczając jednocześnie jego inwencję i kreatywność. Poza tym przy bardziej zawikłanych opisach może on nie być w stanie wyobraźnić sobie tego, co chcieliśmy mu przekazać. Obydwa sposoby nie są złe, należy je jednak umiejętnie i z rozwagą stosować.) Co najważniejsze, spora część osob czytających woli dać się ponieść falą fantazji, choćby podczas takich niestwożonych i „matrixowskich” walk, kiedy również szerokie grono znacznie woli realistykę. Wszystko to zależy od gustów i jest sprawą indywidualną. Wszakże o gustach sie nie dyskutuje. Jednak dobry pisarz potrafi dogodzić jak największej grupie (jeśli nie wszystkim) co świadczy o jeko umiejętnościach pisarskich. Bo cóż szkodzi przedstawić walkę ciekawnie i z pozoru „fantastycznie”, kiedy dla osób obeznanych z szermierką wszystko będzie nader realne i możliwe do wykonania naprawdę. Tutaj, zamiast robć w wypadku Nali ten nieszczęsny mostek, wystarczłby zwyczajny unik, czy też w piruecie uniknięcie ostrza. Tak zaś pewne grono czytających jest odstarszona nierealnościa walki, ponieważ wg. ich powinno się ją przedstawiać możliwe jak najbardziej zgodnie z prawdą.
Niestety Lianca przedstawił/ła (nie mam pewności co do odpowiednich zakończeń czasowników w tym przypadku:D)
wszystkie swoje uwagi jednak trochę za drastycznie, co żeczywiście mogło urazić autora. Wydaje mi się, że pomyślał/ła wyłączne o swoich preferencjach (ktore są diametralnie inne niż preferencje autora), nie zaś w imieniu wszystkich czytelników, co powinien mieć na uwadze recenzent. Było to po prostu wytknięcie wszystkich wad, bez wyeksponowania zalet (ktorych można znaleźć tu równie sporo). Tak z kolei recenzent nie postępuje, ponieważ zadaniem jego jest przedstawić produkt potencjalnym odbiorcom i opisać jego pozytywne/negatywne strony.
Wniosek: recenzja ta NIE BYŁA DO KOŃCA PRZEMYŚLANA i pisana zapewne pod wpływem wrażeń. (musiałem napisać to dużymi lityerami by odpowiednio podkreślić, ponieważ nie ma ty funkcji zwykłego podkreślenia czy pogrubienia czciąki). [Panie Borg, przy okazji można by postarać sie dodać coś takiego, o ile ot oczywiście nie sprawi kłopotu. Mam na myśli opcje jak pogrubienie, podkreślenie czy kursywa.]
Teraz co do samego pwiadania (czyję, ze muszę dodać cos od siebie). Owszem, moje poprzednie relacje były pisane pod znacznym wpływem „pierwszego wrażenia”, nie miała być to jednak kompletna recenzja, a tylko komentarz(:P) Pozwolę sobie jednak zauważyć, że Radost nie wydał książki czy tomiku opowiadań, a jedynie wysłał swoje pierwsze literackie prace dla szerszego grona odbiorców. Gdyby była to powieść to co innego, wtegy nie ma mowy o żadnym kompromisie. Lecz w tym wypadku kilka błędów leksykalnych, fleksyjnych, ortograficznych, intetrpunkcyjnych czy jakich tam jeszcze nie jest straszliwym przewinieniem. Oczywiście, dobrze że pokazuje mu sie co zrobił źle, że powtożył kilkakrotnie w zdaniu jedno słowo czy użył wyraz o nie do końca znanym znaceniu (w tym przypadku „najmita”), lecz należy to zrobić delikatnie i subtelnie by nie zniechcić go do dalszego pisania. Można przecież spokojnie usprawiedliwić takie drobnostki brakiem doświadczenia. Ba, autor nie ma nawet prawa pisać nieomylnie, ponieważ nie miał on jeszcze możliwości nauczenia sie tego. Samo czytanie nie nauczy pisania, jest to zupełnie odrębna sprawa. Może co najwięcej wzbogacić słownictwo. Lianca podszedł/ła do tego jak do książki czy innego wydawnictwa (być moze pod wpływem nagłej funkcji „krytyka” ale nie mnie to już osądzać) i za takie przewinienia straszliwie „zbeształ” autora. Moim zaś zdaniem coś takiego jest w pełni wybaczalne, o czym zresztą już pisałem powyżej. Nie zmienia to faktu, że gdy nie zwraca sie wyjątkowej uwagi na poprawność polonistyczną tekstu i nie szuka sie błędów na siłę (wtedy zawsze cos sie znajdzie – choćby czcionka:D) to czyta sie go naprawdę przyjemnie.
PS: Tak do uwagi, by dzieła na podstawie twórczości Sapka zawierały, tak jak Saga, różnorakie moralitety zawarte w treści utworu. Owszem coś takiego jest wprost charakterystyczne dla jego dzieł lecz początkujący nie muszą odrazu starać sie dorownać temu poziomowi. Lepiej, by na sam początek nauczyli sie pisać swoim własnym stylem, później dopiero naśladowali czyjś. W przeciwnym wypadku łatwo mogą przyswoić ten naśladowany, uznając go nawet za własny.
PPS: To narazie chyba wszystko. Moze jeszcze cos dorzucę, jeśli to pominąłem (But i hope not).
Recenzje pisze się po to, by ocenić to co się recenzuje. Lianca natomiast pisze recenzje, by popisać się własną erudycją. Widać boi się napisać coś, co inni bedą recenzować.
Witojcie!
No co tu dużo mówić…opowiadanie bardzo mi się podobało i polecam lekture!Lianca chyba bardzo przesadziła z tą swoją krytyką i tyle.Popisuje się:).Trzymajcie się,idę jeszcze raz czytać „Wampię”:)))
Po tym przywitaniu chciałabym odpowiedzieć na parę nader interesujących uwag i ustalić parę istotnych spraw.
1.Mój nick to LIANCA, nie Lancia.
2.Nie jestem niewyżytym młodzieńcem. Koncówkuję na –łam, nie –łem, co jest dowodem – kruchym to prawda, ale co ja mogę w świecie wirtualnym, – że jestem kobietą.
[b]Hebe[/b]
Uważasz, że popisuję się erudycją? Ja się nie popisuję. Ja piszę zawsze i wszędzie w tym samym stylu. Jeśli uważasz mój dobór słów za przesublimowany, to wybacz, ale jak mówią, cytowane tu zresztą tuzy polskiej sceny pop, [i]Jestem jaka jestem[/i].
[b]RaWoNam[/b]
– dziękuję za polemikę na poziomie. O tę trudno.
Poruszasz istotne kwestie. Ale…
Nie zgodzę się że moja recenzja nie była przemyślana. Że była pod wpływem wrażenia – oczywiście, tak jest zawsze. Ale nieprzemyslana – nie.
Mnie się to opowiadanie nie spodobało i rozśmieszył mnie bałwochwalczy ton komentarzy. Z rozwoju sytuacji wnioskuję, że się nie pomyliłam pisząc jak napisałam… Pewne osoby tutaj rzucają inwektywami, tracąc panowanie nad sobą, a ja… no cóż, ja jestem po prostu złośliwa. Z tym się zgodzę. (Gdyby ktoś to oczywiście chciał powiedzieć… 😉
Raz jeszcze dochodzimy do tematu [i]de gusitbus[/i]. Widzę, że tutaj podobają się walki nierealne. Że to nie razi nikogo. Dobrze, to się może podobać. Wszystko się może podobać. I Raz, Dwa, Trzy i Ich Troje. Cui libet. Ale mnie się to nie podobało. I kropka. A wierz mi, nie jestem w tym poglądzie osamotniona…
Aha, recenzent nie musi mieć na uwadze preferencji wszystkich czytelników. Przede wszystkim musi mieć na względzie swoją opinię – taki jest chleb krytyka. I choć, znowu nikt mi nie uwierzy ;), nie są to li tylko moje poglądy…
I zalet nie trzeba przedstawiać. Naprawdę nie trzeba. Zresztą, naprawdę przedstawiłabym je. Przedstawiłabym – przysięgam 😉
Anyyway, dziękuję, za taki głos. To się przyjemnie czytało. Chylę czoła.
[b]Sekla[/b]
Ja bardzo lubię Matrixa. Ale w kinie. Nie w książce. Nie w fantasy.
To oczywiście tylko moje zdanie, ale jestem zwolenniczką realnych walk, krwi, potu i łez, z akcentem na krew. I tyle. Wolisz odrealnione walki. To dobrze. Ale ja nie. I tyle.
Odpowiem na twoje pytanie: owszem pisuję fantasy, ale w nieco innych klimatach, nie fanfiki bynajmniej. Masz rację: jak się na czymś nie znam, to tego nie robię, ergo, nie prowadzę samochodu, nie robię zaprawy murarskiej i nie tworzę stron www, tylko piszę. 😉
Że Radostowi w pięty poszło? Nie wierzę! Moje słowa aż tak ranią? Ja miecz? No, no, bez przesady… Myślę, że nie było to nic więcej niż zimny prysznic… Nie chciałam go obrazić, jak mi bogowie Nilfhelu mili.
Aha, i wyjaśnijmy sobie coś: żeby krytykować wcale nie trzeba pisać samemu. Krytyk to nie pisarz. Walczę z tym poglądem, głoszonym nader chętnie, acz bez zastanwienia. Jak z wiatrakami, ale jakoś to idzie…
Co do opisanej przez ciebie sytuacji z załamującym się pisarzem: nie wierzę! 😉 Nowy Sapek pisałby lepiej niż Radost. To raz, a dwa: nie załamałaby go krytyka. Wierz mi, wiem co mówię. Prawdziwa sztuka krytyk się nie boi… Prawdziwi pisarze są jak ogień piekielny – jedna szklanka wody czyli krytyki ich nie zgasi…
Wojewódzki w spódnicy? Hmm.. Schlebiasz mi. Czy jemu było potem niemiło? Nie sądzę. Jeśli on i ja mamy coś wspólnego, to zaręczam, że nie było. Aha, nie zgrywam. Jestem sobą. To nie moja wina, że najpierw był Idol, a potem Wampia.
[i]Po piąte: A niech gadają ;-D[/i]
Idealnie się to wpisuje w tę estetykę. Idealnie.
[b]Versemir[/b]
Posługujesz się inwektywami i nie zamierzam z tobą polemizować. Zachowuj się kulturalnie, to pogadamy.
[b]Mario Alexan[/b]
[i]Ja nie jestem desperatem, albo jakimś niewyżytym młodzieńcem[/i]
Ja też nie jestem ani jednym ani drugim. Po prostu czasem mi na niektórych rzeczach zalezy.
[b]Radost[/b]
Ciesze się, że wszystko to jakoś przeżyłeś. He, mówiłam, że będziesz się potem czuł lepiej.
Widzisz, sam piszesz, że to tylko część całości, co samo w sobie niweluje te moje uwagi, które mówią o zabiciu bohaterów 😉
Stwierdzenie, że dokonuję [i]intelektualnej masturbacji[/i] jest ciosem, nomen omen poniżej pasa, i gdyby nie to, że jesteś autorem to odniosłabym się do ciebie jak do Versemira. ;)))Radost, spokojnie. Nie rzucaj takimi określeniami, bo sobie coś jeszcze pomyślę złego ;)….
A ja, wbrew szybko wyrabiającym się opiniom, nie jestem taka zła. No, może trochę.
Prosze nie sluchac Sahara, to stary alkoholik i onanista;) W dodatku na kolacje jada gozdziki. Wracajac do tematu, niektore przedstawione przez Liance argumenty do mnie przemawiaja, choc nie jestem tak oczytany w swiecie wiedzminowskim jak Radost na przyklad to pewne przytoczone tutaj odnosza sie do ogolu literatury fantasy. Najbardziej boli mnie ta ilosc ukladow trawiennych Nalii, w tej kwestii jestem jednak tradycjonalista (czy moze raczej ortodoksem). Nie chcialbym widziec na przyklad Lestata w kolejnych Kronikach Wampirzych jedzacego salceson i zapijajacego krwia z eleganckiego pucharu. Zdaje sobie jednak sprawe z tego, ze tutaj mamy do czynienia z istota magiczna, jak ja nazywa Radost, ktora wymyka sie wszelkim kategoriom, zabija to jednak wedlug mnie cala ta piekna otoczke zwiazana z wampirami (w tym przypadku rowniez z kobieta), wiec mozna wogole kwestionowac sens czynienia z Nalii takiej istoty. Do calej reszty nie mam zastrzezen, czyta sie to bardzo lekko i sprawnie, teksty sa wciagajace i to jest chyba ich glowna i niepodwazalna zaleta.
Wiem, ze byc moze tym komentarzem kopie sobie grob i przez niego nie bede juz pil piwa z Radostem :)) ,ale coz zawsze mowie/pisze to co mysle.
Hmm, co by tu.
Witam wszystkich. Widzę, że się tu ciekawe forum zrobiło. Lianca vs. reszta świata. Ogólnie Lianca nic do ciebie nie mam, ale zirytowałaś mnie bardzo tymi porownaniami do „ich troje”. Strasznie mnie to boli. Bo jednak uważam, że reprezentuje sobą odrobinę więcej niż pan Michał W. Może przemawia tu przezemnie nieskromność jakowaś, i nie jest za mną połowa narodu 😉 ale porównania do nich mnie bolą.
Lianca, mówisz, że piszesz i jak mniemam są to wyżyny literackie na które wspiąć sie mogą jedynie wybitni i posiadający dekady doświadczeń artyści pióra. Podzieliłaś się kiedykolwiek swoją tworczością? jesli tak, to daj namiary gdzie cię można poczytać. Jeśli jest to sobie na jakiejś stronicy, nie obawiaj się recenzji – zemsty, ja nie z tych. Zresztą recenzja od takiego zera jak ja na nic by ci się zdała.
A jeśli nie ma cię nigdzie w sieci to może podeślesz coś na maila? Naprawdę, z wielką chęcią poczytał bym twoje teksty,
ale o ile znam życie, nie podzielisz się, bo jak widzę gardzisz mna jak karaluchem, a po co karaluchowi jakoweś dzieła natchnione, i tak nie zrozumie :P:P:P
Kończąc ironi nadużywanie rymem zrobie małe pożegnanie.
Parę słów do Liancy.
Primo: przepraszam, czytałem szybko i dlatego wyszło mi LANCIA a nie LIANCA. Sorry, ja o nicki dbam. Już się więcej LANCIA nie powtórzy.
Secundo: ja doskonale wiem, że krytyk nie musi być pisarzem, ale jeśli pisarzem nie jest, a pisarzy miesza z błotem – to jestem przeciw.
Tertio: każdy, kto oglądał jedynkowy program „Między nami” z Kubą Wojewódzkim na tapecie, ten przyzna mi rację, że twardziel niemal płakał. On taki wygadany jest tylko przed kamerami, i w „Między nami” na chwilę przestał nad sobą panować i zrzucił maskę.
PS. Co wy wszyscy macie do Ich Troje? Czy tylko dlatego, że zrobili wielką karierę i wielu ludzi ich chwali, to zaraz musi się ustawić ściana gości, którzy będą krytykować wszystko, co związane z Michałem W.? Nie mówię, że ich uwielbiam. Wolałbym, żeby nie przerabiali czyichś utworów, jednak nie są tacy źli. Utwory: „Mandy”, „Ci wielcy” i „Prawo” są bardzo dobre (w tekst to ja się wsłuchiwać nie lubię :-P)
Dobra, to nie strona o muzyce… 😉
Troszke mi to czasu zajelo ale koniec koncow zapoznalem sie ze wszystkimi wypowiedziami.Z opowiadaniami naturalnie takze.Nie chce nikogo zniechecac obrazac ani intelektualnie masturbowac.Uwazam ze Lianca napisala bardzo udana recenzje opowiadan Radosta.I w bardzo wielu kwestach zgadzam sie z Jej zdaniem.Nie zauwazylem w Jej wypowiedzi zadnych uwag w kierunku autora Wampii ktore mozna by uznac za obrazliwe (jak to niektorzy sugerowali).
Po prostu kobieta zna sie na rzeczy.
P.S. Jedna uwaga dotyczaca wiedzmina: co powiecie na fakt ze taki kozak jak Geralt dotaje ni z gruchy ni z pietruchy po ryju od takiego fajansiarza jak Cahir 😮 (jesli sie nie myle w Chrzcie Ognia).Pewnie powiecie ze byl ranny zmeczony i okropnie zestresowany bo dawno baby nie mial:)
dla mnie te opowiadania sa zajadkowe po pierwsze ze dzieja sie one w ukochanym kontynencie po drugie ze sa tam postacie ktore kojarze z grugim ulubionym systemem mianowicie Wampir: Maskarada a po trzecie nie wiem jak by byly dobre opowiadani ale [b]NIGDY[/b] nie da sie podrobic sapka choc sadze ze autor nie mial tego w zamiarze a po za tym zawsze sie bedzie czulo choc namiastke jego piora
Muszę przyznać że z braku czasu nie mogłem wtrącić swoich trzech groszy do duskusji. Być może przez to ocalała godność niejednego z dyskutantów:-) Zanim zabiorę się do czytania poprawionej wersji opowiadań, pragnę udzielić swojego komentarza do… komentarzy.
Lianca: jestem Twoim wielkim fanem! Jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz czytała ten komentarz, proszę o kontakt. Bardzo chciałbym zaznajowić się z Twymi dziełami. Recenzja była bardzo udana i niezwykle wartościowa a fakt, że autor opublikował 'update’ do swego dzieła świadczy o tym że kilkanaście stron tekstu nie poszło na marne.
Pozostali dyskutanci (-kashaloth i inne wyjątki): Na wstępie mam gorącą prośbę: nie piszcie że krytyk jest frustratem, leniem, beztalenciem, desperatem czy innym skrzywdzonym dzieckiem. Bo czasami może się okazać że tenże krytyk znacznie przewyższa poziomem autora i wtedy zwyczajnie wychodzi się na głupca. W dodatku publicznie. Posuwanie się do argumentów 'ad personam’ jest jednym z najprymitywniejszych i najmniej elaganckich zabiegów w dyskusji, działającym zazwyczaj na niekorzyść adwersarza. Niestety wielu uczestników tej 'dyskusji’ wyśmienicie potwierdziło tą tazę.
WGWN jest niewątpliwie stroną fanoską. Nie należy oczekiwać cudów od materiału tu prezentowanego. Nie należy nawet oczekiwać wysokiego, czy nawet średniego, poziomu. Jednak każdy autor, który decyduje się na jakąkolwiek formę publikacji na witrynie ogólnodostępnej, musi liczyć się z faktem wystawienia jego dzieła na wszelką krytykę. Czasami konstruktywną, czasami nie. Lianca obroniła się. Ma ku temu wszelkie predyspozycje, o czym świadczą jej wypowiedzi, niezwykle kulturalne zresztą. Zyskała mój szacunek a nawet sympatię choć nigdy na oczy jej nie widziałem i przedtem nie znałem. Zapewne niektórzy z tu 'obecnych’ parskną śmiechem zaraz, że niby czym jest szacunek takiego nieokrzesanego „kretyna” (<-to był cytat) jakim jest Krytyk_XXL. To już pozostawię w kwestii zainteresowanych. Powracając jednak do meritum: ta strona nie jest kółkiem wzajemnej adoracji, gdzie grupa kumpli wrzuca swoje dzieła i wszyscy doznają ogólnej ekstazy pod wpływem 'zajebistości’ tego co stworzyli. Tutaj nawet sam AS może wejść pod pseudonimem i powiedzieć że wszystkie opowiadania to jedno wielkie gówno. Czy udałoby się udowodnić mu że nie ma racji? Zapewniam że, bez względu jakie są fakty, niejeden stępiłby swe erystyczne ostrze, w takim pojedynku a na koniec wyszedłby nie tylko na głupca ale i na pieniacza. Takie prawo internetowego medium. Takie prawo wolnego kraju. Wypowiadać swoje zdanie może każdy, czy to erudyta czy nieuk czy zupełny głupiec. Prosze tylko mieć tą świadomość, że później ktoś to przeczyta. A i my może za jakiś czas zmienimy zdanie i na niektóre sprawy spojrzymy inaczej. A wtedy czasami aż wstyd czytać po raz wtóry to, co się stworzyło wcześniej. <Tutaj uprzedzę ewentualne komentarze: tak, mam świadomość swoich poprzednich wypowiedzi>
Tak więc Krytyk_XXL- z obrazoburcy, krzykacza, profana, gwałciciela wyniosłych idei – na krótką chwilę staje się orędownikem pokoju, wieszczem nawołującym do zdrowego rozsądku, umiaru w ferowaniu własnych osądów, spokoju wypowiedzi a nader wszystko szacunku dla oponenta. Natomiast jako dowód, że krytyk(xxl) nie z tej samej parafii co eunuch, ofiarowuję Wam część własnej twórczości.
Hej, Radost!
To znowu ja. Wiem, że mnie pamiętasz. 😉
Dobra, żarty na bok…
Widzę, że dokonałeś poprawek i… muszę powiedzieć, że na lepsze. Nader pozytywnie zaskoczyłeś mnie biorąc wiele moich uwag do serca. Nawet tych drobnych.
Owszem, może to nie jest ten typ fantasy, który kocham, ale to już kwestia mojego gustu. Ważne jest to, że wyzbyłeś się prawie wszystkich [i]odrealnień[/i], udziwnień, lapsusów itd.
Pozostałe stereotypy, czy mało oryginalne rozwiązania to inna rzecz. Tego tutaj nie zmienisz. Może zmienisz gdzie indziej. Kto wie?…
Serce roście, kiedy widać, że autor nie ma w d… tego co pisze, ale pracuje nad sobą; że mu zależy; że się stara.
Pisz dalej. Może być jeszcze lepiej, ale o tym, już chyba sam się przekonałeś.
Oki. Ostatni wpis na stronce przed wyjazdem.
Lianca dzięki.
Przyznam szczerze, że twoja recenzja przydała mi się i to bardzo. ( Choć fakt, że z niektórymi rzeczami się niezgadzam ) Przemyślałem wszystko, pozmieniałem co nieco i narazie jestem zadowolony z końcowego efektu.
No i chce cię przeprosić za wszystkie te pyskawki. Głupie to było i niepotrzebne. Ale ja z natury jestem porywczym człowiekiem i często coś piszę pod wpływem impulsu a potem do mnie dochodzi, że niekoniecznie potrzebnie 😛
Co do poprawek. Dokonałem ich już jakieś dwa miesiące temu, ale wstrzymałem się z wysyłaniem nowej wersji na hura i pozwoliłem jej odrobinę poleżakować. To zawsze wychodzi tekstowi na dobre.
Kolejne opowiadanie pisze się właśnie. Może tym razem jakimś cudownym zbiegiem okoliczności uda mi się uniknąć tej jakże nachalnej wtórności i stereotypów 😉 Kto wie.
To by było na tyle.
Pozdrawiam i do następnego (Opowiadania.)
Podobały mi się. Błędy w nich były? Pewnie że były… Ale jeśli za pisownię mamy obniżać oceny… Choć realizm faktycznie czasem nawalał. Ale ja z inną uwagą. Lucio – jeśli już z kogoś drwisz w kwestii pisowni to sama nie pisz proszę, cytuję: „Ambera”??? Amberu jeśli już…
Pozdrawiam
Jeszcze troche a wszyscy użytkownicy dodadzą swoje komentarze:) Opowiadania były dobre ale mogły byc lepsze!! bardziej cie nie skrytykuje bo sam bym lepiej nie napisał….i błędy sie znalazł….i te walki…a że o realiźmie nie wspomne.Moim skromnym zdaniem uwarzam ze niektorzy tak cie bluzgaja bo maja jakoms manie wielkosci.Pisz tak dalej…NIE pisz lepiej a cos z ciebie będzie…czekam na kolejne opowiadańa
Jeżeli chodzi o mnie, to powiem krótko. Opowiadanie jest dopracowane, wzbogacone o krwawe jatki i wątki
miłosno-erotyczne (chyba za to artykuł dostał miano zgodnego z konwencją). Czytało mi się przyjemnie. Dałem 8.
Są rzeczy które można czytać 5, 10, 20 razy i wciąż chce się więcej. Przeczytałem Wampię po raz n-ty, tyle że tym razem z pespektywy czasu i wydanie poprawione. Kolejny raz przekonałem się o tym, że Autor ma talent, że najlepsze opowiadanie to Oszukać Przeznaczenie i najważniejsze, że długo nie będzie opowiadania które poruszyło tak społeczność wiedźminowską i pokazało, że Fanfic nie jest synonimem słowa Amatorszczyzna. Nawet teraz, po ponad pół roku z czystym sumieniem postawiłbym [10]. Boli mnie jedynie jedna rzecz: brak jakiejkolwiek kontyuacji lub innego opowiadania! Panie Radoście, czekamy!
Super! Ja chce jeszcze!
Przeczytalem cale za jednym zamachem i mimo, iz takie krotkie, zdazylem sie troche przywiazac do bohaterow. Mam nadzieje, ze to nie koniec przygod Nalii i Radosta – z niecierpliwoscia czekam na dalsze ich losy :).
Brawa dla Autora.
Przeczytałem wszystkie opowiadania Radosta, a także potężną recenzję Lianci. Opowiadania uważam za niezłe. Jakoś przez nie przebrnąłem (a to w końcu 45 stron), więc już za to należą się jakieś tam brawa.
Nie przyłączam się jednak do chóru piewców talentu Radosta, bo szczerze mówiąc, to ani te opowiadania jakieś odkrywcze, ani postaci specjalnie ciekawe. Ot taka tam naparzanka podparta rpgową fabułą drugiej kategorii.
Nie dlatego piszę jednak ten komentarz. Piszę go by przekazać moje odczucia po przeczytaniu recenzji Lianci, która wywołała tyle kontrowersji. Autorka ma w większości przypadków racje (wskazując na dosyć oczywiste niedociągnięcia, które na szczęście w większości zostały przez Radosta naprawione), jednak czasami, aż wstyd czytać to co napisała. I ot kilka zupełnie absurdalnych uwag z jej strony:
Ale najpierw coby też popisać się erudycją (choćby w kwestii hollywoodzkich filmów):
Lianca pisze: „Widać jakieś twoje próby tworzenia sytuacji typu: „Pobiłem ich? Jak ja to zrobiłem? Chyba jestem jakimś pakerem?” – chwyt tak samo „dobry” jak „Long Kiss Goodnight” czyli film klasy B, w którym…”
Jeżeli już przywołujemy klasyczne wątki i ich źródła w filmach, to w tym przypadku zamiast jakiegoś tam filmidła klasy B powołałbym się na „Tożsamość Bourne’a”.
A teraz już na serio:
Lianca pisze: [„Nalia zawirowała zwiewnie w uniku…
Walka, to nie kółko taneczne i wirowaniem to jeszcze nikt się niczego dobrego nie dorobił, oprócz zawrotów głowy.
– „Czarnowłosy bez większego wysiłku zszedł z toru śmiertelnego cięcia wirując w piruecie…”
A co to, Michaił Barysznikow, czy co? Teatr Balszoj czy jak? Człowieku, REALIZMU!!! (Pytanie dodatkowe: ile piruetów zrobił?)]
Bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura! Zwłaszcza jeżeli mówimy o fanfiction! Może i w realnej walce piruetów się za często nie stosuje, ale jeżeli recenzentka taka oczytana, to powinna w pierwszej chwili pomyśleć o dziełach samego Andrzeja Sapkowskiego (pozwolicie, że nie użyję słowa „Sapek”, za które, jak twierdzi najbardziej zainteresowany, w mordę można dostać). Aby wykazać śmieszność zarzutu Lianci pozwolę sobie przywołać fragment opowiadania „Wiedźmin”.
„ Geralt odskoczył w bok, zawirował w błyskawicznym piruecie, strzyga otarła się o niego, też zawirowała, tnąc powietrze szponami. Nie straciła równowagi, zaatakowała ponownie, natychmiast, z półobrotu, kłapiąc zębami tuż przed piersią Geralta. Riv odskoczył w drugą stronę, trzykrotnie zmienił kierunek obrotu w furkoczącym piruecie, zdezorientował strzygę”
I co? Pięć piruetów w kilka sekund! Realizm realizmem, ale tak pisał sam Sapkowski, więc czepianie się podobnych zabiegów u Radosta jest…hmm… no nie wiem, nie na miejscu? J
Dalej Lianca pisze: [„Odruchowo przykucnął. Smukłe ostrze miecza mignęło tuż nad jego głową.” Przykro mi, ale w tym momencie obniżenie nieco toru prowadzenia miecza jest naprawdę błahostką.]
Obniżenie nieco toru prowadzenia miecza? Czy koleżanka wie w ogóle o czym mówi? Miecz średniowieczny, nawet jednoręczny jest ciężki i cholernie bezwładny! Poza tym cięcie to ułamek sekundy, jak ktoś się zdąży uchylić przed ostrzem, to atakujący nie skoryguje toru uderzenia, nie ma szans! Dla porównania bokserzy uchylają się przed ciosami, a gdybyśmy mieli iść za logiką Lianci, to każdy z nich powinien inkasować gong na szczękę, bo przeciwnik zdążyłby opuścić rękę, w końcu łatwiej obniżyć pięść niż miecz. Tyle, że tak się nie da bo wkładając maksymalny impet w cios jednocześnie odcinamy sobie możliwość manewru! Dlatego, jeżeli bohater uchyla się w momencie zadawania ciosu, to proszę tu nie pisać o jakimś fantastycznym manewrowaniu ważącym ponad dwa kilo mieczem (wbrew wizji Szczerbica nikt nie walczył katanami J)
No i przedostatnia sprawa: [Przesadzasz, Radost. Radost (bohater) jest tylko człowiekiem, więc litości, pokonywanie przez niego wiedźmina jest lekką przesadą. No, powie mi ktoś oczywiście Bonhart, panowie, Bonhart, ale ja osobiście uważam, że AS z Bonhartem przegiął. A ty, Radoście, z Radostem też przegiąłeś.]
Zgodzę się, że Radost zabijający wiedźmina to przesada. Nie dlatego, że zabić wiedźmina się nie da, ale dlatego, że czytając człowiek odruchowo zniechęca się do bohatera, wymyślonego, bądźmy szczerzy, przez amatora, który rozwala od tak sobie wiedźmiśki majestat budowany przez ładnych kilkanaście lat przez docenionego już pisarza.
Ale, na bogów, co ma znaczyć, że Sapkowski przegiął z Bonhartem? Bonhart był świetnym szermierzem, nie wiemy gdzie się szkolił i jak zdobywał doświadczenie, ale wiemy, że był potwornie sprawny w mieczu. Ta postać dodaje szermierczej hierarchii w sadze bardzo silny akcent! Dzięki niemu wszystko nie sprowadza się do tego, że wiedźminowi nie zdzierży na miecze żaden człowiek. Właśnie Bonhart pokazuje, że zdzierży! Zakładając oczywiście, że wiedźmin nie jest na eliksirach (wtedy faktycznie normalny człowiek nie ma szans).
Droga Lianco, sama piszesz, że nie lubisz walki baletowej, nad którą przedkładasz brud, krewi i ciężki wysiłek walczących. Przecież właśnie Bonhart spełnia doskonale twoje oczekiwania. To u Bonharta czuć ciężar miecza, wysiłek i syf umierania. Walka ze szczurami jest moim zdaniem najlepszą walką jaką opisał Sapkowski, dlatego właśnie, że Bonhart to człowiek z krwi i kości, bez mutacji, bez jakiś przedziwnych akrobacji, opierając się jedynie na szybkości doświadczeniu i sile, który zabija szajkę świetnych wojowników w osobach Szczurów.
Ps: Ale skoro już mówimy o przegięciach, to fakt, że Ciri położyła Bonharta była przegięciem. Gdyby to jeszcze wnosiło coś do sagi, ale…eh to było takie hollywoodzkie J
To tyle.
Przepraszam, że na końcu taki kawał tekstu o tym co dobre, a co nie dobre w sadze, ale nie mogłem się powstrzymać J)
Ps2: Za obecną wersję opowiadań dałem 5. Myślę, że w pełni zasłużenie. (chociaż przyznam, że na tle reszty fanfików, to nawet możnaby 7 postawić )
Drogi vrono,
Spieszę z odpowiedzią…
Zaczynam od cytatu: „ Autorka ma w większości przypadków racje…” – dziękuję.
„…jednak czasami, aż wstyd czytać to co napisała. I ot kilka zupełnie absurdalnych uwag z jej strony:…” – a za to już, rzecz jasna, nie dziękuję, aczkolwiek mam wrażenie, że słowa „absurd” i „wstyd” zostały tu użyte nieco na wyrost, bo różnimy się raczej w opinii i w wizji szczegółów niż w poglądzie na kulistość ziemi…
Ale po kolei.
„Jeżeli już przywołujemy klasyczne wątki i ich źródła w filmach, to w tym przypadku zamiast jakiegoś tam filmidła klasy B powołałbym się na „Tożsamość Bourne’a”.”
Przyznam, że „Long Kiss…” przyszedł mi na myśl jako pierwszy, a i może dlatego, że jakościowo (nawalankowo) był bliższy prozie Radosta. Czynisz mi zarzut, że wzięłam za przykład inny film, niż ty byś to zrobił. Ale, dear vrona, to była moja recenzja;) W swojej podawaj jakie chcesz przykłady. Taki już chleb recenzenta, który nie ma kompleksów, że może się poruszać od estetyki let’s say, disco-polo, do Koncertów Brandenburskich. Byle nie poprzestawał na tej pierwszej…
O piruetach: „Realizm realizmem, ale tak pisał sam Sapkowski, więc czepianie się podobnych zabiegów u Radosta jest…hmm… no nie wiem, nie na miejscu?”
Ależ, jasna sprawa, AS jest mi wyrocznią;), tarczą i opoką ;))) ale… Radost nie pisze, że jego bohater jest wiedźminem, a ja piruety i wszelkiego rodzaju salta trawię tylko jeśli wykonuje je wiedźmin, który to, jako jedyny IMO, może sobie na to pozwolić.
Co do obniżania ostrzy i uników:
Dyskusja nie ma sensu, albowiem w mojej wizji Geralt i jemu podobni mistrzowie miecza nie walczyli ciężkimi brzeszczotami. Tak to sobie wyobrażałam, stąd moje wywody o unikach. Natomiast zgadzam się, że ciężkim mieczem nie łatwo manewrować, jasna to rzecz.
Różnica wizji i tyle. Ale mam wrażenie, że i wg samego autora-Radosta, jego bohater walczył czymś lżejszym, a Nalia tym bardziej… Ale let’s set it aside, jako, że jest to kwestia gustu, a de gustibus…itd.
I na koniec, vrono, o Bonharcie.
Znowu kwestia gustu. Ja uważam, że nie po to ktoś się szkoli kilkanaście lat, jest pół-człowiekiem, zażywa eliksiry i posługuje się magia (prostą, ale zawsze), żeby przegrywać z nawet najlepszym szermierzem, który takowego morderczego, magiczno-chemiczno-genetycznego(?) treningu nie miał.
I tyle. A że walk baletowych nie lubię, to prawda. Szczególne mam uczulenie na wbieganie na ścianę…
„Ale skoro już mówimy o przegięciach, to fakt, że Ciri położyła Bonharta była przegięciem. Gdyby to jeszcze wnosiło coś do sagi, ale…eh to było takie hollywoodzkie”
IMO nie hollywoodzkie, tylko nieuchronnie logiczne i zgodne z linią książki. Czy uważasz, że on powinien ją zabić? (Pomijam, że Ciri to ukochana córka Asa i jej szczerze nie lubię, bo jest przesuperyzowanym pakerem… Ale to już zupełnie inna bajka…;)
„Przepraszam, że na końcu taki kawał tekstu o tym, co dobre, a co nie dobre w sadze, ale nie mogłem się powstrzymać”
No… Nie powstrzymuj się. Nigdy, przynajmniej, jeśli chodzi o recenzje. Denying our impulses is denying the very thing that makes us human.
Droga Lianco (jak na komisji śledczej, najpierw trochę chamstwa, a potem tytularnie : )
Po pierwsze: Ta „Tożsamość Bourne’a” to nie znowu taki zarzut (zwłaszcza, że potem napisałem „a teraz na serio” : )
No i ja też od razu cytatem (o piruetach, czy jak kto woli o obrotach sfer cielesnych):
Ależ, jasna sprawa, AS jest mi wyrocznią;), tarczą i opoką ;))) ale… Radost nie pisze, że jego bohater jest wiedźminem, a ja piruety i wszelkiego rodzaju salta trawię tylko jeśli wykonuje je wiedźmin, który to, jako jedyny IMO, może sobie na to pozwolić.
Bonhart BTW nie wiedźmin w walce ze Szczurami wiruje! Ha! : ) A wnosząc z opowiadań Radosta, jego bohater jest mu równy w szermierce (mniej więcej), inna sprawa, czy to przyzwoicie robić takiego przepaka.
Drugi cytat (o obniżaniu toru prowadzenia ostrza)
„Co do obniżania ostrzy i uników:
Dyskusja nie ma sensu, albowiem w mojej wizji Geralt i jemu podobni mistrzowie miecza nie walczyli ciężkimi brzeszczotami. Tak to sobie wyobrażałam, stąd moje wywody o unikach. Natomiast zgadzam się, że ciężkim mieczem nie łatwo manewrować, jasna to rzecz.”
Zapewniam cię, że nawet lekkim orężem tnącym jeżeli uderzasz poziomo to przeciwnik ma szansę się uchylić. Tu nawet nie chodzi już tylko o ciężar miecza, ale o impet, który niezależnie od wagi czyni go bezwładnym.
„I na koniec, vrono, o Bonharcie.”
Nareszcie! Przejdźmy do meritum : ):
Wymieniasz atuty wiedźmina, które powinny mu zapewnić zwycięstwo z każdym „normalnym” wojownikiem”:
1. Kilkunastoletnie szkolenie – tą rzecz zawsze da się zrównoważyć, szkolić bowiem można się nie tylko w Kaer
Morhen. Zapewne po tak rozległym świecie jak kontynent Sapkowskiego chadza wielu starych mistrzów szermierki od których można pobierać nauki.
2. Zażywanie eliksirów – No ale jak walczyli z Bonhartem to pewnie nie na eliksirach, bo nie szykowali się na potwora i walka była zapewne zaskoczeniem
3. Posługiwanie się magią – Jak zapewne zauważyłaś znaki wiedźmińskie rzadko były wykorzystywane w walce jeden na jeden (kiedy już doszło do starcia). Z bardzo prozaicznej przyczyny: Ciężko złożyć je z mieczem w ręku.
4. Genetyczny trening. – No i tu oczywista przewaga po stronie wiedźmina.
A więc staje taki wiedźmin naprzeciwko Bonharta z jedną tylko przewagą. Genetycznej mutacji. Ale nasz łowca ma także po swojej stronie jeden, jakże istotny czynnik!
A czynnikiem tym jest zwykły przebieg, czyli doświadczenie!
Bonhart zabijał ludzi od lat. On z tego żył. To było jego celem i temu się poświęcał. A taki wiedźmin oczywiście też co jakiś czas kogoś ukatrupiał (Geralt nader często : ), ale nie to było dla niego priorytetem. Wreszcie szkolenie w Kaer Morhen było szkoleniem do walk z potworami, mechanizmy imitowały szpony gryfa itp. Oczywiście miało to także zastosowanie w walce z ludźmi, ale trzeba pamiętać, że nie ona była wiedźmińskim przeznaczeniem.
A przeznaczeniem Bonharta była na pewno. Jeżeli dodać do tego to, że Bonhart miał prawdziwy talent, to zabijanie przez niego wiedźminów nie jest już takie niemożliwe. Ale jakże straszliwa to świadomość, prawda? Dlatego Bonhart jest jedną z moich ulubionych postaci! Wzbogaca sagę o prawdziwego potwora w ludzkiej skórze!
Uważasz, że Ciri zabijająca Bonharta to nie Hollywood!
Tutaj (wiem, że to herezja, ale jednak) chciałoby się skrytykować samego Sapkowskiego (tak jak ty krytykowałaś, zreszrą częściowo słusznie Radosta za ograne rozwiązania).
Przecież ta cała śmierć łowcy to jakiś totalny schemat:
1.Ona go powala na kolana (a więc wiemy, że jest lepsza, uff!)
2.On wali tekst w stylu „Nie zabijaj mnie, przecież nie jesteś taka zła, no nie?”
3.Ona go nie zabija, bo przecież nie jest taka zła, no nie? Jest tak cholernie dobra, że się rzygać chce : )
4.Ona odwraca się, a on zdradziecko rzuca się atakując od tyłu.
5.Ona ma wtedy pełne prawo i moralne rozgrzeszenie wsadzić mu miecz w rzyć aż po same podniebienie : )
SCHEMAT!!
To już było w setkach filmów! Ot, choćby „Bad boys” Will Smith stoi nad najgorszym złym, ale go nie zabija (tu rolę złego bierze na siebie kumpel Willa mówiąc „nie warto”… widz już się dziwi, że nie zrobią z gościa sita, ale na szczęście z pomocą przybywa sam najbardziej zainteresowany wyciągając zdradziecko pistolet. Will Smith z czystym sumieniem pakuje w niego cały magazynek. Koniec i kropka i znowu rzygać się chce.
Ok., to już się forum zaczyna robić : ) Do czego jest ten komentarz…ah… tak! Opowiadania Radosta.
Osobiście uważam, że jak autor popracuje to może być całkiem całkiem. Niekoniecznie zrobi się Ciebie Radoście AS, ale na takiego Tracy Hickmana (Dragon Lance) czy Salvatore’a (Forgotten realms) masz zadatki.
Ps: Zapowiada się na to, że i ja wyślę na tą stronę swoje opowiadanie to się Radoście i Lancio powyżywacie : ) Co ja mówię, przecież jest doskonałe 😛
Ps 2: Dorga Lancio piszesz w recenzji: „Mięsiste może być sukno, może być owoc” Otóż co jak co, ale owoc mięsisty być nie może żadną miarą, chyba się zgodzisz. Tak jak drewno nie może być metalowe, a biel czarna.
Czekam więc Vrono na twoje teksty. Wyżywać się nie mam zamiaru, aczkolwiek z chęcią przeczytam. Sam się od dłuższego czasu odgrażam, że jeszcze coś napiszę, ale jak to w życiu bywa pochłaniają mnie rzeczy natury przyziemnej. No i dochodzi tu kwestia weny. Gdy takowa przychodzi to zwykle na nic nie mam czasu. Raptownie ni z tego ni z owego na głowę zwala się sesja czy inne tego typu plugastwo. Gdy czasu mam aż nadto weny zwykle jakoś nie ma. Ale teraz mam przed sobą kilka dni wolnego i czuję nieodpartą chęć pisania. Dobry znak. Sama czynność nie potrwa zapewne dłużej niż trzy wieczory. Dochodzi tylko kwestia leżakowania i poprawek, więc może za dwa czy trzy tygodnie „Wampia” poszerzy się o kolejne opowiadanie.
I tym, zapewne nie dla wszystkich, optymistycznym akcentem pożegnam zainteresowanych.
Pozdrawiam
PS. Lianco czy możesz mi powiedzieć skąd w twoim słownictwie taka zatrważająca ilość makaronizmów? Zdawało by się, że wolisz czystą polszczyznę, a jednak…
Widze, ze temat jedak nie wyczerpany…
Najpierw Radost:
„PS. Lianco czy możesz mi powiedzieć skąd w twoim słownictwie taka zatrważająca ilość makaronizmów? Zdawało by się, że wolisz czystą polszczyznę, a jednak…
Dobrze, ze piszesz „zdawaloby sie”. Czy ja gdzies powiedzialam, ze „wole”? Czesto gdy pisze posluguje sie anglicyzmami, a czasem jakas tam lacina, bo to wlasnie „wole”. Przeszkadza az tak bardzo?;)
A teraz do pana vrony, ktory jest wyraznym fanem Bonharta, nie jest za to fanem uwaznego pisania mojego nicku, co z kolei czasem mi przeszkadza. Nie jestem Lancia, ani zaden Ford czy Opel.;) Tyle tytulem wstepu…
Najpierw [i]de revolutionibus[/i], jak piszesz:
Widze, ze bedziemy sie lapac za slowka, bo skoro Bonhart wiruje, to nie mam racji broniac tego Radostowi.
Coz, to ze AS jest dla mnie wyrocznia itd. bylo chyba z trzema „smajlejami”. Nie trawie walki baletowej i tyle. Ale wiedzminom na wiecej pozwalam, bo taka mam moja, osobista wizje. To, ze Bonhart sie wylamuje – trudno. Ja go przez to nie polubie, ani nie zrobie ustepstw na rzecz Radosta.
„1. Kilkunastoletnie szkolenie – tą rzecz zawsze da się zrównoważyć, szkolić bowiem można się nie tylko w Kaer
Morhen.”
Ja natomiast zakaladam, ze wiedzmini walcza w unikalny, a co za tym idzie lepszy niz inni sposob. I ze takiego treningu to nic nie przebija. W teorii, bo kazdy sie mozne poslizgnac na skorce od nilfgaardzkiego banana.
„2. Zażywanie eliksirów – No ale jak walczyli z Bonhartem to pewnie nie na eliksirach, bo nie szykowali się na potwora i walka była zapewne zaskoczeniem”
Dawno czytalam sage, ale mam wrazenie, ze czesc eliksirow, miala nieco bardziej dlugofalowy wplyw. Ale to tylko domysly i nie to czynie moim koronnym argumentem, wiec mozesz mnie latwo zlapac i zabic jakims cytatem.;)
„3. Posługiwanie się magią”
Jasne, w walce ciezej, ale nie niemozliwe. Choc moze nie w straciu z Bonhartem…
„4. Genetyczny trening. – No i tu oczywista przewaga po stronie wiedźmina. A więc staje taki wiedźmin naprzeciwko Bonharta z jedną tylko przewagą. Genetycznej mutacji.”
Jedna? Dla ciebie to tak niewiele… A ja zakladam, ze jak juz kogos mutuja i ociera sie przy tym o smierc, to dla konkretnych celow. Wiedzmin ma na pewno wieksza szybkosc reakcji – nie do przecenienia, jest na pewno badziej gibki, zreczny i szybki, niz daloby sie to osignac jakimkolwiek treningiem, bo inaczej, po co mutowac?
„Ale nasz łowca ma także po swojej stronie jeden, jakże istotny czynnik! A czynnikiem tym jest zwykły przebieg, czyli doświadczenie!”
A wiedzmin to nie ma doswiadczenia? W pewnym momencie u czlowieka mamy doswiadczenie, ale zaraz potem jest to juz starosc, a ta nijak w walce nie pomaga. Nie pije tu do Bonharta, chodzi mi tylko o to, ze wiedzmini o wiele wolniej sie starzeli, w zwiazku z czym ich ladunek doswiadczenia mogl byc o wiele wiekszy.
„Oczywiście miało to także zastosowanie w walce z ludźmi, ale trzeba pamiętać, że nie ona była wiedźmińskim przeznaczeniem.”
Czy chcesz mi powiedziec, ze walka z potworami byla latwiejsza? Mam wrazenie, ze z kikimora nie pogadasz, ani tez z oszluzgiem. Potwory sa silniejsze niz ludzie, nie walcza w sposob „taki jak ty”, czyli jak ich przeciwnik, czlowiek, nie dziala na nich psychologia („Bogowie, to Bonhart, ja juz nie zyje!”) i sa nieprzewidywalne. To zwierzeta. Sa szybsze, bardziej drapiezne. Dla mnie to wydaje sie byc trudniejsze.
„A przeznaczeniem Bonharta była na pewno. Jeżeli dodać do tego to, że Bonhart miał prawdziwy talent, to zabijanie przez niego wiedźminów nie jest już takie niemożliwe.”
No, jesli rozmawiamy sobie juz o talencie i przeznaczeniu, czyli o sprawach tak uchwytnych i porownywalych jak szum wiatru, to chyba nie ma co dyskutowac…
„Dlatego Bonhart jest jedną z moich ulubionych postaci! ”
Ekhem, ekhem… Widac.
„Wzbogaca sagę o prawdziwego potwora w ludzkiej skórze!”
O, zapewne. Malo ich tam bylo, nieprawdaz 😉
„Przecież ta cała śmierć łowcy to jakiś totalny schemat:…”
Alez oczywiscie ze schemat. Stuprocentowy. Ale nie wyobrazam sobie, zeby AS pozwolil mu z tego wyjsc zywym, a jej nie. A ze sobie zagral takim schematem… Mysle, ze z jego strony to byl literacki zart i zabawa w postmodernizm… Jedna z wielu. Nie zawsze trzeba wplatac cytaty z dziel Kanta, czasem mozna sie odniesc do, no czego w stylu „Bad Boys”;) (Ah, czemu nie podajesz bardziej klasycznego przykladu!;)))
„Osobiście uważam, że jak autor popracuje to może być całkiem całkiem. Niekoniecznie zrobi się Ciebie Radoście AS, ale na takiego Tracy Hickmana (Dragon Lance) czy Salvatore’a (Forgotten realms) masz zadatki.”
Tylko, pytanie, na czym Radostowi zalezy. Jesli na tym (DL, FR), to faktycznie, faktycznie, moze to byc…
„Zapowiada się na to, że i ja wyślę na tą stronę swoje opowiadanie to się Radoście i Lancio powyżywacie : ) Co ja mówię, przecież jest doskonałe :-P”
Be my guest.
” piszesz w recenzji: „Mięsiste może być sukno, może być owoc” Otóż co jak co, ale owoc mięsisty być nie może żadną miarą, chyba się zgodzisz.”
'Miesisty’ to okreslenie nie struktury i faktury, a skoro sukno moze byc taki, to i owoc. Wiec, nie, nie zgodze sie.
Gdyby mi płacili 10 groszy od każdego słowa to bym teraz smażył się na plaży gdzieś na Karaibach 😛
Tak sobie czytam i czytam i nawet podoba mi się ta cała dyskusja. Może by stworzyć oddzielne forum? 😉
A teraz z innej beczki.
Najpierw Lianca:
Co do makaronizmów, to niestety mam do nich uraz… (chociaż przyznaje się bez bicia, że swego czasu również nadużywałem ich do granic możliwości) Uraz wywołany jest zapewne kierunkiem studiów. Angielski otacza mnie ze wszystkich stron, ale gdy widzę w co drugim zdaniu słowa w tym jakże przeze mnie lubianym języku (bez ironii) to jednak mam mieszane odczucia. Bo niby po co to? Żeby się popisać znajomością języków obcych? No cóż, żyjemy w kraju gdzie podobno panuje wolność słowa (nieważne w jakim języku) a Internet jest w tym przypadku całkiem uprzywilejowany. Więc nie czepiam się więcej.
Teraz cytując cytaty…
„Osobiście uważam, że jak autor popracuje to może być całkiem całkiem. Niekoniecznie zrobi się Ciebie Radoście AS, ale na takiego Tracy Hickmana (Dragon Lance) czy Salvatore’a (Forgotten realms) masz zadatki.”
„Tylko, pytanie, na czym Radostowi zalezy. Jesli na tym (DL, FR), to faktycznie, faktycznie, moze to byc…”
Opowiadania były pisane do „szufladki” i w tej szufladce miały pozostać (w końcu spędziły w niej sporo czasu). Co mnie natchnęło do umieszczenia ich tutaj? Pewnie chęć poznania obiektywnych opinii na ich temat. Nie licząc kilku wiader miodu dostało mi się też odrobinę. W sumie całkiem się z tego cieszę. Wyjdzie mi na pewno na dobre. Tak więc jeśli chodzi o porównania: są bez sensu. Poważnym pisarzem nigdy nie będę. Ot takie hobby.
Ostatnia kwestia: Walka Radosta z wiedźminem.
Zacznę od wiedźmina. Nie zaznaczyłem tego w opowiadaniu (w sumie szkoda), ale ów wiedźmin był rzeczywiście młody a co za tym idzie, niedoświadczony. Myślałem, że po tym jak przegrał walkę taka konkluzja nasunie się sama. Mniejsza o to.
Pozostaje jeszcze kwestia samego Radosta. Że jest przepakiem. Że nie powinien wygrać z wiedźminem. Gdybym pisał więcej rozwinął bym kilka wątków, które od dawna chodzą mi po głowie, i które zapewne rzuciły by więcej światła na całą sprawę. Oczywiście na korzyść niejakiego pana R. 😉 (oczywiście nie mówię tu o robieniu z niego od razu wiedźmina)
Co by tu jeszcze? Chyba nic J
Dziękuję więc i pozdrawiam.
Lianca pisze: ”Czy chcesz mi powiedzieć, ze walka z potworami byla latwiejsza?”
Dalej następuje tyrada o tym, że potwory to bardziej zawzięte i groźniejsze sukinsyny niż ludzie. Oczywiście Linaco, masz rację, ale to nie ma nic do rzeczy. Bo potwory to nie ludzie (uwielbiam stawiać kontrowersyjne tezy : )…. To, że jesteś wprawna w zabijaniu potworów nie znaczy, że doskonale radzisz sobie z ludźmi. Dlaczego?
Bo tu chodzi o szermierkę! Inny rodzaj walki. Czy myślisz, że łowca krokodyli doskonale posługujący się bronią tnącą będzie miał jakąś niesamowitą przewagę nad człowiekiem? Wcale nie! To jest, powtarzam, zupełnie inna para kaloszy.
Aha. Co do „groźności” potworów. Może i nie dadzą się zastraszyć, ale też nie zastosują jakiegoś wrednego podstępu : ).
I jeszcze jedno. Mówiąc o Bonharcie, którego „przeznaczeniem” było zabijanie ludzi nie miałem na myśli przeznaczenia w ujęciu Asa, chodziło mi o to, że był do tego przeznaczony, to jest tylko to potrafił i z tego żył (no, możliwe też, że był prawdziwym mistrzem wyplatania koszyków, ale niestety takiej wiedzy nam autor poskąpił : )
A co do Bonharta jako potwora w ludzkiej skórze i akcentu w sadze. Piszesz Lianca, że było ich tam sporo. Ale Bonhart miał w sobie coś, co sprawiało, że moczyliśmy się w nocy ze strachu (dobra, wy nie… jasne : ). Bonhart był bardzo rzeczywisty. O niebo i ziemię potworniejszy od Vilgefortza, którego nota bene też bardzo lubię zwłaszcza za to, że spuścił Geraltowi takie okrutne manto : ).
Nie zgadzam się też Lianco z usprawiedliwieniem schematycznej śmierci Bonharta zabawą w postmodernizm, literackim żartem. Jak dla mnie jest to dowód na to, że każdy (AS, czy Radost) wpada czasem w sidła schematu, nie zawsze z własnej woli.
Oczywiście tez sobie nie wyobrażam, żeby AS pozwolił wyjść Bonhartowi z tego cało. Wyobrażam? Cholerka, jednak wyobrażam! Ale autor zastosował najprostsze wyjście. Tak ukuł intrygę i tak też ją zakończył. Nie zaskoczył i tyle, a szkoda. Rzecz gustu.
A teraz Radoście:
Twoje opowiadania przede wszystkim rokują nadzieję, że może być lepiej. A to już bardzo dużo. Chodzi o to, że w kilku miejscach widać przebłyski oryginalnych pomysłów. Nie zgodzę się z Liancą, że dialogi są kiepskie. Wcale nie są, porównując do wielu różnych fanfiction, które czytałem widzę, że maja naprawdę dobre momenty. Inna sprawa, że faktycznie są trochę przesłodzone i za bardzo kręcą się wokół słynnego powiedzonka „kto się czubi, ten się lubi”, a tego nie można za długo wałkować.
Lianca ma rację co do wartości poszczególnych opowiadań. Drugie jest zdecydowanie najlepsze! Przede wszystkim dlatego, że w pierwszym nie wiadomo co, jak i po co (i nie dowiadujemy się na końcu niczego), a w trzecim z kolei od początku wiadomo co jak i po co, a morał jest równie zaskakujący jak codzienne wypróżnienie, że się tak wyrażę.
Dlaczego drugie jest najlepsze? Najbardziej przypomina Asa pod względem dynamiki i tępa rozwoju akcji. Faktycznie trochę się czytelnik gubi rozmyślając o tym kiedy się Radost z Wampią dogadali, ale niech tam. Z drugiej strony w momencie, gdy Radost mówi do wiedźmina „Pojedź i zobacz czy to na pewno ta skała, a ja sprawdzę jeszcze raz jej łańcuchy” cała intryga bierze w łeb. I to mocno. Wiedźmin ma pojechać i obadać czy to ta sama skała? Na kilometr czuć, że Radost go spławia, a na dwa kilometry, że Eryk to totalny kretyn, skoro daje się złapać na coś takiego. Przecież to on zna drogę do maga, to on zna skałę, więc po kiego mu się tu jakiś typek wcina? Ten moment koniecznie popraw, a opowiadanie zyska bardzo dużo. Zapewniam.
No i jeszcze o bohaterach. Dlaczego mnie zniechęcają? Prowadzę od lat WFRP i zbyt często spotykałem się tym, że ludzie tworzą takie właśnie postacie. Piękne, dopakowane, niby cyniczne, niby język osty, choć polotu raczej człowiek nie uświadczy. Zrób z nich ludzi Radost! Niech odnoszą rany, klną, niech zdarza im się poślizgnąć w kałuży krwi. Niech wreszcie trafiają na lepszych od siebie! Nie, nie muszą ginąć, ale świadomość, że ktoś może ich pokonać (i najlepiej nie jakiś mago-wampiro-wiedźmino-rajfur, tylko normalna postać, z nieprzeciętnymi umiejętnościami)!
Ile klimatu dodało sadze to, że Vilgefortz zgasił na Thanedd Geralta żelaznym prętem. Wiedźmin puszczał te swoje cyniczne tekściki w stylu, nad którym unosiło się jedno wielkie stwierdzenie „I co, ta ja tu jestem twardy”. A Vilgefortz powiedział mu, że arogancję najlepiej leczy się kijem i stłukł go jak gówniarza!
Pamiętaj, że fajnie czytać o tym, że bohater jest dobry, ale polubić go można wtedy gdy stawia się mu na drodze prawdziwe wyzwania, kiedy się go rani, gnoi, klnie, chedorzy… zapędziłem się. Wlej w te postaci jakieś problemy, obdarz je słabościami, pokaż wreszcie takich, co są od nich lepsi. Zrób z nich ludzi. … … … wiem, wiem, że wampia, ale jednak : )
Ps: Cieszę się, że można tu sobie pogadać o sadze. O tym kto, kogo, jak i dlaczego i jakie są szanse, że ten pobije tamtego. Od czasu kiedy jestem na studiach nie mam już odpowiedniego towarzystwa do takich rozmów, więc dzięki wam.
Aha, Radost, jeszcze jedno pytanko. Napisałeś, że o przeszłości Radosta coś ma być jeszcze powiedziane (co usprawiedliwi jego pakerność), czyli jak rozumiem coś o tym kim tak na prawdę jest. No to ja mam wątpliwość następującą. W opowiadaniu „szukając siebie” bohater wogóle nic o sobie nie wie i stara się (chociaż w sumie to nie bardzo) czegoś dowiedzieć. Na końcu jedyne co sobie nagle przypomina to opis Wampii. Ok, ale w takim razie mam rozumieć, że w kolejnych opowiadaniach pogodził się z tym, że nic o sobie nie wie? No bo przecież nic nie robi, żeby się dowiedzieć, a jednocześnie zachowuje się jakby jedyną prawdą o nim samym był fakt, że jest jakimś najemnym zabijką. Olewa w takim razie fakt, że ma zaćmę, czy może taji info o tym, że jest genetycznie wychodowanym synem wiedźmina i czarodziejki itp.?
Ps: Lianco, już koniec dyskusji?? takiego posta rąbnąłem w poniedziałek, a tu zero odzewu :((…
Genetycznie wyhodowanym synem wiedźmina i czarodziejki? Ech. Vrona, za kogo ty mnie masz? 😛
Co do Radosta. Napisałeś, że przypomniał sobie tylko o wampii i nic więcej. Nieuważnie czytasz.
„(…) Ten ranek był inny niż wszystkie. Utracona pamięć wróciła jak gdyby nigdy nic. Jakby wyszła do karczmy na rogu, wypiła dwa kufle piwa i przyszła z powrotem nieświadoma swojej nieobecności. (…)”
Jasno wynika z tego, że Radost odzyskał pamięć. Takie rzeczy się zdarzają. Tak więc widzisz, że niczego nie olewa ani nie ukrywa. To, że nie opisałem od razu historii jego życia nie znaczy, że takiej nie posiada. Miałem zamiar napisać kiedyś opowiadanie, w którym przedstawiłbym to i owo. Jakoś tak niezbyt nachalnie. Wątki z przeszłości wplecione w jakąś fabułę. Poza tym, dlaczego zaraz muszę się usprawiedliwiać z tego, że Radost potrafi coś więcej niż byle wsiowy chłystek? Sapkowski nie ma tu wyłączności 😉 To, że Radost poradził sobie z wiedźminem. Miał trochę szczęścia. (dorzuciłem ostatnio zdanie jak to wiedźmin pośliznął się na mokrej od rosy trawie 😛 Zdarza się nawet najlepszym 😉 ) Zresztą jak już było wiele razy mówione, Bonhart radził sobie z nimi nie raz. Sapkowski pokazał, że człowiek może jednak pokonać wiedźmina. ( Chyba, że wyżej wspomniany Bonhart polował tylko na tych starych, schorowanych i kulawych łowców potworów, którzy nie mogli już stanowić dla niego większego zagrożenia 😉 ).
O.K. To tyle.
Pozdrawiam
Ano racja, napisałeś że wróciła pamięć… pamiętam :)), ale ponieważ w kolejnych opowiadaniach nie ma odniesienia do historii Radosta odniosłem wrażenie, że albo nie przypomniał sobie nic ciekawego, albo… no właśnie.. skoro przypomniał sobie wszystko, a w kolejnych epizodach włóczy sie tylko, bez jakiegoś nadrzędnego celu (tj. zgarnia kase za zabijanie łotrów, szuka skarbów itp., ale nie próbuje zająć się sprawami związanymi z przeszłością). Ot i to mnie zmyliło 🙂
Ps: Pisz częściej (bo wspomniałeś, że te 3 opy powstały na przestrzeni chyba 2, czy 3 lat)… to wychodzi zawsze na dobre.
No… nareszcie udało mi się przeczytać „Wampię” i muszę powiedzieć że cąłkiem przyjemnie się czyta…. A jak patrzę na komentarze to zastanawiam się czy nie jest ich więcej niż tekstu w opowiadaniach… Hmmm Hmmm Hmmm och nie … jeszcze nie opowiadania mają 50 stron a komentarze „tylko” 4.
Gratuluję Radoście! Gratuluję i … Zazdroszczę! Nie jest to szczególnie wybitne ale miłe dla oka. I nie wiem czy mam prawo dawać jaką-kolwiek krytykę albowiem sam nie stworzyłbym nic lepszego…
Ściągnałem sobie juz ze stronki wersje pdf. Troche jestem zawiedzony. Primo rysunek nad ktorym sie tyle nasiedzialem i litery tutułu zrobiły sie jakies takie pofalowane. troche to psuje estetyke. no i secundo plik waży 4,5 mega. nie wiem czy nie lepiej by było umieścić normalnego doca. Ale ogólnie to fajnie, że moge się podzielić swoimi wyn(at)urzeniami literackimi z kims poza paroma znajomymi.
A teraz z innej beczki. Poziom poszczegolnych opowiadań może się odrobinę róznić jako, że były pisane w znacznych odstępach czasowych. Pierwsze z nich, tak jakby wstęp ma juz ponad 3 lata. Kolejne ponad rok, a ostatnie jakieś 2 tygodnie 😀 więc jest w sumie troszkę surowe. I tu moja wielka prośba. Jeśli ktokolwiek by przeczytał ten mini tomik do końca to byłbym niesamowicie i niezmiernie wdzięczny za jakąś konstruktywną krytykę. Pisania uczymy się cale życie, a u każdego pismaka zachodzi syndrom ojcowski i często niezauważa pewnych bledów czy niedociągnięc w swoim "dziełku".
Tak więc do przeczytania.
Dobra, dobra 🙂 Ale zły.
Autorom to niegdy nie dogodzisz.
Postaramy sie zmniejszyc format, z rysunkiem tez sie cos moze zrobi. Dla naszych autorow wsistko!!!!!!!
Hmm… Nie rozumiem dlaczego ciągle wychodzi mi pdf 4.5MB i brzydka jakość… Dodałem więc spakowanego DOCa i RTFa.
Dzięki Borg. Dzięki wielkie. Sorry, że dowaliłem wam tym wszystkim roboty, ale sam rozumiesz – "syndrom ojcowski" 😉
troszczę się o swoje dziecko 😉
Te opowiadania są niesamowite!
Przeczytałem wszystko jednym tchem!
Prosisz o konstruktywną krytykę? No niestety jej od mne nie otrzymasz, gdyż jestem pod zbyt ogromnym wrażeniem, by cokolwiek móc krytykować…
ktos na tej stronie rzekl: w dziale fanfic cudow nie bedzie;
i jak na razie nie bylo, aczkolwiek temu artykulowi do cudu nie daleko, mimo to stawiam 10!
nic tylko czytac!
Teraz moja kolej. Od czego by tu zacząć… Wrażenia po lekturze są nader pozytywne. Ciekawą stroną tych opowiadań są dialogi, które aż kipią realnością. Zapewne jest to w pewnym stopniu zasługa takiego dobory przeciwnych charakterów. Następnie opisy. Nie są przesadnie długie (tzn. brak syndromu Tolkiena) lecz rzetelnie oddają to, co autor chciał przekazać. Widać w nich rownież bogaty język i zasób słownictwa. Także relacje walki nie są bardzo zawiłe, przez co nie ma najmniejszych problemów ze zrozumieniem jej przebiegu. Kolejny duży plus. Jedyną uwagą może być początek pierwszego opowiadania, dokładniej gdy bohaterowie zagłębiaja się w mroki grobowca elfów. Cały fakt zdobycia miecza przywiódl mi na myśl Conana, i osobiście nie przypadł mi do gustu, lecz zapewne to z racji moich osobistych przemyśleń. Jestem po prostu zdecydowanie przeciwny wprowadzaniu do świata Sapka wszelakich elementow związanych z Tolkienem czy innymi światami fantasy (tj. twożenia nowych bóstw czy personifikowania krasnali i elfow na wz ór Władcy Pierścieni). Ale co tu o mnie! Ten szkopół jest jednak najmniej znaczący, zaś generalnie całość prezentuje sie wyjątkowo przyzwoicie. Najwieksze wrażenie zrobiło na mnie trzecie opowiadanie, wyraźnie różniące się od poprzedników, a to za sprawą wprowadzenia wątku filozoficzno-idealistycznego:D (mam na myśli rozprawki na temat przeznaczenia). Teraz przychodzi mi jakoś podsumować. Poziom jest bardzo wyskoi, ponadto podziwiam, że chciało Ci się to wszystko napisać (Sam kiedyś próbowałem, ale z powodu braku motywacji…). Oceniam na 9, a to tylko dlatego, by zmotywować cie do jeszcze lepszego dzieła w przyszłości. (10 z zasady nie daję:D). Jest świetnie! Wystarczy tylko trzymać obecny poziom, jaki zaprezentowałeś zwłaszcza w ostatnim opowiadaniu.
Dzięki za wszystkie komentarze.
Chciałem nawiązać do tego co napisał RaWoNaM, a mianowicie wątku grobowca. Po pierwsze to jest taki mój tyci tyci hołd dla pana Howarda i mości Conana, ale także coś jeszcze. Kiedyś mialem zamiar rozwinąc pewien wątek stricte z tym związany. Niestety jak to w życiu bywa, na nic nie ma czasu, więc i na to też nie starczyło. Po naskrobaniu pierwszego opowiadania na długo odstawiłem pisanie. Zbliżała się matura, potem egzaminy na studia, potem sesja a w międzyczasie odrobina życiowych zawirowań. Wszystko to skutecznie odciągnęło mnie od pisania. W któreś wakacje mnie natchnęło i napisałem kolejne. Potem znowu rok przerwy i napisałem trzecie. Sam widzę jak opowiadania się różnią, ale jak juz kiedyś gdzieś pisałem, to co tworzymy dorasta razem z nami. Narazie jescze brak mi porządnego pisarskiego szlifu, ale mam nadzieje, że z każdym kolejnym opowiadaniem troche go złapię. (bo co to za dorobek? trzy opowiadania.)
Za jakieś dwa tygodnie kończy mi się sesja, a od bardzo dawna chodzi mi po głowie jeden wątek i mam nadzieję w końcu przelać go na papier.
Tak więc po mini romansie, odrobinie akcji i patetycznej filozofii przyszedł czas na opowieść grozy 😉
Pozdrawiam.
No coz, konstruktywnej krytki ci nie udziele bo poprostu nieznam sie na pisaniu ale twoje opowiadania zrobily na mnie duze wrazenie. Z niecierpliwoscia czekam na dalsze czesci.
Ocenilem opowiadania na 9, wg mnie na 10 zasluguje tylko dziela pokroju Sagi czy Wladcy Pierscienia, a wiec jeszcze troche musisz popracowac ale masz duze szanse 🙂
Te .” i podobne, to cudzysłowia, których skrypt jak widać nie trawi. Mam nadzieję, że to nie odstręczy kruków…
Lianca, nie lepiej bylo napisac osobny artykul…, zatytulowany "Komentarz do Wampii" :))
Lianca…….16 stron kometntarza…. do 30 stronowego artykułu.
Dziwię się jednak jednej rzeczy czemu skoro ci się to tak nie podoba to czemu ten utwór tak mocno przestudiowałąś chyba że masz ekstra pamięc,,,,,,
UFF….
Od czego by tu zacząć. napewno nie zakrzyknę "Dzięki wielkie za konstruktywna krytykę!", ale i nie mam ci za złe tego wszystkiego co napisałaś. Ogólnie to pozostaje mi tylko spuścić głowe i ukorzyć sie przed karzącym palcem fachowca, ale nie był bym soba gdybym troche nie popyskował;)
Zaczne może od mojej ksywki i imienia głównego bohatera. Ogolnie posługuje sie kilkoma innymi nickami i gdy zalogowałem sie tu po raz pierwszy kilkanaście dni temu pomyślałem, że wezmę sobie imie bohatera ktory chasa sobie w swiecie sapka, bo to w końcu strona o sapkowym wiedźminie. Zreszta z początku nie miałem zamiaru niczego tu umieszczać, jako że pisuje sobie tak troche do szufladki i dzielę sie tylko z najbliższymi znajomymi.
Co by tu dalej.
Ciągle mi piszesz o zapożyczeniach itp idt. tak sie składa że nie jestem zaraz tam jakimś wielkim czytaczem czy oglądaczem i nie czycham na każdy ciekawy moment ktory by można zerżnąć i wykorzystać u siebie. tak sie składa że te wszystkie przez ciebie wspomniane wątki wyszły same. Nie moja wina ze ktoś to już kiedyś zrobił.
Piszesz że bohaterowie sa przepakerzeni i że nigdy nie giną… a co miałem zrobić? pozabijać ich zeby sie zrobiło ciekawiej? A co tam zabije sobie radosta, bedzie fajnie, a potem zrobie sobie jescze jednego którego też zabije bo w końcu po co komu bohater.
teraz co do pierwszej walki i pytania dlaczego Tishler nie zabił RB, a nie pomyślałaś o tym, ze ona mu wcale nie zapłaciła tylko pozbawiła życia przy nadarzającej sie okazji?
nie pomyślałaś, szkoda. A to, że powiedziała inaczej nie musi znaczyć, że było tak jak mówiła. czy Bohater nie może już kłamać?
Dobra jedźmy dalej. Pisałaś, że pokonanie wiedźmina jest przesadą. No i co? czy każdy wiedźmin musi być kozakiem pokroju geralta? a co z tymi młodszymi? czy oni też są zawsze i wszedzie niesamowici az do bólu? Zresztą co by nie mówić o Bonharcie to jednak sapkowski pokazał ze da sie pokonać wiedźmina w walce. Koniec i kropka.
A teraz propos samej walki. czy walka zawsze musi być hiper realistyczna ? przecierz to fantasy. jak ktoś sobie chce poczytać o naprawde realistycznej walce niech sobie kupi podręcznik do szermierki a jak chce popatrzeć zawsze moze iść na pokaz chłopaków z bractwa rycerskiego. Co tu się oszukiwać, ja o walce wiem tyle co nic. Zagnie mnie pierwszy lepszy chłystek co kiedyś w życiu machał mieczem. Cóż, nie można znac sie na wszystkim.
Mógłbym tak długo, ale w sumie nie widze potrzeby.
Z jednej strony nawet sie ciesze ze to wszytko napisałaś. z drugiej… przydała by ci się dobra szkoła delikatności. To ze uważasz się za niezachwiany autorytet w kwestii pisania nie oznacza, że musisz zaraz mieszac z błotem każdego początkującego pseudopisarzynę. Wszystko to i jeszce troche można było napisać jakoś przyjaźniej. A od ciebie czuć niesamowitą wrogość i widać radość jaką ci sprawia wytykanie wszytkiego innym. Konstruktywna krytyka polega na tym, że wytykasz błędy, ale jednocześnie nie zniechęcasz do dalszego pisania, czytaj rozwijania się. Mnie póki co zniecheciłaś… moze to i lepiej. trzy opowiadania to i tak za dużo 😉
No i to tyle ode mnie. Gdybyś chciała coś jeszce dodać -pisz na maila. chętnie podejme dyskusję.
No i tym optymistycznym akcentem kończę moją odpowiedź.
Pozdrawiam droga Lianco.
PS. A skąd ty wiesz jaki odgłos wydaje miecz prześlizgujący sie po wnetrznościach? 😉
Ocena 3 hmmm, wychodzi po jeden na kazde opowiadanie. jednak sie zawiodłem, myslałem, że dostane chociaż dwójeczkę, a tu nic. Pała z minusem 😛
Lianca…Czepiasz sie szczegółów.Sami wiedźmini są nierealni.To jest fantasy!Skad wiesz że RB to człowiek?Moje pierwsze wrażenie:RB to wiedźmin.(i tu mam urazę do Autora, imię tego co tak bohatera użądził jest łudzaco podobne do imienia pewne wiedźmina z krwii elfów,który jest przy okazji na 2-gim miejscu w moim prywatnym rankingu witcherów).Jak dla mnie czyta się prawie(i tylko prawie)jak AS’a.
Mnie najbardziej razi :"Tia".To wyrażenie w takich opowiadaniach mnie poprostu wytraca z klimatu.Za bardzo nowoczesne.
Radost,lepiej tłumaczenie się z tego wszystkiego przenieś na forum(z własnego doświadczenia wiem że tak będzie lepiej :D)Przy takiej długosci pierszej krytyki,komentarze będą coraz dłuższe.
P.S.Lianca,bez obrazy, ale ty masz chyba jakąś szajbę na punkcie Matrixa.Matrix tu,Matrix tam, o! a tam z kolei Animatrix, niesłychane! tu też!.
P.S.2.0 wiem że cześciowo powtórzyłem co napisał Radost,ale on napisał to wtedy kiedy ja byłem w trakcie pisania.Dopiero sprawdziłem i sie okazało.Nie chce misie juz zmieniać 😛
Lianca powiem wprost – Twoja „krytyka” jest po prostu śmieszna.
Nie wiem co było jej celem… Zaszpanowanie znajomością różnych pozycji lierackich, itp? Pochwalenie się wiedzą w innych dziedzinach? Zrobienie przykrości autorowi najlepszych opowiadań na stronie? Obrażenie kogoś?
No w każdym razie nie udało Ci się, wręcz odwrotnie…
Nie będe komentował szczegółów, bo mi się nie chcę przebijać ponownie przez Twój słowotok. Odnosze jednak ogólne wrażenie, że opierasz się głównie na tym, że autor 'nie zrobił czegoś po Twojej myśli’ i poprawiasz go… Dajże spokój… Kto tu w końcu jest autorem?
W sumie widze, że chyba Twoim celem było zaprezentowanie swoich własnych „talentów”, ale z pozycji bezpiecznej, pozycji „krytyka”, tak by samym nie zostać ocenionym. No cóż… Ja Cie ocenie, ocenie Cię na „0”.
PS.
Radost – ja nie jestem krytykiem literackim, jestem tylko czytelnikiem, takim zwykłym, szarym. I właśnie jako czytelnik powiem Ci jedno – Twoje opowiadania przykuły moją uwagę na tak długo, że zdążyłem je przeczytać jednym tchem i chciałem czytać jeszcze. Nie wielu autorom, nawet profesjonalnym, to się udało…
PS.
Pozamieniałem wszystkie śmieci z Twoego komentarza na poprawne TXTowe znaczki. Skrypt je jak najbardziej trawi. Ze względów bezpieczeństwa blokuje wszelkie znaczniki HTML (do których należą i ciągi ”) i wyświetla je jako zwykłe TXT.
Dla osób nie zorientowanych informacja – tak są kodowane znaki typu „cudzysłowy drukarski” i inne znane z Worda cudeńka, czyli nie należące do podstawowego zbioru znaków.
Witam drogiego Borga, Radosta i resztę
Na początku chcę podziękować za uprzątnięcie śmieci z mojego posta. To bardzo ułatwia zapoznanie się z nim i świadczy o twoim dystansie do całej sprawy, co się chwali.
A teraz przejdźmy do rzeczy.
Dlaczego to wszystko napisałam?
Otóż dlatego, że nieco zdziwiły mnie komentarze do Wampii. Samo dziełko nie zwróciłoby może mojej uwagi, i może nawet bym go nie przeczytała do końca, gdyby nie te commenty. Tak zachwalacie, takie peany śpiewacie – toż to trzeba sprawdzić.
A gdy już przeczytałam to stwierdziłam, że jedyne, co mogę dać autorowi to PRAWDA. Uważam, że młody, początkujący pisarz nie może żyć w nieświadomości swych błędów, otoczony dymem kadzideł, zaślepiony paroma ogólnikowymi opiniami, że świetne itd.
Recenzja jest ostra, ale to tylko dlatego, żeby zrównoważyć „wysoki poziom cukru” poprzednich recenzji i… ponieważ mam taki styl. Nawet ostrzejszy styl miewam, więc nie myślcie, Borgu i Radoście, że się jakoś tutaj specjalnie wyżyłam.
Ot, zdecydowałam się na porządną, obszerną krytykę, która by pozwoliła autorowi na wyciągnięcie wniosków.
Radoście, konstruktywna krytyka nie jest tak naprawdę możliwa przy recenzowaniu, ponieważ taka krytyka to wytykanie błędów, przy jednoczesnym wskazywaniu innych rozwiązań, a to mogą robić panie od polskiego, nie zaś krytycy, recenzenci itd. Nie pisze się nigdzie: „Autor napisał tak, a powinien tak”. Pisze się: „Autor napisał to źle” i koniec, kropka.
Piszesz, że taka krytyka nie powinna zniechęcać. A czemu? A co powinna? Zachęcać? Krytyka jest od krytykowania, względnie, chwalenia, a co z tym autor zrobi – jego broszka. Jeżeli się zniechęciłeś to przykro mi, ale uważam, że jeśli ktoś naprawdę chce i lubi pisać, to go żadna krytyka nie zniechęci.
Nie miałam zamiaru obrazić cię, czy zaszpanować. Co do tego ostatniego, to uważam, że jako krytyk powinnam pokazać, że coś więcej niż Elementarz przeczytałam i nie tylko na gotowaniu się znam ;).
Co do robienia przykrości najlepszemu autorowi na stronie. Aaaa, to już jest subiektywna opinia, panie Borg, bo ja uważam za najlepszy na stronie „Piękny dzień” Shade’a. I tyle.
Mój, jak piszesz Borg, słowotok jest po prostu solidnym podejście do prośby Radosta o krytykę. A, że „I did it my way” to inna sprawa…
(Borg):Odnosze jednak ogólne wrażenie, że opierasz się głównie na tym, że autor 'nie zrobił czegoś po Twojej myśli’ i poprawiasz go… Dajże spokój… Kto tu w końcu jest autorem?
Czyli mam uznać, że skoro on jest autorem, to on wie wszystko lepiej? Tak? Boże, co to za slogany?! Występuję tu w roli recenzenta i przedstawiam swoje poglądy, które uważam za słuszne. Na tym polega recenzowanie, na tym, że uważam, że wiem lepiej. Poczytajcie krytyki i recenzje i sprawdźcie, czy jakiś recenzent płaszczy się przed autorem, pisze, że nie jest pewien tego co pisze, względnie pisze, że może i to nie jest najlepsze, ale nie jestem autorem, to co się będzie sprzeczał.
Chyba nie rozumiesz, Borg, idei recenzowania.
Oceniasz mnie na zero. Nic nie szkodzi. Możesz nawet na minus jeden. (Gdybym wiedziała, że ocenisz, postarałabym się bardziej;). To co napisałam miało przynieść pożytek Radostowi. To jak z zimnym prysznicem, Radost: na początku jest bardzo nieprzyjemnie, ale potem odczujesz plusy… Zobaczysz, jeśli zamiast chlipać o zniechęcaniu się zaczniesz poprawiać błędy, będzie lepiej.
Co do Phelana:
RB to wiedźmin? No cóż, myślę, że autor dałby nam zauważyć gdyby tak było.
Czepiam się szczegółów? Oczywiście, bo z tego składa się każdy ogół – ze szczegółów…;)
Mam szajbę? No, nie obrażę się oczywiście, skądże;). Szajby nie mam tylko proste skojarzenia, bo walk w Wampii dużo, a każda Matrixowska. I lubię Matrix, ale szajbą bym tego nie nazwała…
Radost:
Ocena trzy to nie jest po jedne za opko. To średnia, jesli już mam być dokładna. Pierwsze – 2, drugie – 4, trzecie – 3.
I tyle.
Nie spuszczaj głowy, nie korz się „przed karzącym palcem”. To niepotrzebne. Po prostu weź się w garść, bo to są, wybacz, ale niestety, chwyty z braniem na litość.
Co do xywki – zdania nie zmienię. To błąd. Sam się prosisz o skojarzenia.
Co do czytania i oglądania. Ja też nie czytam za wiele, czy tam oglądam. Po prostu mam oczy szeroko otwarte, słyszę, widzę itd. To, że nie miałeś pojęcia, że twoje pomysły już istniały, to cię tłumaczy, ale to cię w żadne sposób nie usprawiedliwia. W dzisiejszym świecie postmodernizmu trudno stworzyć coś nowego, ale nie można tak ostentacyjnie wałkować pewnych pomysłów. Nie twoja wina, ale nie miej pretensji, że to widać, że grubymi nićmi szyte, a przez to i nietwórcze, nieoryginalne, nudnawe.
Co do zabijania bohaterów.
To, wbrew pozorom nie jest zły pomysł.
A dlaczego nie zrobić tego w ostatnim opowiadaniu? No, chyba, że tak polubiłeś Radosta, że nie jesteś w stanie. Powiem ci tak: gdyby Radost i Nalia byli wkręceni w jakąś głębszą fabułę, to oczywiście zabijanie ich mija się z celem. Ale oni nie są. Oni rąbią na boki, aż wióry lecą, co w końcu staje się zawsze nudne. Nawet AS dał sobie spokój z wiedźminem i zabił go. Jak psa.
Czytałeś Kresa? On nie ma takich problemów. On może zabić głównego bohatera w połowie książki, jesli uzna za stosowne.
Nie należy się przywiązywać do własnych tworów. To groźne…;)
Co do Tishlera i mojej domyślności.
Wiesz, większość autorów robi z kłamstwami bohaterów tak, że owszem, kłamią, ale wobec innych bohaterów, a czytelnik prędzej czy później się tego dowiaduje. Ma tę wyższość nad bohaterem, że on wie…
I, wybacz Radost, po przeczytaniu Wampii, muszę na czymś bazować. Nie recenzuję jej po przeczytaniu połowy, tylko całości. Na czymś muszę się oprzeć.
Owszem, jest taka jedna sytuacja w której powinnam się zastanawiać nad tym kto i kiedy mówił prawdę… Wiesz jaka? Gdyby to była sesja, gdybym ja grała, a Ty byłbyś MG. To właśnie wtedy trzeba się zastanawiać czy MG (BN) kłamie, czy nie. Nie zaś czytając książkę.
Nalia najpierw mówi, że pracuje u wuja w karczmie. Kłamie. Ok, potem się tego dowiadujemy. I to jest ok. Nie każ mi zastanawiać się nad jej kwestiami, bo to jest mechanika gry, a nie mechanika czytania.
Pokonanie wiedźmina jest zawsze przesadą.
Nie po to siedzisz w Kear Morhen 10 lat, jesteś zmutowany i pijesz eliksiry, żeby cię zaraz za murem ktoś zaciukał. No, chyba, że opierasz postać Eryka o wiedźmina stworzonego na 37 punktach, tak jak trzeba, wg podręcznika do WGW. Ale to nie jest wiedźmin, mój drogi.
Wyjątek to Bonhart. I jak, na wyjątek przystało, jest jeden w sadze. Jak widać Radost musi mieć coś z Bonharta.
Wiedźmina da się pokonać – szczególnie w dziesięciu i pięć kusz. To takie banalne, nie?
Walka…
No cóż, AS to nie heroic fantasy, tylko dark, przynajmniej z początku, a na pewno w walkach. Tylko wiedźmin może sobie tam pozwalać na wygibasy, które każdego innego kosztowałyby utratę życia – własnie dlatego, że jest wiedźminem.
Ja nie czytuję podręczników do szermierki. Po prostu myślę.
Przecież to fantasy, piszesz. I co z tego? Musisz naginać czas? Łamać prawa fizyki? Magii ci mało?
Piszesz, że zagnie cię pierwszy lepszy chłystek co kiedyś w życiu machał mieczem.
Po pierwsze: czemu chłystek? Po drugie, może dobrze byłoby pomachać, jesli nie mieczem, to chociaż kijem i posprawdzać sobie, jak to jest z tymi piruetami i saltami, przeliczyć na Radosta – bohatera, i wtedy siąść do pisania?
Mówisz, że nie można znać się na wszystkim. Jasne, ale na czymś trzeba. Szczególnie, wypadałoby się zainteresować czymś, jeśli się o tym pisze.
Kres na ten przykład, jak pisał swoje książki, siedział nad słownikiem terminów marynistycznych, czego się wcale nie wstydził. Pisarz, to ktoś kto nie ma w d… tego o czym pisze. Jak słowo daję.
Radost: PS. A skąd ty wiesz jaki odgłos wydaje miecz prześlizgujący sie po wnetrznościach? 😉
Nawet nie pytaj…
Do innych: 16 stron? U mnie wyszło 8.
To, że utwór mi się niezbyt podobał, a o nim pisze, świadczy jak bardzo przejął mnie los autora. Naprawdę.
Wiecie, poczucie misje, te sprawy… 😉
Na tym kończę, pozdrawiam.
Cholera… zrobiłem taki wpis, tyle tekstu. i błąd na stronie. Wszysto poszło.
Nie będę pisał od początku bo to nie ma sensu. powtórzę tylko w skrócie to co napisałem wcześniej.
Moim dużym błedem bylo posyłanie tych opowiadań zamknietych w tomiku, bo mam zamiar dopisać kolejne i poumieszcać je pomiędzy istniejącymi. Dlatego też nie mam zamiaru nikogo uśmiercać i wcale nie uważam żeby to było dobrym zabiegiem.
Co by tu dalej. Lianca Niektóre z twoich uwag mi się przydadza, w to nie wątpie, o słuszności innych mógłbym polemizować, ale nadal uważam, że zrobiłaś to w troche złej formie. Konstruktywna krytyka to nie jest "jechanie jak po burej suce" że zacytuje przyjaciółkę. Kiedyś dostałem podobną recenzje ale napisaną w o wiele przyjemniejszy sposób a dalsza rozmowę prowadziłem w o wiele milszej atmosferze. I wyciagnąłem z tego wnioski, a opowiadania wygladziły się odrobinę.(głównie pierwsze, zaczynałem naprawdę słabiutko). Fakt, że nie są moze jescze najlepsze ale w końcu nikt mnie nie uczyl nigdy jak to sie robi i muszę zrobić to sam potykając się o własne błedy. To, że dokonałas tu intelektualnej masturbacji napewno mi w tym nie pomoże. A tekst o zniechęcaniu jak i ten o ocenach, nie był serio co zaznaczyłem przymrużonym okiem na końcu.
To tyle skrótowo. Nie ma sensu rozpisywac się dalej i wdawać w bezowocne polemiki.
Pozdrawiam wszystkich zaangażowanych 😉
A jeszcze coś. Hmm Lianca mimo to dzięki 😛 Wiesz pierwszy szok zawsze jest najgorszy 😉 Ale jak się człowiek otrząśnie, przeczyta wszystko jeszce raz, na spokojnie, to widzi troche sensu (nie znaczy to of course, że się w pełni z tobą zgadzam w każdej kwesti, ale to juz jest rozmowa na maila bardziej niż na publiczne wpisy i podpisy)
A i jeszcze jedno. Pisałaś, że nie jesteś polonistką, więc kim? >:)
I tym optymistycznym akcentem [ ponownie 😉 ] kończę wpisu wpisywanie 😉
PS. Poprzedni podpis zrobiłem troche wnerwiony (tym że mi ucieło jescze wcześnieszy)
Przyznaję się, nie zdążyłem jeszcze przeczytać tego, co stworzył Lancia. Ale przeczytałem inne komentarze i chyba zaraz wezmę się za konstruktywną krytykę „konstruktywnej krytyki” Lancii. Na razie kilka słów do Radosta:
Bombowe teksty. Przeczytałem już dwa opowiadania, zaraz zabieram się do trzeciego. Jeśli wydasz książkę, chcę dostać o niej cynk (i najlepiej daj mi jeszcze rabat ;-))
Teraz moja konstruktywna krytyka. Nie wiem tylko czy zwrócenie uwagi na interpunkcję, ortografię i błędy stylistyczne uznasz za konstruktywną krytykę. Po pierwsze: masz poważne problemy z interpunkcją. Przed „który” po prostu nie można nie postawić przecinka. Po drugie: ortografia. Na razie nie zauważyłem błędów typu „u” w wyrazie „jaskółka”, ale napisanie „staną” zamiast „stanął” też jest błędem ortograficznym. Oczywiście, rozumiem, że tu mogła ci po prostu nie odbić klawiatura (mnie to się często zdarza – ach, ta moja stara klawa ;-)). Po trzecie: znalazłem jedno powtórzenie w „Szukając siebie” (ale nie mogę cię za nie ganić, bo mnie też na razie nic do głowy nie przychodzi, żeby to poprawić :-P). Dość rażące jest też wciąż powtarzane zdanie: „Dało się słyszeć chrzęst łamanych kości/karku”. Po czwarte: opowiadania są wspaniałe, wciągnęły mnie tak, jak „Wiedźmin” i to mi się strasznie podoba. Co do treści, nie mogę ci zarzucić nic więcej, jak: dlaczego tak mało!!!? 😉 Pisz jak najwięcej i przysyłaj to na W:GWN! Masz ode mnie 11 na 10 🙂
Po piąte: A niech gadają ;-D
Mnie się osobiście podobały te 3 opowiadania, a nawet(zwłąszcza) te nawiązania do walk wschodnich, co bardzo urozmaica takie historie. Pisarzy, którzy potrafią opisać, takie różna „wygibasy” bardzo cenię. Ja nie jestem desperatem, albo jakimś niewyżytym młodzieńcem, aby pisac komentarz na pare stron… Powiem krótko: 5 =P.
albo mi sie wydaje, albo ktos… o takim dziwnym nicku, chyba cos na L…, oczywiscie nie chce na niogo wskazywac ( :)), ma zdrowo najebane w glowie… tak to mozna ujonc najkrocej, w pelni zgadzam sie z przedmowcami, a zwlaszcza z jednom mysliom borga:
” Radost – ja nie jestem krytykiem literackim, jestem tylko czytelnikiem, takim zwykłym, szarym. I właśnie jako czytelnik powiem Ci jedno – Twoje opowiadania przykuły moją uwagę na tak długo, że zdążyłem je przeczytać jednym tchem i chciałem czytać jeszcze. Nie wielu autorom, nawet profesjonalnym, to się udało… ”
bo wlasnie o co niby ma chodzic w literaturze, jak nie o przyjemne czytanie i dobrom rozrywke z czytania… ?
wracajonc do tematu, pisanie takich rzeczy jak:
„Uważam, że młody, początkujący pisarz nie może żyć w nieświadomości swych błędów, otoczony dymem kadzideł, zaślepiony paroma ogólnikowymi opiniami, że świetne itd.”
takze jest pozbawione sensu, przeciez wiadomo, ze na tej stronie nie ujrzymy wielce wybitnych dziel, z jakze prostego powodu, gdyz som to opowiadania amatorskie, byc moze w przyszlosci ich autorzy rozwinom sie dalej…, a poza tym sam Radost wspominal ze brak mu jeszcze pisarskiego szlifu, ktory powoli zdobywa
a jeszcze czepianie sie na sile najmniejszych szczegolow jest wielce niesmaczne…
Lianca! czy ty wszystkie opowiadania, powiesci itp. czytasz tylko po to aby znalezc jak najwiecej blendow i niescislosci, jesli tak to naprawde masz najebane…
serdecznie pozdrawiam 🙂
Przeczytałem „recenzję” Lancii (nie całą, bo nie chciałem sobie psuć zabawy z czytania ostatniego opka). Niestety, z kilkoma jej uwagami muszę się zgodzić. Część błędów sam wyłapałem (np. to, kto mówił, że zmarłym już nic się nie przyda). Ale uznałem, że nie ma co się ich czepiać, bo tak naprawdę w czytaniu nie przeszkadzają. Treść jest fajna i to się liczy, a drobne potknięcia (choćby nie wiem ile ich było), wcale nie muszą przeszkadzać w czytaniu (przy odrobinie dobrej woli). Jeśli chodzi o matrixowskie walki: Lancia! Ten film zarobił miliony! Znam niewielu, którzy go nie oglądali (oni żałują), a reszcie bardzo się podobał. W Reaktywacji są jeszcze bardziej niemożliwe walki, ale przecież właśnie o to chodzi. Ludzie lubią marzyć. Lubią oglądać przynajmniej w kinie to, czego nigdy nie uda im się zrobić. Lubią też o tym czytać. Przecież właśnie takie są założenia fantasy: oderwać ludzi od rzeczywistości, dać im zabawę! Nie można napisać: „nie każ mówić bohaterom <<koleś>> bo wtedy tak się nie mówiło”. A bullshit! Jak to się nie mówiło. A kiedy tak w ogóle jest to „wtedy”? Przecież to wyimaginowany świat! Tam nie musi być realizmu. Dlaczego więc nie ma tam być matrixowskich walk. Kto powiedział, że „Czarnowłosy” jest zwykłym człowiekiem? To przecież fikcja i każdy, kto to czyta, o tym wie.
Droga Lancio, musisz mieć niewielu przyjaciół, bo wygląda na to, że masz niebotyczne co do nich wymagania. Nie wiem, czy zdołałbym im sprostać (na szczęście wcale nie chcę się z tobą przyjaźnić). Mam pytanie: czy kiedykolwiek sama napisałaś jakieś opowiadanie fantasy? Chciałbym przeczytać i ocenić twój poziom. Wiem, możesz powiedzieć, że jak się na czymś nie znasz, to tego nie robisz. Tylko jest pewien szkopuł: wtedy nie krytykuje się innych. Krytykować jest łatwo, ale zrobić coś samemu trudniej. (wiem, że brzmi to banalnie, ale tak jednak jest :-))
Jeśli chodzi o rolę krytyki, to nie możesz kogoś objeżdżać tak, żeby mu w pięty poszło. Moim zdaniem miejscami obrażałaś Radosta. Mam nadzieję, że ja ciebie w tej chwili – nie.
Wróćmy do roli krytyki. Wyobraź sobie taki przykład (wcale nie mówię w nim o Radoście): początkujący pisarz ma zadatki na naprawdę świetnego autora. Przysyła swoją pierwszą poważniejszą pracę na W
:GWN. Wszyscy dostrzegają jego potencjał i przymykają oczy na niektóre potknięcia. Ale pewna pani krytyk, imieniem Lancia, nie może się powstrzymać przed zmieszaniem Początkującego z błotem (może ktoś ją skrzywdził i teraz musi się wyżyć, a może jest chorobliwie zazdrosna/wredna i „chce wszystkim pokazać”). Początkujący czyta komentarz Lancii. Facet ma słabą psychikę, więc załamuje się, przestaje pisać. I tak właśnie tracimy potencjalnego następcę A. Sapkowskiego 🙁
Nie można wyznawać zasady: a po nas choćby potop. Oglądałaś Idola? Może słyszałaś wypowiedzi ludzi, którzy słuchali Kuby Wojewódzkiego – jurora. Myślę, że ani ludziom, których Kuba objechał, ani później jemu wcale nie było przyjemnie. Proszę, weź sobie to do serca i nie zgrywaj Kuby w spódnicy.
THE END
Na początku powiem tylko tylę że przeczytałem twoje opowiadanie tylko dwa razy .
Oraz że nie mam zbyt wielkich kwalifikacji do tego by oceniać twoją prace , sam napisałem kilka opowiadań w klimacie fantazy i SF , kilka wierszyków i to wszystko ( żadne z moich opowiadań nie było nawet w 60% tak dobre jak twoje ( jestem umysłem ścisłym i moje opisy nie są tak poetyckie ) ) jednakże z powodu tego że jestem bojaźliwym autorem nigdy nie odważyłem się ich opublikować ( gratuluje odwagi 🙂 to był by tyle o moich kwalifikacjach .
Teraz powiem troszeczke o twoich opowiadnaiach :
Bardzo spodobał mi się twuj język pisania ( szczegulnie w 2 opowiadnaiu – walka czarnowłosego z blizną (uwaga miecze zbytnio nie świszczą ale to nie ważne ) jest zarazem szczegułowy i piekny ( taki poetycki ).
Bochaterowie także bardzo mi przypadli do gustu ( sam nie wiem który bardziej mi się podobał )
Walki były płyne ładnie opisane ( można było je sobie wyobrazić ) , czasami były troche przesadzone ale i tak fajne
Co do dialogów nie mam zastrzeżen ( miałem ale zapomniałem , a skoro zapomniałem to znaczyże były to małe uchybienia )
Było tez kilka literówek i błędów ortograficznych ( ale czy one sa ważne i kto wogule zwraca na nie uwage , a pozatym każdy je robi ).
A teraz ci dosłodze ( oj tak , uaważaj na poziom cukru w ciele )
Moim zdaniem powinieneś brać udział w konkursach literackich ( nie żartuje jest ich całkie sporo ) biorąc udział w takich konkursach możesz dostac naprawde dobrą krytyke a zarazem dobre rady na przyszłość .
Nie zrażaj się porażkami ani złą krytyką , (teraz będą moje wspomnienia ) pamiętam jak w numeże ” Fantastyki” bodajże z roku 87 ( nie jestem w zupełności pewny to było tak dawno )
lub 88 czytałem liste zwycięsców konkursu na opwiadanie organiziowanego przez pismo Sapkowski dostał 3 miejsce
( i jakąś tam kase ) dane był mi tez przeczytac tamte opowiadanie i musze ci powiedzieć że twojemu opowiadaniu niewiele brakuje do tamtego ( moge się mylić nie jestem w końcu krytykiem ) . Hodzi mi o to byś prubował rozwijać się a może kiedys naprawde ( tak jak mówi Sekle ) masz szanse zostac naprawde znanym pisażem .
I to było by na tyle ( mam nadzieje że nie zadużo cukru walnołem w moim komentażu i że nikt potem nie będzie musiał ci z tego powodu potem dosolić 🙂 )
Poruszono tu pewnien bardzo ciekawy temat: jaki jest cel krytyki. W tym przypadku krytyk (Lianca) dość ostro potraktował autora, lecz zrobił tak mając na uwadze żetelną krytykę. Co prawda niektóre drobne i malo istotne szczegóły zostały nader wyraźnie podkreślone, lecz nie oznacza to jeszcze o wrogich zamiarach. Czytelników jest wiele „gatunków”, każdy zaś zwraca uwagę na co innego. Jedni lubują sie w bogatych i rozbudowanych opisach (vide Tolkien), przy ktorych inny usypiają. Niektórzy zwracaja uwagę na utwór jako załość, koncentrując sie na ogolnych wrażeniach, inni zaś zbierają wszystkie szczegóły i sklejają z nich jedną całość. Jeszcze kolejni wolą szybkie i drastyczne opisy walki, podczas gdy następni zdecytowanie bardziej preferują rozciągłe, rozbudowane opisy tejże. (Kiedy w jednym wypadku piszemy „pokonał go szybkim cięciem” i dajemy zarazem czytelnikowi czałkowitą dowolność przedstawienia sobie tej czynności, powołując sie na jego wyobraźnię, w innym zaś „błyskawiczne ciecie z lewej ręki skośnie prześlizgnęlo się po jego nodze”. W takiej sytuacji narzucamy czytelnikowi swój obraz, ograniczając jednocześnie jego inwencję i kreatywność. Poza tym przy bardziej zawikłanych opisach może on nie być w stanie wyobraźnić sobie tego, co chcieliśmy mu przekazać. Obydwa sposoby nie są złe, należy je jednak umiejętnie i z rozwagą stosować.) Co najważniejsze, spora część osob czytających woli dać się ponieść falą fantazji, choćby podczas takich niestwożonych i „matrixowskich” walk, kiedy również szerokie grono znacznie woli realistykę. Wszystko to zależy od gustów i jest sprawą indywidualną. Wszakże o gustach sie nie dyskutuje. Jednak dobry pisarz potrafi dogodzić jak największej grupie (jeśli nie wszystkim) co świadczy o jeko umiejętnościach pisarskich. Bo cóż szkodzi przedstawić walkę ciekawnie i z pozoru „fantastycznie”, kiedy dla osób obeznanych z szermierką wszystko będzie nader realne i możliwe do wykonania naprawdę. Tutaj, zamiast robć w wypadku Nali ten nieszczęsny mostek, wystarczłby zwyczajny unik, czy też w piruecie uniknięcie ostrza. Tak zaś pewne grono czytających jest odstarszona nierealnościa walki, ponieważ wg. ich powinno się ją przedstawiać możliwe jak najbardziej zgodnie z prawdą.
Niestety Lianca przedstawił/ła (nie mam pewności co do odpowiednich zakończeń czasowników w tym przypadku:D)
wszystkie swoje uwagi jednak trochę za drastycznie, co żeczywiście mogło urazić autora. Wydaje mi się, że pomyślał/ła wyłączne o swoich preferencjach (ktore są diametralnie inne niż preferencje autora), nie zaś w imieniu wszystkich czytelników, co powinien mieć na uwadze recenzent. Było to po prostu wytknięcie wszystkich wad, bez wyeksponowania zalet (ktorych można znaleźć tu równie sporo). Tak z kolei recenzent nie postępuje, ponieważ zadaniem jego jest przedstawić produkt potencjalnym odbiorcom i opisać jego pozytywne/negatywne strony.
Wniosek: recenzja ta NIE BYŁA DO KOŃCA PRZEMYŚLANA i pisana zapewne pod wpływem wrażeń. (musiałem napisać to dużymi lityerami by odpowiednio podkreślić, ponieważ nie ma ty funkcji zwykłego podkreślenia czy pogrubienia czciąki). [Panie Borg, przy okazji można by postarać sie dodać coś takiego, o ile ot oczywiście nie sprawi kłopotu. Mam na myśli opcje jak pogrubienie, podkreślenie czy kursywa.]
Teraz co do samego pwiadania (czyję, ze muszę dodać cos od siebie). Owszem, moje poprzednie relacje były pisane pod znacznym wpływem „pierwszego wrażenia”, nie miała być to jednak kompletna recenzja, a tylko komentarz(:P) Pozwolę sobie jednak zauważyć, że Radost nie wydał książki czy tomiku opowiadań, a jedynie wysłał swoje pierwsze literackie prace dla szerszego grona odbiorców. Gdyby była to powieść to co innego, wtegy nie ma mowy o żadnym kompromisie. Lecz w tym wypadku kilka błędów leksykalnych, fleksyjnych, ortograficznych, intetrpunkcyjnych czy jakich tam jeszcze nie jest straszliwym przewinieniem. Oczywiście, dobrze że pokazuje mu sie co zrobił źle, że powtożył kilkakrotnie w zdaniu jedno słowo czy użył wyraz o nie do końca znanym znaceniu (w tym przypadku „najmita”), lecz należy to zrobić delikatnie i subtelnie by nie zniechcić go do dalszego pisania. Można przecież spokojnie usprawiedliwić takie drobnostki brakiem doświadczenia. Ba, autor nie ma nawet prawa pisać nieomylnie, ponieważ nie miał on jeszcze możliwości nauczenia sie tego. Samo czytanie nie nauczy pisania, jest to zupełnie odrębna sprawa. Może co najwięcej wzbogacić słownictwo. Lianca podszedł/ła do tego jak do książki czy innego wydawnictwa (być moze pod wpływem nagłej funkcji „krytyka” ale nie mnie to już osądzać) i za takie przewinienia straszliwie „zbeształ” autora. Moim zaś zdaniem coś takiego jest w pełni wybaczalne, o czym zresztą już pisałem powyżej. Nie zmienia to faktu, że gdy nie zwraca sie wyjątkowej uwagi na poprawność polonistyczną tekstu i nie szuka sie błędów na siłę (wtedy zawsze cos sie znajdzie – choćby czcionka:D) to czyta sie go naprawdę przyjemnie.
PS: Tak do uwagi, by dzieła na podstawie twórczości Sapka zawierały, tak jak Saga, różnorakie moralitety zawarte w treści utworu. Owszem coś takiego jest wprost charakterystyczne dla jego dzieł lecz początkujący nie muszą odrazu starać sie dorownać temu poziomowi. Lepiej, by na sam początek nauczyli sie pisać swoim własnym stylem, później dopiero naśladowali czyjś. W przeciwnym wypadku łatwo mogą przyswoić ten naśladowany, uznając go nawet za własny.
PPS: To narazie chyba wszystko. Moze jeszcze cos dorzucę, jeśli to pominąłem (But i hope not).
Recenzje pisze się po to, by ocenić to co się recenzuje. Lianca natomiast pisze recenzje, by popisać się własną erudycją. Widać boi się napisać coś, co inni bedą recenzować.
Witojcie!
No co tu dużo mówić…opowiadanie bardzo mi się podobało i polecam lekture!Lianca chyba bardzo przesadziła z tą swoją krytyką i tyle.Popisuje się:).Trzymajcie się,idę jeszcze raz czytać „Wampię”:)))
Powitać szacowne grono…
Po tym przywitaniu chciałabym odpowiedzieć na parę nader interesujących uwag i ustalić parę istotnych spraw.
1.Mój nick to LIANCA, nie Lancia.
2.Nie jestem niewyżytym młodzieńcem. Koncówkuję na –łam, nie –łem, co jest dowodem – kruchym to prawda, ale co ja mogę w świecie wirtualnym, – że jestem kobietą.
[b]Hebe[/b]
Uważasz, że popisuję się erudycją? Ja się nie popisuję. Ja piszę zawsze i wszędzie w tym samym stylu. Jeśli uważasz mój dobór słów za przesublimowany, to wybacz, ale jak mówią, cytowane tu zresztą tuzy polskiej sceny pop, [i]Jestem jaka jestem[/i].
[b]RaWoNam[/b]
– dziękuję za polemikę na poziomie. O tę trudno.
Poruszasz istotne kwestie. Ale…
Nie zgodzę się że moja recenzja nie była przemyślana. Że była pod wpływem wrażenia – oczywiście, tak jest zawsze. Ale nieprzemyslana – nie.
Mnie się to opowiadanie nie spodobało i rozśmieszył mnie bałwochwalczy ton komentarzy. Z rozwoju sytuacji wnioskuję, że się nie pomyliłam pisząc jak napisałam… Pewne osoby tutaj rzucają inwektywami, tracąc panowanie nad sobą, a ja… no cóż, ja jestem po prostu złośliwa. Z tym się zgodzę. (Gdyby ktoś to oczywiście chciał powiedzieć… 😉
Raz jeszcze dochodzimy do tematu [i]de gusitbus[/i]. Widzę, że tutaj podobają się walki nierealne. Że to nie razi nikogo. Dobrze, to się może podobać. Wszystko się może podobać. I Raz, Dwa, Trzy i Ich Troje. Cui libet. Ale mnie się to nie podobało. I kropka. A wierz mi, nie jestem w tym poglądzie osamotniona…
Aha, recenzent nie musi mieć na uwadze preferencji wszystkich czytelników. Przede wszystkim musi mieć na względzie swoją opinię – taki jest chleb krytyka. I choć, znowu nikt mi nie uwierzy ;), nie są to li tylko moje poglądy…
I zalet nie trzeba przedstawiać. Naprawdę nie trzeba. Zresztą, naprawdę przedstawiłabym je. Przedstawiłabym – przysięgam 😉
Anyyway, dziękuję, za taki głos. To się przyjemnie czytało. Chylę czoła.
[b]Sekla[/b]
Ja bardzo lubię Matrixa. Ale w kinie. Nie w książce. Nie w fantasy.
To oczywiście tylko moje zdanie, ale jestem zwolenniczką realnych walk, krwi, potu i łez, z akcentem na krew. I tyle. Wolisz odrealnione walki. To dobrze. Ale ja nie. I tyle.
Odpowiem na twoje pytanie: owszem pisuję fantasy, ale w nieco innych klimatach, nie fanfiki bynajmniej. Masz rację: jak się na czymś nie znam, to tego nie robię, ergo, nie prowadzę samochodu, nie robię zaprawy murarskiej i nie tworzę stron www, tylko piszę. 😉
Że Radostowi w pięty poszło? Nie wierzę! Moje słowa aż tak ranią? Ja miecz? No, no, bez przesady… Myślę, że nie było to nic więcej niż zimny prysznic… Nie chciałam go obrazić, jak mi bogowie Nilfhelu mili.
Aha, i wyjaśnijmy sobie coś: żeby krytykować wcale nie trzeba pisać samemu. Krytyk to nie pisarz. Walczę z tym poglądem, głoszonym nader chętnie, acz bez zastanwienia. Jak z wiatrakami, ale jakoś to idzie…
Co do opisanej przez ciebie sytuacji z załamującym się pisarzem: nie wierzę! 😉 Nowy Sapek pisałby lepiej niż Radost. To raz, a dwa: nie załamałaby go krytyka. Wierz mi, wiem co mówię. Prawdziwa sztuka krytyk się nie boi… Prawdziwi pisarze są jak ogień piekielny – jedna szklanka wody czyli krytyki ich nie zgasi…
Wojewódzki w spódnicy? Hmm.. Schlebiasz mi. Czy jemu było potem niemiło? Nie sądzę. Jeśli on i ja mamy coś wspólnego, to zaręczam, że nie było. Aha, nie zgrywam. Jestem sobą. To nie moja wina, że najpierw był Idol, a potem Wampia.
[i]Po piąte: A niech gadają ;-D[/i]
Idealnie się to wpisuje w tę estetykę. Idealnie.
[b]Versemir[/b]
Posługujesz się inwektywami i nie zamierzam z tobą polemizować. Zachowuj się kulturalnie, to pogadamy.
[b]Mario Alexan[/b]
[i]Ja nie jestem desperatem, albo jakimś niewyżytym młodzieńcem[/i]
Ja też nie jestem ani jednym ani drugim. Po prostu czasem mi na niektórych rzeczach zalezy.
[b]Radost[/b]
Ciesze się, że wszystko to jakoś przeżyłeś. He, mówiłam, że będziesz się potem czuł lepiej.
Widzisz, sam piszesz, że to tylko część całości, co samo w sobie niweluje te moje uwagi, które mówią o zabiciu bohaterów 😉
Stwierdzenie, że dokonuję [i]intelektualnej masturbacji[/i] jest ciosem, nomen omen poniżej pasa, i gdyby nie to, że jesteś autorem to odniosłabym się do ciebie jak do Versemira. ;)))Radost, spokojnie. Nie rzucaj takimi określeniami, bo sobie coś jeszcze pomyślę złego ;)….
A ja, wbrew szybko wyrabiającym się opiniom, nie jestem taka zła. No, może trochę.
Kultura obowiązkowa… chylę czoła ;).
Hmm… jeszcze, jakiś tydzień i komentarzy będzie więcej niż artykułu 😉
Prosze nie sluchac Sahara, to stary alkoholik i onanista;) W dodatku na kolacje jada gozdziki. Wracajac do tematu, niektore przedstawione przez Liance argumenty do mnie przemawiaja, choc nie jestem tak oczytany w swiecie wiedzminowskim jak Radost na przyklad to pewne przytoczone tutaj odnosza sie do ogolu literatury fantasy. Najbardziej boli mnie ta ilosc ukladow trawiennych Nalii, w tej kwestii jestem jednak tradycjonalista (czy moze raczej ortodoksem). Nie chcialbym widziec na przyklad Lestata w kolejnych Kronikach Wampirzych jedzacego salceson i zapijajacego krwia z eleganckiego pucharu. Zdaje sobie jednak sprawe z tego, ze tutaj mamy do czynienia z istota magiczna, jak ja nazywa Radost, ktora wymyka sie wszelkim kategoriom, zabija to jednak wedlug mnie cala ta piekna otoczke zwiazana z wampirami (w tym przypadku rowniez z kobieta), wiec mozna wogole kwestionowac sens czynienia z Nalii takiej istoty. Do calej reszty nie mam zastrzezen, czyta sie to bardzo lekko i sprawnie, teksty sa wciagajace i to jest chyba ich glowna i niepodwazalna zaleta.
Wiem, ze byc moze tym komentarzem kopie sobie grob i przez niego nie bede juz pil piwa z Radostem :)) ,ale coz zawsze mowie/pisze to co mysle.
Hmm, co by tu.
Witam wszystkich. Widzę, że się tu ciekawe forum zrobiło. Lianca vs. reszta świata. Ogólnie Lianca nic do ciebie nie mam, ale zirytowałaś mnie bardzo tymi porownaniami do „ich troje”. Strasznie mnie to boli. Bo jednak uważam, że reprezentuje sobą odrobinę więcej niż pan Michał W. Może przemawia tu przezemnie nieskromność jakowaś, i nie jest za mną połowa narodu 😉 ale porównania do nich mnie bolą.
Lianca, mówisz, że piszesz i jak mniemam są to wyżyny literackie na które wspiąć sie mogą jedynie wybitni i posiadający dekady doświadczeń artyści pióra. Podzieliłaś się kiedykolwiek swoją tworczością? jesli tak, to daj namiary gdzie cię można poczytać. Jeśli jest to sobie na jakiejś stronicy, nie obawiaj się recenzji – zemsty, ja nie z tych. Zresztą recenzja od takiego zera jak ja na nic by ci się zdała.
A jeśli nie ma cię nigdzie w sieci to może podeślesz coś na maila? Naprawdę, z wielką chęcią poczytał bym twoje teksty,
ale o ile znam życie, nie podzielisz się, bo jak widzę gardzisz mna jak karaluchem, a po co karaluchowi jakoweś dzieła natchnione, i tak nie zrozumie :P:P:P
Kończąc ironi nadużywanie rymem zrobie małe pożegnanie.
Póki co to „tylko 19 stron kometarza” w procentach 63.(3)%
Parę słów do Liancy.
Primo: przepraszam, czytałem szybko i dlatego wyszło mi LANCIA a nie LIANCA. Sorry, ja o nicki dbam. Już się więcej LANCIA nie powtórzy.
Secundo: ja doskonale wiem, że krytyk nie musi być pisarzem, ale jeśli pisarzem nie jest, a pisarzy miesza z błotem – to jestem przeciw.
Tertio: każdy, kto oglądał jedynkowy program „Między nami” z Kubą Wojewódzkim na tapecie, ten przyzna mi rację, że twardziel niemal płakał. On taki wygadany jest tylko przed kamerami, i w „Między nami” na chwilę przestał nad sobą panować i zrzucił maskę.
PS. Co wy wszyscy macie do Ich Troje? Czy tylko dlatego, że zrobili wielką karierę i wielu ludzi ich chwali, to zaraz musi się ustawić ściana gości, którzy będą krytykować wszystko, co związane z Michałem W.? Nie mówię, że ich uwielbiam. Wolałbym, żeby nie przerabiali czyichś utworów, jednak nie są tacy źli. Utwory: „Mandy”, „Ci wielcy” i „Prawo” są bardzo dobre (w tekst to ja się wsłuchiwać nie lubię :-P)
Dobra, to nie strona o muzyce… 😉
Troszke mi to czasu zajelo ale koniec koncow zapoznalem sie ze wszystkimi wypowiedziami.Z opowiadaniami naturalnie takze.Nie chce nikogo zniechecac obrazac ani intelektualnie masturbowac.Uwazam ze Lianca napisala bardzo udana recenzje opowiadan Radosta.I w bardzo wielu kwestach zgadzam sie z Jej zdaniem.Nie zauwazylem w Jej wypowiedzi zadnych uwag w kierunku autora Wampii ktore mozna by uznac za obrazliwe (jak to niektorzy sugerowali).
Po prostu kobieta zna sie na rzeczy.
P.S. Jedna uwaga dotyczaca wiedzmina: co powiecie na fakt ze taki kozak jak Geralt dotaje ni z gruchy ni z pietruchy po ryju od takiego fajansiarza jak Cahir 😮 (jesli sie nie myle w Chrzcie Ognia).Pewnie powiecie ze byl ranny zmeczony i okropnie zestresowany bo dawno baby nie mial:)
dla mnie te opowiadania sa zajadkowe po pierwsze ze dzieja sie one w ukochanym kontynencie po drugie ze sa tam postacie ktore kojarze z grugim ulubionym systemem mianowicie Wampir: Maskarada a po trzecie nie wiem jak by byly dobre opowiadani ale [b]NIGDY[/b] nie da sie podrobic sapka choc sadze ze autor nie mial tego w zamiarze a po za tym zawsze sie bedzie czulo choc namiastke jego piora
[b]uwaga[/b]
Dodałem właśnie wersje poprawioną opowiadań.
Muszę przyznać że z braku czasu nie mogłem wtrącić swoich trzech groszy do duskusji. Być może przez to ocalała godność niejednego z dyskutantów:-) Zanim zabiorę się do czytania poprawionej wersji opowiadań, pragnę udzielić swojego komentarza do… komentarzy.
Lianca: jestem Twoim wielkim fanem! Jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz czytała ten komentarz, proszę o kontakt. Bardzo chciałbym zaznajowić się z Twymi dziełami. Recenzja była bardzo udana i niezwykle wartościowa a fakt, że autor opublikował 'update’ do swego dzieła świadczy o tym że kilkanaście stron tekstu nie poszło na marne.
Pozostali dyskutanci (-kashaloth i inne wyjątki): Na wstępie mam gorącą prośbę: nie piszcie że krytyk jest frustratem, leniem, beztalenciem, desperatem czy innym skrzywdzonym dzieckiem. Bo czasami może się okazać że tenże krytyk znacznie przewyższa poziomem autora i wtedy zwyczajnie wychodzi się na głupca. W dodatku publicznie. Posuwanie się do argumentów 'ad personam’ jest jednym z najprymitywniejszych i najmniej elaganckich zabiegów w dyskusji, działającym zazwyczaj na niekorzyść adwersarza. Niestety wielu uczestników tej 'dyskusji’ wyśmienicie potwierdziło tą tazę.
WGWN jest niewątpliwie stroną fanoską. Nie należy oczekiwać cudów od materiału tu prezentowanego. Nie należy nawet oczekiwać wysokiego, czy nawet średniego, poziomu. Jednak każdy autor, który decyduje się na jakąkolwiek formę publikacji na witrynie ogólnodostępnej, musi liczyć się z faktem wystawienia jego dzieła na wszelką krytykę. Czasami konstruktywną, czasami nie. Lianca obroniła się. Ma ku temu wszelkie predyspozycje, o czym świadczą jej wypowiedzi, niezwykle kulturalne zresztą. Zyskała mój szacunek a nawet sympatię choć nigdy na oczy jej nie widziałem i przedtem nie znałem. Zapewne niektórzy z tu 'obecnych’ parskną śmiechem zaraz, że niby czym jest szacunek takiego nieokrzesanego „kretyna” (<-to był cytat) jakim jest Krytyk_XXL. To już pozostawię w kwestii zainteresowanych. Powracając jednak do meritum: ta strona nie jest kółkiem wzajemnej adoracji, gdzie grupa kumpli wrzuca swoje dzieła i wszyscy doznają ogólnej ekstazy pod wpływem 'zajebistości’ tego co stworzyli. Tutaj nawet sam AS może wejść pod pseudonimem i powiedzieć że wszystkie opowiadania to jedno wielkie gówno. Czy udałoby się udowodnić mu że nie ma racji? Zapewniam że, bez względu jakie są fakty, niejeden stępiłby swe erystyczne ostrze, w takim pojedynku a na koniec wyszedłby nie tylko na głupca ale i na pieniacza. Takie prawo internetowego medium. Takie prawo wolnego kraju. Wypowiadać swoje zdanie może każdy, czy to erudyta czy nieuk czy zupełny głupiec. Prosze tylko mieć tą świadomość, że później ktoś to przeczyta. A i my może za jakiś czas zmienimy zdanie i na niektóre sprawy spojrzymy inaczej. A wtedy czasami aż wstyd czytać po raz wtóry to, co się stworzyło wcześniej. <Tutaj uprzedzę ewentualne komentarze: tak, mam świadomość swoich poprzednich wypowiedzi>
Tak więc Krytyk_XXL- z obrazoburcy, krzykacza, profana, gwałciciela wyniosłych idei – na krótką chwilę staje się orędownikem pokoju, wieszczem nawołującym do zdrowego rozsądku, umiaru w ferowaniu własnych osądów, spokoju wypowiedzi a nader wszystko szacunku dla oponenta. Natomiast jako dowód, że krytyk(xxl) nie z tej samej parafii co eunuch, ofiarowuję Wam część własnej twórczości.
Hej, Radost!
To znowu ja. Wiem, że mnie pamiętasz. 😉
Dobra, żarty na bok…
Widzę, że dokonałeś poprawek i… muszę powiedzieć, że na lepsze. Nader pozytywnie zaskoczyłeś mnie biorąc wiele moich uwag do serca. Nawet tych drobnych.
Owszem, może to nie jest ten typ fantasy, który kocham, ale to już kwestia mojego gustu. Ważne jest to, że wyzbyłeś się prawie wszystkich [i]odrealnień[/i], udziwnień, lapsusów itd.
Pozostałe stereotypy, czy mało oryginalne rozwiązania to inna rzecz. Tego tutaj nie zmienisz. Może zmienisz gdzie indziej. Kto wie?…
Serce roście, kiedy widać, że autor nie ma w d… tego co pisze, ale pracuje nad sobą; że mu zależy; że się stara.
Pisz dalej. Może być jeszcze lepiej, ale o tym, już chyba sam się przekonałeś.
Pozdrawiam,
Lianca.
Oki. Ostatni wpis na stronce przed wyjazdem.
Lianca dzięki.
Przyznam szczerze, że twoja recenzja przydała mi się i to bardzo. ( Choć fakt, że z niektórymi rzeczami się niezgadzam ) Przemyślałem wszystko, pozmieniałem co nieco i narazie jestem zadowolony z końcowego efektu.
No i chce cię przeprosić za wszystkie te pyskawki. Głupie to było i niepotrzebne. Ale ja z natury jestem porywczym człowiekiem i często coś piszę pod wpływem impulsu a potem do mnie dochodzi, że niekoniecznie potrzebnie 😛
Co do poprawek. Dokonałem ich już jakieś dwa miesiące temu, ale wstrzymałem się z wysyłaniem nowej wersji na hura i pozwoliłem jej odrobinę poleżakować. To zawsze wychodzi tekstowi na dobre.
Kolejne opowiadanie pisze się właśnie. Może tym razem jakimś cudownym zbiegiem okoliczności uda mi się uniknąć tej jakże nachalnej wtórności i stereotypów 😉 Kto wie.
To by było na tyle.
Pozdrawiam i do następnego (Opowiadania.)
PS. Do napisania. Za tydzień 😉
Podobały mi się. Błędy w nich były? Pewnie że były… Ale jeśli za pisownię mamy obniżać oceny… Choć realizm faktycznie czasem nawalał. Ale ja z inną uwagą. Lucio – jeśli już z kogoś drwisz w kwestii pisowni to sama nie pisz proszę, cytuję: „Ambera”??? Amberu jeśli już…
Pozdrawiam
Jeszcze troche a wszyscy użytkownicy dodadzą swoje komentarze:) Opowiadania były dobre ale mogły byc lepsze!! bardziej cie nie skrytykuje bo sam bym lepiej nie napisał….i błędy sie znalazł….i te walki…a że o realiźmie nie wspomne.Moim skromnym zdaniem uwarzam ze niektorzy tak cie bluzgaja bo maja jakoms manie wielkosci.Pisz tak dalej…NIE pisz lepiej a cos z ciebie będzie…czekam na kolejne opowiadańa
Jeżeli chodzi o mnie, to powiem krótko. Opowiadanie jest dopracowane, wzbogacone o krwawe jatki i wątki
miłosno-erotyczne (chyba za to artykuł dostał miano zgodnego z konwencją). Czytało mi się przyjemnie. Dałem 8.
Są rzeczy które można czytać 5, 10, 20 razy i wciąż chce się więcej. Przeczytałem Wampię po raz n-ty, tyle że tym razem z pespektywy czasu i wydanie poprawione. Kolejny raz przekonałem się o tym, że Autor ma talent, że najlepsze opowiadanie to Oszukać Przeznaczenie i najważniejsze, że długo nie będzie opowiadania które poruszyło tak społeczność wiedźminowską i pokazało, że Fanfic nie jest synonimem słowa Amatorszczyzna. Nawet teraz, po ponad pół roku z czystym sumieniem postawiłbym [10]. Boli mnie jedynie jedna rzecz: brak jakiejkolwiek kontyuacji lub innego opowiadania! Panie Radoście, czekamy!
Jak dla mnie te opowiadania to uzupełnienie świata Wiedźmina. Czy będzie ciąg dalszy?
Super! Ja chce jeszcze!
Przeczytalem cale za jednym zamachem i mimo, iz takie krotkie, zdazylem sie troche przywiazac do bohaterow. Mam nadzieje, ze to nie koniec przygod Nalii i Radosta – z niecierpliwoscia czekam na dalsze ich losy :).
Brawa dla Autora.
Przeczytałem wszystkie opowiadania Radosta, a także potężną recenzję Lianci. Opowiadania uważam za niezłe. Jakoś przez nie przebrnąłem (a to w końcu 45 stron), więc już za to należą się jakieś tam brawa.
Nie przyłączam się jednak do chóru piewców talentu Radosta, bo szczerze mówiąc, to ani te opowiadania jakieś odkrywcze, ani postaci specjalnie ciekawe. Ot taka tam naparzanka podparta rpgową fabułą drugiej kategorii.
Nie dlatego piszę jednak ten komentarz. Piszę go by przekazać moje odczucia po przeczytaniu recenzji Lianci, która wywołała tyle kontrowersji. Autorka ma w większości przypadków racje (wskazując na dosyć oczywiste niedociągnięcia, które na szczęście w większości zostały przez Radosta naprawione), jednak czasami, aż wstyd czytać to co napisała. I ot kilka zupełnie absurdalnych uwag z jej strony:
Ale najpierw coby też popisać się erudycją (choćby w kwestii hollywoodzkich filmów):
Lianca pisze: „Widać jakieś twoje próby tworzenia sytuacji typu: „Pobiłem ich? Jak ja to zrobiłem? Chyba jestem jakimś pakerem?” – chwyt tak samo „dobry” jak „Long Kiss Goodnight” czyli film klasy B, w którym…”
Jeżeli już przywołujemy klasyczne wątki i ich źródła w filmach, to w tym przypadku zamiast jakiegoś tam filmidła klasy B powołałbym się na „Tożsamość Bourne’a”.
A teraz już na serio:
Lianca pisze: [„Nalia zawirowała zwiewnie w uniku…
Walka, to nie kółko taneczne i wirowaniem to jeszcze nikt się niczego dobrego nie dorobił, oprócz zawrotów głowy.
– „Czarnowłosy bez większego wysiłku zszedł z toru śmiertelnego cięcia wirując w piruecie…”
A co to, Michaił Barysznikow, czy co? Teatr Balszoj czy jak? Człowieku, REALIZMU!!! (Pytanie dodatkowe: ile piruetów zrobił?)]
Bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura! Zwłaszcza jeżeli mówimy o fanfiction! Może i w realnej walce piruetów się za często nie stosuje, ale jeżeli recenzentka taka oczytana, to powinna w pierwszej chwili pomyśleć o dziełach samego Andrzeja Sapkowskiego (pozwolicie, że nie użyję słowa „Sapek”, za które, jak twierdzi najbardziej zainteresowany, w mordę można dostać). Aby wykazać śmieszność zarzutu Lianci pozwolę sobie przywołać fragment opowiadania „Wiedźmin”.
„ Geralt odskoczył w bok, zawirował w błyskawicznym piruecie, strzyga otarła się o niego, też zawirowała, tnąc powietrze szponami. Nie straciła równowagi, zaatakowała ponownie, natychmiast, z półobrotu, kłapiąc zębami tuż przed piersią Geralta. Riv odskoczył w drugą stronę, trzykrotnie zmienił kierunek obrotu w furkoczącym piruecie, zdezorientował strzygę”
I co? Pięć piruetów w kilka sekund! Realizm realizmem, ale tak pisał sam Sapkowski, więc czepianie się podobnych zabiegów u Radosta jest…hmm… no nie wiem, nie na miejscu? J
Dalej Lianca pisze: [„Odruchowo przykucnął. Smukłe ostrze miecza mignęło tuż nad jego głową.” Przykro mi, ale w tym momencie obniżenie nieco toru prowadzenia miecza jest naprawdę błahostką.]
Obniżenie nieco toru prowadzenia miecza? Czy koleżanka wie w ogóle o czym mówi? Miecz średniowieczny, nawet jednoręczny jest ciężki i cholernie bezwładny! Poza tym cięcie to ułamek sekundy, jak ktoś się zdąży uchylić przed ostrzem, to atakujący nie skoryguje toru uderzenia, nie ma szans! Dla porównania bokserzy uchylają się przed ciosami, a gdybyśmy mieli iść za logiką Lianci, to każdy z nich powinien inkasować gong na szczękę, bo przeciwnik zdążyłby opuścić rękę, w końcu łatwiej obniżyć pięść niż miecz. Tyle, że tak się nie da bo wkładając maksymalny impet w cios jednocześnie odcinamy sobie możliwość manewru! Dlatego, jeżeli bohater uchyla się w momencie zadawania ciosu, to proszę tu nie pisać o jakimś fantastycznym manewrowaniu ważącym ponad dwa kilo mieczem (wbrew wizji Szczerbica nikt nie walczył katanami J)
No i przedostatnia sprawa: [Przesadzasz, Radost. Radost (bohater) jest tylko człowiekiem, więc litości, pokonywanie przez niego wiedźmina jest lekką przesadą. No, powie mi ktoś oczywiście Bonhart, panowie, Bonhart, ale ja osobiście uważam, że AS z Bonhartem przegiął. A ty, Radoście, z Radostem też przegiąłeś.]
Zgodzę się, że Radost zabijający wiedźmina to przesada. Nie dlatego, że zabić wiedźmina się nie da, ale dlatego, że czytając człowiek odruchowo zniechęca się do bohatera, wymyślonego, bądźmy szczerzy, przez amatora, który rozwala od tak sobie wiedźmiśki majestat budowany przez ładnych kilkanaście lat przez docenionego już pisarza.
Ale, na bogów, co ma znaczyć, że Sapkowski przegiął z Bonhartem? Bonhart był świetnym szermierzem, nie wiemy gdzie się szkolił i jak zdobywał doświadczenie, ale wiemy, że był potwornie sprawny w mieczu. Ta postać dodaje szermierczej hierarchii w sadze bardzo silny akcent! Dzięki niemu wszystko nie sprowadza się do tego, że wiedźminowi nie zdzierży na miecze żaden człowiek. Właśnie Bonhart pokazuje, że zdzierży! Zakładając oczywiście, że wiedźmin nie jest na eliksirach (wtedy faktycznie normalny człowiek nie ma szans).
Droga Lianco, sama piszesz, że nie lubisz walki baletowej, nad którą przedkładasz brud, krewi i ciężki wysiłek walczących. Przecież właśnie Bonhart spełnia doskonale twoje oczekiwania. To u Bonharta czuć ciężar miecza, wysiłek i syf umierania. Walka ze szczurami jest moim zdaniem najlepszą walką jaką opisał Sapkowski, dlatego właśnie, że Bonhart to człowiek z krwi i kości, bez mutacji, bez jakiś przedziwnych akrobacji, opierając się jedynie na szybkości doświadczeniu i sile, który zabija szajkę świetnych wojowników w osobach Szczurów.
Ps: Ale skoro już mówimy o przegięciach, to fakt, że Ciri położyła Bonharta była przegięciem. Gdyby to jeszcze wnosiło coś do sagi, ale…eh to było takie hollywoodzkie J
To tyle.
Przepraszam, że na końcu taki kawał tekstu o tym co dobre, a co nie dobre w sadze, ale nie mogłem się powstrzymać J)
Ps2: Za obecną wersję opowiadań dałem 5. Myślę, że w pełni zasłużenie. (chociaż przyznam, że na tle reszty fanfików, to nawet możnaby 7 postawić )
Drogi vrono,
Spieszę z odpowiedzią…
Zaczynam od cytatu: „ Autorka ma w większości przypadków racje…” – dziękuję.
„…jednak czasami, aż wstyd czytać to co napisała. I ot kilka zupełnie absurdalnych uwag z jej strony:…” – a za to już, rzecz jasna, nie dziękuję, aczkolwiek mam wrażenie, że słowa „absurd” i „wstyd” zostały tu użyte nieco na wyrost, bo różnimy się raczej w opinii i w wizji szczegółów niż w poglądzie na kulistość ziemi…
Ale po kolei.
„Jeżeli już przywołujemy klasyczne wątki i ich źródła w filmach, to w tym przypadku zamiast jakiegoś tam filmidła klasy B powołałbym się na „Tożsamość Bourne’a”.”
Przyznam, że „Long Kiss…” przyszedł mi na myśl jako pierwszy, a i może dlatego, że jakościowo (nawalankowo) był bliższy prozie Radosta. Czynisz mi zarzut, że wzięłam za przykład inny film, niż ty byś to zrobił. Ale, dear vrona, to była moja recenzja;) W swojej podawaj jakie chcesz przykłady. Taki już chleb recenzenta, który nie ma kompleksów, że może się poruszać od estetyki let’s say, disco-polo, do Koncertów Brandenburskich. Byle nie poprzestawał na tej pierwszej…
O piruetach: „Realizm realizmem, ale tak pisał sam Sapkowski, więc czepianie się podobnych zabiegów u Radosta jest…hmm… no nie wiem, nie na miejscu?”
Ależ, jasna sprawa, AS jest mi wyrocznią;), tarczą i opoką ;))) ale… Radost nie pisze, że jego bohater jest wiedźminem, a ja piruety i wszelkiego rodzaju salta trawię tylko jeśli wykonuje je wiedźmin, który to, jako jedyny IMO, może sobie na to pozwolić.
Co do obniżania ostrzy i uników:
Dyskusja nie ma sensu, albowiem w mojej wizji Geralt i jemu podobni mistrzowie miecza nie walczyli ciężkimi brzeszczotami. Tak to sobie wyobrażałam, stąd moje wywody o unikach. Natomiast zgadzam się, że ciężkim mieczem nie łatwo manewrować, jasna to rzecz.
Różnica wizji i tyle. Ale mam wrażenie, że i wg samego autora-Radosta, jego bohater walczył czymś lżejszym, a Nalia tym bardziej… Ale let’s set it aside, jako, że jest to kwestia gustu, a de gustibus…itd.
I na koniec, vrono, o Bonharcie.
Znowu kwestia gustu. Ja uważam, że nie po to ktoś się szkoli kilkanaście lat, jest pół-człowiekiem, zażywa eliksiry i posługuje się magia (prostą, ale zawsze), żeby przegrywać z nawet najlepszym szermierzem, który takowego morderczego, magiczno-chemiczno-genetycznego(?) treningu nie miał.
I tyle. A że walk baletowych nie lubię, to prawda. Szczególne mam uczulenie na wbieganie na ścianę…
„Ale skoro już mówimy o przegięciach, to fakt, że Ciri położyła Bonharta była przegięciem. Gdyby to jeszcze wnosiło coś do sagi, ale…eh to było takie hollywoodzkie”
IMO nie hollywoodzkie, tylko nieuchronnie logiczne i zgodne z linią książki. Czy uważasz, że on powinien ją zabić? (Pomijam, że Ciri to ukochana córka Asa i jej szczerze nie lubię, bo jest przesuperyzowanym pakerem… Ale to już zupełnie inna bajka…;)
„Przepraszam, że na końcu taki kawał tekstu o tym, co dobre, a co nie dobre w sadze, ale nie mogłem się powstrzymać”
No… Nie powstrzymuj się. Nigdy, przynajmniej, jeśli chodzi o recenzje. Denying our impulses is denying the very thing that makes us human.
Pozdr serd
Lianca
Droga Lianco (jak na komisji śledczej, najpierw trochę chamstwa, a potem tytularnie : )
Po pierwsze: Ta „Tożsamość Bourne’a” to nie znowu taki zarzut (zwłaszcza, że potem napisałem „a teraz na serio” : )
No i ja też od razu cytatem (o piruetach, czy jak kto woli o obrotach sfer cielesnych):
Ależ, jasna sprawa, AS jest mi wyrocznią;), tarczą i opoką ;))) ale… Radost nie pisze, że jego bohater jest wiedźminem, a ja piruety i wszelkiego rodzaju salta trawię tylko jeśli wykonuje je wiedźmin, który to, jako jedyny IMO, może sobie na to pozwolić.
Bonhart BTW nie wiedźmin w walce ze Szczurami wiruje! Ha! : ) A wnosząc z opowiadań Radosta, jego bohater jest mu równy w szermierce (mniej więcej), inna sprawa, czy to przyzwoicie robić takiego przepaka.
Drugi cytat (o obniżaniu toru prowadzenia ostrza)
„Co do obniżania ostrzy i uników:
Dyskusja nie ma sensu, albowiem w mojej wizji Geralt i jemu podobni mistrzowie miecza nie walczyli ciężkimi brzeszczotami. Tak to sobie wyobrażałam, stąd moje wywody o unikach. Natomiast zgadzam się, że ciężkim mieczem nie łatwo manewrować, jasna to rzecz.”
Zapewniam cię, że nawet lekkim orężem tnącym jeżeli uderzasz poziomo to przeciwnik ma szansę się uchylić. Tu nawet nie chodzi już tylko o ciężar miecza, ale o impet, który niezależnie od wagi czyni go bezwładnym.
„I na koniec, vrono, o Bonharcie.”
Nareszcie! Przejdźmy do meritum : ):
Wymieniasz atuty wiedźmina, które powinny mu zapewnić zwycięstwo z każdym „normalnym” wojownikiem”:
1. Kilkunastoletnie szkolenie – tą rzecz zawsze da się zrównoważyć, szkolić bowiem można się nie tylko w Kaer
Morhen. Zapewne po tak rozległym świecie jak kontynent Sapkowskiego chadza wielu starych mistrzów szermierki od których można pobierać nauki.
2. Zażywanie eliksirów – No ale jak walczyli z Bonhartem to pewnie nie na eliksirach, bo nie szykowali się na potwora i walka była zapewne zaskoczeniem
3. Posługiwanie się magią – Jak zapewne zauważyłaś znaki wiedźmińskie rzadko były wykorzystywane w walce jeden na jeden (kiedy już doszło do starcia). Z bardzo prozaicznej przyczyny: Ciężko złożyć je z mieczem w ręku.
4. Genetyczny trening. – No i tu oczywista przewaga po stronie wiedźmina.
A więc staje taki wiedźmin naprzeciwko Bonharta z jedną tylko przewagą. Genetycznej mutacji. Ale nasz łowca ma także po swojej stronie jeden, jakże istotny czynnik!
A czynnikiem tym jest zwykły przebieg, czyli doświadczenie!
Bonhart zabijał ludzi od lat. On z tego żył. To było jego celem i temu się poświęcał. A taki wiedźmin oczywiście też co jakiś czas kogoś ukatrupiał (Geralt nader często : ), ale nie to było dla niego priorytetem. Wreszcie szkolenie w Kaer Morhen było szkoleniem do walk z potworami, mechanizmy imitowały szpony gryfa itp. Oczywiście miało to także zastosowanie w walce z ludźmi, ale trzeba pamiętać, że nie ona była wiedźmińskim przeznaczeniem.
A przeznaczeniem Bonharta była na pewno. Jeżeli dodać do tego to, że Bonhart miał prawdziwy talent, to zabijanie przez niego wiedźminów nie jest już takie niemożliwe. Ale jakże straszliwa to świadomość, prawda? Dlatego Bonhart jest jedną z moich ulubionych postaci! Wzbogaca sagę o prawdziwego potwora w ludzkiej skórze!
Uważasz, że Ciri zabijająca Bonharta to nie Hollywood!
Tutaj (wiem, że to herezja, ale jednak) chciałoby się skrytykować samego Sapkowskiego (tak jak ty krytykowałaś, zreszrą częściowo słusznie Radosta za ograne rozwiązania).
Przecież ta cała śmierć łowcy to jakiś totalny schemat:
1.Ona go powala na kolana (a więc wiemy, że jest lepsza, uff!)
2.On wali tekst w stylu „Nie zabijaj mnie, przecież nie jesteś taka zła, no nie?”
3.Ona go nie zabija, bo przecież nie jest taka zła, no nie? Jest tak cholernie dobra, że się rzygać chce : )
4.Ona odwraca się, a on zdradziecko rzuca się atakując od tyłu.
5.Ona ma wtedy pełne prawo i moralne rozgrzeszenie wsadzić mu miecz w rzyć aż po same podniebienie : )
SCHEMAT!!
To już było w setkach filmów! Ot, choćby „Bad boys” Will Smith stoi nad najgorszym złym, ale go nie zabija (tu rolę złego bierze na siebie kumpel Willa mówiąc „nie warto”… widz już się dziwi, że nie zrobią z gościa sita, ale na szczęście z pomocą przybywa sam najbardziej zainteresowany wyciągając zdradziecko pistolet. Will Smith z czystym sumieniem pakuje w niego cały magazynek. Koniec i kropka i znowu rzygać się chce.
Ok., to już się forum zaczyna robić : ) Do czego jest ten komentarz…ah… tak! Opowiadania Radosta.
Osobiście uważam, że jak autor popracuje to może być całkiem całkiem. Niekoniecznie zrobi się Ciebie Radoście AS, ale na takiego Tracy Hickmana (Dragon Lance) czy Salvatore’a (Forgotten realms) masz zadatki.
Ps: Zapowiada się na to, że i ja wyślę na tą stronę swoje opowiadanie to się Radoście i Lancio powyżywacie : ) Co ja mówię, przecież jest doskonałe 😛
Ps 2: Dorga Lancio piszesz w recenzji: „Mięsiste może być sukno, może być owoc” Otóż co jak co, ale owoc mięsisty być nie może żadną miarą, chyba się zgodzisz. Tak jak drewno nie może być metalowe, a biel czarna.
Pozdrawiam
Vrona
Czekam więc Vrono na twoje teksty. Wyżywać się nie mam zamiaru, aczkolwiek z chęcią przeczytam. Sam się od dłuższego czasu odgrażam, że jeszcze coś napiszę, ale jak to w życiu bywa pochłaniają mnie rzeczy natury przyziemnej. No i dochodzi tu kwestia weny. Gdy takowa przychodzi to zwykle na nic nie mam czasu. Raptownie ni z tego ni z owego na głowę zwala się sesja czy inne tego typu plugastwo. Gdy czasu mam aż nadto weny zwykle jakoś nie ma. Ale teraz mam przed sobą kilka dni wolnego i czuję nieodpartą chęć pisania. Dobry znak. Sama czynność nie potrwa zapewne dłużej niż trzy wieczory. Dochodzi tylko kwestia leżakowania i poprawek, więc może za dwa czy trzy tygodnie „Wampia” poszerzy się o kolejne opowiadanie.
I tym, zapewne nie dla wszystkich, optymistycznym akcentem pożegnam zainteresowanych.
Pozdrawiam
PS. Lianco czy możesz mi powiedzieć skąd w twoim słownictwie taka zatrważająca ilość makaronizmów? Zdawało by się, że wolisz czystą polszczyznę, a jednak…
Widze, ze temat jedak nie wyczerpany…
Najpierw Radost:
„PS. Lianco czy możesz mi powiedzieć skąd w twoim słownictwie taka zatrważająca ilość makaronizmów? Zdawało by się, że wolisz czystą polszczyznę, a jednak…
Dobrze, ze piszesz „zdawaloby sie”. Czy ja gdzies powiedzialam, ze „wole”? Czesto gdy pisze posluguje sie anglicyzmami, a czasem jakas tam lacina, bo to wlasnie „wole”. Przeszkadza az tak bardzo?;)
A teraz do pana vrony, ktory jest wyraznym fanem Bonharta, nie jest za to fanem uwaznego pisania mojego nicku, co z kolei czasem mi przeszkadza. Nie jestem Lancia, ani zaden Ford czy Opel.;) Tyle tytulem wstepu…
Najpierw [i]de revolutionibus[/i], jak piszesz:
Widze, ze bedziemy sie lapac za slowka, bo skoro Bonhart wiruje, to nie mam racji broniac tego Radostowi.
Coz, to ze AS jest dla mnie wyrocznia itd. bylo chyba z trzema „smajlejami”. Nie trawie walki baletowej i tyle. Ale wiedzminom na wiecej pozwalam, bo taka mam moja, osobista wizje. To, ze Bonhart sie wylamuje – trudno. Ja go przez to nie polubie, ani nie zrobie ustepstw na rzecz Radosta.
„1. Kilkunastoletnie szkolenie – tą rzecz zawsze da się zrównoważyć, szkolić bowiem można się nie tylko w Kaer
Morhen.”
Ja natomiast zakaladam, ze wiedzmini walcza w unikalny, a co za tym idzie lepszy niz inni sposob. I ze takiego treningu to nic nie przebija. W teorii, bo kazdy sie mozne poslizgnac na skorce od nilfgaardzkiego banana.
„2. Zażywanie eliksirów – No ale jak walczyli z Bonhartem to pewnie nie na eliksirach, bo nie szykowali się na potwora i walka była zapewne zaskoczeniem”
Dawno czytalam sage, ale mam wrazenie, ze czesc eliksirow, miala nieco bardziej dlugofalowy wplyw. Ale to tylko domysly i nie to czynie moim koronnym argumentem, wiec mozesz mnie latwo zlapac i zabic jakims cytatem.;)
„3. Posługiwanie się magią”
Jasne, w walce ciezej, ale nie niemozliwe. Choc moze nie w straciu z Bonhartem…
„4. Genetyczny trening. – No i tu oczywista przewaga po stronie wiedźmina. A więc staje taki wiedźmin naprzeciwko Bonharta z jedną tylko przewagą. Genetycznej mutacji.”
Jedna? Dla ciebie to tak niewiele… A ja zakladam, ze jak juz kogos mutuja i ociera sie przy tym o smierc, to dla konkretnych celow. Wiedzmin ma na pewno wieksza szybkosc reakcji – nie do przecenienia, jest na pewno badziej gibki, zreczny i szybki, niz daloby sie to osignac jakimkolwiek treningiem, bo inaczej, po co mutowac?
„Ale nasz łowca ma także po swojej stronie jeden, jakże istotny czynnik! A czynnikiem tym jest zwykły przebieg, czyli doświadczenie!”
A wiedzmin to nie ma doswiadczenia? W pewnym momencie u czlowieka mamy doswiadczenie, ale zaraz potem jest to juz starosc, a ta nijak w walce nie pomaga. Nie pije tu do Bonharta, chodzi mi tylko o to, ze wiedzmini o wiele wolniej sie starzeli, w zwiazku z czym ich ladunek doswiadczenia mogl byc o wiele wiekszy.
„Oczywiście miało to także zastosowanie w walce z ludźmi, ale trzeba pamiętać, że nie ona była wiedźmińskim przeznaczeniem.”
Czy chcesz mi powiedziec, ze walka z potworami byla latwiejsza? Mam wrazenie, ze z kikimora nie pogadasz, ani tez z oszluzgiem. Potwory sa silniejsze niz ludzie, nie walcza w sposob „taki jak ty”, czyli jak ich przeciwnik, czlowiek, nie dziala na nich psychologia („Bogowie, to Bonhart, ja juz nie zyje!”) i sa nieprzewidywalne. To zwierzeta. Sa szybsze, bardziej drapiezne. Dla mnie to wydaje sie byc trudniejsze.
„A przeznaczeniem Bonharta była na pewno. Jeżeli dodać do tego to, że Bonhart miał prawdziwy talent, to zabijanie przez niego wiedźminów nie jest już takie niemożliwe.”
No, jesli rozmawiamy sobie juz o talencie i przeznaczeniu, czyli o sprawach tak uchwytnych i porownywalych jak szum wiatru, to chyba nie ma co dyskutowac…
„Dlatego Bonhart jest jedną z moich ulubionych postaci! ”
Ekhem, ekhem… Widac.
„Wzbogaca sagę o prawdziwego potwora w ludzkiej skórze!”
O, zapewne. Malo ich tam bylo, nieprawdaz 😉
„Przecież ta cała śmierć łowcy to jakiś totalny schemat:…”
Alez oczywiscie ze schemat. Stuprocentowy. Ale nie wyobrazam sobie, zeby AS pozwolil mu z tego wyjsc zywym, a jej nie. A ze sobie zagral takim schematem… Mysle, ze z jego strony to byl literacki zart i zabawa w postmodernizm… Jedna z wielu. Nie zawsze trzeba wplatac cytaty z dziel Kanta, czasem mozna sie odniesc do, no czego w stylu „Bad Boys”;) (Ah, czemu nie podajesz bardziej klasycznego przykladu!;)))
„Osobiście uważam, że jak autor popracuje to może być całkiem całkiem. Niekoniecznie zrobi się Ciebie Radoście AS, ale na takiego Tracy Hickmana (Dragon Lance) czy Salvatore’a (Forgotten realms) masz zadatki.”
Tylko, pytanie, na czym Radostowi zalezy. Jesli na tym (DL, FR), to faktycznie, faktycznie, moze to byc…
„Zapowiada się na to, że i ja wyślę na tą stronę swoje opowiadanie to się Radoście i Lancio powyżywacie : ) Co ja mówię, przecież jest doskonałe :-P”
Be my guest.
” piszesz w recenzji: „Mięsiste może być sukno, może być owoc” Otóż co jak co, ale owoc mięsisty być nie może żadną miarą, chyba się zgodzisz.”
'Miesisty’ to okreslenie nie struktury i faktury, a skoro sukno moze byc taki, to i owoc. Wiec, nie, nie zgodze sie.
Pozdrawiam rowniez
PS. Cos malo makaronizmow. What a pity…
No i znowu się rozkręca dyskusja na temat tego artykułu 😉
Gdyby mi płacili 10 groszy od każdego słowa to bym teraz smażył się na plaży gdzieś na Karaibach 😛
Tak sobie czytam i czytam i nawet podoba mi się ta cała dyskusja. Może by stworzyć oddzielne forum? 😉
A teraz z innej beczki.
Najpierw Lianca:
Co do makaronizmów, to niestety mam do nich uraz… (chociaż przyznaje się bez bicia, że swego czasu również nadużywałem ich do granic możliwości) Uraz wywołany jest zapewne kierunkiem studiów. Angielski otacza mnie ze wszystkich stron, ale gdy widzę w co drugim zdaniu słowa w tym jakże przeze mnie lubianym języku (bez ironii) to jednak mam mieszane odczucia. Bo niby po co to? Żeby się popisać znajomością języków obcych? No cóż, żyjemy w kraju gdzie podobno panuje wolność słowa (nieważne w jakim języku) a Internet jest w tym przypadku całkiem uprzywilejowany. Więc nie czepiam się więcej.
Teraz cytując cytaty…
„Osobiście uważam, że jak autor popracuje to może być całkiem całkiem. Niekoniecznie zrobi się Ciebie Radoście AS, ale na takiego Tracy Hickmana (Dragon Lance) czy Salvatore’a (Forgotten realms) masz zadatki.”
„Tylko, pytanie, na czym Radostowi zalezy. Jesli na tym (DL, FR), to faktycznie, faktycznie, moze to byc…”
Opowiadania były pisane do „szufladki” i w tej szufladce miały pozostać (w końcu spędziły w niej sporo czasu). Co mnie natchnęło do umieszczenia ich tutaj? Pewnie chęć poznania obiektywnych opinii na ich temat. Nie licząc kilku wiader miodu dostało mi się też odrobinę. W sumie całkiem się z tego cieszę. Wyjdzie mi na pewno na dobre. Tak więc jeśli chodzi o porównania: są bez sensu. Poważnym pisarzem nigdy nie będę. Ot takie hobby.
Ostatnia kwestia: Walka Radosta z wiedźminem.
Zacznę od wiedźmina. Nie zaznaczyłem tego w opowiadaniu (w sumie szkoda), ale ów wiedźmin był rzeczywiście młody a co za tym idzie, niedoświadczony. Myślałem, że po tym jak przegrał walkę taka konkluzja nasunie się sama. Mniejsza o to.
Pozostaje jeszcze kwestia samego Radosta. Że jest przepakiem. Że nie powinien wygrać z wiedźminem. Gdybym pisał więcej rozwinął bym kilka wątków, które od dawna chodzą mi po głowie, i które zapewne rzuciły by więcej światła na całą sprawę. Oczywiście na korzyść niejakiego pana R. 😉 (oczywiście nie mówię tu o robieniu z niego od razu wiedźmina)
Co by tu jeszcze? Chyba nic J
Dziękuję więc i pozdrawiam.
Każdego słowa zawartego w komentarzach poniżej, oczywiście.
Witajcie Lianco i Radoście!
Najpierw Lianca (kobiety przodem):
Rozprawa o wiedźminach i ich fachu.
Lianca pisze: ”Czy chcesz mi powiedzieć, ze walka z potworami byla latwiejsza?”
Dalej następuje tyrada o tym, że potwory to bardziej zawzięte i groźniejsze sukinsyny niż ludzie. Oczywiście Linaco, masz rację, ale to nie ma nic do rzeczy. Bo potwory to nie ludzie (uwielbiam stawiać kontrowersyjne tezy : )…. To, że jesteś wprawna w zabijaniu potworów nie znaczy, że doskonale radzisz sobie z ludźmi. Dlaczego?
Bo tu chodzi o szermierkę! Inny rodzaj walki. Czy myślisz, że łowca krokodyli doskonale posługujący się bronią tnącą będzie miał jakąś niesamowitą przewagę nad człowiekiem? Wcale nie! To jest, powtarzam, zupełnie inna para kaloszy.
Aha. Co do „groźności” potworów. Może i nie dadzą się zastraszyć, ale też nie zastosują jakiegoś wrednego podstępu : ).
I jeszcze jedno. Mówiąc o Bonharcie, którego „przeznaczeniem” było zabijanie ludzi nie miałem na myśli przeznaczenia w ujęciu Asa, chodziło mi o to, że był do tego przeznaczony, to jest tylko to potrafił i z tego żył (no, możliwe też, że był prawdziwym mistrzem wyplatania koszyków, ale niestety takiej wiedzy nam autor poskąpił : )
A co do Bonharta jako potwora w ludzkiej skórze i akcentu w sadze. Piszesz Lianca, że było ich tam sporo. Ale Bonhart miał w sobie coś, co sprawiało, że moczyliśmy się w nocy ze strachu (dobra, wy nie… jasne : ). Bonhart był bardzo rzeczywisty. O niebo i ziemię potworniejszy od Vilgefortza, którego nota bene też bardzo lubię zwłaszcza za to, że spuścił Geraltowi takie okrutne manto : ).
Nie zgadzam się też Lianco z usprawiedliwieniem schematycznej śmierci Bonharta zabawą w postmodernizm, literackim żartem. Jak dla mnie jest to dowód na to, że każdy (AS, czy Radost) wpada czasem w sidła schematu, nie zawsze z własnej woli.
Oczywiście tez sobie nie wyobrażam, żeby AS pozwolił wyjść Bonhartowi z tego cało. Wyobrażam? Cholerka, jednak wyobrażam! Ale autor zastosował najprostsze wyjście. Tak ukuł intrygę i tak też ją zakończył. Nie zaskoczył i tyle, a szkoda. Rzecz gustu.
A teraz Radoście:
Twoje opowiadania przede wszystkim rokują nadzieję, że może być lepiej. A to już bardzo dużo. Chodzi o to, że w kilku miejscach widać przebłyski oryginalnych pomysłów. Nie zgodzę się z Liancą, że dialogi są kiepskie. Wcale nie są, porównując do wielu różnych fanfiction, które czytałem widzę, że maja naprawdę dobre momenty. Inna sprawa, że faktycznie są trochę przesłodzone i za bardzo kręcą się wokół słynnego powiedzonka „kto się czubi, ten się lubi”, a tego nie można za długo wałkować.
Lianca ma rację co do wartości poszczególnych opowiadań. Drugie jest zdecydowanie najlepsze! Przede wszystkim dlatego, że w pierwszym nie wiadomo co, jak i po co (i nie dowiadujemy się na końcu niczego), a w trzecim z kolei od początku wiadomo co jak i po co, a morał jest równie zaskakujący jak codzienne wypróżnienie, że się tak wyrażę.
Dlaczego drugie jest najlepsze? Najbardziej przypomina Asa pod względem dynamiki i tępa rozwoju akcji. Faktycznie trochę się czytelnik gubi rozmyślając o tym kiedy się Radost z Wampią dogadali, ale niech tam. Z drugiej strony w momencie, gdy Radost mówi do wiedźmina „Pojedź i zobacz czy to na pewno ta skała, a ja sprawdzę jeszcze raz jej łańcuchy” cała intryga bierze w łeb. I to mocno. Wiedźmin ma pojechać i obadać czy to ta sama skała? Na kilometr czuć, że Radost go spławia, a na dwa kilometry, że Eryk to totalny kretyn, skoro daje się złapać na coś takiego. Przecież to on zna drogę do maga, to on zna skałę, więc po kiego mu się tu jakiś typek wcina? Ten moment koniecznie popraw, a opowiadanie zyska bardzo dużo. Zapewniam.
No i jeszcze o bohaterach. Dlaczego mnie zniechęcają? Prowadzę od lat WFRP i zbyt często spotykałem się tym, że ludzie tworzą takie właśnie postacie. Piękne, dopakowane, niby cyniczne, niby język osty, choć polotu raczej człowiek nie uświadczy. Zrób z nich ludzi Radost! Niech odnoszą rany, klną, niech zdarza im się poślizgnąć w kałuży krwi. Niech wreszcie trafiają na lepszych od siebie! Nie, nie muszą ginąć, ale świadomość, że ktoś może ich pokonać (i najlepiej nie jakiś mago-wampiro-wiedźmino-rajfur, tylko normalna postać, z nieprzeciętnymi umiejętnościami)!
Ile klimatu dodało sadze to, że Vilgefortz zgasił na Thanedd Geralta żelaznym prętem. Wiedźmin puszczał te swoje cyniczne tekściki w stylu, nad którym unosiło się jedno wielkie stwierdzenie „I co, ta ja tu jestem twardy”. A Vilgefortz powiedział mu, że arogancję najlepiej leczy się kijem i stłukł go jak gówniarza!
Pamiętaj, że fajnie czytać o tym, że bohater jest dobry, ale polubić go można wtedy gdy stawia się mu na drodze prawdziwe wyzwania, kiedy się go rani, gnoi, klnie, chedorzy… zapędziłem się. Wlej w te postaci jakieś problemy, obdarz je słabościami, pokaż wreszcie takich, co są od nich lepsi. Zrób z nich ludzi. … … … wiem, wiem, że wampia, ale jednak : )
Ps: Cieszę się, że można tu sobie pogadać o sadze. O tym kto, kogo, jak i dlaczego i jakie są szanse, że ten pobije tamtego. Od czasu kiedy jestem na studiach nie mam już odpowiedniego towarzystwa do takich rozmów, więc dzięki wam.
Ave.
vrona
Przepraszam za przekręcenie twojego nicka Lianco!
Aha, Radost, jeszcze jedno pytanko. Napisałeś, że o przeszłości Radosta coś ma być jeszcze powiedziane (co usprawiedliwi jego pakerność), czyli jak rozumiem coś o tym kim tak na prawdę jest. No to ja mam wątpliwość następującą. W opowiadaniu „szukając siebie” bohater wogóle nic o sobie nie wie i stara się (chociaż w sumie to nie bardzo) czegoś dowiedzieć. Na końcu jedyne co sobie nagle przypomina to opis Wampii. Ok, ale w takim razie mam rozumieć, że w kolejnych opowiadaniach pogodził się z tym, że nic o sobie nie wie? No bo przecież nic nie robi, żeby się dowiedzieć, a jednocześnie zachowuje się jakby jedyną prawdą o nim samym był fakt, że jest jakimś najemnym zabijką. Olewa w takim razie fakt, że ma zaćmę, czy może taji info o tym, że jest genetycznie wychodowanym synem wiedźmina i czarodziejki itp.?
Ps: Lianco, już koniec dyskusji?? takiego posta rąbnąłem w poniedziałek, a tu zero odzewu :((…
Pozdrawiam
vrona
Genetycznie wyhodowanym synem wiedźmina i czarodziejki? Ech. Vrona, za kogo ty mnie masz? 😛
Co do Radosta. Napisałeś, że przypomniał sobie tylko o wampii i nic więcej. Nieuważnie czytasz.
„(…) Ten ranek był inny niż wszystkie. Utracona pamięć wróciła jak gdyby nigdy nic. Jakby wyszła do karczmy na rogu, wypiła dwa kufle piwa i przyszła z powrotem nieświadoma swojej nieobecności. (…)”
Jasno wynika z tego, że Radost odzyskał pamięć. Takie rzeczy się zdarzają. Tak więc widzisz, że niczego nie olewa ani nie ukrywa. To, że nie opisałem od razu historii jego życia nie znaczy, że takiej nie posiada. Miałem zamiar napisać kiedyś opowiadanie, w którym przedstawiłbym to i owo. Jakoś tak niezbyt nachalnie. Wątki z przeszłości wplecione w jakąś fabułę. Poza tym, dlaczego zaraz muszę się usprawiedliwiać z tego, że Radost potrafi coś więcej niż byle wsiowy chłystek? Sapkowski nie ma tu wyłączności 😉 To, że Radost poradził sobie z wiedźminem. Miał trochę szczęścia. (dorzuciłem ostatnio zdanie jak to wiedźmin pośliznął się na mokrej od rosy trawie 😛 Zdarza się nawet najlepszym 😉 ) Zresztą jak już było wiele razy mówione, Bonhart radził sobie z nimi nie raz. Sapkowski pokazał, że człowiek może jednak pokonać wiedźmina. ( Chyba, że wyżej wspomniany Bonhart polował tylko na tych starych, schorowanych i kulawych łowców potworów, którzy nie mogli już stanowić dla niego większego zagrożenia 😉 ).
O.K. To tyle.
Pozdrawiam
Ano racja, napisałeś że wróciła pamięć… pamiętam :)), ale ponieważ w kolejnych opowiadaniach nie ma odniesienia do historii Radosta odniosłem wrażenie, że albo nie przypomniał sobie nic ciekawego, albo… no właśnie.. skoro przypomniał sobie wszystko, a w kolejnych epizodach włóczy sie tylko, bez jakiegoś nadrzędnego celu (tj. zgarnia kase za zabijanie łotrów, szuka skarbów itp., ale nie próbuje zająć się sprawami związanymi z przeszłością). Ot i to mnie zmyliło 🙂
Ps: Pisz częściej (bo wspomniałeś, że te 3 opy powstały na przestrzeni chyba 2, czy 3 lat)… to wychodzi zawsze na dobre.
Pozdrawiam
vrona
[b]Uwaga[/b]
Do zbioru opowiadań doszło nowe – „Cena współczucia”.
No… nareszcie udało mi się przeczytać „Wampię” i muszę powiedzieć że cąłkiem przyjemnie się czyta…. A jak patrzę na komentarze to zastanawiam się czy nie jest ich więcej niż tekstu w opowiadaniach… Hmmm Hmmm Hmmm och nie … jeszcze nie opowiadania mają 50 stron a komentarze „tylko” 4.
Gratuluję Radoście! Gratuluję i … Zazdroszczę! Nie jest to szczególnie wybitne ale miłe dla oka. I nie wiem czy mam prawo dawać jaką-kolwiek krytykę albowiem sam nie stworzyłbym nic lepszego…
świetnie napisane, tylko okładka do dupy, ta wampia jest leworęczna?
To jest genialne.
Co ty tu jeszcze robisz? Do wydawnictwa pisać!
Sapkowskiemu konkurencję robić 🙂