AUTOR: Piotr „Bachus” Adamowicz

POSTAĆ: Barristan Stark
ARCHETYP: Uczony
RASA: Człowiek

CECHY POSTACI: Plik WGW

WYGLĄD ZEWNĘTRZNY:
Barristan Stark jest relatywnie niskim brunetem o łagodnych rysach twarzy,brązowych oczach. Ma dziwny sposób poruszania się – jest zadziwiająco sztywny,co spowodowane jest wadą obu stawów barkowych. Jeśli dołączyć do tego dość dziwne gesty, które wykonuje podczas mówienia, jego obraz potrafi być dość zabawny. Przeważnie ubiera się na ciemno, preferuje luźne szaty, bez specjalnychozdób.

Barristan Stark nie zna swojej rodziny. Od kiedy pamięta znajdował sięw świątyni Melitele, gdzie opiekowano się nim. Podczas pracy w świątyniokazał nadzwyczajną inteligencję, szczególną skłonność do rozwiązywania skomplikowanych problemów logicznych i odnajdywania porządku w pozornym chaosie. Zadecydowano, że zostanie wysłany do Oxenfurtu, aby mógł dalej rozwijać swoje zdolności.

***


– Cholera! Znowu przegrałem! – Wrzasnął Ronfried. – Jak ty to robisz?
– Zwyczajnie – jestem od ciebie bardziej inteligentny – odparł Petyr, wyraźnie znudzony już grą w szachy.
– Cicho, idzie Stark.
Barristan zbliżał się do grupy tyłem, wykonując co jakiś czas kilka kroków na boki, notując coś zawzięcie w zeszycie i gapiąc się w bliżej nieokreślony punkt.
– Stark, co ty do licha robisz?
– Staram się wymyślić matematyczny sposób na opisanie ruchu tamtego stada gołębi – odparł Barristan, nie przerywając sobie. Grupa wpadła w histeryczny śmiech, co nie wywarło jednak żadnego wrażenia na dalej tańczącym wokół gołębi Barristanie.
– Pojawisz się kiedyś na zajęciach? – rzucił Ronfried, ocierając rękawem łzy szczęścia.
– Zajęcia ogłupiają umysł. Jestem pewny, że po waszych zajęciach, kiedy będziecie pisać prace, nie będzie w nich ani jednego innowacyjnego pomysłu. Nie będę chodził jak golem, wklepując na pamięć marne założenia niższych śmiertelników. – Kolejna fala śmiechu uderzyła słuchaczy.
– Hej, Stark… – zaczął Petyr, podrzucając figurkę do gry – boisz się?
– Jestem zatrwożony, przerażony, osłupiały, struchlały. Gracz czarnymi czy białymi?
Usiedli okrakiem na ławce po obu stronach szachownicy. Grali przez jakiś czas, w końcu Petyr zaczął:
– Mogę zadać ci pytanie?
– Proszę bardzo.
– W jaki według ciebie sposób udało mi się opublikować już dwie prace?
– Wytrwała praca, dobra pamięć.
– Ale osiągnięć wielkiego Starka, żadnych.
– Jestem cierpliwym człowiekiem. Czekam, aż jakiś innowacyjny pomysł wpadnie mi do głowy. Zadasz w końcu to pytanie?
– Tak… Co się stanie jeśli nigdy nie uda ci się wymyślić czegoś nowego? Co, jeśli to ja dostanę rekomendację? Co jeśli ja wygram a ty… nie? Mat!
Barristan podniósł się w zdziwieniu, zmarszczył brwi.
– Nie powinieneś był wygrać. Ja miałem pierwszy ruch, moja gra była bezbłędna. – Wstając z ławki przewrócił szachownicę. – Gdzieś podczas gry oszukałeś! – skierował się w pośpiechu w stronę biblioteki.
– Patrzcie, wielki Barristan Stark! – rzucił na pożegnanie Petyr.

* * *

– Panie Stark – odezwał się stary rektor – Nie chodzi pan na zajęcia, nie widzę pana w bibliotece, opuszcza pan wykłady. Nie widzę rezultatów. A u nas potrzeba rezultatów. Pańscy koledzy opublikowali już swoje pierwsze prace. A pan?
– Pracuję nad tym, właśnie zajmowałem się teorią pola magicznego, gdyby tylko byłby pan łaskaw zorganizować spotkanie z…
– Panie Stark, widzi pan co tam robią? – spojrzał na grupę mężczyzn, skupionych wokół stolika. Barristan dopiero teraz zauważył, że przy stoliku w kantynie siedzi mistrz Deribald – twórca wielu teorii z zakresu ekonomii. Podobno mają mu wręczyć nagrodę akademii w tym roku. – Wręczają temu człowiekowi pióra, co jest znakiem najwyższego szacunku. Ten człowiek jest naukowo spełniony. Jeśli chcesz kiedyś zasiąść na jego miejscu, uczelnia musi widzieć jakieś rezultaty. Jeśli chce pan zając jakieś stanowisko, proszę wziąć się do pracy! A teraz proszę mi wybaczyć, nie mam czasu.

* * *

W kantynie było jasno, ciepło i dość przyjemnie. Grupa pięciu dziewczyn żywiołowo rozmawiała dwa stoliki dalej. Barristan zastanawiał się właśnie nad sposobem opisania liczb, występujących w określonej kolejności. ’12, 16, 20, 24…” Do środka nagle wpadli Ronfried, Petyr, Vis i Garod.
– Gdybyś był łaskaw przestać przerzucać papiery na 5 sekund, może usiedlibyśmy.
– Panowie, nie postawie wam piwa.
– Ależ my nie przyszliśmy tu na piwo, przyjacielu. – powiedział Petyr, spoglądając na dziewczyny i siadając przy stoliku.
– Aha… – Barristan spojrzał na śliczną blondynkę, wcześniej jej nie zauważył – Czy mi się wydaje, czy ona porusza się w zwolnionym tempie?
– Uważacie, że będzie potrzebowała drogiego prezentu zaręczynowego? – rzucił Vis
– No więc panowie, kto idzie?
– Wiec jak? Miecze? – powiedział z całą powagą Garod
– Ty nic z wykładów nie zapamiętałeś? Przypomnij sobie lekcję mistrza Deribalda, ojca współczesnej ekonomii – „We współzawodnictwie,…
– …indywidualne ambicje służą dobru ogółu.” – dokończyła reszta.
– Dokładnie. Więc każdy za siebie, panowie. – przytaknął Ronfried
– Nie ruszajcie się, patrzy na nas. – Zauważył Petyr, gapiąc się na blondynkę
Barristan zamyślił się na chwilę, po czym stwierdził:
– Deribald się mylił.
Koledzy spojrzeli się na niego jak na wariata.
– Jeśli wszyscy pójdziemy na blondynkę, zablokujemy się nawzajem i żaden z nas nie wygra. Wtedy zwrócimy się do jej przyjaciółek, ale one się od nas odwrócą, bo nikt nie lubi być wybierany w drugiej kolejności. Ale co jeśli nikt nie pójdzie na blondynkę? W ten sposób nie wejdziemy sobie w drogę i nie obrazimy innych dziewczyn. To jedyny sposób, w który możemy wygrać. To jedyny sposób w który każdy z nas będzie mógł pochędożyć. – Przez chwile wszyscy patrzyli na niego zahipnotyzowani.
– Deribald mówił, że „najlepsze rezultaty zostaną osiągnięte, jeśli każdy w grupie będzie robił to, co najlepsze dla niego samego”. Powiedział tak, prawda? – wszyscy przytaknęli – Niekompletne! Niekompletne! Powinno brzmieć „Najlepsze rezultaty zostaną osiągnięte jeśli każdy w grupie będzie robił to, co najlepsze dla niego samego i grupy”.
Petyr ocknął się.
– Jeśli to jakiś wariacki sposób, żeby zdobyć blondynkę dla siebie, Barristan, to…
– Propedeutyka zarządzania, panowie! Propedeutyka zarządzania!
Barristan podniósł się z krzesła i skierował się w stronę wyjścia. Przechodząc przy stoliku dziewczyn zatrzymał się i powiedział do blondynki:
– Dziękuję.
Ta spojrzała się na niego, zdziwiona, ale on już nie patrzył, kierując się do wyjścia.

* * *

– Czy zdaję pan sobie sprawę, że to, co pan tu prezentuje zadaje kłam 50 latom teorii ekonomicznej?
– Tak, proszę pana. – Odpowiedział Barristan rektorowi, który właśnie przeglądał jego pracę.
– To raczej zarozumiałe, nie uważa pan?
– Tak, proszę pana.
– Cóż, panie Stark, z przełomem tej skali, jestem pewny, że dostanie pan rekomendację.

* * *

Barristan był zdenerwowany. Dostał zaproszenie do zamku królewskiego. Poproszono go, aby spotkał się z kimś, kto nazywa się Dijkstra. Zaprowadzono go ciasnym korytarzem do sporego pokoju. Wszędzie, dookoła biurek, kręcili się mężczyźni ubrani w czerwone, luźne ubrania. Na jednej ścianie wisiał tablica, cała zapełniona cyframi. Przed nią dwaj mężczyźni prowadzili żywiołową rozmowę. Strażnik podprowadził go do jednego z nich.
– Panie Dijkstra, to jest ten matematyk.
– Dziękuje, możesz odejść. – rzucił niedbale do strażnika. – Witam, panie Stark. – Barristan skinął głową – Wezwaliśmy pana tutaj, ponieważ potrzebujemy pana pomocy. Te cyfry – wskazał na tablicę – znalazły się w liście z Koviru do Temerii, który przechwyciliśmy przedwczoraj. Najprawdopodobniej jest to jakiś szyfr, ale na razie nasi analitycy nie byli w stanie go złamać. Opracowaliśmy kilka teorii, na które może chciałby pan spojrzeć? Panie Stark?
Barristan nie słuchał już Dijkstry. Myślał już nad szyfrem. 2, 82, 162… Kolejne kombinacje przelatywał w jego głowie jak huragan. Dijkstra, przysiadł na stoliku obok niego i o czymś mówił, ale Barristan nie słuchał. Analizował kolejne kombinacje.. 32, 64, 128… Po godzinie, a może dwóch (stracił rachubę czasu) odezwał się:
– Dajcie mi mapę!
Ktoś przyniósł mapę i rozłożył ją na stole. Barristan wskazując na kolejne cyfry na tablicy mówił:
– To są odległości, a to są kąty. Wystarczy poprowadzić odpowiednio długą linię od jakiegoś punktu, pod odpowiednim kątem w stosunku do drugiego punktu. Skąd i dokąd list został wysłany?
– Z Pont Vanis do Wyzimy.
– W takim razie proszę – pod kątem 23.5 stopnia, 224 mile… Miasteczko Mirt. Jest jeszcze co najmniej 15 podobnie zakodowanych lokacji. Chyba teraz już sobie poradzicie?
– Tak. Dziękujemy panu. Wyświadczył pan ogromną przysługę swojemu krajowi.
– Co się dzieje w Kovirze?
– Wyświadczył pan ogromną przysługę swojemu krajowi.
– Dlaczego wysyłają zakodowane listy do Temerii, panie Dijkstra?
– Varis, odprowadź pana Starka do wyjścia.

* * *

Chwilowo Barristan Stark uczy na Uniwersytecie Oxenfurckim. Co jakiś czaswzywany jest do zamku królewskiego.

Postać została zaprojektowana przede wszystkim jako NPC, ale nic nie zabrania grania nią (no, może lekkie nadużycia w punktach). Mam nadzieję, że się przyda.

Piotr „Bachus” Adamowicz

Pliki